poniedziałek, 20 maja 2019


J 14, 27-31

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie...

Myślę, że ludziach drzemią dwa paraliżujące lęki. Lęk przed porzuceniem i zapomnieniem oraz lęk przed nieuchronnością śmierci. Człowiek panicznie boi się, przed byciem pominiętym- odsuniętym poza objęcia miłości drugiej osoby. Towarzyszy nam niekiedy głębokie przeświadczenie, że jeśli ktoś przestanie nas kochać i pamiętać- to dokona się jakiś proces unicestwienia osoby; zniknięcia z horyzontu życia. „W mroku wszystkie drogi prowadzą w przepaść” (I. Evangelu). Nie bez przyczyny wszechobecna samotność ludzi staje się symptomem naszych czasów, zaciskając wszystko w hermetycznej przestrzeni własnego nienaruszalnego „ja.” Człowiek wychodzi z łona matki i zostaje natychmiast otoczony wianuszkiem uśmiechniętych ludzi, a za chwilę opuszcza przestrzeń życiową w możliwym i dramatycznym zapomnieniu; utopionej we łzach samotności. Syndrom współczesności. Świat ludzi pełnych pozorów, podejrzliwych, zakładających maski, o wymuszonym uśmiechu, próbujących imitować „szczęście” ludzi z pierwszych stron gazet. Wielu jak pisał Marquez „w seksie szuka pociechy, gdy cierpi na niedostatek miłości.” Egoizm i pogoń za własnym szczęściem, stał się bożkiem współczesności, domeną ludzi karłowatych którzy zamiast wypuścić korzenie w glebę, zmierzają bez świadomości w cynicznym amoku– ku nieuchronnej śmierci ducha. Boimy się mówić o uczuciach- szczerych intencjach- bo zostaniemy przez ogół uznani za słabych i aż nazbyt sentymentalnych. A słabi ludzie siedzą na kuszetkach psychologicznych gabinetów, gdzie modeluje się człowieka podług wymagającego perfekcji świata i retuszuje, przykrywając obłędy duszy; najbardziej ohydnych pragnień i fantasmagorii. Istnieje jednak wyjście z najbardziej zawikłanej sytuacji. Ewangelia niesie przesłanie wolności- „Niech się nie trwoży serce wasze”- słowa Chrystusa podnoszą świat od dwa piętra wyżej, ku przebudzeniu w nadziei. „Przychodzimy z głębokich mroków, dochodzimy do głębokich mroków, między nimi jasna przestrzeń- życie”(N. Kazantzakis). Istnieje taka nadzieja, która żyły rozkapryszonego i zasklepionego w sobie świata napełnia istnieniem. Jakiś wertykalny wymiar egzystencji- ikaryjskie wzbicie ku Słońcu, które nie spala a przemienia od wewnątrz. Skierować się ku wnętrzu, aby na zewnątrz objawić się jako byt przeobrażony- wyzwolony od lęków i nasycony pokojem. Interioryzacja w doświadczeniu Miłości ! Miał rację Bierdiajew mówiąc, że „chrześcijaństwo jest objawieniem Bogoczłowieczej miłości. Zbawia mnie, to znaczy przemienia moją naturę, nie tylko miłość do Boga, ale także miłość do człowieka. Miłość do bliźnich, do braci, jest częścią drogi mego zbawienia, mego przemienienia.”