piątek, 17 maja 2019


Odpowiedział im Jezus: „Jam jest chleb życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy nigdy pragnąć nie będzie”(J 6,35).

Wiele razy wędrowałem ustronnymi ścieżkami wokół których kładły się złociście łany zboża. Od dziecka uwielbiałem włóczenie się po miejscach gdzie można było odetchnąć ciszą i spokojem. Zapach zboża w powietrzu jest szczególny i przywraca pamięci smaki wypieczonego chleba, który za nim ostygł w pośpiechu się zjadało. Nie ma smaczniejszego pokarmu jak chleb. Pamiętam starszego księdza który przeżył obóz koncentracyjny w Dachau, jak spontanicznie chował kawałki chleba w kieszeniach marynarek, spodni i ciasnych zakamarkach szafy. W obozowym piekle doświadczył braku chleba i zawsze się obawiał, że może nadejść ponownie dramatyczny czas kiedy znowu poczuje się głodny. Dla niego ten pokarm kojarzył się z domem i wiejskim piecem w którym matka wypiekała chleb- wykreślając nożem znak krzyża. Nade wszystko kojarzył się z wolnością w Bogu. Czarny- obozowy chleb i kropla wina z przemyconych rodzynek, położona na spękanym ołtarzu dłoni była Świętem Życia pośród otchłani śmierci. Są jakieś granice ekspresji językowej, kiedy mówi się o sprawach przekraczających zwyczajność codziennego posiłku. Wchodzimy już w przestrzeń liturgii- uobecnienia- Wieczerzy przy której trzy Osoby Boskie prowadzą miłosny dialog. Najbardziej krucha materia świata stanie się Ciałem Boga danym do spożycia.  Rozum, zmysły i serce muszą się mocować ze sobą, aby to właściwie pojąć. Ukryty Bóg pod postacią wypieczonych ziaren zboża, które scalone staną się prosforą- „Barankiem złożonym za życie świata” ! Tak niewystarczające są słowa i skojarzenia aby właściwie wyrazić tę tajemnicę wiary. Język jest ułomny- potrzebna jest interakcja innych zmysłów w którym spożywanie stanie się aktem mistycznym i przełomowym. Mówiąc językiem świętego Franciszka, nasz brat ciało wchłonie w siebie Boga, aby się Nim nakarmić i w Niego przemienić. „Tej łączności pożądamy; musimy jej pożądać- pisał R. Guardini- chcielibyśmy przez życie nasze tak się połączyć z Bogiem, jak ciało nasze łączy się z jadłem czy napojem. Przeto łakniemy i pragniemy Boga. Nie dość nam Go poznać, nie dość nam Go kochać. Chcemy Go objąć, zatrzymać, mieć u siebie...chcemy Go spożywać.” Eucharystia jest „sakramentem sakramentów,” w którym Ciało Chrystusa nasyca Kościół odwieczną miłością Boga i leczy rany zadane przez grzechy. Dzięki tej Mistycznej Wieczerzy odkrywamy prawdę o tym, że życie jest mocniejsze niż śmierć. Jesteśmy na powrót przyssani do pępowiny przez którą płynie ożywczy pokarm rodzący nas dla nieba. Ciało człowieka staje się „Miejscem Świętym”- „Tabernakulum”- przestrzenią przebóstwioną i świetlistą. „Stajemy się Tym, kogo przyjęliśmy i w kogo Duch nas przemienił”(J. Corbon). Od tej pory egzystencja człowieka staje się źródłem- miejscem pulsowania miłości, sadzawką z której można czerpać radość i pokój... „Bóg złożył w sercu człowieka pragnienie Siebie”(św. Maksym Wyznawca). Iluż to chrześcijan przyjmując Święte Postacie zwracało się ufnie do Boga: „Odkryj mi Twą obecność, aby Twój widok i piękność sprawiły, że umrę !” W każdej celebrowanej liturgii rozpoznaje się zstępującą Miłość i proklamuje się paschalną radość, której energia żłobi w sercu Kościoła ranę miłości i budzi postawę pojednania: „Pascha ! Zmartwychwstania dzień ! Rozjaśnijmy twarze w radości ! Obejmijmy jeden drugiego ! Powiedzmy, bracia, do nienawidzących nas: „Darujmy wszystko w Zmartwychwstaniu !”