Obym mógł błogosławić Pana, który
zachowuje wszystko- niebo z miriardami jasnych konstelacji, ziemię, brzeg i
wezbrane wody. Obym mógł przestudiować wszystkie książki, pożyteczne dla każdej
duszy; czasami zginając kolana przed umiłowanym niebem, czasami śpiewając psalmy;
czasami kontemplując Króla Niebios, Świętego Pana; czasami przy pracy
nieprzymuszonej, byłoby wspaniale... św. Kolumban.
Wakacyjny
czas tak szybko płynie. Ostatnie dni wypoczynku i jakiś niedosyt w duszy. W
zgiełku miasta trudno już o spokój i błogosławione chwile ciszy, które były
udziałem miejsc ustronnych które się nawiedzało. W miastach chwile ciszy są na
wagę złota. Na peryferiach niedotkniętych palcem współczesnej industrializacji można
usłyszeć śpiew ptaków, taniec drzew i poczuć w nozdrzach słodki zapach ziemi. W
przeraźliwym i obsesyjnym hałasie zewsząd wydobywających się dźwięków i
pędzących na oślep ludzi, tak wiele spraw zaczyna uwierać i zwyczajnie męczyć. Myśl
o pracy staje się natarczywa i frustrująca. „Aby nastała cisza, potrzebna jest
grubość murów, sklepień, klasztorów, kościołów, krypt... Człowiek dawnych
cywilizacji dysponował silną bazą życiową. Był zakorzeniony w milczeniu i powolności.
Był blisko istot żyjących i rzeczy. Współczesny człowiek, ten cywilizacji
miejskiej i przemysłowej, żyje o wiele bardziej na powierzchni samego siebie. Jest
napełniony hałasem i przelotnymi obrazami. Wyczerpany nerwowo”- pisał O.
Clement. Tylko liturgia próbuje burzyć mury i proklamuje: „Niech umilknie
wszelkie stworzenie i trwa z bojaźnią i drżeniem.” Wiele razy dane mi było
doświadczyć takich miejsc i sytuacji, gdzie można było wyczuć delikatne
muśnięcia wiatru, migotliwość promieni słonecznych i bicie własnego serca. Z
tego błogostanu wyłaniała się cisza- przestrzeń scalenia, przeobrażenia i
spływającego miarowo szczęścia. „Cisza jest tajemnicą przyszłego świata”(św.
Izaak Syryjczyk). Jakże ciężko się żyje ludziom wrażliwym w świecie dobywających
się zewsząd dźwięków; wśród ludzi mających zawsze coś ważnego do powiedzenia-
upajających się potokiem własnych słów, które nie znajdują już szczelnych
cystern w które można je pomieścić. Przestrzeń jest nabrzmiała od słów !
Syryjski mnich, Izaak z Niniwy, dobrze opisał nierozdzielną jedność milczenia i
modlitwy: „Każdy człowiek który ma upodobanie w mnóstwie słów, chociażby głosił
chwalebne rzeczy, jest pusty wewnątrz. Jeśli kochasz prawdę, bądź miłośnikiem
milczenia. Milczenie jak światło słońca oświeci cię w Bogu i uwolni od widma
ignorancji. Milczenie zjednoczy cię z samym Bogiem.” Jest również takie piękne
opowiadanie zaczerpnięte z Sentencji
Ojców Pustyni przywołuje wizytę złożoną przez Teofila, Arcybiskupa
Aleksandrii, mnichom ze Sketis. Chcąc zrobić szczególne wrażenie na gościu,
bracia prosili abba Pambo: „Powiedz słowo arcybiskupowi, aby się zbudował”. A
starzec odrzekł: „Jeśli nie buduje się moim milczeniem, to nie zbuduje się i
słowem.” Jeszcze inny z Ojców Pustyni, uczeń św. Antoniego abba Amon,
powiedział: „Dzięki milczeniu uświęcali się święci... i z powodu milczenia
objawione im zostały Boże tajemnice.” Ciągle szukam własnego i ustronnego
drzewa w którego cieniu będę mógł się
schować, aby delektować się milczeniem z którego Bóg utka dla mnie jedną- może
najważniejszą myśl. „Wszystko jest w Tobie, Panie, ja należę do Ciebie,
przyjmuj mnie”(F. Dostojewski). Cisza kształtuje ludzi duchowych-
przemienionych od środka wewnętrznym blaskiem prawdy. Irytują mnie ludzie
którzy zawsze mają coś ważnego do powiedzenia (na każdy temat). Milczenie
otwiera portal ku życiu wewnętrznemu- dialogowi toczącemu się wewnątrz nas. „Kiedy
się modlicie wasze „ja” musi zamilknąć...Uciszcie się i pozwólcie mówić
modlitwie”(T. Colliander). Sztuka autentycznej modlitwy wyrasta z umiłowania
ciszy i rezonuje wewnątrz duszy. „Zanim otworzysz usta posłuchaj” (Rdz 10,17). Jakże
pełna duchowej dojrzałości jest pouczenie świętego Barsanufa: „Przypomnienie o
sobie Bogu, westchnienie, nawet bez ubierania tego w słowa, jest już modlitwą.”Jeżeli
nie potrafimy już milczeć, to skupiamy się bardzo często na sobie. Jałowy
bełkot słów. „Słowo odbiera myśli jej czystość i tajemnicę”(L. Lavelle). Roztrząsamy
wewnątrz siebie słowa innych- szczególnie te, które powodują w nas obumarcie-
śmierć. W drapieżnej i nabrzmiałej od napięć egzystencji, człowiek staje się „idolatrią
samego siebie” (św. Andrzej z Krety), będąc nieustannie zdanym na opinię innych
o sobie samym. Zadaje gwałt miłości siebie i braci. „Nie pozwalajmy zagasnąć
płomieniowi myśli i miłości: są one jednym i tym samym płomieniem. Przekazujmy
tym, którzy są wokół nas, pragnienie rozumienia i dawania”(Monachanin). Święty
Ignacy z Antiochii pisał że „Jezus Chrystus, Słowo, wyłoniło się z milczenia.”
Po milczeniu następuje spotkanie. „W świeżości pory wieczornej Bóg przychodzi rozmawiać
z człowiekiem”(Rdz 3,8).