Mt 17,1-9
Jezus
wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego, Jana, zaprowadził ich na górę wysoką,
osobno. Tam przemienił się wobec nich: Twarz Jego zajaśniała jak słońce,
odzienie zaś stało się białe jak światło...
Wydarzenie przemienienia
Chrystusa na Taborze niesie ogromny ładunek duchowych treści. Kontakion Święta
w streszcza duchową głębię: „Na górze Przemieniłeś się, na ile mogli pojąć
uczniowie chwałę Twoją i chwałę Twoją, Chryste oglądali, by gdy mieli ujrzeć
Cię krzyżowanym, mękę mogli pojąć dobrowolną i całemu światu głosić potem, że
Ty jesteś prawdziwym Chrystusem, Światłością Ojca.” Za teologiczną wrażliwością
podąża również sztuka próbująca uczynić to wydarzenie bliższym. „Scena ta ma w
sobie jakąś dziwną i niesamowitą wielkość. Wszyscy artyści na przestrzeni
wieków czerpiący z niej natchnienie- czy będzie to florencki Fra Angelico, czy
bizantyjski twórca mozaik z Dafni, czy romański rzeźbiarz La Charite- sur-
Loire, czy miniaturzysta królowej Ingeborgi- podkreślają zawsze przerażone
osłupienie i niezwykłe zmieszanie tych trzech nieszczęsnych ludzi, którzy
wyrwani ze snu widzą nagle, że stoją w obecności Boga” (D. Rops). Tak
skonstruowany duchowy obraz, widziany oczami i wyobraźnią późniejszych pokoleń,
stanowi próbę przybliżenia się do tajemnicy, która całkowicie nas przekracza. Lęk
i zdumienie, którego konsekwencją jest nasycająca serca uczniów radość-
widzieliśmy Pana, który się objawił w całej pełni- Teofania. Doświadczenie prostych apostołów jest czymś w rodzaju epignozy- charyzmatycznej wiedzy uzyskanej
przez boskie oświecenie (illuminatio).
Ponadracjonalna i pozapojęciowa intuicja uzyskana na drodze mistycznego
doświadczenia bliskości Boga. Po raz pierwszy w historii zbawienia, Bóg stał
się tak niewiarygodnie bliskim i uchwytnym ludzkim oczom. „Jeśli widzieć
światłość oznacza być w światłości i uczestniczyć w Jego blasku, który ożywia”-
napisze św. Ireneusz z Lyonu. Bóg jest światłością i daje siebie poznać poprzez
emanującą z Jego boskiego ciała- światłość. A chrześcijanie skąpani w tym cudzie
prześwietlającego wszystko daru, stają się dziećmi światłości- teomorficzność- uformowanie człowieka na
„podobieństwo” Boga, zgodnie z patrystyczną zasadą: „Bóg stał się człowiekiem,
aby człowiek stał się bogiem dzięki łasce”. Ta ekstatyczna chwila zanurzenia w
boskiej światłości, przez całe wieki chrześcijaństwa- stanie się udziałem wielu
świętych. Symeon Nowy Teolog, próbował w nieporadnych słowach dotknąć tej
tajemnicy, kiedy pewnej nocy zalał go Boży blask. Kiedy odkrył, ze w światłości
jest Chrystus, powiedział: „Zatem po raz pierwszy uznałeś mnie, marnotrawnego,
za godnego, by słuchać Twojego głosu”. Wiele wieków później, podobne
doświadczenie światłości stało się udziałem rosyjskiego starca- był nim św.
Serafin Sarowski. Pewnego dnia Serafin wyjawił jednemu z przyjaciół, że w nim,
w jego ciele, zamieszkuje dar Ducha Świętego. Motowiłow, bo tak nazywał się
człowiek rozmawiający ze świętym ojcem, dowiedział się, że celem życia
chrześcijańskiego jest zdobywanie Ducha Świętego. „Ale co to znaczy ?”- nalegał
Motowiłow. „Popatrz na mnie”- odparł mu po prostu Serafin. Wtedy Motowiłow
ujrzał stojącego w lesie na śniegu małego człowieka; jego twarz jaśniała jak
słońce. Chrystus, nie tylko objawił się tylko tym trzem uprzywilejowanym
uczniom- objawia się i będzie objawił tym, w których odkryje otwarte oczy serca
i pokorę przyjęcia daru łaski. „My wszyscy z odsłoniętą twarzą wpatrujemy się w
jasność Pańską…, upodobniamy się do Jego obrazu”. Potrzebne jest nam takie
osobiste dotknięcie faktu, który miał miejsce na górze Tabor. Ono przywraca
duchową równowagę i odnawia wiarę w to, co nadprzyrodzone i metalogiczne.
Papież Leon Wielki komentując tę scenę, napisał coś szalenie ważnego również
dla nas współczesnych uczniów. Wspomniał, że celem przemienienia było wyrwanie
z duszy uczniów „zgorszenia krzyża”. Kiedy zderzymy się z krzyżem- spadającym
na nas w postaci niezrozumienia, choroby, lęku przed śmiercią…, to wtedy
przypomnijmy sobie przemienione oblicze Pana. Ten obraz jest niczym innym, jak
zapowiedzią naszego zmartwychwstania i radości uczestnictwa w Światłości
nieznającej zachodu- metamorfoza świata i ludzkości. „W dzień Zmartwychwstania
chwała Ducha Świętego wychodzi z wnętrza, pokrywając ciała świętych- to chwała,
którą posiadali wcześniej, ale skrytą w tych duszach. To, czym człowiek
dysponuje teraz, ujawni się wówczas zewnętrznie w ciele.” Teraz pozostaje nam
wypatrywać i nasłuchiwać kroków Pana. Zobaczymy Go z daleka odzianego w szatę
światłości i niewiarygodnie pięknego. Język nam się będzie plątał jak Piotrowi,
ale serce będzie opowiadało o człowieczej tęsknocie i miłości. „Dobrze, że tu
jesteśmy !”