niedziela, 29 stycznia 2012



Mk 5,1-20

Jezus i uczniowie Jego przybyli na drugą stronę jeziora do kraju Gerazeńczyków. Ledwie wysiadł z łodzi, zaraz wybiegł Mu naprzeciw z grobów człowiek opętany przez ducha nieczystego.

Mieszkał on stale w grobach i nawet łańcuchem nie mógł go już nikt związać. Często bowiem wiązano go w pęta i łańcuchy; ale łańcuchy kruszył, a pęta rozrywał, i nikt nie zdołał go poskromić. Wciąż dniem i nocą krzyczał, tłukł się kamieniami w grobach i po górach.

Skoro z daleka ujrzał Jezusa, przybiegł, oddał Mu pokłon i krzyczał wniebogłosy: „Czego chcesz ode mnie, Jezusie, Synu Boga Najwyższego? Zaklinam Cię na Boga, nie dręcz mnie”. Powiedział mu bowiem: „Wyjdź, duchu nieczysty, z tego człowieka”. I zapytał go: „Jak ci na imię?” Odpowiedział Mu: „Na imię mi legion, bo nas jest wielu”. I prosił Go na wszystko, żeby ich nie wyganiał z tej okolicy.

A pasła się tam na górze wielka trzoda świń. Prosili Go więc: „Poślij nas w świnie, żebyśmy w nie wejść mogli”. I pozwolił im. Tak duchy nieczyste wyszły i weszły w świnie. A trzoda około dwutysięczna ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora. I potonęły w jeziorze.

Pasterze zaś uciekli i rozpowiedzieli to w mieście i po zagrodach, a ludzie wyszli zobaczyć, co się stało. Gdy przyszli do Jezusa, ujrzeli opętanego, który miał w sobie legion, jak siedział ubrany i przy zdrowych zmysłach. Strach ich ogarnął. A ci, którzy widzieli, opowiedzieli im, co się stało z opętanym, a także o świniach. Wtedy zaczęli Go prosić, żeby odszedł z ich granic.

Gdy wsiadł do łodzi, prosił Go opętany, żeby mógł zostać przy Nim. Ale nie zgodził się na to, tylko rzeki do niego: „Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą”. Poszedł więc i zaczął rozgłaszać w Dekapolu wszystko, co Jezus z nim uczynił, a wszyscy się dziwili.



Jezus przychodzi jako przynoszacy wolność dla tych co są zniewoleni działaniem demonów, przychodzi do kraju Gerazeńczyków, jeszcze dobrze nie wyszedł z łodzi, a już spotyka człowieka opetanego przez ducha nieczystego. Pan rozpoznaje w nim całe legowisko złych duchów- legion. Jezus lituje się nad tym człowiekiem i wrzuca złe duchy w świnie. "Wczujmy się w położenie Gerazeńczyków. W ich kraku wydarzyło się coś niezwykłego. Biegna nad brzeg morza. Dwa różne, ale równie wstrząsające obrazy przyciągają ich wzrok. Z jednej strony trzoda pędzących świń, które do nich należały, z drugiej opętany, który stał się człowiekiem normalnym. A pośrodku stoi Jezus i zmusza ich do wykonania niesłychanego wyboru: dwa tysiące świń albo jeden człowiek". Ci, ludzie znali tego człowieka opetanego, wszyscy się go wstydzili, wielu próbowało go separowć od społeczności, był tematem rozmów, plotek i kpin. Teraz wszystko się zmieniło, znowu stał się taki jak inni, ale to uwolnienie ma swoją wysoka cenę. Pan chce aby ludzie uznali iż ten człowiekjest wązniejszy od świn. Jednak oni się nie zgadzają. Wzniosłe i najbardziej szlachetne uczucia nie zapewnią nikomu pożywienia. Świnie owszem. O jednego człowieka normalnego jest więcej, o dwa tysiące świn mniej, to jakieś szaleństwo myślenia i złego kalkulowania. Świnie dla wielu stanowią dobrobytm zabezpiecznie. Ale człowiek nie jest tyle, co dwa tysiące świń.Ta sytuacja może być przeniesiona na dzisiejsze chrześcijaństwo, jak spoglądamy na człowieka...czy jest dla nas wartością? Czy kiedy życie, cały świat drugiego człowieka mojego brata jest zagrożony ruiną, czy przypadkiem nie jestem taki jak Gerazenczycy, to jego problem...ta pomoc może być zbyt kosztowna dla mnie, lepiej niech "zdechnie". Świat posiadania rzeczy tego świata, może przesłonić miłość do brata, jak przesłoni te głębokie uczucia, wtedy stajesz się jak opetany, jak świnia z ryjem w korycie, twoja egzystencja jest śmierdzącym poczuciem własnego samozadowolenia, ale tylko do czasu...Chrześcijaństwo bez wrażliwości i miłości, która wyzwala mocą Chrystusa, jest pustką...albo kierunkiem w stronę wiecznej samotności, w której się liczy tylko moje "Ja".