sobota, 30 lipca 2022

Pierwszy miesiąc wakacji stopniał niewyobrażalnie szybko. Pochłonęła mnie lektura Ojców Kościoła, Dostojewskiego i praca nad książką poświęconą rumuńskiemu rzeźbiarzowi jakim był Constantin Brâncuși. Jako przerywnik wbrew obiegowej niechęci wobec rosyjskiej kultury, studiowałem z ciekawością dziecka obrazy Lewitana, Riepina, Kramskoja. W rzeczywistości w której wszystko wrze od nadmiaru komunikatów i zmiennych, pozostaje jedynie cierpliwie czekać na upragniony przez wielu spokój i błogosławioną chwilę wytchnienia od tego, co dzieje się na Ukrainie i zewnętrzności lęków które w jakiś sposób sparaliżowały strukturami świata. „Cały bezpłodny zamęt tego, co na powierzchni”- pisał w Poczcie na południe Saint-Exupéry. Grzech wojny ma zawsze reperkusje społeczne; dotyka wszystkich i nie pozostawi nic takim jakim było. Człowiek istnieje świadomie i czuje się w swojej bezradności obowiązek troski o wszystko. Pomimo niemożliwości zrobienia zbyt wiele, zamyka w słowach modlitwy błaganie o uzewnętrznienie dobra i pokoju. Przecież żyją na świecie ludzie którzy żyją w pokoju z własnym sumieniem ! W zalewie fluktuacji nastrojów, można nieść wiarę w piękno i szlachetność człowieka. W przypływie tego przeświadczenia przenika duszę błogość. Chwilę w jakiej osiąga się odrobinę świętego spokoju można postrzegać w kategorii cudu. Z perspektywy czasu postrzegam dziejące się wydarzenia obok mnie ( rzecz jasna których jestem częścią) z większą wiarą i ufnością. „Drogą ewolucji prowadzi Bóg człowieka do miłości doskonałej”(A.D. Bielajew), Nawet najbardziej dramatyczne sytuacje dziejące się na ekranie telewizora, niosą ważne przesłanie dla tych, którzy wygodnie rozsiedli się w fotelach i czują się nieporuszonymi obserwatorami spektaklu lawinowo dziejących się katastrof: od pandemii po wojnę i głód w krajach trzeciego świata. W opowieści chasydów Bubera odnalazłem mądre i głębokie pouczenie o sensie rzeczywistości widzianej z perspektywy jutra. „Czemu milczysz, Mistrzu, widząc tyle nieszczęścia”- pytał pewnego mędrca zdruzgotany dziejącymi się obok niego sprawami człowiek. Rabbi odparł z właściwym dla siebie spokojem: „Widzimy w niebie że wszystko, co wam się wydaje złem, jest dziełem łaski.” To trudna katecheza dla tych którzy mają łatwość postrzegania wszystkiego w czarnych barwach; pesymistach upatrujących we wszystkich „zmierzch jutra” i nadejście apokaliptycznej pożogi. Pomimo wszystko, dialektyka i paradoks wiary przerastają domenę płochych spekulacji i obaw, osadzając człowieka w pewności której nikt poza żywym Bogiem nie potrafi ofiarować. Chrystus każdego zstępuje w otchłań świata, czyniąc go miejscem świetlistym i zrehabilitowanym w miłości. Oddaję głos świętemu Sylwanowi z Góry Atos: „Dobry Boże, świat zmierza ku upadkowi, lecz Ty otwierasz mi drogę do życia wiecznego. Panie, nie mogę pójść tam sam, cały świat musi Cię poznać.”