sobota, 23 stycznia 2021

Trwajcie w mojej miłości, a przyniesiecie obfity owoc (J 15,5- 9). W cieniu pandemii, prawie niezauważalnie, trwa tydzień modlitw o jedność chrześcijan. Cichy szept modlitwy porusza mury kościołów i wspólnot, aby rzeźbić kształtować epikletycznie uczniów Pana. Mamy tak wiele do powiedzenia współczesnemu światu, podejmując zadania proklamowania wiary, jako spotkania z Bogiem; wiary- zdumiewającego i ciągle świeżego zachwytu. Warto zadumać się nad słowami Chrystusa, wskazują one bowiem na realizację najważniejszego pragnienia Mistrza - miłości uczniów- przynoszących i rodzących w swoich wnętrzach owoc jedności. Dla wielu kościołów przynaglenie do jedności stanowi bardzo trudną drogę nawrócenia. Wydaje się ciągle, że nie zabliźniły się całkowicie rany historii, doktrynalnych sporów, stąd wizja ekumenicznego scalenia pozostaje ciągle „marzycielskim dążeniem”. Świadomość ekumeniczna powinna być naznaczona osobistym pragnieniem i dojrzałą relacją do Chrystusa. „Czyż Chrystus jest podzielony ?” To chrześcijanie są podzieleni i rozdzierają Ewangelię na strzępy, szukając w niej uzasadnienia swojego własnego stanowiska. „Tym, co powinno łączyć wszystkie wyznania chrześcijańskie, jest poczucie duchowego niedorastania do chrześcijaństwa. Wszystkie Kościoły skazane są na przyzywanie Bożego Ducha, aby zastąpił w obszary wewnętrznego ubóstwa poszczególnych wiernych i całej wspólnoty. Samo przyzywanie Ducha jest wyrazem przyznania się do tego, czego nam nie dostaje.” (W.Hryniewicz). Wzrastanie w jedności musi być epikletyczne- przyzywające nieustannie mocy Ducha Świętego. Tylko On może urzeczywistniać dar komunii. „Nie ulega wątpliwości, że Kościół nie może być podzielony; mimo pozorów tajemnicza, niepodzielna jedność żyje; w przeciwnym razie należałoby powiedzieć, że poza kanoniczną granicą rozpoczyna się pustynia i że używanie słowa Kościół w liczbie mnogiej nie ma sensu” (P. Evdokimv). Ile trzeba wewnętrznej determinacji, aby przyśpieszyć o krok w przywracaniu utraconej jedności. Ile potrzeba pokory żeby nabrzmiałą od sporów teologię napełnić żarem miłości Chrystusa. Myśliciele prawosławnymi jednoznacznie artykułują, że „zanim nastąpi powrót do jedności chrześcijan, musi dojść do pełnej zgodności w wierze”. Kompromisy i uchylanie moralnych drzwi ewakuacyjnych, nie mają nic wspólnego z duchem niepodzielonego Kościoła. W moim odczuciu trzeba powracać do pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa- szukać u fundamentów sposobu zakreślania eklezjalnych granic. Wspólnota uczniów budująca wzajemną postawę na wzór Trójcy Świętej i nakarmiona przy stole Eucharystii, staje się jednością z Panem i ze sobą wzajemnie. „Cały Kościół jest z natury sakramentalny- pisał Congar- Jest on w Chrystusie i przez Chrystusa wielkim i pierwszym sakramentem zbawienia”. Wierzący winni żyć w poczuciu i bliskości tajemnicy zbawienia. Wyraża to każda sprawowana liturgia- Misterium Miłości- urzeczywistniając Królestwo Boże. „Tam jest sakrament, gdzie Duch Święty za pomocą ziemskich elementów pozwala ludziom tu i teraz żyć dziełem Chrystusa, przyszłym, obecnym i przyszłym, gdzie pozwala On im żyć zbawieniem.”(J. Allmen). W sercu Chrystusa, przeżywanego eucharystycznie, łatwiej będzie można odnaleźć warunki jedności, cud może okazać się bliski. Być jednym w Chrystusie, to ciągle tylko niezrealizowane marzenie !