Odpowiedział
im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a
kto we Mnie wierzy nigdy pragnąć nie będzie”(J 6,35).
Wiele razy wędrowałem
ustronnymi ścieżkami wokół których kładły się złociście łany zboża. Od dziecka
uwielbiałem włóczenie się po miejscach gdzie można było odetchnąć ciszą i
spokojem. Zapach zboża w powietrzu jest szczególny i przywraca pamięci smaki
wypieczonego chleba, który za nim ostygł w pośpiechu się zjadało. Nie ma
smaczniejszego pokarmu jak chleb. Pamiętam starszego księdza który przeżył obóz
koncentracyjny w Dachau, jak spontanicznie chował kawałki chleba w kieszeniach
marynarek, spodni i ciasnych zakamarkach szafy. W obozowym piekle doświadczył braku
chleba i zawsze się obawiał, że może nadejść ponownie dramatyczny czas kiedy
znowu poczuje się głodny. Dla niego ten pokarm kojarzył się z domem i wiejskim
piecem w którym matka wypiekała chleb- wykreślając nożem znak krzyża. Nade
wszystko kojarzył się z wolnością w Bogu. Czarny- obozowy chleb i kropla
wina z przemyconych rodzynek, położona na spękanym ołtarzu dłoni była Świętem Życia pośród
otchłani śmierci. Są jakieś granice ekspresji językowej, kiedy mówi się o
sprawach przekraczających zwyczajność codziennego posiłku. Wchodzimy już w przestrzeń
liturgii- uobecnienia- Wieczerzy przy której trzy Osoby Boskie prowadzą miłosny
dialog. Najbardziej krucha materia świata stanie się Ciałem Boga danym do
spożycia. Rozum, zmysły i serce muszą
się mocować ze sobą, aby to właściwie pojąć. Ukryty Bóg pod postacią
wypieczonych ziaren zboża, które scalone staną się prosforą- „Barankiem
złożonym za życie świata” ! Tak niewystarczające są słowa i skojarzenia aby właściwie
wyrazić tę tajemnicę wiary. Język jest ułomny- potrzebna jest interakcja innych
zmysłów w którym spożywanie stanie się aktem mistycznym i przełomowym. Mówiąc
językiem świętego Franciszka, nasz brat ciało wchłonie w siebie Boga, aby się
Nim nakarmić i w Niego przemienić. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać-
pisał R. Guardini- chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem,
jak ciało nasze łączy się z jadłem czy napojem. Przeto łakniemy i pragniemy
Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość nam Go kochać. Chcemy Go objąć,
zatrzymać, mieć u siebie...chcemy Go spożywać.” Eucharystia jest „sakramentem
sakramentów,” w którym Ciało Chrystusa nasyca Kościół odwieczną miłością Boga i
leczy rany zadane przez grzechy. Dzięki tej Mistycznej Wieczerzy odkrywamy
prawdę o tym, że życie jest mocniejsze niż śmierć. Jesteśmy na powrót przyssani
do pępowiny przez którą płynie ożywczy pokarm rodzący nas dla nieba. Ciało
człowieka staje się „Miejscem Świętym”- „Tabernakulum”- przestrzenią
przebóstwioną i świetlistą. „Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch
nas przemienił”(J. Corbon). Od tej pory egzystencja człowieka staje się źródłem-
miejscem pulsowania miłości, sadzawką z której można czerpać radość i pokój... „Bóg
złożył w sercu człowieka pragnienie Siebie”(św. Maksym Wyznawca). Iluż to
chrześcijan przyjmując Święte Postacie zwracało się ufnie do Boga: „Odkryj mi
Twą obecność, aby Twój widok i piękność sprawiły, że umrę !” W każdej celebrowanej
liturgii rozpoznaje się zstępującą Miłość i proklamuje się paschalną radość,
której energia żłobi w sercu Kościoła ranę miłości i budzi postawę pojednania: „Pascha
! Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w radości ! Obejmijmy jeden
drugiego ! Powiedzmy, bracia, do nienawidzących nas: „Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu
!”