czwartek, 28 stycznia 2021

Rozłup kawałek drewna, a będę tam, podnieś głaz a znajdziesz mnie- czytamy w starożytnym apokryfie. Intryguje mnie najmocniej w sztuce dawnej, pewnego rodzaju niedopowiedzenie i enigmatyczność, skłaniająca odbiorcę do przedzierania się przez przestrzeń ukrytych znaczeń. Karkołomny gąszcz niedosłowności ubrany w kostium przyciągających uwagę zmysłów form. Myślę, że człowiekowi nowoczesnemu brakuje symbolicznego postrzegania; radości z odgadywania w kulturze zagadek- jakimi są symbole. Może dlatego tak bliskie jest mi średniowiecze, ze swoim barwnym i pełnym przygód językiem sztuki który przewrotnie potrafi zapędzić spekulatywny rozum w krainę niewystarczalności pojęć. Epoka w którą „cała kultura antyczna weszła w średniowiecze, dusza żyła i rozwijała się w czasie tych oczerniałych wieków”(M. Bierdiajew). Kiedyś ludzie byli bardziej przenikliwi duchowo- ukształtowani pod wpływem otaczającego ich zewsząd świata symboli- postrzegali rzeczywistość znaczniej głębiej i intensywniej. Wielu z nich było bezsprzecznie mistykami, a jeśli nie, to przynajmniej charakteryzowała ich wrażliwość połączona z wyobraźnią, której brakuje nam współczesnym. Analizowanie symboli w kulturze wizualnej przysparzało przez całe wieki badaczom wiele trudności i zarazem szczęścia. Obcowali z tajemnicą człowieka polifonicznego, potrafiącego w sposób wysoce zaskakujący przejść od dostrzegalnego okiem źdźbła trawy, ku pejzażom wieczności- falującym niczym wahadło poruszające się w dwóch zdaje się odmiennych światach. Rozsupływanie symboli jest fascynujące dla tych, którzy są zdolni do porzucenia własnych i często złudnych perspektyw rozumienia i postrzegania otaczającej rzeczywistości. Taka postawa wymaga od poszukiwacza, porzucenia pewników, a zarazem bystrości umysłu. Otwieranie ukrytych znaczeń, wymaga czasu i pokory; benedyktyńskiej cierpliwości. Symbole znajdują się wszędzie. Możemy je odkryć między kartami starych i zmurszałych pergaminów; odkute w kamiennych i pełnych finezji dekoracjach rzeźbiarskich; pod warstwami przemalowań malarskich na deskach lub płótnach rozpostartych na krosnach. Nawet muzyka- tak matematyczna w swoich neumach, wyraża pełen ekspresji świat ludzkich pragnień, szybujących ku niebu i stających się miniaturą harmonijnie zespolonych tonów. Nawet wykaligrafowana litera może stać się schronieniem dla ukrytych treści które przemyca w brzuścu swej pięknej formy. Kiedy nadstawiamy uważnie uszy lub otwieramy szerzej oczy, przekonujemy się że wszystko co wydaje nam się takie oczywiste- powszednie- jest tylko progiem który należy z uwagą przekroczyć. Poza marginaliami „tekstu” (ukłon w stronę literatury) znajduje się obfitująca w nowe przesłanie kraina szczęśliwości. Beduini twierdzą że wiatr potrafi zmienić powietrze w „przejrzyste piekło,” a krajobraz pustyni w „szkliste od żaru ciało Boga.” Czy to nie jest również symbol ? Patrzę na bizantyjskie warianty ikony Przemienienia i myślę o tym, co powiedział poeta Paul Valery: „mieszkać w płomieniu.” Wiele z tych symboli jest możliwych do odczytania na sposób intuicyjny, jedynie w kluczu wiary (stan duchowej dyspozycji poznawczej). Można powiedzieć o hermeneutyce uśpionych zmysłów, na powrót sprzęgniętych w proces wydobywania zjawisk, ich rozszyfrowywania. Na czym polega postrzeganie symboliczne ? Być może kilka nieporadnych definicji utoruje drogę do głębszego zrozumienia tego intrygującego zagadnienia. „Symbol jest znakiem otwierającym drogę do poznania”- pisał wczesnośredniowieczny encyklopedysta Izydor z Sewili. „Znakiem poznawalnym zmysłowo, obdarzonym podobieństwem do pewnych rzeczywistości niematerialnych”- uzupełni Jan Szkot Eriugena. A zatem już najstarsi myśliciele będą widzieli w symbolu, pewnego rodzaju nośnik ukrytych znaczeń. Mircea Eliade powie, że „symbol, mit, obraz należą do substancji życia duchowego… myślenie symboliczne poprzedza nawet mowę i myśl dyskursywną. Symbol odsłania pewne aspekty rzeczywistości- te najgłębsze, które wymykają się wszelkim innym sposobom poznania.” Dla psychologów takich jak Jung, „żaden symbol nie jest prosty. Proste są jedynie znak i alegoria. Symbol bowiem dotyczy zawsze rzeczywistości złożonej, która do tego stopnia wykracza poza jakiekolwiek wyrażenie słowne, że nie można jej wyrazić od razu.” Im bardziej w las, tym mocniej przekonujemy się o trudnościach na jakie natrafia człowiek próbujący wniknąć poza naturę rzeczy. Ciągle dowiadujemy się o odkrywaniu czegoś, odsłanianiu, wydobywaniu na zewnątrz lub odwrotnie. W takim zagmatwanym definiowaniu istnieje jakieś religijne przed-rozumienie którego nie można wyeliminować. Pewnego rodzaju „sakralność” zakotwiczona w czymś na wskroś „epifanicznym” lub „apofatycznym.” Najbardziej jest mi bliskie wyjaśnienie symbolu w ujęciu Evdokimowa: „Symbol to most łączy dwa brzegi: widzialne i niewidzialne, ziemskie i niebieskie, emipiryczne i idealne i wzajemnie przenoszący jedno w drugie.” Jakże potrzeba nam odważnej i pełnej zachwytu zdolności do ewokacji człowieka romańskiego XII wieku. „Dlatego lepiej zna siebie i w zwierciadle natury może odczytać swój sekret”- pisała M.M. Davy. Spoglądanie w przeszłość może być budujące i niewątpliwie edukujące dla tych, którym pozostało poruszanie się jedynie na powierzchni. Symbole są tak stare jak stary jest człowiek i to, co wokół niego kiełkuje. Kiedy dotyka nas melancholia i stagnacja, warto udać się w ekscytującą wędrówkę, której przyczółkami wytchnienia są ukryte w świecie symbole. Mistyk arabski, Ibn Arabi, wyobrażając sobie samotnego Boga szukającego człowieka, wkłada w Jego usta następujące słowa: „Byłem ukrytym skarbem i pragnąłem, aby poznano mnie. Potem stworzyłem stworzenia, aby mnie poznały.”