poniedziałek, 22 lipca 2019


Myślę, że w życiu każdego z nas przepływa taki czas, który pozwala nam otrzeć się o wieczność. „Bezwzględny rzeźbiarz ludzi.” Czas święty i zwyczajny, twórczo przeżywany i przepracowany co do sekundy; marnotrawiony i uśmiercany banalnością i przeciętnością egzystencjalnych zachcianek. Człowiek zanurzony w nurcie czasu- odmierzanego przez zegarki i tego niezauważalnego w ustępach przesypywanego w klepsydrze nieustannego „teraz”- drgania wieczności w sercu Boga. „Czas płynie bez przerwy wartkim prądem, zagrania nas i unosi ze sobą do otchłani zapomnienia wszystko, co się dzieje, zarówno zdarzenia błahe, nie warte uwagi, jak i wielkie, godne pamięci. Sprawia, że rzeczy ukryte stają się jawne, zakrywa natomiast, to co było widoczne”- pisała bizantyjska księżniczka Anna Komnena. Chyba najbardziej świadomie chrześcijaństwo rozumie efemeryczność wydarzeń i licznych dokonań człowieka; przygodność bytu dryfującego po rozkołysanym oceanie historii.  Orfizm grecki podkreślał prawdę o tym, że życie zatacza koło, w przeciwieństwie do czasu który biegnie swoimi własnymi torami. Cykliczność którą ozdabiają zmieniające się pory roku i zewnętrzność aury tak mocno wyczuwalną w ludzkich nozdrzach. Dobrze to rozumieli pisarze i artyści: „Przetrzyjcie tarcze waszych zegarków ! One są spóźnione... nawet nie podejrzewacie że już świta”(A. Sołżenicyn). Tylko sztuka pozwala przezwyciężać czas. Rozkłada go na drobne „atomy,” zagrania dla siebie- znajduje w nim przestrzenie w których może dokonać się objawienie piękna. „Na ten świat Miłość zstąpiła z miłości a przybrała kształt piękna”- twierdziła S. Weil. Dzięki sztuce, czas powraca do swojego edenicznego matecznika, zauważając iż w kręgu wieczności jest Bóg, nie jako wielki – obojętny zegarmistrz, ale artysta, nadający kształt rzeczom. „Piękno, będąc przejrzystością, przepuszczalnością, osiągnie poziom doskonałości w dniu, w którym dojrzy we wszystkim Boga”(T. Spidlik). Istotą doświadczenia czasu w sztuce jest to, że uczymy się odkrywać krajobrazy które na pierwszy rzut oka nie zauważamy. Oczy zaczynają dostrzegać daleki horyzont, tkany w słowach eschatologicznej tęsknoty. „W sztuce człowiek żyje poza sobą, poza swoją ociężałością, ciężarem życia... Percepcja świata w pięknie jest wyrywaniem się z ułomności tego świata do świata innego” (M. Bierdiajew). Wychodzimy z platońskiej jaskini cieni i kierujemy się ku oglądowi spraw na tyle fascynujących, że wszystkie zmysły zaczynają szaleć. Jesteśmy czasowi i wieczni zarazem. Wędrowcy poruszający się niepewnie i mozolnie, choć zbierający odpryski piękna skapujące z wielkiej palety Boga. „Niech twoja wizja będzie nowa w każdej chwili”- przekonywał A. Gide. Istnieje czas święty w którym każda chwila i działanie, otwiera nas na „wieczną teraźniejszość i wieczne piękno.” Otworzyć się na to, co starożytni Grecy nazywali thambos, straszliwe zadziwienie i upojenie istnieniem.  Egzystencja w całej rozciągłości przeistoczona łaską, harmonijnie zespolona z wiecznym być Boga.