Przyprowadzili Mu głuchoniemego i prosili Go, żeby położył na
niego rękę. On wziął go na bok osobno od tłumu, włożył palce w jego uszy i
śliną dotknął mu języka; a spojrzawszy w niebo, westchnął i rzekł do niego: „Effatha,”
to znaczy: Otwórz się. Zaraz otworzyły się jego uszy, więzy języka się
rozwiązały i mógł prawidłowo mówić (Mk 7,
32-35).
Ludzie
wierzący doskonale wiedzą, że istnieje „Ewangelia” czułego spojrzenia i dotyku Boga- który uzdrawia i wychodzi naprzeciw niedostatkom człowieka.
Chrześcijanin wie, że w sakramentach dokonuje się nieustanne dotknięcie
Chrystusa- Effatha. W Kościele jest „duchowe
laboratorium, w którym są przygotowane lekarstwa, abyśmy mogli znaleźć środki
do zaleczenia ran, które zadaje nam świat”- powie św. Jan Chryzostom. Taka
świadomość wyzwala nadzieję i poczucie sensu; pozwala przezwyciężyć bezradność i niemoc, której paraliżującym źródłem jest doświadczenie choroby. „Jest to po
prostu bezinteresowne radowanie się tym, że Bóg istnieje i rozjaśnia wszystko
swym światłem, i ogarnia wszystko miłością”. Czy pozwalamy Bogu, aby pozwolił
nam odzyskać sprawność fizyczną, czy duchową ? Sequeri pisał: „Dotykamy
wszystkiego i nic nas już nie może dotknąć”- a szczególnie delikatna dłoń
Chrystusa. Często człowiek boi się tego dotyku uzdrowienia. Lęk przed
orientacją własnego życia ku Bogu. Wdzięczność, która jest naturalną wypadkową
obdarowania łaską. Najbardziej boimy się uzdrowienia wewnętrznego, ponieważ
taka zmiana zakłada całkowite przemeblowanie życia. „Żyjemy w epoce
niesłychanego napięcia nerwowego. Według współczesnej medycyny, większość
chorób organizmu ma źródło w psychicznym nieuporządkowaniu. Tragedia
współczesnego człowieka polega na tym, że znajduje się pod wpływem zasad,
których nie zna lub boi się poznać” (P. Evdokimov). A co dopiero z chorobami
duszy, z grzechem który niczym pasożyt toczy serce człowieka ? „Czy to nie
smutne, że większość ludzi musi zachorować, by zdać sobie sprawę z cudowności
życia ?”- mówił J. Gaarder. Kiedy dusza tonie w cierpieniu, to ból promieniuje
na ciało. Chrystus przynosi lekarstwo na wszelkie choroby duszy i ciała. Balsam
Jego miłości rozlewa się na ropiejące miejsca, zasklepiając je i czyniąc na
powrót zdrowymi. „W życiu chrześcijanina nie chodzi o uzdrowienie, ale o
odnowienie. Celem nie jest łaska uzdrowienia, ale życie w Duchu. Można nawet
powiedzieć, że tu na ziemi nigdy nie zostaniemy do końca uzdrowieni, ani
całkowicie wyzwoleni… Dar uzdrowienia związany jest z poznaniem prawdy o sobie,
wyzwoleniem z grzechu i przyjęciem zbawienia. Uczniowie poszli za Jezusem z
miłości do Niego, ale większość ludzi prosiła jedynie o uzdrowienie i odchodziła,
gdy tylko otrzymywała to, o co prosiła”- napisał w książce Porzucić swoją przeszłość Brat Remi. Człowiek potrzebuje
uzdrowienia, czasami przemierzy pół świata aby odnaleźć miejsce wytchnienia i
duchowej lecznicy. Chrystus stawia każdemu z nas pytanie: „Chcesz być zdrowy ?
Oto wyzdrowiałeś; już nigdy nie grzesz,
aby ci się coś gorszego nie stało” (J 5, 7;14).