czwartek, 30 czerwca 2022
Pierwsze dni wakacyjnego odpoczynku. Błogosławieństwo upałów dla tych którym dane jest spędzać wypoczynek na łonie natury. Radość odpoczynku miesza się z niepewnościami jakie rysują przed ludźmi media, relacjonując wojnę na Ukrainie i jej możliwe reperkusje w życiu społeczeństw które nieświadomie stały się jej zakładnikami. Jesteśmy zmęczeni ciągłymi komunikatami relacjonującymi obecność śmierci stygmatyzującej dwie strony konfliktu. Skutki tej wojny są odczuwalne niezwykle mocno. Poszybowały do góry stopy kredytowe. Cenny produktów w sklepach wzrosły dwukrotnie, a inflacja wydaje się niemożliwa do zatrzymania. Myślę, że większość Polaków przeżywa i w sposób niezwykle ludzki- współczujący utożsamia się z dramatem Ukraińców, lecz nie chce być zakładnikiem tej wojny. Nie waham się tego napisać, ale już mamy dosyć tej niepewnej rzeczywistości. Wszystkie polityczne i historiozoficzne dywagacje w mediach nie rozpoczynają się od pytania o przyszłość świata, lecz wyrażają pewną trudną do zracjonalizowania kulturę interesów wielkich mocarstw świata, walczących nie od dzisiaj o swoje wpływy interesów. Paradygmat Kaina i Abla powraca w coraz to nowych odsłonach zazdrości i zawłaszczania. Z perspektywy człowieka wiary, ufność powinna być większa niż paraliżujący umysł lęk. Spoglądasz chłodnym okiem na otaczająca cię rzeczywistość i bezradniejesz. Język pokojowej dyplomacji kompletnie zawiódł i wszyscy to doskonale rozumieją. Każdy ma swoje racje i prawidła, wedle których usprawiedliwia cały szereg działań, a których ostateczny sens jest nieostry. Fakt, że dzisiaj każdy ma na ustach frazesy nakłaniające do pokoju, a jednocześnie się zbroi, jest wysoce niepokojący. Powraca do mnie zatrważające pytanie Guardiniego: „Dlaczego, Boże, w dziejach zbawienia te straszliwe bezdroża, cierpienie niewinnych, wina¬.” Wielu ludzi słucha siebie, lecz nie pozwala przebić się ledwie słyszalnemu słowu Boga. Dzieje człowieka są pełne tragedii i dramatów za których horyzontem piekła wschodzi słońce nadziei. Dla człowieka oczytanego w historii, obcy jest naiwny optymizm. Dzieje świata wyznaczają sterty porzuconych ciał- niewinnych ofiar ludzkiej wolności pod których ciężarem wzbija się nowa latorośl. Nie sposób tych mechanizmów zrozumieć bez modlitwy i łez. Jestem przekonany, że skrzydła wiary potrafią wydźwignąć ku górze nieprawdopodobne ciężary tego świata. Ta mroczna strona ludzkiego istnienia, wymaga przeniknięcia światłem przemienia, przebaczenia i rezygnacji z odwetu. „Jak piękny jest człowiek, kiedy jest człowiekiem”(Kasjodor), w tym zawiera się jego wielkość jako Bożego dziecka. Solidarność ludzkiego losu zostaje spojona miłością, której szlachetność i oblicza stają się jedynym argumentem do zaprzestania zniszczenia i śmierci. Każdego dnia- po przebudzeniu u początku dnia- chrześcijanie powtarzają: „i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…” To modlitewne wezwanie ma większą siłę rezonowania niż groteskowe twarze polityków lawirujących i poddanych strategii ducha tego świata. Na antypodach uwikłanego w grzechy świata, rozbrzmiewa zdumiewający i wyrywający z bierności język zawierzenia i wiary. Ostatnia z kart Apokalipsy, zwiastuje pełnego miłosierdzia Boga, który „otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ani krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły”(21,4).