Zaczerpnąć ze Źródła –Sakrament i ikona
Rafał
Szwedowicz SDB
Spotkali
się przy studni Bóg i Samarytanka, Źródło i człowiek, to
wydarzenie wypisało coś niezwykłego w historii ludzkich pragnień,
odniesień. To powrót do rajskiej sytuacji gdzie człowiek i Stwórca
„przechadzali się” po ogrodzie, prowadzili dialog, jak ten który
po wielu wiekach podejmie Chrystus z ową nieznana z imienia
kobietą. Pojawiły się ponadczasowe pytania gdzie należy czcić
Boga, czy na tej górze a może na innej, jaki kult będzie stosowny
do Misterium które próbuje ogarnąć znany wielu ewangeliczny
zapis. W mojej osobistej refleksji pragnę przybliżyć moment
spotkania, który streszcza się i wypełnia w Nim- Przedwiecznym i
nieustannie przemawiającym do człowieka, Wcielonym Logosie. Tylko
lepsze zrozumienie tajemnicy chrześcijańskiego spotkania jakim jest
Sakrament pisany z wielkiej litery oraz Ikona, pozwolą zrozumieć
ukrytą tęsknotę chrześcijaństwa podobną do tej którą nosiła
w sobie owa niewiasta z Samarii. My już doświadczamy czym jest
studnia...Źródło...i kto może pić z niej. W pogłębieniu tej
świadomości pozwoli nam na nowo pogłębić rzeczywistość jaką
jest sakrament obecności Boga wyrażony w języku jakim jest
Liturgia. Obok liturgicznego źródła spojrzymy na obraz
–Ikonę, która jest sakramentalną sztuką wizualizacji Misterium,
jak również uchwyceniem tego, co ekspresja liturgii nie jest
wstanie wyrazić w języku gestów i znaków. Spojrzymy na ekspresję
formy, głębię wyrazu i siłę jaką niosą kolory. Może
potrzebujemy dzisiaj pochylić się nad tymi dwiema rzeczywistościami
doświadczenia „Sacrum”, Bożego Oblicza obecnego w Liturgii i
Ikonie. Potrzebujemy zabiegani w codzienności nowego świeżego
spojrzenia na piękno, które się objawia w sztuce jaką jest
przeżycie, język ciała, symboli, wpisany w święte czynności w
których to, wyrazi się „piękno które będzie zdolne zbawić
świat”(F.Dostojewski „Bracia Karamazow”). Trzeba jak Chrystus
usiąść przy studni, źródle Jakuba, aby w zmęczeniu i skwarze
zmęczonego człowieczeństwa odkryć nową jakość istnienia, aby
zaczerpnąć ze studni, tak aby łaknąć i pragnąć sercem i całym
swoim jestestwem. Aby powiedzieć jak Pan „daj mi pić” trzeba
najpierw odnaleźć studnię, oazę rozkwitającą jak rajski ogród,
spulchniony strumieniem źródła, tworzącym miejsce posilenia i
wytchnienia. Kiedy wspólnie dotrzemy do studni, przedzierając się
przez drogę języka liturgii, mistagogii i ikonograficznej wizji
apofatycznej Boga miłośnika człowieka, wtedy zanurzymy nasze
czerpaki i napijemy się z wody wytryskającej z boku Baranka,
rodzącej Kościół-Oblubienicę i nowego Adama. To będzie wtedy
wydarzenie spotkania, zaspokojenia, uciszenia tego co, rozkrzyczane w
nas, uzdrowienia tego potrzaskane, obmycia tego co grzeszne. Będzie
to napełnienie duszy Duchem Świętym „Każdy kto pije tę wodę
znów będzie pragnął. Kto zaś będzie pił wodę, która Ja mu
dam, nie będzie pragnął na wieki, lecz woda którą Ja mu dam,
stanie się w nim źródłem wody wytryskującej ku życiu
wiecznemu”(J4,13-14). Zrozumienie liturgii jako nurtu w którym
zanurzamy się na nowo w rytmie życia Bożego, sprawi iż będziemy
potrafili widzieć pełniej i dalej ku wydarzeniom które Bóg ma dla
nas w swoim odwiecznym planie miłości, gdzie zgromadzi nas na
górze, Niebiańskim Jeruzalem na Liturgii Piękna, abyśmy mogli z
otwartymi oczyma podziwiać Jego wielkość i Chwałę, kiedy
przeniknięci przez energie Źródła zostaniemy porwani z nurtem
który wszystko nam wyjaśni. Gdzie „...prawdziwi czciciele Jego
będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to
czcicieli chce mieć Ojciec. Bóg jest Duchem; potrzeba wiec by
czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie”(J4,23).
Nasza świadomość w przeżyciu Misterium będzie większa kiedy
zechcemy podjąć trud pochylenia się tymi zagadnieniami. „Sakrament
i ikona” nie stanowi jakiegoś naukowego i odkrywczego rozwinięcia
tych wymiarów, ale jest to osobista refleksja autora który kocha
Liturgię i Ikonę, i pragnie aby te mistyczne drogi stały się
bliskimi dla innych. Praca nie będzie miała jakiegoś szczególnego
rysu naukowości, cytaty które będę przytaczał będą miały na
celu przybliżyć tradycję Kościoła, a jednocześnie uczynić
refleksję bardziej zachęcającą do otwarcia na myśl pokoleń
które, czuły i były przeniknięte tym samym żarem, obecności
Boga–Człowieka pośród swego ludu, tego samego żyjącego i
przemawiającego do nas dziś jak kiedyś do Samarytanki łaknącej i
pragnącej Źródła.
I
Wędrówka we wspólnocie- Misterium Zgromadzenia.
Wędrowanie w nurcie liturgii rozpoczynamy od wydarzenia jakim jest dla chrześcijan Eucharystia. Rozpoczynamy podróż do „Samarii” gdzie znajduje się studnia, od wspólnoty jaką jest Kościół, Święte Zgromadzenie, Lud wybrany Nowego Przymierza w którym Słowo zapragnęło pozostać. Musimy na samym początku mocno sobie uświadomić iż, bez zrozumienia wspólnoty nie pojmiemy tego wszystkiego co, przez wieki nazwano tajemnicą. Kościół jako tajemnica ukryta w Nim, i w pełni zrozumiałą tylko w Nim, Ciało Chrystusa, ognisko miłości, w której człowiek doświadcza spotkania i niejako powraca nieustannie do „łona Matki” w którym ogniskuje się ciepło i bezpieczeństwo. To żywy organizm składający się z wielu członków. A może nawet mozaika, wielobarwnych pięknych mniej lub bardziej oszlifowanych kamieni, z których ma powstawać „studnia” dla Źródła. Święty Paweł Apostoł powie „Gdy schodzicie się jako Kościół...”(1Kor 11,18), te słowa nie odnosi do jakiejś instytucji, świątyni, lecz do natury i celu zgromadzenia, do wspólnoty wybranych w jednym Duchu. Schodzić się razem w Kościół w rozumieniu pierwszych wspólnot chrześcijan oznaczało, spotkanie z Oblubieńcem, wydarzenie które przekracza czas i miejsce, stanowiące urzeczywistnienie się Misterium- Kościoła. „Jest to zgromadzenie eucharystyczne, podczas którego jako jego uwieńczenie dokonuje się „Wieczerza Pańska” eucharystyczne „łamanie chleba”. „Każda celebracja, będąc udziałem w odwiecznej liturgii, ukazuje i urzeczywistnia powszechność Kościoła...Jak każdy wierny który, mając udział w Ciele i Krwi Pańskiej, ma udział nie w części Chrystusa, ale w całym Chrystusie, tak celebracja w konkretnym Kościele lokalnym nie rozczłonkowuje liturgii niebieskiej, ale w niej w sposób pełny uczestniczy. Celebracja zatem jest nie tylko momentem , ale także miejscem , w którym liturgia sprawia, że Kościół żyje w całym swym misterium. Wszystkie Kościoły lokalne ukazują, urzeczywistniają i przekazują swoją jedność w powszechności właśnie przez to, że uczestniczą w tej samej jedynej odwiecznej liturgii.”(J.Corbon „Liturgia źródło wody życia”). Tak jak zostało powiedziane Liturgia, to słowo będzie powracać nieustannie jak powiew wiatru, stanowi wydarzenie, spotkanie...w którym Mistrz pragnie zgromadzić wokół swojej osoby i w sobie, wszystkich którzy „łakną i pragną” skosztować jak On jest dobry. Jednocześnie podobnie jak w dialogu z samarytańska kobietą pragnie zgromadzić w kulcie wszystkich w jedno, zanurzyć w źródle które wytryskuje z Jego wnętrza. Gromadzi w jedno „rozproszone dzieci Boże”(J 11,52), jako jedność wspólnoty Ludu Nowego i wiecznego Przymierza, zebranego przez Chrystusa i w Chrystusie. Stąd powinna nam towarzyszyć nieustanna świadomość iż przeżywanie celebracji, modlitwy jest urzeczywistnieniem Ludu wybranego i mającego być przemienionym i przebóstwionym przez Pana. Oto tajemnica Kościoła, zjednoczenia co ludzkie i Boskie, tego co kruche jak naczynie gliniane i tego święte otulone łaską Trójcy Przenajświętszej. Może dlatego tak bliską chrześcijanom Wschodu jest obecność ikonostasu, bramy z rzędami ikon, który pokazuje przeżycie świątyni jako „nieba na ziemi” epifanii która uobecnia się w metafizycznych formach ilustrujących tajemnice Odkupienia i Zbawienia. To zapewne wcielenie jedności pomiędzy ziemianami a całym światem niebiańskim, manifestującym wieczne „teraz” jako wizja nowego i przebóstwionego stworzenia. Właśnie tak wyraża się pragnienie inności i świętości, tęsknoty za Rajem, źródłem i studnią z której można czerpać w obfitości wodę wesela. Wreszcie zejście w Kościół wskazuje na obraz Ciała Chrystusowego, który w pełni się realizuje w dramaturgii i szczycie jaką jest eucharystyczna obecność Chrystusa. Jak wyraża to Boska Liturgia przypisywana autorstwu świętego Jana Chryzostoma. „Albowiem Tyś jest Bóg miłościwy i miłujący człowieka, przeto chwałę Ci oddajemy, Ojcu i Synu i Świętemu Duchowi, teraz i zawsze i na wieki wieków.” W ten sposób widać jedność Kościoła umocniona w Komunii miłości jaką jest Trójca Osób Boskich. W sakramencie który się uobecnia przebywa sam Chrystus, podobnie jak Kościół który gromadzi się w jedno i staje się Jego Ciałem. „To Chrystus ,stojąc na czele zgromadzenia, ujawnia poprzez siebie jedność Kościoła, jedność ze Sobą wszystkich jego członków. W ten sposób w jedności celebransa i zgromadzenia, zostaje ujawniona Bogoczłowiecza jedność Kościoła w Chrystusie i z Chrystusem.”(A. Schmemann „Eucharystia. Misterium Królestwa). Wielu z nas współcześnie żyjących zapyta się czy dziś jesteśmy zdolni doświadczać tego samego entuzjazmu spotkania, blasku Zmartwychwstałego Pana, który towarzyszył pierwszym wyznawcom? Czy możemy doświadczyć tak namacalnie Pana, który jest blisko słysząc Jego słowa wypowiadane, dotykając Jego szat i spoglądając w oczy pełne miłości i zrozumienia, Czy jest to możliwe, aby to co, było doświadczeniem nielicznych stało się również naszym udziałem? Kiedy podejmujemy próbę odpowiedzi na to pytanie, jesteśmy trochę zakłopotani i zaskoczeni jak owa niewiasta, która wybrała się do studni aby zaczerpnąć wodę. Nie spodziewała się zapewne iż spotka ją takie wyróżnienie, Pan będzie z nią prowadził dialog, stanie fizycznie obecny i przemówi jak nikt do tej pory. Musimy się zatopić w tym wydarzeniu, Kościele...Sakramencie wyrażonym w liturgii i Ikonie. Głęboką podpowiedzią stają się dla nas słowa świętego Leona Wielkiego Papieża, charyzmatycznego myśliciela i wrażliwego na liturgię Ojca Kościoła. Mówi on następująco: „Wszystko to, co było widoczne w Chrystusie, przeszło do sakramentów Kościoła" („Mowy”LXXIV.2). Słowa te trafnie oddają sens wydarzenia jakim jest Eucharystia i jaką wartość stanowił dla pokoleń pierwszych chrześcijan. Jest trafna odpowiedź na nasze bolączki duchowe, widzieć...spotkać...doświadczyć Pana, to znaczy umieć ukształtować w sobie percepcje widzenia tego, co misteryjne w Sakramencie. Umieć Go poznać po łamaniu chleba w Sakramencie Ciała i Krwi Najświętszej. Sakrament to Chrystus, który przemawia, pociesza, podnosi na duchu, wskrzesza i uzdrawia, a wszystko to dokonuje się przez język liturgii, ryt i słowo, materię i Ducha który ją ożywia. Kiedy czytamy w zgromadzeniu Ewangelię Chrystus przemawia przez usta diakona czy prezbitera, staje pośród ludu i mówi to Jestem Ja „Bóg z wami”. Kiedy Duch święty zostaje wezwany nad darami złożonymi na ołtarzu, i kiedy zaczynają brzmieć słowa anamnezy: „...to jest Ciało Moje (...) Pijcie z niego wszyscy, to jest Krew Moja” sprawia iż Chrystus jest obecny pośród nas „Bóg z nami”, nie symbol ale żywy i prawdziwy Ten którego widziały oczy Apostołów, przepowiadały usta Proroków, Ten którego zrodziła Święta Dziewica, którego opiewają nieustannym pieniem Aniołowie i Archaniołowie. „Ujrzeliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha Niebieskiego, odzyskaliśmy wiarę prawdziwą i kłaniamy się Trójcy nierozdzielnej, Ta bowiem nas zbawiła”.(Liturgia Chryzostoma). Tę myśl o ponad ziemskim zachwycie oddaje tekst uwielbienia tej samej Boskie Liturgii, hymn zwany „pieśnią Cherubinów”, który to wykonuje się w czasie uroczystego przeniesienia darów ze stołu ofiarnego na ołtarz, po to aby zostały przemienione. „Odzwierciedlamy Cherubinów w misterium i Trójcy stwarzającej życie śpiewamy hymn: Trzykroć Święty! Odrzućmy teraz wszystkie troski tej ziemi, aby przyjąć Króla wszechświata, niewidzialnie noszonemu przez zastępy aniołów. Alleluja, Alleluja, Alleluja.” Wtedy i my sami włączmy się w wielki zachwyt kosmosu, aby móc wykrzyczeć, i tryskać radością wychwalając Boga słowami Alleluja, sławiąc i nucąc Mu pieśń wesela, rozbrzmiewając całym bogactwem wnętrza. Aby włączyć się w śpiew błogosławionych przyjaciół Oblubieńca. „Chce Cię wywyższać, Boże mój, Królu, i błogosławić imię Twe na zawsze i na wieki. Każdego dnia będę Ciebie błogosławił i na wieki wysławiał Twe imię...”(Ps145,2). W Eucharystii- Sakramencie Źródła znajdujemy Pana, Który nas miłuje, czeka na nas i chce się nam objawiać. Nawet wtedy kiedy przychodzimy na liturgię i jesteśmy zmęczeni, przybici troskami i różnym niepokojami, On jest pośród nas i w nas. Kiedy nic nie czujemy, tak jakby nic nie miało sensu i pustka przygniatała i przeszywała całe nasze jestestwo Chrystus Jest i będzie żyjący na „wieki wieków”. Pragnę powrócić jeszcze do zagadnienia wspólnoty jako wyjścia ku Misterium. Czasami tak jest że nasz egoizm, grzech, brak potrzeby innych stojących wokół nas, sprawia iż czujemy się dobrze sami, tylko do pewnego czasu. Później potrzebujemy wspólnoty, ludzkich odniesień, swoistego rytmu życia, który wytwarza odpowiedni i harmonijny klimat modlitwy liturgicznej. Liturgia ma sens we wspólnocie i przez wspólnotę. Słowo gr. „liturgia” oznacza dzieło ludu. Jeżeli modlitwa liturgiczna wynika z potrzeby chwili, jakiegoś uniesienia, tak modlitwa liturgiczna wynika zawsze z całości doświadczenia wspólnoty, dotknięcia prawdy, iż stojący obok mnie brat i siostra jest dziełem Boga i w nim , oraz przez niego dokonuje się wielka rzeka uwielbienia, dziękczynienia. Życie staje się wielką doksologią w której przez usta wielu, wyśpiewuje się pieśń miłą Panu. Liturgia uczy między ludzkich odniesień, świadomości Mistycznego Ciała, w którym się wyraża praktyczna i otwarta miłość bliźniego, aby kochać innych miłością zaczerpniętą ze Źródła. Jak powie niezwykle trafnie wschodni teolog Evdokimov: „W tym zjednoczeniu człowiek odświeżony i odnowiony przez ten pełen miłości dynamizm, odnajduje swoją własną prawdę i prawdziwą istotę rzeczy. Samotność zostaje przełamana i nawet natura, pogrążona w oczekiwaniu na swoje uwolnienie, rozkwita w kosmicznej liturgii: Drzewa, zioła, ptaki, ziemia, morze, powietrze, światło, wszystko to mi mówiło, że istnieje dla człowieka, że chce świadczyć dla człowieka o Bożej miłości, wszystko modliło się, wszystko śpiewał chwałę Bogu”(P. Evdokimov „Prawosławie”s.256). W celebracji chrześcijańskiej wszystko nie ma „ja” jest „wy” wspólnota- Kościół zrodzony z boku przebitego na drzewie Krzyż Baranka, i umocnionego w mocy Pięćdziesiątnicy Ducha Świętego. Kościół zgromadzony na świętych czynnościach jest mistagogiczny i misteryjny, nie jest kolektywem, zbiorowiskiem przygodnych osób, ale komunią miłości, dzięki łasce sakramentalnego Źródła. We wspólnocie łakniemy i pragniemy obdarowywać się „Tajemnicami”, chcemy je manifestować światu, jak Samarytanka która spotykając Pana pobiegła do swoich aby im wykrzyczeć jak wielkie rzeczy On sprawił w jej życiu.
„Studnia”
przestrzeń Pana
Można z całą
pewnością powiedzieć iż Bóg potrzebuje przestrzeni aby móc
manifestować swoją wielkość i chwałę. On „zdobi się
wspaniałością i przyodziewa się w piękno”. Człowiek
zaczarowany tym pięknem staje naprzeciw i kontempluje w zachwycie
swego Boga. Chce być blisko, tak bardzo aby śledzić każdy Jego
ruch, gest, słowo...aby nie stracić ani chwili. Ten cud dokonuje
się w przestrzeni, brzmi to zapewne niezwykle wirtualnie, ale jakże
prawdziwie. Przestrzeń ta jest wielowymiarowa, stanowi ona miejsce
uobecnienia, takie materialne- Świątynia-budynek jak również
serce człowieka, zdolne otworzyć się Chwałę Pana. Jednym słowem
to wszystko stanowi naszą mistyczną studnie, nie tyle miejsce
zatrzymania, przejścia, ale wytchnienia, nie tyle co oazę, ale
Namiot Spotkania, spleciony ludzkim wysiłkiem i oczekiwaniem aż
zostanie rozbity. Kiedy Chrystus mówi do Samarytanki: „Nadchodzi
godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie
czcili Ojca”(J4,21), to mówi o sobie jako miejscu świętym,
wszechobecnym, znoszącym wyłączność każdego miejsca
widzialnego, namacalnego. „Od tej chwili każde nawiedzenie
świątyni jest już pielgrzymką do miejsca świętego. To właśnie
wyjaśnia wielość miejsc, zachowujących znaczenie centrum, właśnie
dlatego że nie są one centrami geograficznymi, lecz kosmicznymi,
usytuowanymi nie w poziomie lecz w pionie, który łączy każdy
punkt z wymiarem pozaziemskim.”(P. Evdokimov „Sztuka ikony.
Teologia piękna. s.120). stanowi to niezwykle duchowy rys świątyni,
w którą wpisuje się cała historia ludzkich doświadczeń w
czasie. Myślimy również o Świątyni chrześcijańskiej
miejscu spotkań wielu pokoleń „wędrowców” ku Źródłu.
Święty German patriarcha Konstantynopola powie: „Świątynia jest
niebem ziemskim, w tych niebieskich przestrzeniach Bóg mieszka i
przechadza się”. Jakże to trafne i duchowe stwierdzenie możemy
przenieść na grunt świątyni chrześcijańskiej, przestrzeni
celebracji liturgii, kiedyś szczególnie syntezy sztuk wielu. Całe
wieki pokoleń chrześcijan budowały świątynie według głębokiego
sensu i zamysłu teologicznego. Wszystko było tak precyzyjnie
przemyślane i zaplanowane. Każdy element wystroju miał
manifestować wielkość i głębię Boga. Samarytanka pozwala nam
zrozumieć więcej i pełniej, ona niezrozumiała spotkania z
Nieznajomym jako zachęty do rozbicia namiotu, ale do odnalezienia
Królestwa wnętrza, który po wielu wiekach będzie ucieleśniony w
materialnej formie świątyni chrześcijańskiej. Już Salomon z
historii wiemy iż zbudował Bogu świątynię, „jako obraz i
zapowiedź przyszłego Kościoła oraz Ciała Pańskiego”- powie
święty Augustyn.(„Objaśnienie Psalmów s.26). Jednocześnie sam
Chrystus nazywa swoje ciało świątynią: „Zburzcie tę świątynię,
a Ja w trzech dniach wzniosę ją na nowo”(J2,19). Wiemy dobrze iż
taką świątynia stała się Maryja której łono stało się
mieszkaniem dla „Nieba”. Proklus z Konstantynopola powie „O
świątynio, w której Bóg stał się kapłanem”. Tak więc
dla nas ludzi wiary, świątynią jest Kościół jako materialne
miejsce w którym doświadczmy w sposób szczególny Chrystusa w
sakramentalnych czynnościach. Kiedyś chrześcijanom mocno
towarzyszyła świadomość i kościoły buduje się po, to aby w
nich sprawować Liturgię-Źródło, dla potrzeb kultu stawiano
ołtarz, na którym miało się dokonywać dzieło uświęcenia i
zbawienia ludu chrześcijańskiego. Na ołtarzu antycypuje się
Śmierć i Zmartwychwstanie Pana, w misterium Jego Paschy. Pierwsze
Kościoły budowano skierowane na Wschód, ta orientacja przypominała
nieustannie iż Chrystus tam się Wcielił i dokonał dzieła
Odkupienia, jak również na końcu czasów w Pięćdziesiątnicy
eschatologicznej, przyjdzie jako Król w Paruzji, aby jeszcze raz
spotkać się ze swym stworzeniem i wszystko „uczynić nowym”.
„Dlatego Każdy chrześcijanin modli się zwrócony ku wschodowi,
przed jego duchowym okiem rysuje się raj jako owa „pierwotna
ojczyzna”, gdzie jest on całkowicie sobą, żyjąc w doskonałej
harmonii ze swoim Stwórcą, z którym rozmawia tam twarzą w twarz,
w harmonii ze swoimi bliźnimi, z samym sobą oraz ze stworzeniami,
które go otaczają.”(G.Bunge „Gliniane naczynia”s.48). Stąd
jakże ważna jest przestrzeń i cały kontekst
teologiczno-symboliczny, który się z nią wiąże. Sakrament Źródła
dokonuje się w miejscu, przestrzeni materii i ducha, wytworów
sztuki i ludzkiego zaangażowania. Liturgia to swoista Boska „Sztuka”
w której wszystko się spełnia i dokonuje naprawdę na oczach
uczestników, ona potrzebuje miejsca, „rekwizytów” jako nośników
wartości duchowych, uświęcających wszystko co, przenika czas i
Łaska Boga Żywego. Misterium to rozgrywa się na sakralnej scenie
świątyni, jako żywy i twórczy dialog rozpięty pomiędzy teraz a
wiecznością, między być a stawać się. To dramat dialogowany
pomiędzy kapłanem- liturgiem, a ludem , przed którym otwiera się
Niebo, w całej przebogatej ekonomi zbawienia. Tu i teraz słowa
Chrystusa nabierają mocy uobecnienia, one stają się ciągle
aktualne, mimo upływu czasu. Pod wpływem Liturgii, jak rzeka
ponoszą nas w nurcie życia...przez to każdy moment tego wydarzenia
staje się oczywistością, „studnią” z której można czerpać
z niewyczerpalnego źródła łask, Chrystusa A i Q. W tej
przestrzeni uczymy się jak być gotowymi na spotkanie z Oblubieńcem,
aby kiedyś w chwili kiedy nas pochwyci w wiadomym dla Niego
momencie, abyśmy potrafili z radością i namaszczeniem wyśpiewać
psalm triumfu życia, eschatycznej spełnionej radości, której
źródłem będzie nadchodzący w obłokach Pan, Interpretator
dziejów świata i Sędzia historii każdego z nas. Wtedy staniemy
nadzy przed Nim, zanurzeni w nadziei Liturgii Nieba, spowici światłem
jutrzenki, i wtedy zabrzmi preludium spotkania: „Alleluja. Chwalcie
Boga w Jego świątyni, chwalcie Go na ogromnym Jego nieboskłonie.
Chwalcie Go za potężne Jego czyny, chwalcie Go za wielką Jego
potęgę. Chwalcie Go dźwiękiem rogu, chwalcie Go na harfie i
cytrze. Chwalcie Go bębnem i tańcem, chwalcie Go na strunach i
flecie. Chwalcie Go na cymbałach dźwięcznych, chwalcie Go na
cymbałach brzęczących: Wszystko, co żyje, niech chwali Pana.
Alleluja. (Ps 150).
Taniec
Oblubienicy
„Wznieście
wasze ręce ku miejscu świętemu i błogosławcie Pana.”(Ps134,2).
Pragnę mówić wam o „tańcu” w liturgii. Wszystkim się na ogół
wydaje iż liturgia jest taka statyczna i ciężka, pozbawiona
dynamiki, a może nawet krępująca. Kiedy się obserwuje
współczesnych uczestników Eucharystii ma się wrażenie, iż nie
widzą co zrobić ze swoim ciałem, co począć z dłońmi, z nogami
potykającymi się o progi klęcznika wystającego z ławki...Wszystko
to pokazuje iż człowiek jest bardziej dynamiczny niż statyczny. W
ruchu realizuje duża część swojej egzystencji, wyzwala ciało
ku...Może kogoś zadziwić stwierdzenie iż liturgia to taniec, w
pełnym tego słowa znaczeniu: ruch, rytm, muzyka w której wszystko
wiruje. Kiedyś uczestniczyłem przez jakiś czas u braci
prawosławnych na ich celebracjach liturgicznych, miałem wrażenie,
że to co jawiło się moim oczom było tańcem. Piękna liturgia,
pełna ciepła, ruchu ciał. Kapłan który przechadzał się po
świątyni z kadzielnicą okadzając we właściwy bardzo zaskakujący
sposób. Śpiew, dynamika, spowite wonią kadzidła i migotanie
lampek oliwnych przed ikonami sprawiały uczucie jakby się było w
innej rzeczywistości. W moim odczuciu czas stanął, albo wtopił
się w „kairos” i stał się doksologią. Zapewne kobieta po
spotkaniu zadziwiającym przy źródle, w uniesieniu i tańcu radości
biegła aby oznajmić swoim ziomkom, radość swej duszy. Czy my
potrafimy jeszcze z takim entuzjazmem przeżywać najważniejsze
wydarzenie naszego życia jakim jest Eucharystia.? Czy nie stoimy
trochę tak jak od niechcenia wyliczając czas dla Jego działania w
naszym życiu? Czy potrafimy się oddać charyzmatycznej fali
modlitwy zanurzonej w wylaniu Ducha który towarzyszył pierwszym
wspólnotom chrześcijan? Te i inne pytania nasuwają się
spontanicznie. Kościół dzisiaj próbuje powracać do swoistego
tańca, piękna liturgii, zrozumianej i uświadomionej przez język
ciała, postaw i gestów należnych Misterium. Nie musimy być
niewolnikami ławek ustawionych w Kościele, możemy przeżywać
Eucharystie swobodnie, ale nie niechlujnie, hieratycznie ale z
radością w sercu. Mamy różne postawy które tradycja Kościoła
przechowała w skarbcu, wśród nich wyróżniamy postawę siedzącą.
Siedząc najprawdopodobniej Samarytanka wsłuchiwała się w głos
Chrystusa, czerpiąc z Jego słowa wszystko. Tak jak ewangeliczna
Maria siostra Łazarza, siedziała u stóp Mistrza i karmiła się
Nim. W tym momencie nic innego ją nie interesowało tylko obecność
kogoś bliskiego i mistyczne uniesienie, które sprawiło iż obrała
tą lepsza cząstkę. Podczas liturgii chrześcijańskiej biskup,
jako pasterz owczarni sobie powierzonej zasiadał na katedrze z
której przewodniczył i nauczał. Siedzieć to odpoczywać, smakować
się w wytchnieniu, nasłuchiwać z uwagą tego, co Bóg chce mi
zakomunikować w tej chwili, w tym czasie. Stanowi wsłuchanie się w
puls życia, wody...Źródła, to uruchomienie w sobie tych pokładów
słuchu, aby uchwycić muzykę Boską, „dźwięk” liturgii
spotkania. Następną postawą która jest przeważającą we
wszystkich liturgiach sprawowanych jest postawa stojąca. To wyraz
uszanowania względem Tego, który przewyższa mnie swoim majestatem
i chwałą. Jednocześnie jest znakiem radości z tajemnicy
Odkupienia, to wszechogaraniająca radość opieczętowanych i
obmytych Krwią Zbawiciela, błogosławiących Jego Wielkość.
Wyraża to psalm błogosławieństwa: „Błogosław duszo moja,
Pana. O Boże mój Panie, jesteś bardzo wielki! Odziany we
wspaniałość i majestat, światłem okryty jak płaszczem.
Rozpostarłeś niebo jak namiot, wzniosłeś swe komnaty nad wodami.
Za rydwan masz obłoki, przechadzasz się na skrzydłach
wiatru....”(Ps104,1-2). Te postawę w liturgii w sposób
szczególny przyjmuje kapłan jako pośrednik miedzy między
wspólnota zgromadzonego Kościoła, a Bogiem. Prezbiter staje się w
świętych celebracjach, znakiem obecności Chrystusa jedynego i
wiecznego Kapłana, Pośrednika i miłośnika człowieka. W
starożytności chrześcijańskiej stojąc wyznawcy Chrystusa
wyrażali w ten sposób radość Zmartwychwstania, zwycięstwa nad
śmiercią, szatanem i grzechem. Miało to kapitalne znaczenie dla
ich życie wewnętrznego, bo nawet kiedy czuli się obcymi i
prześladowanymi, wiedzieli że Pan jest z nimi, że światło z
pustego grobu, napełnia ich serca szczęściem. Bo „Chrystus
Zmartwychwstał śmiercią zwyciężył śmierć”(Troparion
Zmartwychwstania). W tradycji Kościoła zachodniego bardzo
mocno zakorzeniła się w liturgii, i poza nią postawa klęcząca,
która jest wyrazem afirmacji i uwielbienia Boga, a jednocześnie
stanowi wyraz pokory i pokuty. Przez ten język ciała człowiek
błaga Boga o miłosierdzie, wysłuchanie, to wyraz pokajanie, nędzy
i kruchości ludzkiego życia, oraz świadomości iż bez Pana,
wszystko jest marnością. „Kiedy jesteś przy mnie nie cieszy
ziemia mnie”, jak to wyraża pieśni duszy zatopionej w Źródle.
Na zachodzie również klęka się przed Krzyżem, na którym
Zbawiciel dokonał dzieł Odkupienia człowieka. To wyraz
wielkopiątkowej adoracji Drzewa hańby, które stało się
narzędziem ekspijacji i zwycięstwa. Krzyż Świętego,
przenajświętszego, którego rozkwitające gałęzie spuszczają dla
nas Ciało Króla, jak to wyraził językiem poezji św. Efrem.
Klęczymy w pokorze przed Panem obecnym w Najświętszych i Boskich
Postaciach, adorując je pożywając przez patrzenie. Podobnie w
liturgiach wschodnich kiedy kapłan przy wielkim wejściu, ukazuje
ludowi Świętości, wierni padają na kolna i dotykają głową
ziemi. Jest to ukazanie małości człowiek wobec tak wielkich i
niezgłębionych tajemnic, chrześcijańskiej wiary. „Jak
łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie Boże.
Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego: kiedyż więc przyjdę i ujrzę
oblicze Boże”.(Ps42,2). W Eucharystii, podobnie jak wydarzeniu
ewangelicznym kobieta czerpiąca ze studni, pragniemy oglądać
Oblicze Nieogranionego. Pragniemy przyjąć postawę wzniesionych
oczu, jako skierowanie duszy ku Bogu. Taj jak ikonograficzna scena
przedstawiająca Orantę, ze sztuki katakumbowej, wskazuje na
personifikację duszy ludzkiej wpatrzonej i uwielbiającej Boga, tak
i my możemy każdy moment naszej codzienności, wypełniać tęsknotą
i spojrzeniem ku Źródłu- Chrystusowi. „Do Ciebie wznoszę me
oczy, który mieszkasz w niebie...”(Ps123,2). Kiedyś stare rytuały
wymagały aby kapłan na ofertorium podnosił oczy ku górze, jako
wyraz pokornej jedności pomiędzy służebnikiem a Ofiarą która ma
być złożona za życie świata. Dzisiaj każdy z wierzących
kieruje oczy na ołtarz, staje się jak ikona przedstawiająca danego
świętego, mając oczy szerokie i wpatrzone w przebóstwiającą
obecność Pana, którego oblicze nieustannie jaśnieje jak światło.
To Tylko kilka wybranych przez mnie postaw i gestów, które liturgia
przechowała, jest ich całe mnóstwo z wielkim ładunkiem emocji,
który towarzyszył różnym rodzinom liturgicznym w określonych
kontekstach kulturowych. Niech nasze ciało stworzone do miłości,
dobra i piękna będzie wyrazem Bożej epifanii. Niech będzie
komunikowało innym iż nie wstydzimy się mówić ekspresją o
uniesieniach naszego wnętrza, w których to przedsionkach Pan się
przechadza i zapraszam nas do „tańca” jest zapowiedzią godów
na których On będzie wszystkim we wszystkich.
Obfite
źródło Słowa
Zasiadając
wraz z Samarytanką przy studni, czerpiemy z dwóch czarek niejako.
Jeden czerpak to woda Słowa, życiodajna i orzeźwiająca, drugi to
woda otwartego boku Baranka-Pokarm Nięśmiertelności. Pragnę
abyśmy przyjrzeli się teraz uczcie słowa, która od wieków
stanowiła bardzo istotną część Liturgii. Można z całą
pewnością powiedzieć iż chrześcijaństwo, to religia pożywania
słowa, nie będzie to jakaś przesadna opinia. Widzimy w Eucharystii
swoistą równowagę słowa i sakramentu, co niewątpliwie wiąże
się z mistycznym doświadczeniem znaczenia słowa, w tym imienia
Bożego i tekstu świętego, jako materialnego zapisu pozostawionego
dla wyznawców, mającego znaczenie dla życia duchowego. Całość
celebracji wykazuje pewną symetrię w swojej budowie, łatwa do
zauważenia o czym wspomniałem na początku tej refleksji. Tak jak
Samarytanka najpierw kosztujemy wraz z Panem słowa, a później
wody-Pokarmu. Czytanie Pisma w czasie liturgii ma wielkie
znaczenie, pragnę w tym momencie skupić się na Ewangelii, choć i
tak wiemy że lektura Starego Testamentu wprowadza nas i przygotowuje
nas na przyjęcie Źródła. Słowo Boże ma w Kościele podwójne
zastosowanie: liturgiczne i pozaliturgiczne. Liturgiczne jest częścią
samej liturgii i stąd czerpie swoją życiową moc. Zdarzenie które
jest przedmiotem lektury, staję się aktualne we wspólnocie i moim
wnętrzu. To nie jest już jakieś wspomnienie dawnej historii,
gdzieś i kiedyś tam, ale jest to zdarzenie w którym aktualnie
uczestniczymy, ono się aktualizuje tu i teraz. Czytając opis
zdarzenia szczególnie w czasie wielkich świąt, wtedy wspólnota
wierzących na nowo przeżywa, to samo zdarzenie, wtedy czytanie
Ewangelii nabiera mocy rzeczywistego wydarzenia. Dokonuje się to
tylko w czasie Wieczerzy Mistycznej(Mszy Świętej) i nigdy poza nią.
Czytanie Ewangelii poprzedza jej okadzanie, ta czynność jest
wspólna wszystkim rytom różnych tradycji. Przeniesienie uroczyste,
okadzenie, i proklamacja. W liturgii wschodniej ten moment nazywa się
małym wejściem. Wejście to ma charakter mistycznego wstąpienia na
górę, o czym świadczy śpiew Dziewięciu Błogosławieństw,
towarzyszący temu wejściu. Jest to góra tak zwanej ewangelii
Mateusza „Jezus widząc tłumy wszedł na górę”(Mt5,1). Góra
staje się miejscem przebywania Boga, pamiętamy dialog z samarytanką
my na tej górze czcimy Boga, jak to wyraża psalm : „Wielki jest
Pan na świętej górze”(Ps47,2). Jest to pielgrzymka ludu Nowego
Przymierza, Kościoła wstępującego w Niebo, do swego Ojca. Przed
czytaniem Ewangelii udziela się błogosławieństwa „Pokój
wszystkim”(Wschód), „Pan z wami”(Zachód). „Pokój” to
liturgiczne imię samego Pana. Chrystus Zmartwychwstały ukazując
się jedenastu w Wieczerniku pozdrowił ich słowami „Pokój
wszystkim”. Ewangeliści powtarzają te formułę wiele razy, a
najczęściej powraca w Listach św. Pawła. Czytanie Ewangelii ma
uroczysty charakter. Ewangelia jest „słowną ikoną Chrystusa” i
dlatego księga Ewangelii w wielu obrzędach uobecnia Mistrza i Jego
działanie. Ewangeliarz liturgiczny zawsze leży na ołtarzu, na
którym będzie sprawowana ofiara. Czytaniu świętej Księgi
towarzyszą obrzędy wyrażające cześć dla Chrystusa, stąd
diakon, okadza księgę a po jej przeczytaniu składa pocałunek,
trzyma się zapalone świece, oraz biskup błogosławi wiernych,
wskazując że to Pan przemawiał a teraz udziela błogosławieństwa.
Mówi o tym Cyryllonas w poemacie „Eucharystia”: „Uważaj i
słuchaj, bo mówi Ewangelia! Pan nasz dał swym uczniom do obrony
ostre słowo- miecz wyostrzony. Przekazał im swe słowo, skarb
wszelkiego bogactwa. Na Jego słowo świat powstał, na Jego słowo
świat stał się żywy. Słowem swym rozciągnął niebo, na słowo
swe zszedł na ziemię, Słowo stało się ciałem, Słowo okryło
się ciałem, Słowem swym stworzył Adama, Słowem swym odkupił
Adama. Na Jego słowo powstali ludzie. Na Jego słowo zdobyli ludzie
życie. Przyjmijcie me słowo, przyjaciele, i noście je w swym
sercu, niech wam ono towarzyszy wszędzie!”.(Muza chrześcijańska
T.I Poezja armeńska, syryjska i etiopska, s.277.) Słuchać
słowo Boga w zgromadzeniu liturgicznym, to coś więcej niż czytać
je prywatnie dla siebie. Ono w liturgii brzmi zawsze inaczej, to
święto spotkania przy studni, rozkoszowanie się Źródłem. Dla
Ojców Kościoła Biblia jest Chrystusem, ponieważ każde jej słowo
stawia nas wobec tego, Który je wypowiedział, stawia nas w Jego
Obecności. Dlatego istniej ścisły i nierozerwalny związek
pomiędzy Pismem Świętym i Eucharystią. Tu słowo jest spożywane:
„Zjedz te Księgę, a idź i mów”(Ez3,1). Słowo jest więc
komunią, czyli zjednoczeniem z Chrystusem i zarazem poznaniem
Chrystusa. Msza Święta jest jednym aktem, obejmującym przyjęcie
Słowa i Ciała. Jeżeli liturgia jest niebem na ziemi i ikoną
prawowierności, to jakże znaczące jest w niej miejsce Ewangelii,
która jest eucharystia słowa. Chrystus zresztą sam powiedział:
„Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie
wieczne”(J6,54). Wyraża to też w innych słowach „Kto słucha
słowa mego i wierzy w Tego, który mnie posłał ma życie
wieczne”(J5,24). „Słowo i Eucharystia są więc dwoma rękami
Zbawiciela, wyciągniętymi ku światu, aby cały świat uczynić
eucharystią, aby nastąpiło „uchrystusowienie kosmosu”.Chrystus
jest „światłością kosmosu”(J8,12) i światłość ta, to
także Jego słowo, skierowane do tych, którzy „siedzą w
ciemności i mroku śmierci”(Iz9,1 H.Paprocki „Rola Ewangelii w
liturgii”). Powinniśmy na nowo dowartościować obecność
Ewangelii w naszym życiu, karmić się nią, szukać w słowach
wytchnienia i ucieczki od zniechęcenia i wypalenia duchowego. Kiedy
ta księga będzie dostępna dla nas w życiu, wtedy będzie łatwiej
z jakąkolwiek percepcją słowa. Wtedy drugi człowiek żyjący obok
nas będzie lepiej słyszany i dostrzegany. Ewangelia musi zacząć
żyć w nas, a nie przywalona kurzem w naszej już dawno nie
odwiedzanej biblioteczce jak w jakimś skansenie z reliktami
przeszłości. Bóg chce mówić do ciebie i do mnie, tylko mu
pozwól.. Pragnie spocząć Słowo Życia na człowieczych wargach,
aby było nieustannie spożywane i wypowiadane z mocą zdolną budzić
świat ze snu niepewności i beznadziei. Chce spocząć to Słowo w
sercu, a biło mocniej siłą zdolną powołać świat do istnienia
na nowo. W końcu chce być w pamięci, wieczne i rozpromieniające
przyszłość, w której Chrystus będzie oczekiwał ludzkości z
otwartą Księgą spełnienia.
Zaczerpnąć
ze Źródła, aby mieć w Nim życie.
„Panie,
dobrze nam tu być...”(Mt17,4). Te słowa Uczniów odzwierciedlają
radość która im towarzyszyła kiedy całym swoim człowieczeństwem,
z wszystkim tym, co we wnętrzu przeżywali, chcieli aby On był z
nimi. Mówiliśmy wcześniej o słowie, które czerpiemy ze studni
życia, Ewangelii w której aktualizuje się, to co doświadczalne i
urzeczywistniające w Bożej ekonomi zbawienia. Pragnę abyśmy teraz
wspólnie podążyli już ku głębi z której to z wielką uwagą i
świadomością będziemy rozważać Misterium Chleba... Życia,
uobecnienia...konsekracji...przemiany materii ziemi w Boskość,
której ludzki język nie jest wstanie wyrazić i ludzkie oko
przeniknąć. Abyśmy jak, to wyraża misteryjny język wschodniej
liturgii, zaraz po wyznaniu wiary mogli: „Stanąć dobrze, stanąć
z bojaźnią, aby być uważnym, aby w pokoju złożyć świętą
Ofiarę”(Liturgia Chryzostoma). Umieć wejść w komunię miłości,
zapragnąć Boga tak bardzo, jak owa Samarytańska kobieta, która
spotkała Pana, łaknęła Źródła, aby zrozumieć siebie i innych,
aby ogarnąć to czego zwyczajnie się nie da. Jednocześnie każdy z
nas ludzi ochrzczonych i namaszczonych charyzmatami Ducha, musi sobie
postawić pytanie, o swój własny stosunek do Eucharystii. Trzeba
nam prześledzić wnętrze, odkryć pierwotną gorliwość i zakochać
się na nowo w Nim spożywanym i ciągle niespożytym. Jesteśmy
zaproszeni do uczestnictwa w „łamaniu chleba”, jak wyrażali to
pierwsi chrześcijanie, bo „Chleb który łamiemy, czyż nie jest
udziałem w Ciele Chrystusa?”( 1Kor10,16). Chcemy
doświadczyć cudu, który był udziałem Apostołów, powrócić do
Wieczernika i spocząć na piersi mistrza jak święty Jan, pozwolić
umyć sobie nogi, wejść w klimat tego wydarzenia a potem stanąć
pod Krzyżem i zapłakać, aby móc poczuć potem powiew poranka
wielkanocnego, radości Adama i Ewy wydobytych z otchłani. W czasie
każdej liturgii chleb i wino przemieniają się w realność, która
nie jest z tego świata, bo jest święta i nieogarniona. Hostia
którą kapłan każdej niedzieli podnosi, jest przebóstwionym,
Niebiańskim Ciałem Pana. To się dzieje w wiecznym „teraz”, po
za czasem i przestrzenią ale w tym momencie, miejscu, wspólnocie
Kościoła. Ireneusz z Lyonu powie: „Przez epiklezę eucharystyczny
chleb nie ukrywa w sobie innej obecności, ale łączy pokarm
niebieski i pokarm ziemski, utożsamiając je, co jest
cudem”(„Przeciwko herezjom”IV,34). Kościół czyli my,
członki doświadczamy obecności Baranka, zabitego i
zmartwychwstałego „To jest Moje Ciało...Moja Krew”. Chrystus
zatem staje się obecny w czynnościach liturgicznych. Jednocześnie
tak jak naucza doktryna, to wykonywanie urzędu kapłańskiego,
posługi, czerpania ze studni, przez które to realizuje się
uświęcenie całego kosmosu i człowieka. Bóg staje się obecny
wchodzi w nasze życie, pragnie w nim żyć. Chce jak rzeka zwilżać
i nawadniać to, co spękane i łaknące...aby nas zjednoczyć we
wspólnocie komunii i Ducha Świętego. Spróbujmy przejść
krok po kroku spoglądając na poszczególne momenty liturgii
ołtarza, tak nazywając to wydarzenie, gdyż cała akcja i percepcja
nasza jest skupiona na tym punkcie. W samym centrum Eucharystii
znajduje się bardzo ważna modlitwa zwana „eucharystyczną”, lub
na Wschodzie zwana „anaforą”. Istotnym elementem tej modlitwy
jest dziękczynienie, za to wszystko co Bóg dokonał w historii
świętej, w której odsłania się ponadczasowa zbawcza miłość
Najświętszego. „Na podstawie tej właśnie obecności człowiek
błaga Boga o nowe czyny wyzwalające go z nowych opresji. Na plan
pierwszy wysuwa się zawsze dziękczynienie: to ono jest podstawa
wynikającej stąd prośby. Oba te elementy tworzą dwu-wymiarową
podstawowa strukturę tej wielkiej modlitwy złożonej z anamnezy i
epiklezy, z wdzięcznego przypomnienia sobie tajemnicy paschalnej,
która sięga wstecz aż do momentu stworzenia i kieruje się naprzód
aż do ponownego przyjścia Pana (anamneza), oraz prośby Chrystusa i
Jego dzieła zbawczego, jak też o wspólnotę Kościoła z Nim
(epikleza).” (M.Kunzler „Liturgia Kościoła”s.365). Tak
praktycznie kiedy uczestniczymy we Mszy Świętej to część
eucharystyczną rozpoczyna tak zwany dialog prefacyjny, zapewne
każdemu znany: „Pan z wami...W górę serca..itd.). Jest to dialog
prezbitera z ludem uczestniczącym w najważniejszej części
Misterium, tylko bowiem ochrzczeni i wtajemniczeni mogli od tego
momentu pozostać na liturgii. Uwielbienie Boga w prefacji kieruje
się do Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym, który jest
„Niewidzialnym sprawcą działania”. Odpowiednikiem prefacji w
liturgii wschodniej jest tak zwany śpiew „Hymnu Cherubinów”
brzmi on następująco: „My, którzy mistycznie cherubinów
przedstawiamy, i życiotwórczej Trójcy trójświętą pieśń
śpiewamy, odłóżmy wszelkie troski życia...”(Liturgia
Chryzostoma). To jest wyniesienie naszych modlitw ku Bogu, to
uniesienie naszego serca ku rzeczom najważniejszym których udziałem
za chwilę się staniemy świadkami. Następnie wyśpiewujemy
„Sanctus”- Święty, bo tylko Pan jest Święty i tylko On jest
godzien chwały i czci. W tym śpiewie rozbrzmiewa radosne
„Hosanna”co tłumaczy się z aramejskiego „Zbaw więc! Zbaw
nas!” To wezwanie Chrystusa aby w tym co, się dokona było dla nas
źródło nowego życia, nadzieja pełna nieśmiertelności. To
odpowiada wyrażonemu na początku celebracji „Kyrie eleison”,
zmiłuj się Panie i uczyń nas godnymi stać przed Tobą. Kiedy wraz
z Aniołami i całym stworzeniem „bytów subtelnych” wyśpiewamy
że On jest Święty, i będziemy prosić o przyjście Ducha Świętego
w modlitwie zwanej „epiklezą”. Aby Niewidzialny podobny do
ognia, wiatru i tchnienia, uniósł się nad darami i przemienił je
w Ciało i Krew Zbawiciela. Wyraża to jedna z modlitw
eucharystycznych: „Prosimy cię Boże, niech Duch Święty uświęci
te dary, aby się stały Ciałem i Krwią naszego Pana Jezusa
Chrystusa, dla spełnienia tego wielkiego misterium, które Ona nam
zostawił jako znak wiecznego przymierza.”(IV M.E). Wtedy jest
wielkie poruszenie, bo dzwonią dzwonkami i wszyscy przyjmują
postawę pokory, uniżenia przed najważniejszą częścią jaką
jest „Anamneza”. Tu docieramy do naszego Źródła, tu rodzi się
w nas radość Samarytanki ze spotkania, tu rozlewa się strumień
łask, którego napór jest ta wielki iż przerasta nasze możliwości
do ich przyjęcia. Powracamy wtedy do słów Jezusa wypowiedzianych w
czasie ostatniej a zarazem ciągle aktualizującej się Wieczerzy
Mistycznej. Tu wypełnia się polecenie Mistrza, aby czynić to
wszystko z wielkim namaszczeniem na Jego pamiątkę „wspominając
zwłaszcza Jego błogosławioną Mękę, chwalebne Zmartwychwstanie i
Wniebowstąpienie”(WMR, 55e). To przywołanie kogoś nam bardzo
bliskiego z przeszłości, to nie tyle retrospekcja wydarzenia ile
uobecnienie, stanie się, choć i to słowo jest dość ograniczone.
Bóg szalony z miłości do człowieka cierpi, umiera i
zmartwychwstaje Żywy i Prawdziwy, taki jakim go widziały oczy
Samarytanki, a teraz chcą widzieć i nasze. „Ile razy ten chleb
spożywamy i pijemy z tego kielicha, głosimy śmierć Twoją, Panie
oczekując Twego przyjścia w chwale”.(aklamacja po konsekracji),
którą wypowiadamy pełni wiary i nadziei w spotkanie na liturgii
niebiańskiej. W wielkim uproszczeniu potem włączamy się w
modlitwy za tych, co poprzedzili nas w pielgrzymce wiary. W
Chrystusie i przez Chrystusa, w jedności całej i niepodzielnej
Trójcy, wyznajemy Boga. Później przechodzimy do modlitwy stołu
eucharystycznego „Ojcze nasz”, która uświadamia nam po raz
kolejny wartość wspólnoty i wprowadza nas w komunię z braćmi i
siostrami, abyśmy pojednani z sobą mogli być uczestnikami Źródła-
Chrystusa, którego za chwilę przyjmiemy w Świętych Postaciach. W
tradycji łacińskiej przed samą Komunią wyśpiewujemy „Agnus
Dei”a na wschodzie odmawia się przepiękną modlitwę która mi
zawsze towarzyszy: „Wieczerzy Twojej mistycznej, synu Boży, za
uczestnika dziś mnie przyjmij, albowiem wrogom Twoim tajemnicy
Twojej nie powiem, ani Cię obłudnie będę całował, jako Judasz,
ale jako łotr wyznaję Cię wołając: wspomnij na mnie Panie w
Królestwie Twoim...”Pozwoliłem sobie na ten cytat, bo właśnie
słowa niezwykłego uniżenia wobec świętości Źródła Życia,
Chleba Nieśmiertelności, najlepiej wyrażają. Bowiem jesteśmy
tylko niegodnymi grzesznikami łaknącymi miłości, której to
udziela bo, chce Chrystus Eucharystyczny. Pierwsi
chrześcijanie przystępowali z ogromną świadomością do Komunii
Świętej, wiedzieli że, to jest Pan. Dla nas współczesnych
chrześcijan nie jest to, do końca takie oczywiste. Kultura w której
żyjemy pozbawiła nas wrażliwości na sacrum, na pokorę wobec tego
co święte. Gdybyśmy choć trochę byli jak pierwsi wyznawcy, to
Liturgię byśmy przeżywali jako święto, a Komunię jako przedsmak
Nieba. A tymczasem przenosimy do świątyni nasz niepokój,
zaganianie, brak skupienia i grzech który stał się oczywistością.
Na zachodzie ludzie wyciągają dłonie po Pana jakby był jeszcze
jedną „tabletką” na codzienność zagmatwaną i beznadziejną,
nieco spłycając. Pośpiech i brak namaszczenia zabijają w samych
kapłanach udzielających Eucharystii, poczucie świadomości bycia
Boga z nami. Pan się czuje jak zdradzony, przybity i niezrozumiały
jak tamtego wieczoru kiedy Judasz maczał kawałek chleba z nim w
jednej misie. Pierwsi chrześcijanie przyjmowali Mistyczne Ciało
Pana z szacunkiem z wyobraźnią świętości i wyjątkowości. Ze
swoich dłoni czynili tron dla Króla Niebios i mówili w zachwycie:
„Napełniłeś mnie miłością Chryste, i przemieniłeś Boskim
Twym zrządzeniem. Spal niematerialnym ogniem moje grzechy i uczyń
godnym Twej słodyczy, abym radując się wielbił oba twoje
przyjścia...”(Boska Liturgia-troparion). Mnisi benedyktyńscy w
wielu klasztorch średniowiecznych zdejmowali swoje sandał z nóg,
aby stanąć przed Panem, jak Patriarcha Mojżesz widząc płonący
Krzak, Bożej Obecności. Uświadamiali sobie w pełni że są
uczestnikami Boskiej natury, przebóstwionymi dzięki łasce
Chrystusa Pana, której w żadnym stopniu nie jesteśmy godni. On nas
obdarza nowa jakością istnienia. „W wydarzeniu Komunii moc daru i
moc przyjmowania tworzą jedno. Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy
i w kogo Duch nas przemienił. Owocem Eucharystii, ku któremu
zmierza cała potęga rzeki wody życia, jest komunia Trójcy Świętej
– „koinonia”. Przezywanie Boskiej „agape”w prawdzie naszego
doczesnego życia będzie „synergią” miłości, która wyda owoc
liturgii w życiu”. (J. Corbon „Liturgia źródło wody życia
s.147). Samarytanka przy studni spotkała Pana. Również
i my sami, powinniśmy w naszym życiu szukać Źródła, pragnąć
Go, jeśli go nie znajdziemy będziemy sami sobie kopać studnie w
których poza pustką nic nie będzie. Chrystus czeka na nas przy
studni...świątyni...wspólnocie...drugim człowieku. Pragnie
nieustannie prowadzić z nami dialog posługując się językiem
Liturgii. Nie musimy już prowadzić życia wędrowców zniechęconych
życiem, przemijaniem. Pan czeka także na samarytanki naszych
czasów, tych pogubionych i zniechęconych, tych zbuntowanych i
obrażonych na Niego. Czeka i spogląda na tych którzy zapomnieli
iż, On jest Źródłem, które ciągle dla nich wytryskuje nową
łaską.
II
Źródło stało się Ikoną
„Rzekła
do Niego kobieta: wiem że przyjdzie Mesjasz zwany, Chrystusem. A
kiedy On przyjdzie, objawi nam wszystko. Powiedział do niej Jezus:
Jestem Nim Ja, który z Tobą mówię”. A kiedy usłyszała te
słowa „…zostawiła swój dzban i odeszła do miasta. I mówiła
tam ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział
wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem?”(J4,25-26.
28-29). Te słowa zachęty które wypowiedziała Samarytanka, aby
pójść i zobaczyć Pana stanowią dla nas przestrzeń ku
zrozumieniu Ikony. Źródło stało się Ikoną, Odwieczny Logos
przyjąwszy ludzkie Ciało, stał się dostrzegalny naszym oczom,
wypisał się w obrazie- ikonie, w której chrześcijaństwo
przechowuje wizerunek Boga-Człowieka. Wyraża to święty Paweł
bardzo głęboko: „On jest obrazem Boga niewidzialnego-
Pierworodnym wobec każdego stworzenia, bo w Nim zostało wszystko
stworzone…On jest przed wszystkim i w Nim wszystko ma
istnienie…”(Kol1,15-17). Ten tekst stanowi teologiczne
potwierdzenie wykonywania sztuki chrześcijańskiej, a konkretnie
wizerunków Zbawiciela. Wszystko dlatego iż zapragnął być
widzialnym. Ikona stanowi w duchowości wschodniego chrześcijaństwa,
niejako okno na inną przemienioną i przebóstwioną rzeczywistość
to, obraz święty, nie ze względu na materię, ale ze względu na
Tego, kogo przedstawia. Ikona pozwala również uchwycić lepiej
misterium Eucharystii, pozwala dojrzeć w samej liturgii celebrowanej
funkcję ikonograficzną, to wizualne przedstawienie naszego
zbawienia. Kiedy wchodzi się do świątyni i widzi się ikony,
spowite dymem kadzidła i rozbłyskające świeczuszkami i lampkami
oliwnymi, ma się wrażenie iż dotyka się innego świata, wchodzi
się w to co, dla ludzkiej percepcji jest nieopisywalne, a
jednocześnie takie bliskie. Wtedy jak echo powracają do mnie słowa
św. Jan Damasceńskiego: „Kiedy myśli moje dręczą mnie i
przeszkadzają w zakosztowaniu lektury, wówczas udaje się do
świątyni. Wzrok mój zostaje przykuty i wznosi ma dusze ku
uwielbieniu Boga…Padam na ziemię, by wielbić Boga i modlić się
do Niego za pośrednictwem wielu świadków( przedstawionych na
ikonach).”(J.Damasceński „W obronie świętych obrazów, Traktat
I, 1,16). Ikona świadczy o obecności Chrystusa, Matki Zbawiciela,
świętych i przyjaciół zranionych Jego miłością. Tak jak
wspominałem o proklamacji Ewangelii, iż to sam Pan przemawia, tak w
ikonie zwiastuje nam i uobecnia wszystko to, co jest drogą do Źródła
i samym Źródłem, za pomocą ściśle określonej proporcji,
symboliki, koloru…itd. Ikona nie stanowi sama z siebie jakieś
„sakramentalnej”własnej rzeczywistości, jest drewnianą deską,
pokryta malarskim wizją artysty-ikonopisty. Swoją inność i
sakralność czerpie z uczestnictwa w tym, co jest inne,
doświadczeniu światła którego świadkami stali się Apostołowie
na górze Tabor, którego świadkiem stała się Samarytanka
czerpiąca ze studni. Mam oczywiście świadomość iż, dla
wielu ludzi wychowanych w kulturze zachodu, język ikony może być
słabo rozumiany. Może być zetknięciem się z innością, a
jednocześnie intrygować. Trudno jest zrozumieć to bogactwo
ikonograficzne Wschodu, bez jakiejś podstawowej wiedzy teologicznej
i swoistej świadomości, czy mentalności duchowej tak bliskiej tym
ludziom. Do dzisiaj pozostają mi w pamięci wspomnienia jak
uczestniczyłem z młodzieżą prawosławną na kursie pisania ikon.
Sam kurs nie obejmował tylko poznania techniki malarskiej jako
takiej, ale był wejściem w całą przebogatą kulturę religijną,
na która się składały spotkania modlitewne bardzo długie w
czasie, pieczołowicie przygotowana Boska Liturgia, jak również
post. Kiedy pewnego poranka wszedłem do cerkwi w Bielsku Podlaskim,
poruszyło mnie takie zdarzenie, weszła młoda dziewczyna studentka,
podeszła do ikony Matki Bożej i z głębokim zaangażowanie i
czułością ucałowała Ją. Ten epizod pozostał we mnie żywy do
dziś. Tak więc nie można zrozumieć ikony, bez odniesienia do
wnętrza, zajrzenia do studni i zarzucenia swojego czerpaka. Gdzie
można się piękniej nauczyć kobiecości i macierzyństwa, jak u
Matki która stała się przybytkiem dla Bożego
Syna. Liturgia jak mówiliśmy wyraża się i osiąga swój
szczyt w sprawowaniu Eucharystii, połączenia dwóch biegunów
zbawienia, którymi są: Wcielenie i Przebóstwienie. Ikona Świadczy
o przenikaniu Boskości w człowieka i w stworzenie, które uświeca.
W tym sensie nie jest jedynie jakąś tam sztuka sakralną, ale jest
sztuka przede wszystkim liturgiczną, przez którą „Pan przenika i
zna nas…spostrzega nasze myśli…kładzie na nas swe dłonie…”(Por.
Ps139). Jeśli Eucharystia, szczyt i źródło naszej wędrówki,
pozwala każdemu ochrzczonemu z nas stać się uczestnikiem życia
Bożego, przez przyjecie Świętych Postaci. Tak ikona rozpoczyna w
nas trwanie i zadziwienie „twarzą w Twarz”. Mamy tu dwie niejako
formy jedności misteryjnej, szczególnie mocno obecne Kościołach
Wschodnich. Ważne jest świadomość iż Eucharystia i Ikona
wspólnie wyrażają doświadczenie, które można oddać najprościej
„Chodź i zobacz”(J1,39) Chrystusa, Zbawiciela i Odkupiciela. Na
tej płaszczyźnie człowiek uświadamia sobie iż sam jest ikoną,
stworzonym na Boży obraz i podobieństwo, stąd całe nasze życie
winno być ukierunkowane ku przemianie, zdobywaniu Ducha Świętego
przychodzącego do nas nieustannie z nową świeżością i mocą.
Świat ikony rozpościera przed nami perspektywę bycia doskonałym,
wskazuje kierunek do Źródła. Jeśli ewangelia stanowi słowną
ikonę Chrystusa, to obraz stara się korespondować z Prawdą
wyrażoną przez Słowo. Stąd obraz skierowany jest do każdego
człowieka, ma charakter uniwersalny i epifaniczny, rzeczywisty i
transcendentny. Stąd „Oblicze Chrystusa Nowego Adama, nabiera na
ikonach koloru gliny, a to słowo w tłumaczeniu na język hebrajski
brzmi „Adamah”: przypomina, że Jego oblicze należy do
wszystkich ras, do wszystkich narodów, a także, że Syn Dawida
zrodzony z Dziewicy Marii był Żydem w pełni zakorzenionym w
historii.”(M.Quenot „Zmartwychwstanie i ikona”s.57). Dlatego
wielu zapewne znana ikona przedstawiająca Twarz Chrystusa
„Acheiropoietos”, „to znaczy nie uczyniony ludzką ręką”,
jest charyzmatycznym potwierdzeniem tradycjo Kościoła, który w
mocy Ducha przedstawia objawioną Świętość Boga. Jednocześnie
usprawiedliwia obrazy świętych przedstawianych na ikonach, którym
się oddaje cześć. Przez które dzięki łasce, jakim Chrystus jest
przez naturę, stajemy się umiłowanym dziećmi Boga. Ponieważ
Chrystus jako nowe stworzenie i Oblicze wszelkich oblicz, zakłada
istnienie innych oblicz, rekapitulując ludzkość, której naturę
przyjął. Dlatego my wpatrując się w oblicza ikon, jesteśmy
zaproszeni do uczestnictwa w nurcie ku Źródłu. Stajemy się
błogosławionymi którzy wpatrując się w Najświętsze Oblicze
Boga Wcielonego, wołają: „Chwalę Cię, Panie całym sercem,
opowiadam wszystkie cudowne Twe dzieła. Cieszyć się będę i
radować Tobą, psalm będę śpiewać na cześć Twego imienia,
Najwyższy.”(Ps 9,2)
Zobaczyć Oblicze światłości
Bóg
wcielił się, aby człowiek kontemplował Jego oblicze poprzez
wszystkie oblicza. Liturgia jako modlitwa wspólnoty, szuka
nieustannie obecności Chrystusa i rozpoznaje ją w każdym ze swoich
członków, w każdym z nas jako żywe ikony. Jedynym obrazem
Chrystusa jest ikona, ale jest ich wiele, co pozwala powiedzieć, że
każde ludzkie oblicze jest także ikoną Chrystusa. Odkrywa ja
właśnie owa postawa modlitewna. Każde przedstawienie oblicza
ludzkiego wznosi się, czy tez inaczej to ujmując, ma pragnienie
wznieść się ku doskonałemu wizerunkowi Chrystusa. Dokonuje się
to przez akt Wcielenia, zstąpienia Boga do naszej egzystencji. Jest
to „Boskie Wcielenie Boga-Słowa i Jego uczłowieczenie.”(G.Krug
„Myśli o ikonie”s.13). Każdy z nas stworzony „na obraz” w
czasie, pragnie realizować swoje przeznaczenie i chce stać się na
„podobieństwo” Boże. Podobnie jak Chrystus jest obrazem Ojca,
każdy z nas staje się obrazem Chrystusa przez Ducha Świętego,
gdyż „Słowo stało się Ciałem, abyśmy mogli przyjąć
Ducha”(św. Atanazy, PG 26,996C). Dlatego ikona ukazuje człowieka
w jego odrodzonym człowieczeństwie, jest to oczyszczone i
przemienione oblicze dnia ósmego, nowego stworzenia ustanowione na
podobieństwie Bożym. Tu odkrywamy powołanie do odbijania Boga,
jest to tęsknota oblicza, aby stać się ikoną. Rozumiemy to w
pełni kiedy przyglądamy się Liturgii, w czasie której diakon
okadza wiernych, jak ikony. Mówienie, że „Bóg jest
światłością i człowiek jest obrazem Bożym oznacza, że byt
ludzki od swego poczęcia ukrywa w sobie siłę, pragnienie ku temu,
aby stać się umiłowanym dzieckiem Boga. Jak powie św. Paweł
„Bowiem wolą Boga jest nasze uświęcenie.”( 1Tes 4,3), które
stanowi nasze uświęcenie i poszukiwanie Światłości. „Oto
dlaczego olśniewająca Światłość Zmartwychwstania nabiera
pełnego sensu w obietnicy przyjścia Ducha, który Jeden sprawia
wypływ wód Zmartwychwstania. Na wzór starożytnych Greków, którzy
widzieli w słońcu serce świata, naszym Słońcem jest Chrystus,
Światłość oświecająca każdego człowiek i ciepło ogrzewające
serca.”( M.Quenot „Zmartwychwstanie i ikona” s.228).
Stąd każde ludzkie oblicze jest w pewnym sensie częścią
oblicza Chrystusa. Przecież imię „Adam” jest kolektywnie
stosowane do całej ludzkości. Nasze oblicza skażone w pierwszym
Adamie rajskim, zostały odrodzone w Nowym Adamie, gdy przyjął On
ludzkie oblicze. Święty Bazyli powie że, pochodzenie człowieka
„umieszcza go ponad światłością, ponad niebem, ponad gwiazdami,
ponad wszystkim”.(„O pochodzeniu człowieka, II,2”). Dlatego
też ma prawo od nas wymagać abyśmy stawali się świętymi
„Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty”.(!P1,16).
Zaproszenie św. Pawła do „dojścia do człowieka doskonałego, do
miary wielkości według Pełni Chrystusa”(Ef 4,13), odpowiada
przebóstwieniu, o którym wspomniałem już przy okazji omawiania
Eucharystii, jako doświadczenia Trójjedynego Boga w swoich
energiach. Odkrywanie tej pełni, ikoniczności w sobie i innych
dokonuje się w pokorze i fascynacji. W „Opowieściach pielgrzyma”,
małym arcydziele przekazującym z niezwykłą subtelnością
doświadczenie duchowe i tradycję słowiańskiego Wschodu, anonimowy
autor tegoż dziełka, wyznaje, że kiedy w drodze odmawiał modlitwę
serca, doświadczył tego o czym pisał św. Paweł. Mówi, że
„wszystko, co mnie otaczało, widziałem w jakiejś zachwycającej
postaci: drzewa, trawy, ptaki, ziemię, powietrze, światło.
Wszystko to jakby mówiło mi, że istnieje właśnie dla ludzi,
świadczy o Bożej miłości do człowiek, modli się i wyśpiewuje
chwałę Boga.”(„Szczere opowieści pielgrzyma”s.43-44). Na
ikonach jak zauważymy nic nie odróżnia Chrystusa od świętych,
jedynie nimb (aureola) z wpisanym w niego krzyżem i niekiedy
mandorla na tych przedstawieniach, gdy jest w chwale. Może dlatego
wschodnie obrzędy pogrzebu eksponuje właśnie udział człowieka w
takiej rzeczywistości, która opisuje Chrystusa. Pięknie to wyraża
tekst modlitwy: „Boże, daj odpoczynek Twoim sługom i umieść ich
w raju, gdzie chóry świętych, Panie, i sprawiedliwi jaśnieją jak
gwiazdy, daj odpoczynek zmarłym Twoim sługom, nie pomnąc
wszystkich ich grzechów”.( eulogitaria, ton 5). Tutaj światłość
staje się celem i kierunkiem ku...rozprasza ciemności, wątpliwości
zwyczajnie bez światłości człowiek nie znajdzie drogi, będzie
się miotał to tu, a może tam. Będzie chodził jak ślepiec
wyszukując drogi, potykając się do ściany do ściany, aż spotka
Chrystusa- Światłość, Mandorlę. Kiedy spotka Pana będzie chciał
wejść i zakosztować światłości jak ze źródła. To
doświadczenie usunie lęk, i rozproszy to co, ciemne i niepewne.
Wtedy dzięki Światłości, staniemy się światłością, bo
będziemy szczęśliwcami którzy widzą to, co nawet przed Aniołami
jest zakryte, którzy zobaczą Ikonę...strumień światła jak
rzekę, Liturgię wiecznego teraz. Oświecenie naszego wnętrza,
całego naszego człowieczeństwa, spowoduje iż nasze życie będzie
głębią, a nasze serce czerpakiem na miłość Zbawiciela. Jak
wyrazi to św. Grzegorz z Nyssy Bóg znajduje sobie mieszkanie w
sercu oczyszczonym .poszukującym piękna. Gdy znajdzie takie serce,
„dusza która zbliża się do światłości sama staje się
światłością”.( Homilia V na Pieśń nad pieśniami, PG44,868).
Ta światłość obecna w sercu każdego człowieka, zajaśnieje
dopiero po przejściu bramy jaką jest śmierć, po przejściu na
Liturgię Zmartwychwstania, kiedy Pan uczyni wszystko nowe. Wtedy
całe stworzenie przeniknie wielka światłość, a każdy jak ikona,
będzie częścią wielkiego niebiańskiego ikonostasu, spowitego
dymem radości, bo zobaczymy Go, takim jakim Jest, Światłość ze
Światłości, otulonego Światłością. Kończąc nasze
rozważania o Eucharystii i Ikonie, jako jednym wielkim doświadczeniu
wędrówki ku studni, aby zaczerpnąć ze Źródła, pragnę
przywołać jeszcze jedno ikonograficzne wspomnienie. Jest taka
piękna współczesna ikona grecka przedstawiająca te scenę która
spinała wszystkie moje myśli . Zostało na tej ikonie ukazane z
wielką drobiazgowością a jednocześnie z wielkim psychologicznym
ładunkiem spotkanie Człowieka i Boga, Samarytanki i Chrystusa.
Chrystus siedzący na głazie , o pięknych dużych i przenikliwych
oczach. Za Nim widać zdumionych Apostołów, zapewne bijących się
z myślami i tłumiących swoje oburzenie jak On ich Mistrz może
rozmawiać z ta kobietą. Przed Chrystusem widać studnię, i blisko
jej otworu niewiasta, która co jest charakterystyczne trzyma w
swojej dłoni lewej kubek, jej prawa dłoń z wielkim przejęciem
zostaje wyciągnięta ku Chrystusowi. A On błogosławi Ją. W tej
scenie każdy z nasz może siebie znaleźć, na pewno jako
spragniony wędrowiec. Może jest pytającym siebie jak Samarytanka,
gdzie jest Bóg, w jakim miejscy należy oddawać Mu cześć. A może
znalazł już Studnię- Kościół, i Źródło- Chrystusa
Eucharystcznego i jest szczęśliwy. Niech te myśli żyją w nas,
czynią bardziej wrażliwym na Boga, który pragnie manifestować
swoją miłość i piękno. Bądźmy ludzi przenikniętymi troską o
wielkość Liturgii, jej godne przygotowanie, niech Jej celebracja ma
przedłużenie w naszym życiu, abyśmy kiedyś na końcu czasów,
potrafili stanąć przed Panem i mieć świadomość iż życie nasze
i tych co, wędrowali obok nas, było spotkaniem ze Źródłem,
Chrystusem Miłością i Światłością.