środa, 17 stycznia 2024

 

Historia każdego dnia staje się i wyłania ukradkiem, kiedy piszemy ją, tworzymy i odpowiedzialnie o niej rozmawiamy. W jej odmętach migotanie prawd jest równie intensywne jak zdolność do konfabulacji i kłamstwa. „Współczesne społeczeństwa przedstawiają się więc jako bezwładne ciała przemierzane przez gigantyczne procesy depodmiotywizacji, na które nie reaguje żadna realna subiektywizacja”(G. Agamben). Każdy człowiek i spoczywające na jego barkach wydarzenie jest częścią zgoła większej całości – mozaiki ludzkich losów w których ból egzystencji roztapia się w promieniach nadziei kolejnego dnia, uparcie zwiastującego świt czego zupełnie nowego i zaskakującego. „Cnotą jest dar uwagi – pisał w Dzienniku G.H. Grudziński – a jego brak więcej niż przyrodzoną ułomnością: ciężkim grzechem. Każde nieszczęście skłania do grzebania się w przeszłości i pozwala nagle zobaczyć na ile znaków, sygnałów było się ślepym, i jak brak uwagi albo jej niedowład sprzyjał powolnemu dojrzewaniu nieszczęścia.” Myślę, że wielu ludzi stępiło swoją uwagę na wszystko, co ich otacza i przenika. Homo tantum któremu specjaliści od „szczęścia” i samorozwoju podsyłają gotowe scenariusze i zbitki recept na życie. Nic bardziej dramatycznego i godnego skropienia łzami buntu ! Ludzie stali się bezkrytycznymi ślepcami, zdanymi na fragmentaryczność prawd serwowanych w przerwach pomiędzy prozą codziennych obowiązków a rozrywką, pod którą się podporządkowuje tak wiele banalnych myśli i aktywności. Bezradność wyrasta z braku twórczego poznania – dociekania i stawiania pytań tak intensywnych, że zdolne są kruszyć ściany klaustrofobicznych przestrzeni, stanowiących wirtualną przestrzeń wegetacji biernego widza. Los jak tych po drugiej stronie lustra w powieści Borgesa, skazanych na istnienie w postacie zwierciadlanego odbicia. W świecie perfekcyjnej manipulacji wrażeniami, emocjami i ludzkimi reakcjami, pozostaje jedynie ucieczka lub konfrontacja, wymagająca odwagi rozpoznania i nazwania spraw takimi jakim w rzeczy samej są. Ludziom towarzyszy dojmujące przeświadczenie, iż żyją na kredyt – musząc ciągle spłacać jakiś zaciągnięty wobec kogoś lub czegoś dług wdzięczności. Tak wyłuskana i uświadomiona prawda, zaczyna tłamsić, odbierać przestrzeń dla wolności postaw i potencjalności artykułowanych sądów.  Pocieszają mnie nieprzedawnione słowa Mircea Eliade: „Dla człowieka religijnego przestrzeń nie jest homogeniczna – wykazuje zerwania i szczeliny, zawiera części jakościowo różne od innych.” Chrześcijanin wie, że każdą bruzdę, szczelinę, spękanie i przestrzeń odartą z realności, może przeniknąć coś natychmiastowego, ingerującego z góry. „Ludzka miłość jest cudem, który może się przeciwstawić każdemu suchemu teoretyzowaniu na temat beznadziejności świata”(A. Tarkovski), Obok pragnienia sukcesu i łapczywego gromadzenia pieniędzy, istnieje człowiek ducha; wewnętrznie spójny, nie zredukowany do elementarnych instynktów, lecz widzący świat w blasku odczucia Obecności ! „Należy przerwać lunatyzm przez pogłębienie zarazem trwogi i zdumienia, tęsknoty nie za pięknem posiadania, ale za pięknem wspólnoty”(O. Clement). Być może trzeba powiedzieć głosem wróbla z powieści Bobina: „jestem okruszyną chleba w brodzie Chrystusa, źdźbłem Jego słowa, jest czym karmić świat aż do końca świata.”