Zaprawdę
powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do
niego (Łk 18, 17).
W czasach Chrystusa
dzieci były niedostrzeżone, nieobecne, pomijane i na marginesie świata
dorosłych. Nie cieszyły się one specjalnymi przywilejami. Były przyjmowane jako
Boże błogosławieństwo dla rodziny ( w kulturze żydowskiej), ale w innych
społecznościach były narażone na liczne niebezpieczeństwa, a nawet utratę
życia. Współcześnie dziecko jest oczkiem w głowie rodziców- stoi w centrum-
dostrzegane przez innych członków rodziny, zaczepiane przez przypadkowe osoby
na ulicy. Dziecko wzbudza radość, rozprasza niepokoje, przywraca równowagę
ducha. Ten mały człowiek jest symbolem spontaniczności, naturalności, prostoty,
braku komplikacji; jego zachowania i sposób postrzegania rzeczywistości nie
podlega żadnym schematom, czy wyrachowaniu. On potrafi się bawić z Bogiem w
chowanego, a dorośli stali się śmiertelnie poważni i ciągle niezadowoleni z
siebie. Tak rozumiana szczerość postępowania- okraszona naturalną radością
istnienia- staje się koniecznym warunkiem wejścia do Królestwa Bożego. Dziecko
niesie w sobie niczym niezmącony obraz Boga; pełen szczerej tkliwości, namacalności.
Jego duże oczy- jak u świętych na ikonach- widzą świat w absolutnej harmonii. Wyciąga
dłonie i podejmuje dialog w taki sposób, który nas dorosłych w wierze może
zawstydzić. Nawet jeśli się złości, jest w tym „gniewie” szczery odruch
zakomunikowania czego naprawdę ważnego. Znam wielu chrześcijan którzy przestali
się uśmiechać; zatracili w sobie radość dziecka. Bóg przez dzieci przypomina
nam, że nie jest śmiertelnie poważny. Śmieje się śmiechem pokoju, pewności i
pogody. Śmiechem który unosi się ponad mrokami ludzkiej ciemności, okrutnych
historii, niepokojów i zamętu. „Głównym dowodem istnienia Boga jest dla mnie
radość, jaką odczuwam na samą myśl o jego istnieniu”(Rene Le Senne). Przyglądam
się mojemu rocznemu synkowi jak zmienia się jego perspektywa widzenia
rzeczywistości, jak w czasie modlitwy reaguje radosnymi odruchami serca.
Potrafi we wszystkim widzieć miłość, a każda sytuacja jest dla niego świętem
spotkania. „Dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych”(W. Sołowjow). Jest w nim
przejrzystość Boga. Kiedy raczkuje i podnosi głowę do góry z cudownym
uśmiechem, to wiem- że wszystko jest cudem. Człowiek jest cudem wychylonym ku
wieczności ! W tej małej istocie objawia się obecność Boga transcendentnego,
który działa i promieniuje. Patrząc na niego czuję się autentycznie
szczęśliwym- wyjątkowym. Czuję się dzieckiem tęskniącym z przytuleniem Ojca.
Bóg pragnie jedynie w człowieku odnaleźć piękne dziecko- uległe, otwarte,
zdolne do wejścia w relację miłości, o pięknych oczach które widzą już kontury
Raju.