
Wiele razy wędrowałem
ustronnymi ścieżkami wokół których kładły się złociście łany zboża. Od dziecka
uwielbiałem włóczenie się po miejscach gdzie można było odetchnąć ciszą i
spokojem. Zapach zboża w powietrzu jest szczególny i przywraca pamięci smaki
wypieczonego chleba, który za nim ostygł w pośpiechu się zjadało. Nie ma
smaczniejszego pokarmu jak chleb. Pamiętam starszego księdza który przeżył obóz
koncentracyjny w Dachau, jak spontanicznie chował kawałki chleba w kieszeniach
marynarek, spodni i ciasnych zakamarkach szafy. W obozowym piekle doświadczył braku
chleba i zawsze się obawiał, że może nadejść ponownie dramatyczny czas kiedy
znowu poczuje się głodny. Dla niego ten pokarm kojarzył się z domem i wiejskim
piecem w którym matka wypiekała chleb- wykreślając nożem znak krzyża. Nade
wszystko kojarzył się z wolnością w Bogu. Czarny- obozowy chleb i kropla
wina z przemyconych rodzynek, położona na spękanym ołtarzu dłoni była Świętem Życia pośród
otchłani śmierci. Są jakieś granice ekspresji językowej, kiedy mówi się o
sprawach przekraczających zwyczajność codziennego posiłku. Wchodzimy już w przestrzeń
liturgii- uobecnienia- Wieczerzy przy której trzy Osoby Boskie prowadzą miłosny
dialog. Najbardziej krucha materia świata stanie się Ciałem Boga danym do
spożycia. Rozum, zmysły i serce muszą
się mocować ze sobą, aby to właściwie pojąć. Ukryty Bóg pod postacią
wypieczonych ziaren zboża, które scalone staną się prosforą- „Barankiem
złożonym za życie świata” ! Tak niewystarczające są słowa i skojarzenia aby właściwie
wyrazić tę tajemnicę wiary. Język jest ułomny- potrzebna jest interakcja innych
zmysłów w którym spożywanie stanie się aktem mistycznym i przełomowym. Mówiąc
językiem świętego Franciszka, nasz brat ciało wchłonie w siebie Boga, aby się
Nim nakarmić i w Niego przemienić. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać-
pisał R. Guardini- chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem,
jak ciało nasze łączy się z jadłem czy napojem. Przeto łakniemy i pragniemy
Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość nam Go kochać. Chcemy Go objąć,
zatrzymać, mieć u siebie...chcemy Go spożywać.” Eucharystia jest „sakramentem
sakramentów,” w którym Ciało Chrystusa nasyca Kościół odwieczną miłością Boga i
leczy rany zadane przez grzechy. Dzięki tej Mistycznej Wieczerzy odkrywamy
prawdę o tym, że życie jest mocniejsze niż śmierć. Jesteśmy na powrót przyssani
do pępowiny przez którą płynie ożywczy pokarm rodzący nas dla nieba. Ciało
człowieka staje się „Miejscem Świętym”- „Tabernakulum”- przestrzenią
przebóstwioną i świetlistą. „Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch
nas przemienił”(J. Corbon). Od tej pory egzystencja człowieka staje się źródłem-
miejscem pulsowania miłości, sadzawką z której można czerpać radość i pokój... „Bóg
złożył w sercu człowieka pragnienie Siebie”(św. Maksym Wyznawca). Iluż to
chrześcijan przyjmując Święte Postacie zwracało się ufnie do Boga: „Odkryj mi
Twą obecność, aby Twój widok i piękność sprawiły, że umrę !” W każdej celebrowanej
liturgii rozpoznaje się zstępującą Miłość i proklamuje się paschalną radość,
której energia żłobi w sercu Kościoła ranę miłości i budzi postawę pojednania: „Pascha
! Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w radości ! Obejmijmy jeden
drugiego ! Powiedzmy, bracia, do nienawidzących nas: „Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu
!”