Historia każdego dnia
staje się i wyłania ukradkiem, kiedy piszemy ją, tworzymy i odpowiedzialnie o
niej rozmawiamy. W jej odmętach migotanie prawd jest równie intensywne jak
zdolność do konfabulacji i kłamstwa. „Współczesne społeczeństwa przedstawiają
się więc jako bezwładne ciała przemierzane przez gigantyczne procesy
depodmiotywizacji, na które nie reaguje żadna realna subiektywizacja”(G.
Agamben). Każdy człowiek i spoczywające na jego barkach wydarzenie jest częścią
zgoła większej całości – mozaiki ludzkich losów w których ból egzystencji
roztapia się w promieniach nadziei kolejnego dnia, uparcie zwiastującego świt
czego zupełnie nowego i zaskakującego. „Cnotą jest dar uwagi – pisał w Dzienniku G.H. Grudziński – a jego brak więcej
niż przyrodzoną ułomnością: ciężkim grzechem. Każde nieszczęście skłania do
grzebania się w przeszłości i pozwala nagle zobaczyć na ile znaków, sygnałów
było się ślepym, i jak brak uwagi albo jej niedowład sprzyjał powolnemu
dojrzewaniu nieszczęścia.” Myślę, że wielu ludzi stępiło swoją uwagę na
wszystko, co ich otacza i przenika. Homo
tantum któremu specjaliści od „szczęścia” i samorozwoju podsyłają gotowe
scenariusze i zbitki recept na życie. Nic bardziej dramatycznego i godnego
skropienia łzami buntu ! Ludzie stali się bezkrytycznymi ślepcami, zdanymi na fragmentaryczność
prawd serwowanych w przerwach pomiędzy prozą codziennych obowiązków a rozrywką,
pod którą się podporządkowuje tak wiele banalnych myśli i aktywności.
Bezradność wyrasta z braku twórczego poznania – dociekania i stawiania pytań
tak intensywnych, że zdolne są kruszyć ściany klaustrofobicznych przestrzeni,
stanowiących wirtualną przestrzeń wegetacji biernego widza. Los jak tych po drugiej
stronie lustra w powieści Borgesa, skazanych na istnienie w postacie
zwierciadlanego odbicia. W świecie perfekcyjnej manipulacji wrażeniami,
emocjami i ludzkimi reakcjami, pozostaje jedynie ucieczka lub konfrontacja,
wymagająca odwagi rozpoznania i nazwania spraw takimi jakim w rzeczy samej są. Ludziom
towarzyszy dojmujące przeświadczenie, iż żyją na kredyt – musząc ciągle spłacać
jakiś zaciągnięty wobec kogoś lub czegoś dług wdzięczności. Tak wyłuskana i
uświadomiona prawda, zaczyna tłamsić, odbierać przestrzeń dla wolności postaw i
potencjalności artykułowanych sądów. Pocieszają
mnie nieprzedawnione słowa Mircea Eliade: „Dla człowieka religijnego przestrzeń
nie jest homogeniczna – wykazuje zerwania i szczeliny, zawiera części
jakościowo różne od innych.” Chrześcijanin wie, że każdą bruzdę, szczelinę, spękanie
i przestrzeń odartą z realności, może przeniknąć coś natychmiastowego,
ingerującego z góry. „Ludzka miłość jest cudem, który może się przeciwstawić każdemu
suchemu teoretyzowaniu na temat beznadziejności świata”(A. Tarkovski), Obok
pragnienia sukcesu i łapczywego gromadzenia pieniędzy, istnieje człowiek ducha;
wewnętrznie spójny, nie zredukowany do elementarnych instynktów, lecz widzący
świat w blasku odczucia Obecności ! „Należy przerwać lunatyzm przez pogłębienie
zarazem trwogi i zdumienia, tęsknoty nie za pięknem posiadania, ale za pięknem
wspólnoty”(O. Clement). Być może trzeba powiedzieć głosem wróbla z powieści
Bobina: „jestem okruszyną chleba w brodzie Chrystusa, źdźbłem Jego słowa, jest
czym karmić świat aż do końca świata.”