Wakacje szybkimi
krokami dobiegają już końca. Ciężko jest po urlopowej włóczędze wrócić do
codziennych obowiązków. Jak zawsze odwiedziłem ciekawe miejsca- Polska jest
naprawdę urokliwa. W tamtym roku zjechaliśmy dziewicze i wielobarwne kulturowo
Podlasie. Tym razem były Kaszuby i Trójmiasto. Nawet nawałnice nie
przeszkodziły nam w poszukiwaniu ciekawych zakątków i znajdujących się poza marginesem
mapy fascynujących perełek sztuki „piękno jest wielorakie”- na peryferiach
usytuowane. Frosard pisał o świecie istniejącym poza horyzontem naszej
krótkowzroczności: „Istnieje bowiem inny świat. Mówię o nim nie na podstawie
hipotezy, wniosku rozumowego albo słyszenia. Mówię o nim z doświadczenia.” Przepraszam
moich stałych czytelników za brak systematyczności w umieszczaniu rozważań do
Ewangelii. Czasami komputer zamykałem w bagażniku samochodu i przez kilka dni
do niego nie zaglądałem. By autentycznie odpocząć trzeba wyłączyć laptopa i
komórkę; jaka to higiena dla duszy ! „Oddalam się, odchodzę w górę”- jak mówili
anachoreci z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Starzec Paisjusz Hagioryta
mówił o nieustannym byciu naprzeciw Boga: „W każdym miejscu czuć się trzeba
jednakowo: czy to w pociągu, czy w grocie, czy w drodze, Bóg uczynił każdego
człowieka jako małą świątynię, którą można zabrać ze sobą wszędzie.” Moja turystyczna
włóczęga była jednocześnie swoistymi rekolekcjami w drodze; chwytaniem świeżego
powietrza w płuca i drganiami duszy. Powracały te same pytania: o sens życia, powierzonej
przez Boga misji, intensywności wiary, żaru miłości- w środku mnie- mikro świątyni.
Trochę jak ten rosyjski- ubogi pielgrzym odkrywający Boga w przyrodzie,
ludziach, zwierzętach i świętych miejscach, a nade wszystko w ciszy: „Długo
wędrowałem po różnych miejscach, a towarzyszyła mi Jezusowa modlitwa, krzepiąc
mnie i przynosząc mi pociechę na wszystkich tych drogach, przy wszystkich
spotkaniach i zdarzeniach.” Zakończyliśmy naszą wakacyjną drogę kolekcjonowania
wrażeń na Świętej Górze Polanowskiej u mojego przyjaciela o. Janusza Jędryszka.
Zawsze do Niego zjeżdżam w wakacje; nigdzie indziej jak tam, nie czuję się tak
bardzo szczęśliwy. Tam uzyskuję zawsze odpowiedzi na trudne pytania, czuję
zapach Nieba; tam w ikonie Maryi Bramy Niebios odnajduję spokój, wewnętrzną
radość... Nawet kawa spijana w glinianym pustelniczym kubku smakuje inaczej niż
na dole. Lubię te nasze rozmowy o ikonach, duchowości, codziennych troskach...,
ubogacają mnie. Nasze spotkanie splotło
się z drobną uroczystością rodziną i poświęceniem ikony Zaśnięcia Matki Bożej,
o której od lat marzył o. Janusz. Otrzymał ikonę w prezencie z Ukrainy i mało
się nie posiadał z radości. Wróciłem do domu. Za kilka dni rozpocznie się
szkoła, a później uczelniane obowiązki. Nowi uczniowie, nowe wyzwania, sytuacje
i nieudolne w mozole przekazywanie mądrości. Znajomi nauczyciele- ci bardziej
bliscy- przyjacielscy i również tacy nieprzychylni, którym wiecznie za ciasno w
szkole i uwierająco. Proza życia... W tym miejscu przypominają mi się słowa
Herberta: „więcej dalej, będziemy uprawiali nasz kwadrat ziemi, nasz kwadrat
kamienia, z lekką głową z papierosem za uchem i bez kropli nadziei w sercu.”