wtorek, 14 czerwca 2022
Kilka dni temu w księgarni zauważyłem książkę Bronisława Wildsteina pt. Bunt i afirmacja. Esej o naszych czasach. Po przekartkowaniu kilkunastu stron nabyłem publikację i oddałem się intrygującej lekturze tekstu chirurgicznie diagnozującego stan otaczającej nas rzeczywistości i zagrożeń które stają się toczącym ciało naszej cywilizacji rakiem. Z wieloma poglądami autora identyfikuję się bez większych oporów. Zatrważająca jest świadomość, że świat wczorajszego dnia- został tak beztrosko przemodelowany i naznaczony „idiotyzmami” które jeszcze pół wieku temu, nie mieściłyby się w umysłach ludzi odrobinę myślących i wrażliwych. Tak zwana „tolerancja” oświeconych i racjonalnych mas z nienormalności uczyniła chleb powszedni, którym zapycha brzuchy maluczkim. „Uderzenie w najbardziej elementarne kategorie ludzkiej natury: płciowość i wynikające z niej odmienne, rodzicielskie role, to próba przetworzenia świata. Wiedziony przez hybris człowiek wierzy, że jest w stanie, na nieznanych dotąd zasadach, zbudować nową, wspaniałą rzeczywistość. Naprawdę jedyne, co zrobić potrafi, to zniszczyć istniejący ład, czego w wieku XX doświadczyliśmy w pełnym wymiarze, a z uwolnionego wtedy koszmaru nie potrafimy się ciągle podnieść.” Za pomocą litery prawa można usankcjonować dzisiaj wszystko, proklamując niczym nieokiełznaną ludzką wolność. „Wygodniej wierzyć innym niż samemu sobie” (A. Sołżenicyn). Najbardziej znienawidzonym stoperem tego pochodu wszechwładnej wolności samostanowienia o sobie i innych jest religia. „Dzisiejsza cywilizacja wcale nie występuje przeciwko Bogu, ale tworzy ludzkość „bez Boga”- pisał P. Evdokimov- Ludzie żyją na powierzchni samych siebie, tam gdzie z definicji Bóg jest nieobecny. Stać się dziś ateistą to nie tyle wybierać, jeszcze mniej- negować, ile płynąć z prądem, aby być takim jak wszyscy… Ateizm wysuwa klasyczny argument: poznanie Boga zakłada dar wiary, której ateista nie ma.” Powracają z jeszcze większą siłą rezonowania buntownicze chimery ateistycznej cywilizacji, próbującej ufundować „ziemię obiecaną” bez Boga i wartości które wpisał w kod tego świata. Trzeba zdusić religię, odrzeć z tajemniczości, ceremonialnie zohydzić, jedynie wtedy będzie można zapanować nad duszą i umysłem nowoczesnego człowieka. „Wolnością ludzi zawładnie ten, kto zapanuje nad ich sumieniami”(F. Dostojewski). Powrócić do świata „cielców” wobec których będzie się oddawać orgiastyczny taniec człowieka upojonego winem wszechwiedzy, który tylko z pozoru będzie panem własnego losu. Ten stan rzeczy kształtuje nihilistyczny projekt człowieka „wolnego” który pędzi ku zagładzie i nie ma świadomości z przebiegu tak urzeczywistnionej katastrofy. „Ostateczny rezultat wojen kulturowych to poprawność polityczna, która stała się narzędziem do nadzorowania zdewastowanego krajobrazu sztuki, historii i literatury pod kątem pozostałości po rasizmie, seksizmie oraz imperialistycznym czy kolonistycznym sposobie myślenia”- pisał R. Scruton. Chrześcijanie po raz kolejny znajdą się na arenie świata: wyśmiewani, izolowani, krzyżowani i zamykani w gettach- jako niepożądany i reakcyjny element. Źródłem nadziei jest przeświadczenie Tertuliana: „Krew męczenników jest posiewem nowych chrześcijan.” Zmieniać świat to otwierać go na przebóstwienie i zbawienie. „Koniec cywilizacji nastanie wtedy, kiedy umrze ostatni wierzący w Boga”- rozmyślał proroczo Tarkowski.