środa, 15 czerwca 2022

Wschód i Zachód nie są podziałem topograficznym czy socjologicznym- panoramą wpływów niegdyś podzielonego chrześcijaństwa obwarowanego na swoich pozycjach i trzeźwo pilnującego własnego depozytu przed rozmyciem, naruszeniem, czy przywłaszczeniem przez innych. Istnieją chrześcijanie którzy chcieliby wznieść się ponad wyznania i ukazać chrześcijaństwo ponad konfesyjne, nie obarczone historią i dogmatycznymi sporami których przebieg tak silnie modelował mapę eklezjalnych wpływów. To sentymentalne pragnienie wymaga nieustannej epiklezy, pokory i nawrócenia. Z pewnością XX i XXI wiek przyczynił się w licznych poszukiwaniach teologicznych, podrywach serc i uwierającej zewsząd sekularyzacji i islamizacji do poszukiwania stycznych w tradycjach, modelach teologicznych i życiu liturgicznym. Nastąpiło pewnego rodzaju otwarcie na doświadczenie Boga i drugiego człowieka. Nazwijmy to powrotem do źródeł- choć w tym sformułowaniu jest jeszcze wiele do życzenia. Zachodni racjonalizm od wieków przenikający teologię, trochę ustąpił mistyce serca, tak silnie cechującej kościoły wykarmione w tradycji bizantyjskiej liturgii i mistyki. Również prawosławie odnalazło swoją drogę do wyjścia z izolacji, anachroniczności, stając się bardziej dialogicznym i prężniejszym ewangelizacyjnie. Doskonale zdiagnozował ten stan rzeczy Daniel Ange: „Wschód mi mówi: „Chodź i patrz !,” Zachód: „Słuchaj i idź !” Wschód: „Zobaczymy Go takim jakim jest !” Zachód: „Wiemy czym jesteśmy !” Wschód: „To co zobaczyły nasze oczy !” Zachód: „To czego dotykały nasze ręce !” Wschód to Jan, który pierwszy widzi i wierzy; Zachód to Piotr, który pierwszy wchodzi i wierzy. Jan, który krzyczy: „To jest Pan” i Piotr, który się rzuca w wodę by do Niego dotrzeć.” Jedni i drudzy pomimo tych subtelnych i wyraźnych różnic, wyznają wiarę w Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego i poddają się ożywczemu tchnieniu Ducha. W kontekście tak wielu przemian które dokonały się w rzymskim katolicyzmie przynajmniej niektóre opinie Bierdiajewa wydają się przedawnione. Pisał on wiele lat temu: „W katolicyzmie bezpośrednie odczucie Chrystusa jest słabsze niż w prawosławiu. Na Wschodzie jest mistyczne nasycenie, na Zachodzie – mistyczny głód. Ta różnica odbiła się także w na architektonicznym stylu świątyń. W świątyni gotyckiej czyje się wyciągnięcie człowieka ku Bóstwu, w świątyni wschodnioprawosławnej – przywarcie człowieka do ziemi i zstąpienie Bóstwa.” To, co wydaje się szlachetne i przyciągające w prawosławiu to brak jurydyczności, epatowania literą prawa na której ufundowane jest myślenie eklezjalne Rzymu. Autorytet budowany na zawiłych kazusach prawa jest obcy chrześcijanom wykarmionym pięknem ikon i ekspresją liturgii obwieszczającej przeobrażenie kruchych i poddanych nędzy grzechu dzieci. Moralność zostaje przeniknięta światłem Taboru- nasyceniem światłem które przeistacza największych grzeszników w świętych. W sercu wspólnoty opłakującej własne grzechy powraca wyznanie jednego z bohaterów Dostojewskiego: „Jestem przeklęty, podły z zdegenerowany, ale całuję skraj szaty osłaniającej mego Boga.” Poprzez takie bezradne i do granic szczere wyznanie Kościół jest pełen Trójcy ! Miłość przepływa jego arteriami, a to co zewnętrzne staje się zwiastunem Królestwa Bożego. Jutro katolicy na ulice swoich miast wyniosłą Chrystusa w sakramentalnej hostii- aby był widziany i adorowany- przyjęty na nowo. Prawosławni wpatrzeni w portal ikonostasu, będą milcząco stali przed Bogiem; zdając sobie sprawę, iż nie są godni wzrokiem ogarnąć Świętości wydanej jako pokarm do spożycia. „W eucharystycznym sercu Kościoła- pisał O. Clement- podobnie jak w duchowym sercu każdego człowieka, Chrystus nieustannie zwycięża śmierć. Ludzkość, a dzięki niej cały wszechświat, wciągnięta jest w nieskończony proces przemienienia, w którym świętość każdego człowieka niejako wyprzedza i i przyśpiesza ostateczne wypełnienie.” Wschód i Zachód- „dwa płuca” dzięki którym chrześcijaństwo nie wpadnie w zadyszkę i w uścisku utrudzonej i okupionej cierpieniem miłości, wyjdzie na spotkanie swojego Mistrza i Zbawiciela.