poniedziałek, 6 maja 2019


J 14,6-14
Jezus powiedział do Tomasza: „Ja jestem drogą, prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca. Ale teraz już Go znacie i zobaczyliście”. Rzekł do Niego Filip: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy”. Odpowiedział mu Jezus: «Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca. Dlaczego więc mówisz: «Pokaż nam Ojca»? Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie?
Jeżeli droga sztuki widzie ku pięknu- to ostatecznym celem tej wędrówki jest spotkanie z Bogiem Wcielonym i Zmartwychwstałym, odsłaniającym człowiekowi swoją przemienioną twarz. „Pięknem świata jest uśmiech Chrystusa skierowany do nas przez materię. Jest on naprawdę obecny w powszechnej piękności. Miłość tego piękna pochodzi od Boga, który zstąpił do naszej duszy... To jest także jakby sakrament”(S. Weil). Sztuka ratuje i podnosi zagubionego człowieka z gleby bylejakości, brzydoty i duchowego obumarcia. Sztuka umożliwia człowiekowi spotkanie z sacrum. Szczególnie malarstwo pełni rolę medytacyjną i epifaniczną. Rozedrganie miłosne duszy dokonuje się przez cielesne, choć przemienione oczy. „Czym jest wizja- pytał rozmyślając o roli malarstwa J. Czapski- Pewnym syntetycznym, jedynym widzeniem świata otaczającego. Chwila takiego widzenia spływa na człowieka nieoczekiwanie, jak łaska.” Spoglądam na reprodukcję obrazu Gierymskiego ukazującego wnętrze bazyliki świętego Marka w Wenecji (1898). Lubię ten obraz i często do niego wracam przez wzgląd na materię światła i mistyczną aurę. Materia świetlna wychodzi z ukrycia jest wypadkową drgania pędzla którym niczym batutą posługuje się twórca. Historycy zgrabnie powiedzą, iż Gierymski był naszym prekursorem impresjonizmu- wrażliwym eksperymentatorem światła. „Impresjonizm to narodziny światła w malarstwie... Światło wywołuje w naturze ruch kolorów”(R. Delaunay). Przez wielką rozetę transeptu wchodzi delikatne światło wydobywając z ciemnego wnętrza blask złocistego-mozaikowego sklepienia. Deszcz światła galopujący spokojnie i zwiewnie po każdym skrawku architektury. Nieboskłon iskrzy się milionami kolorowych kamyków- wyraz bizantyjskiego splendoru i transcendencji. Na środku świątyni dwie zatopione w modlitwie kobiety. Nie trzeba się silić na jakąś rozrzutną w słowach egzegezę obrazu; wystarczy być wraz z nimi w sercu świątyni. „Posiadamy to, co mamy przed sobą”- twierdził Proust. Oszczędność słów opisujących to wydarzenie jest migotliwe: wiara to spotkanie i zanurzenie w wieczności. „Wieczność jest ciągłym dzisiaj, jest bezpośrednim i wspaniałym rozkoszowaniem się rzeczami nieskończonymi”(H.L. Martens). Chwila bycia naprzeciw Boga. „Przyjaciel ciszy zbliża się do Boga i rozmawiając z Nim w tajemnicy, otrzymuje Jego światło”(św. Jan Klimak). Przypominają mi się w tym miejscu słowa Rozanowa: „Religia jest wyższa niż to, co ludzkie – i dlatego niczego, co ludzkie, nie może spychać w dół, lecz tylko wznosić ku niebu.” Świat w którym religia zawiera się w boskim pięknie, a człowiek zostaje podniesiony ku oglądowi rzeczy fascynujących. „Malarstwo- jasna muzyka oczu ! Wpatrywanie się sprawia, że słyszysz, jak niebo wypełnia twoją duszę, i czujesz to, co niewyrażalne”(M. Gogol). Czujemy wyjątkowość i nastrój tej chwili. Czas, przestrzeń i człowiek staje się modlitwą.