poniedziałek, 26 sierpnia 2019


Obym mógł błogosławić Pana, który zachowuje wszystko- niebo z miriardami jasnych konstelacji, ziemię, brzeg i wezbrane wody. Obym mógł przestudiować wszystkie książki, pożyteczne dla każdej duszy; czasami zginając kolana przed umiłowanym niebem, czasami śpiewając psalmy; czasami kontemplując Króla Niebios, Świętego Pana; czasami przy pracy nieprzymuszonej, byłoby wspaniale... św. Kolumban.

Wakacyjny czas tak szybko płynie. Ostatnie dni wypoczynku i jakiś niedosyt w duszy. W zgiełku miasta trudno już o spokój i błogosławione chwile ciszy, które były udziałem miejsc ustronnych które się nawiedzało. W miastach chwile ciszy są na wagę złota. Na peryferiach niedotkniętych palcem współczesnej industrializacji można usłyszeć śpiew ptaków, taniec drzew i poczuć w nozdrzach słodki zapach ziemi. W przeraźliwym i obsesyjnym hałasie zewsząd wydobywających się dźwięków i pędzących na oślep ludzi, tak wiele spraw zaczyna uwierać i zwyczajnie męczyć. Myśl o pracy staje się natarczywa i frustrująca. „Aby nastała cisza, potrzebna jest grubość murów, sklepień, klasztorów, kościołów, krypt... Człowiek dawnych cywilizacji dysponował silną bazą życiową. Był zakorzeniony w milczeniu i powolności. Był blisko istot żyjących i rzeczy. Współczesny człowiek, ten cywilizacji miejskiej i przemysłowej, żyje o wiele bardziej na powierzchni samego siebie. Jest napełniony hałasem i przelotnymi obrazami. Wyczerpany nerwowo”- pisał O. Clement. Tylko liturgia próbuje burzyć mury i proklamuje: „Niech umilknie wszelkie stworzenie i trwa z bojaźnią i drżeniem.” Wiele razy dane mi było doświadczyć takich miejsc i sytuacji, gdzie można było wyczuć delikatne muśnięcia wiatru, migotliwość promieni słonecznych i bicie własnego serca. Z tego błogostanu wyłaniała się cisza- przestrzeń scalenia, przeobrażenia i spływającego miarowo szczęścia. „Cisza jest tajemnicą przyszłego świata”(św. Izaak Syryjczyk). Jakże ciężko się żyje ludziom wrażliwym w świecie dobywających się zewsząd dźwięków; wśród ludzi mających zawsze coś ważnego do powiedzenia- upajających się potokiem własnych słów, które nie znajdują już szczelnych cystern w które można je pomieścić. Przestrzeń jest nabrzmiała od słów ! Syryjski mnich, Izaak z Niniwy, dobrze opisał nierozdzielną jedność milczenia i modlitwy: „Każdy człowiek który ma upodobanie w mnóstwie słów, chociażby głosił chwalebne rzeczy, jest pusty wewnątrz. Jeśli kochasz prawdę, bądź miłośnikiem milczenia. Milczenie jak światło słońca oświeci cię w Bogu i uwolni od widma ignorancji. Milczenie zjednoczy cię z samym Bogiem.” Jest również takie piękne opowiadanie zaczerpnięte z Sentencji Ojców Pustyni przywołuje wizytę złożoną przez Teofila, Arcybiskupa Aleksandrii, mnichom ze Sketis. Chcąc zrobić szczególne wrażenie na gościu, bracia prosili abba Pambo: „Powiedz słowo arcybiskupowi, aby się zbudował”. A starzec odrzekł: „Jeśli nie buduje się moim milczeniem, to nie zbuduje się i słowem.” Jeszcze inny z Ojców Pustyni, uczeń św. Antoniego abba Amon, powiedział: „Dzięki milczeniu uświęcali się święci... i z powodu milczenia objawione im zostały Boże tajemnice.” Ciągle szukam własnego i ustronnego drzewa w którego cieniu będę  mógł się schować, aby delektować się milczeniem z którego Bóg utka dla mnie jedną- może najważniejszą myśl. „Wszystko jest w Tobie, Panie, ja należę do Ciebie, przyjmuj mnie”(F. Dostojewski). Cisza kształtuje ludzi duchowych- przemienionych od środka wewnętrznym blaskiem prawdy. Irytują mnie ludzie którzy zawsze mają coś ważnego do powiedzenia (na każdy temat). Milczenie otwiera portal ku życiu wewnętrznemu- dialogowi toczącemu się wewnątrz nas. „Kiedy się modlicie wasze „ja” musi zamilknąć...Uciszcie się i pozwólcie mówić modlitwie”(T. Colliander). Sztuka autentycznej modlitwy wyrasta z umiłowania ciszy i rezonuje wewnątrz duszy. „Zanim otworzysz usta posłuchaj” (Rdz 10,17). Jakże pełna duchowej dojrzałości jest pouczenie świętego Barsanufa: „Przypomnienie o sobie Bogu, westchnienie, nawet bez ubierania tego w słowa, jest już modlitwą.”Jeżeli nie potrafimy już milczeć, to skupiamy się bardzo często na sobie. Jałowy bełkot słów. „Słowo odbiera myśli jej czystość i tajemnicę”(L. Lavelle). Roztrząsamy wewnątrz siebie słowa innych- szczególnie te, które powodują w nas obumarcie- śmierć. W drapieżnej i nabrzmiałej od napięć egzystencji, człowiek staje się „idolatrią samego siebie” (św. Andrzej z Krety), będąc nieustannie zdanym na opinię innych o sobie samym. Zadaje gwałt miłości siebie i braci. „Nie pozwalajmy zagasnąć płomieniowi myśli i miłości: są one jednym i tym samym płomieniem. Przekazujmy tym, którzy są wokół nas, pragnienie rozumienia i dawania”(Monachanin). Święty Ignacy z Antiochii pisał że „Jezus Chrystus, Słowo, wyłoniło się z milczenia.” Po milczeniu następuje spotkanie. „W świeżości pory wieczornej Bóg przychodzi rozmawiać z człowiekiem”(Rdz 3,8).