niedziela, 10 lipca 2022

Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego. Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przez ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj! (Mt 5,21-24). Dzisiejsza Ewangelia przedstawia jedną z najtrudniejszych decyzji jaką musi podjąć człowiek. W przekonaniu Jezusa tą rzeczywistością uzdrowienia relacji jest odwaga zdobycia się na pojednanie. Poddać się osądowi własnego sumienia i wykrzesać w sobie siłę do uznania własnej nieprawości i porzucenia gniewu, tak aby najbardziej dramatyczna sytuacja mogła zostać przesłonięta miłością. Mistrz próbuje nas przekonać, że dla człowieka wiary nie istnieje wróg- istnieje jedynie zagubiony, połamany przez różne okoliczności życia brat. Moim bliźnim jest nawet ten który przykłada mi lufę karabinu do głowy. To trudna pedagogia miłości ! W świecie który tak intensywnie żyję żądzą odwetu i odpowiedzią śmierci na zadawaną śmierć. Jakże to zamknięte koło nienawiści rozmija się z pragnieniem Jezusa; Jego wyobraźnią miłosierdzia. Ktoś może się oburzyć na moje słowa i stwierdzić, że są wyidealizowane i gruntu przesadne. Nadstawiać policzek oprawcom i utrwalać w nich poczucie, że dotyka ich przebaczenie, to akt szaleństwa. Tak dedukuje świat posługujący się prawem zemsty. Przypomina mi się w tym miejscu dramatyczne wyznanie Osipa Mandelsztama w kontekście czystki komunistycznej: „Znalazłem się w sytuacji psa… mnie nie ma. Jestem cieniem. Mam tylko prawo umrzeć.” Chrześcijanin ma zrobić wszystko, aby nie przelała się krew. Ma udowodnić, że w świecie użytecznych idiotów z karabinami nie ma miejsca na człowieczeństwo lecz jedynie zezwierzęcenie. Zagadnienie przemocy i wojny przez całe wieki historii wydaje się trudne do udźwignięcia. Jak przysłuchuję się w mediach tej całej kazuistyce opakowanej w chrześcijańskie przesłanki dotyczącej wojny rzekomo usprawiedliwionej, to skręcam się wewnętrznie i mam wrażenie, że cofamy się poza Ewangelię którą tak zręcznie komentujemy na własny i nie zawsze dobry użytek. „Zbyt wiele razy w historii sumienie stało się wspólnikiem wojny, gdyż z wolna utraciło swą wewnętrzną odporność. Jeżeli wewnątrz, w sercu, w duszy, w sumieniu, nie będziemy ludźmi pokoju, nigdy nie zawrzemy pokoju. Pierwszym rozbrojeniem jest rozbrojenie sumienia w wszelkich uprzedzeń, rozbrojenie serca. Tam gdzie każdy z nas nosi beczkę prochu, która zawsze może zostać podpalona”- pisał U. Vivarelli. Coraz częściej w kontekście dziejącej się na oczach świata wojny na Ukrainie, próbuję sobie wyobrazić całkiem odmienny scenariusz tych wydarzeń. Zamiast oporu, kwiaty w rękach kobiet i dzieci. Czołgi z rosyjskimi żołnierzami przywitanymi nie jak wrogowie lecz słowiańscy bracia. Być może w tej perspektywie, kolejny dzień by się okazał mniej katastrofalny, niż ten dzisiejszy. „Pokochać wroga- to najlepszy sposób, żeby uczynić go przyjacielem”(P. Sokołow). Nieuciekanie się do przemocy jest wyrazem największej siły i wiary w miłość. Mogę uwierzyć tylko w Boga, który jest miłością. Rzeczywistość jest niestety inna ! Demon zamętu i nienawiści wobec życia, pcha świat w odmęty wojny. „Sprawić, by wytrysnęły te strumienie światła, pokoju i miłości, to podstawowe zadanie Kościoła”(O. Clement). Pozostaje mi na pociechę mądre pouczenie św. Jana Chryzostoma: „Dopóki jesteśmy barankami, zwyciężamy. Jeżeli zmienimy się w wilki, zostaniemy zwyciężeni, gdyż brakuje nam wówczas pomocy Pasterza, który pasie owce, a nie wilki.”