niedziela, 22 stycznia 2012
Prorok to usta Boga
Pan przemówił do Jonasza po raz drugi tymi słowami: Wstań idź do Niniwy, wielkiego miasta, i głoś jej upomnienie, które Ja ci zlecam. Jonasz wstał i poszedł do Niniwy, jak Pan powiedział ( Jn 3,1-2).
Jonasz jest zagadkową postacią na kartach Biblii, juz pomijając to że, był strasznie oporny i mało odważny do podjęcia zadania jakie Bóg mu wyznaczył. Wielu proroków biło się z myślami czy podołają wyznaczonej im misji, dlatego jakoś naturalnie wzbraniali się wobec Bożego wołania. Jonasz wręcz ucieka, kiedy się dowiaduje że ma iść i głosić nawrócenie pogańskiemu miastu Niniwie. "Po wielu przejściach- sztorm, wyrzucenie za burtę, połknięcie przez wielką rybę, żarliwa modlitwa i wydostanie się na brzeg- Bóg przełamuje zewnętrzy opór Jonasza. Prorok słyszy głos po raz drugi i udaje się do Niniwitów. Pełen rezygnacji dochodzi jednak do wniosku, że w sumie nie ma innego wyboru, chociaż wewnętrznie nie zgadza sie z Jahwe. Niniwa nie lekceważy ostrzeżenia proroka i obleka się wór pokutny. Ale Jonasz opuszczając miasto, ciagle ma nadzieję, że nawrócenie mieszkańców jest tylko chwilowe. Prędzej czy póxniej zniszczenie i tak nastąpi. W przeciwnym wypadku jego misja zakończy się niepowodzeniem. Kiedy jednak okazuje się, że akcja nie rozwija się tak jakby chciał, na zewnatrz wychodzi jego głębokie oburzenie i pretensje. Jonasz poddaje się narzekaniu, że Bóg okazał się za bardzo Miłosierny." Czasami kiedy odwiedzam ludzi w domach przy okazji wizyty duszpasterskiej i przybijają mnie prymitywne argumenty usprawiedliwiające ich niewiarę i bezbożność, często wpadam w pułapke wewnętrznego osądu, myślę jak Jonasz, jeszcze trochę i to wszystko się przepadnie, myslenia w kategoriach kary. Wczoraj wyrzuciła mnie kobieta z domu, gdyż prawda o jej życiu przerosła ją samą. Jestem chrześcijanką, a Kościół nie jest mi do zbawienia konieczne potrzebny, tylu tam pobożnych łajdaków, dla mnie mało wiarygodnych. Czasami staje z dylematem proroka czy mam głosić prawdę z całą konsekwecją, czy ładnie się uśmiechać i przyklasiwać bezrefleskyjności, i chrześcijaństwu bez miłości do Chrystusa i Jego Kościoła. Może powinienem pochwalić Panią za ładne zasłony i sliczne zaczesane włosy, wtedy w miłej atmosferze i z kopertką w dłoni byśmy się rozstali. A tak usłyszałem w podziekowaniu miły komplement takiego beszczelnego księdza jeszcze nie spotkałam.Ci, wszyscy ujadający na Kościół pokazujacy jego grzechy i rany, ekscytujący się upadkami braci i sióstr, czy oni rozumieją prawdziwe chrześcijaństwo? Kościół to nie jest idealna wspólnota ludzi którzy się klepią po ramieniu i szeptają sobie sztucznie do ucha jak dobrze ze jesteś. Chrześcijaństwo to wspólnota ludzi grzesznych, połamanych...potrzebujących nawrócenia. To miejsce dla męża alkocholika, prostytutki, narkomana, zranionego przez brak miłości młodego człowieka. Bóg do takich ludzi wychodzi, odnajduje ich i ma dla nich swoją miłość. To również wspólnota świadków wiary, ludzi sprawiedliwych a jednocześnie pokornych, którzy nie wydają sądów o innych, mają wrażliwe serce i spojrzenie które nie potępia innych ale przyjmuje jako mojego umiłowanego brata i siostrę. Kościół to z jednej strony grzesznica, a z drugiej piękna, czysta Oblubienica przygotowująca się na miłość swego Oblubieńca. Jeżeli ktoś takiego chrześcijaństwa nie zaakceptuje będzie sfrustrowany do końca życia, będzie tylko wypominał błędy i pogłębiał ranę w swoim sercu...przestanie kochać i żyć dla innych. Ciężko jest być ustami Boga ! Każdy chrześcijanin ma odkrywać wezwanie do szukania Królestwa Bożego, to zawiera największy pradoks: trzeba czesto znaleźć coś, czego nie ma w świecie..stawać się duchem to żyć już Innym, to być już Innym, wtedy Królestwo Boże znów staje się wewnętrzne wobec człowieka. "Chrześcijańska wspólnota, kiedy jest prawdziwa, wbija się w ciało świata jak drzazga, narzuca się jako znak, przemawia do świata jako miejsce, w którym świat prowadzi rozmowę z faktycznym chrześcijaństwem; do którego człowiek przychodzi, widzi i żyje; jako miejsce chrześcijańskiej obecności w służbie świata. (...) Najwazniejsza jest owa cudowna zdolność patrzenia na świat Jego oczami, oceniania rzeczy poprzez Jego gust. Komunia, usuwanie się w cień i pozwalanie aby przemówił sam Chrystus", za pomoca naszych ust, i skołatanych serc.