Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak
jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka.
Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście
Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest
ode Mnie...
Myślę, że ludziach drzemią dwa
paraliżujące lęki. Lęk przed porzuceniem i zapomnieniem oraz lęk przed
nieuchronnością śmierci. Człowiek panicznie boi się, przed byciem pominiętym- odsuniętym
poza objęcia miłości drugiej osoby. Towarzyszy nam niekiedy głębokie
przeświadczenie, że jeśli ktoś przestanie nas kochać i pamiętać- to dokona się
jakiś proces unicestwienia osoby; zniknięcia z horyzontu życia. „W mroku
wszystkie drogi prowadzą w przepaść” (I. Evangelu). Nie bez przyczyny wszechobecna
samotność ludzi staje się symptomem naszych czasów, zaciskając wszystko w
hermetycznej przestrzeni własnego nienaruszalnego „ja.” Człowiek wychodzi z
łona matki i zostaje natychmiast otoczony wianuszkiem uśmiechniętych ludzi, a
za chwilę opuszcza przestrzeń życiową w możliwym i dramatycznym zapomnieniu;
utopionej we łzach samotności. Syndrom współczesności. Świat ludzi pełnych
pozorów, podejrzliwych, zakładających maski, o wymuszonym uśmiechu, próbujących
imitować „szczęście” ludzi z pierwszych stron gazet. Wielu jak pisał Marquez „w
seksie szuka pociechy, gdy cierpi na niedostatek miłości.” Egoizm i pogoń za
własnym szczęściem, stał się bożkiem współczesności, domeną ludzi karłowatych
którzy zamiast wypuścić korzenie w glebę, zmierzają bez świadomości w cynicznym
amoku– ku nieuchronnej śmierci ducha. Boimy się mówić o uczuciach- szczerych
intencjach- bo zostaniemy przez ogół uznani za słabych i aż nazbyt
sentymentalnych. A słabi ludzie siedzą na kuszetkach psychologicznych
gabinetów, gdzie modeluje się człowieka podług wymagającego perfekcji świata i
retuszuje, przykrywając obłędy duszy; najbardziej ohydnych pragnień i
fantasmagorii. Istnieje jednak wyjście z najbardziej zawikłanej sytuacji. Ewangelia
niesie przesłanie wolności- „Niech się nie trwoży serce wasze”- słowa Chrystusa
podnoszą świat od dwa piętra wyżej, ku przebudzeniu w nadziei. „Przychodzimy z
głębokich mroków, dochodzimy do głębokich mroków, między nimi jasna przestrzeń-
życie”(N. Kazantzakis). Istnieje taka nadzieja, która żyły rozkapryszonego i
zasklepionego w sobie świata napełnia istnieniem. Jakiś wertykalny wymiar
egzystencji- ikaryjskie wzbicie ku Słońcu, które nie spala a przemienia od
wewnątrz. Skierować się ku wnętrzu, aby na zewnątrz objawić się jako byt
przeobrażony- wyzwolony od lęków i nasycony pokojem. Interioryzacja w doświadczeniu
Miłości ! Miał rację Bierdiajew mówiąc, że „chrześcijaństwo jest objawieniem Bogoczłowieczej
miłości. Zbawia mnie, to znaczy przemienia moją naturę, nie tylko miłość do
Boga, ale także miłość do człowieka. Miłość do bliźnich, do braci, jest częścią
drogi mego zbawienia, mego przemienienia.”