wtorek, 17 sierpnia 2021

Wszyscy razem chwalcie Boga jedynego ! O muzułmanie ! A potem powiedzcie: nuda nam nie grozi, bo zawsze jakiś Al- Amin się znajdzie- czytamy w tekście Abu Nuwas u At- Tabariego. Te słowa wydają się pozornie wyrwane z kontekstu, a jednak oddają coś z mentalności ludzi świata arabskiego. Zawsze znajdą się szaleńcy którzy przerwą monotonię czasu i rozpoczną czyjąś gehennę. Jesteśmy od kilku dni zaniepokojeni wydarzeniami dokonującymi się w Afganistanie. Po kilku latach w miarę względnego pokoju, mamy znowu radykalny i niosący śmierć pochód Islamu. W naszych oczach rysuje się scenariusz w którym muzułmanie występują przeciwko sobie, jak również zachodniemu w ich przekonaniu zepsutemu do cna światu. Pewien chrześcijański mnich w czasach kiedy armia Mahometa poszerzała granice swego świata, miał profetycznie rzec: „To fałszywy prorok, gdyż prorocy nie przychodzą uzbrojeni w miecz.” Ciśnie się w moim umyśle pytanie którego ujawniona treść jest pewnego rodzaju niedyplomatycznym ryzykiem: Czy Bóg mówi do was w chwili, gdy go czcicie posiewem śmierci, gwałtem kobiet i rzezią niewinnych dzieci ? Jakże trudno jest zrozumieć mądrość Koranu z tak dramatycznymi w skutkach zdarzeniami. „Święta wojna to brak przemocy”- pisał niegdyś filozof Lanza del Vasto. Bowiem przemoc to brak szacunku do życia i przestrzeni w której to życie rozkwita. Istnieją różne ogniska zapalne na świecie, gdzie wielkie mocarstwa niosąc na swoich sztandarach hasła wolności, a skrycie- w podziemiu sprzedają broń- stając się współuczestnikami falowego i wkalkulowanego w koszty ludobójstwa. „Śmierć ogołaca człowieka ze wszystkiego, co nie wykracza poza nią”(O. Clement). Zamazywanie historii krwią niewinnych jest tak stare, jak sędziwy jest świat. To bolesna prawda którą potrafią zrozumieć ci, naznaczeniu odrobiną ludzkiej wrażliwości. A jeśli do ekstremizmu dołączą się przesłanki religijne to mamy zagwarantowaną katastrofę. Tam gdzie religia staje się instrumentem zarzewia konfliktu, tam nie ma Boga. On jest wygnany z ludzkich serc, stając się „nomadą miłości”- łzami i krzykiem zrozpaczonych ofiar. „Stąd zbiorowe złudzenia, apetyty na rewolucje i wstrząsy wojenne, społeczne psychozy mas”(H. Corbin). Zło które próbuje zniszczyć dzieło Boga- Królestwo Pokoju wykreślone granicami ludzkich serc i wolności. Poruszające są słowa brata Rogera: „Bóg nigdy nie jest twórcą zła, nie chce ludzkiego cierpienia, ani nieszczęścia. Bóg nie chce wojen… Nigdy nie wzbudza strachu ani obaw, ale dzieli ból tych, którzy przeżywają niezrozumiałe doświadczenia.” Niezgłębiona tajemnica Boga cierpiącego w tych najbardziej osamotnionych i poddanych objęciom śmierci. Zobaczymy jaki będzie dalszy obrót spraw. Każdy naród posiada swój święty „mur płaczu” przy którym opłakuje zagładę własnych dzieci. Siedzimy wygodnie przed telewizorami i śledzimy relację z tego, co tam się dzieje. Cywilizacja otępiałej obojętności na los innych ! Zrozumieć exodus ludzi uciekających przed niesprawiedliwością; spoglądających resztkami nadziei na Zachód- „miejsce ocalenia.” Ludzi chwytających się ostatniej deski ratunku. Ludzi zdradzonych przez tych którzy mieli być gwarantem spokoju i normalności. Odczuwamy złość bezradności, po chrześcijańsku smutek, że śmierć próbuje pochłonąć życie. Krajobraz spustoszenia jaki niesie wojna, napawa wielu niepewnością- tak niepewnością również o własne jutro, pozorny spokój do którego nadmiaru aż nazbyt się przyzwyczailiśmy. Najgorsza jest bezradność, bierność i zapomnienie. Potrzeba odwagi mówienia prawdy w „czasach chorych na stępienie wrażliwości i niedowład wyobraźni.” Nawet najmniejsza aktywność jest wstanie przerwać spiralę zła. Trzeba nam dzisiaj modlitewnego przyzywania pokoju, pokornej wiary w moc życia i ostateczne zwycięstwo miłości.