środa, 31 lipca 2019


Zaprawdę powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego (Łk 18, 17).

W czasach Chrystusa dzieci były niedostrzeżone, nieobecne, pomijane i na marginesie świata dorosłych. Nie cieszyły się one specjalnymi przywilejami. Były przyjmowane jako Boże błogosławieństwo dla rodziny ( w kulturze żydowskiej), ale w innych społecznościach były narażone na liczne niebezpieczeństwa, a nawet utratę życia. Współcześnie dziecko jest oczkiem w głowie rodziców- stoi w centrum- dostrzegane przez innych członków rodziny, zaczepiane przez przypadkowe osoby na ulicy. Dziecko wzbudza radość, rozprasza niepokoje, przywraca równowagę ducha. Ten mały człowiek jest symbolem spontaniczności, naturalności, prostoty, braku komplikacji; jego zachowania i sposób postrzegania rzeczywistości nie podlega żadnym schematom, czy wyrachowaniu. On potrafi się bawić z Bogiem w chowanego, a dorośli stali się śmiertelnie poważni i ciągle niezadowoleni z siebie. Tak rozumiana szczerość postępowania- okraszona naturalną radością istnienia- staje się koniecznym warunkiem wejścia do Królestwa Bożego. Dziecko niesie w sobie niczym niezmącony obraz Boga; pełen szczerej tkliwości, namacalności. Jego duże oczy- jak u świętych na ikonach- widzą świat w absolutnej harmonii. Wyciąga dłonie i podejmuje dialog w taki sposób, który nas dorosłych w wierze może zawstydzić. Nawet jeśli się złości, jest w tym „gniewie” szczery odruch zakomunikowania czego naprawdę ważnego. Znam wielu chrześcijan którzy przestali się uśmiechać; zatracili w sobie radość dziecka. Bóg przez dzieci przypomina nam, że nie jest śmiertelnie poważny. Śmieje się śmiechem pokoju, pewności i pogody. Śmiechem który unosi się ponad mrokami ludzkiej ciemności, okrutnych historii, niepokojów i zamętu. „Głównym dowodem istnienia Boga jest dla mnie radość, jaką odczuwam na samą myśl o jego istnieniu”(Rene Le Senne). Przyglądam się mojemu rocznemu synkowi jak zmienia się jego perspektywa widzenia rzeczywistości, jak w czasie modlitwy reaguje radosnymi odruchami serca. Potrafi we wszystkim widzieć miłość, a każda sytuacja jest dla niego świętem spotkania. „Dostąpi zbawienia ten, kto zbawia innych”(W. Sołowjow). Jest w nim przejrzystość Boga. Kiedy raczkuje i podnosi głowę do góry z cudownym uśmiechem, to wiem- że wszystko jest cudem. Człowiek jest cudem wychylonym ku wieczności ! W tej małej istocie objawia się obecność Boga transcendentnego, który działa i promieniuje. Patrząc na niego czuję się autentycznie szczęśliwym- wyjątkowym. Czuję się dzieckiem tęskniącym z przytuleniem Ojca. Bóg pragnie jedynie w człowieku odnaleźć piękne dziecko- uległe, otwarte, zdolne do wejścia w relację miłości, o pięknych oczach które widzą już kontury Raju.