Gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem
Genezaret, zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i
płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił
go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy
przestał mówić, rzekł do Szymona: „Wypłyń na głębie i zarzuć sieci na połów”. A
Szymon odpowiedział: „Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili.
Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci”. Skoro to uczynił, zagarnęli tak wielkie
mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać… Lecz Jezus rzekł do Szymona: „Nie
bój się, odtąd ludzi będziesz łowił”. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu,
zostawili wszystko i poszli za Nim.
Brzeg jeziora Genezaret- słońce
rzuca refleksy światła na spokojną toń wody. W kadrze wyobraźni zatrzymują się
dwie łodzie. Niewyraźna twarz nieznajomego człowieka stojącego na brzegu;
kontury twarzy niewidoczne, oczy lśniące i pełne zaufania, ledwo zauważalne z
daleka- otulone promieniami. Za plecami wyjątkowej postaci kłębiący się tłum,
interesanci ze spółki rybackiej, ciekawscy przechodnie, zwyczajni ludzie
czekający na świeżo ułowione ryby, które będzie można nabyć po przyzwoitej i
niewygórowanej cenie. W łodziach spracowani rybacy, o oczach zaropiałych i
znużonych, mało rozmowni, lekko podenerwowani, utrudzeni całonocnym i
pozbawionym sukcesu połowem ryb. Łodzie rybackie wydają się stare, trzeszczące,
trudne do określenia kolorystyczne- lekko zbutwiałe i wyeksploatowane,
skropione potem i zroszone krwią od przecinających dłonie sieci rybackich. Taką
scenerię odsłania przed nami Ewangelia. Pomiędzy wierszami istnieje pewna doza
intymności- Mistrz i Szymon. Wydaje się, że każde słowo wypowiedziane przez
Chrystusa ociepla atmosferę niepowodzenia i zawodowego rozgoryczenia. Jednak
zrezygnowanie i marzenie o zacienionym domu z łóżkiem, nie bierze góry nad
intrygującym przynagleniem- „Wypłyń na głębię i zarzuć sieci na połów”. W tych
słowach zawiera się cała, jeszcze tak słabo uchwytna przez spracowanych
mężczyzn, przygoda wiary. W tych słowach zostaje zawarta najbardziej
zapierająca dech w piersiach misja do przekroczenia siebie, swojego życia,
osobistych planów. Z tego zawierzenia słowom i ryzyka, pomimo lęku oraz
niedowierzania dokona się cud- tak wielkie mnóstwo ryb wypełniło sieci, tak
mocno, iż zaczęły się rwać. Na twarzach mężczyzn wypisuje się dawno zagubiony
uśmiech; jak to wytłumaczyć, zmierzyć się z tym, ogarnąć rozumem- nie sposób.
Tutaj potrzeba wiary. To wydarzenie zmieniło tych ludzi, zmieniło Szymona-
późniejszego biskupa Rzymu. „Nie bój się ludzi będziesz łowić”- będą
rozbrzmiewać te słowa, przez całe wieki Kościoła w posłudze Piotrów i każdego biskupa, który z odwagą będzie strzegł depozytu
wiary.