środa, 8 czerwca 2022

Od kilku dni dość intensywnie pracuję nad książką poświęconą kulturze rumuńskiej, a ściśle rzecz biorąc życiu i twórczości prawosławnego, rumuńskiego rzeźbiarza Constantina Brâncuşiego. „Człowiek religijny łaknie bytu”(M. Eliade). Artysta – wędrowiec na ziemi i człowiek ducha-wywarł szczególny wpływ na moje postrzeganie sztuki. Teologia kamienia i „stawanie się ku bytowi”- jak pisał N. Noica. Już wiele lat temu dane mi było zetknąć się z jego twórczością. Bez wątpienia jest dla mnie równie ważny jak w przestrzeni przeczytanej literatury Dostojewski. W interwale czasu do tych dwóch postaci powracam nieustannie, sondując przestrzenie ich egzystencji, intencji, inspiracji, pragnień i tajemnic. Pewnie istnieje wiele stycznych pomiędzy tymi dwoma osobowościami nie pozostającymi bez wpływu na bieg historii i kultury. Rumuński intelektualista Nicolae Iorga napisał znamienne słowa: „Możesz zamknąć oczy, ale nie możesz wyłączyć słońca.” Bez wątpienia słońcem współczesnej- rumuńskiej kultury był Brancusi, a jego rzeźby z ciągle nową świeżością oślepiają swym blaskiem świat nowoczesnej sztuki. To właśnie w tym świetle cała plejada późniejszych twórców w materii tego świata, będzie próbować rozszyfrować zagadki natury i w miarę możliwości przekraczać je. Postać bez wątpienia wielowymiarowa, przeszczepiona na francuski grunt z całą maestrią idei i inwencji plastycznych, odnajdujących swoje urzeczywistnienie w kamieniu, drewnie, brązie, czy fotografii. Istnieją rzeźby, których piękno ujawnia się jedynie wtedy, gdy są oglądane z wnikliwą przenikliwością ludzi pokornych i intelektualnie dociekliwych. Trzeba przyglądać się „okiem wewnętrznym” aby usłyszeć śpiew kamienia, nucący witalny hymn na cześć przenikającego istnieniem zewsząd Boga. Jego twórczość wyraża rumuńska duszę i nasyconą radosnym spokojem poetykę form, pozwalającą w sposób intuicyjny- odkryć zręby świata już przeobrażonego. Sztuka potrafi nie tylko oczyszczać spojrzenie, ale „również usuwać duchowy, zalegający duszę brud, którego brzemię przygniata również umysł”(Ewagriusz z Pontu). Za każdym razem kiedy powracam do rzeźb Constantina, postrzegam jego twórczość w zupełnie intrygujący sposób. „W epoce współczesnej tylko sztuka nie zaprzestała poszukiwań innej sfery świadomości- być może świadomości rajskiej” (O. Clement). Pracuję mozolnie nad lapidarnym szkicem, w którym próbuję nakreślić tworzywem słowa sylwetkę artysty, jak również odsłonić jego transparencję światów w których dane mu było egzystować i antycypować tęsknotę za nieskończonością i wiecznością. Esej o człowieku dłuta i materii wydźwigniętej ku górze; materii z której wyłania się zarys nowej ontologii- „człowieka przeistoczonego.” Odbiorca który zaryzykuje do wejścia w świat rzeźbiarza z pewnością zrozumie, że wielka i prawdziwie autentyczna sztuka musi przejść przez realizm, aby ostatecznie w abstrakcyjnych erupcjach form- stać się językiem symboli. Otóż symbol odsłania stopniowo prawdę, objaśnia tajemnicę, rozszerza źrenicę oka nieznane dotąd poruszenia. Artysta uczy na patrzeć głęboko i uważnie, aby w strumieniu prezentowanych dzieł, przejść ku penetrowaniu innych sensów i znaczeń, za których horyzontem jest ujmujący percepcję oczu i duszy- pełen błogości stan estetycznego spełnienia. Ogromną pomocą w tym otwieraniu oczu na Misterium ma wiara, z której rodzi się zdumienie i kontemplacja świata już poza jego materialnymi granicami form. Na antypodach natchnienia rodzi się sztuka której prostota i na pozór komunikatywność przekazu, tka opowieść o człowieku który w kamieniu i brązie powiedział więcej niż tańcem swych spieczonych milczeniem ust.