Mt 19, 16-22
Pewien
człowiek podszedł do Jezusa i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby
otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden
tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowuj przykazania». Zapytał
Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie
kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego
jak siebie samego». Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego,
czego mi jeszcze brakuje?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały,
idź, sprzedaj, co posiadasz, i daj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie.
Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł
zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Ewangeliczna opowieść o bogatym młodzieńcu,
poszukującym jakiegoś wyższego ideału życia, zdaje się być mocno nie na rękę
dzisiejszym piewcom „szczęśliwego” i opływającego w luksusowe rzeczy życia.
Współczesność z tak wielką determinacją i permanentną skutecznością wdrukowuje
nam w głowy przekonanie, że aby coś znaczyć trzeba wiele posiadać. Nie masz
pieniędzy jesteś nikim; nic nie znaczysz w świecie nieustannego przepływu
pieniądza i towaru. „Jeszcze dzisiaj w mentalności wielu ludzi obraz człowieka
bogatego kojarzy się instynktownie z obrazem radości- pisał A. Pronzato-
Bajkowe pałace, luksusowe hotele, najprzeróżniejsze i najbardziej wytworne
przyjemności. I to wszystko nazywa się szczęściem.” Tymczasem jest to tylko
chwilowy miraż, parodia szczęścia trwająca dopóki są środki potrzebne na
podtrzymywanie tego stanu rzeczy. Żyjemy w zachłannym świecie obrzydliwie
bogatych ludzi, ostentacyjnie podbijających pragnienia tych szarych, często
ciężko pracujących zwyczajnych ludzi. Różnica między jednymi i drugimi jest
tylko w przeżywaniu szczęścia. Tymczasem większość będąca na dole potrafi
pomimo braku i niemożliwości ufundowania sobie luksusu przeżywać tego iluzorycznie
ufundowanego szczęścia. Często ludzie bogaci są tak bardzo sfrustrowani
pomnażaniem swojego bogactwa i pilnowania majętności, że nie potrafią nikogo dopuścić
do własnego życia. Stają się zasklepionymi w sobie samotnikami, których życie
przerywa nagła śmierć. „Życie zwrócone ku pieniądzom jest śmiercią”(A. Camus).
Posiadając tak wiele można zapomnieć czym właściwie jest szczęście !
Młodzieniec który przychodzi do Chrystusa wychodzi ze środowiska posiadaczy;
ewenementem jest to, że ów chłopak marzy o czymś więcej. Jest tak bardzo
nieszczęśliwy, ponieważ nic nie może zaspokoić go do końca- nasycić jego serca.
„Bóg nie potępia bogactwa ale tych, którzy w bogactwach pokładają swoje serce”
(św. Albert Wielki). Ten kto potrafi zrezygnować z wygodnego i beztroskiego
życia, potrafi być w pełni przyjacielem Jezusa i „biednym bratem wszystkich”.
Młodzieniec nie był wstanie udźwignąć wezwania Chrystusa do porzucenia
wygodnego i poukładanego świata. Odszedł zrezygnowany i smutny... Ten świat o
nowych horyzontach, bycia ubogim, który nakreślił mu Mistrz, przerósł jego
możliwości. Myślę, że wielu chrześcijan jest dzisiaj wezwanych do rewizji
własnego stosunku do posiadanych rzeczy. Być może potrzeba duchowego ubóstwa-
jak mówiono na Wschodzie christopodrażatielnoje,
czyli naśladowania Chrystusa ubogiego. Rzeczywistość ludzka oszalała o
pokusy posiadania i konsumowania. Niech mądrym przesłaniem będą dla nas słowa
św. Augustyna: „Dobra tymczasowe satysfakcjonują jedynie tych, którzy nigdy nie
zaznali nawet pragnienia dóbr wiecznych.”