piątek, 2 lutego 2024

 

Ludzie wrażliwi i odrobinę uformowani wewnętrznie, zadają się bardziej wyczuleni na wszystko, co wpływa na kształt ich bezpośrednio i namacalnie przeżywanej egzystencji. Jakże wielu przeżywa odwieczne lęki Tantala, a jeszcze inni płocho i beznamiętnie suną przez życie, bez większych obaw i trapiących umysł problemów. Przeciwstawność postaw, myśli, wyobrażeń - potwierdza polifoniczność ludzkości - przemierzającej grzbiet czasu i nieoglądającej się za plecy własne i innych. Biegniemy uwiedzeni obietnicą „czegoś” mającego zapewnić natychmiastowe szczęście i beztroskę. W tym pejzażu postaw najistotniejsza zdaje się wolność do której nagina się wielu, a w której to los, odnajduje swoje ujście i rzekomy cel w czymś tak bardzo odległym i racjonalnie niesprecyzowanym. Najbardziej niepokojąca jest myśl o cywilizacji i kulturze – fałszywie rozumianej kreatywności z której „coś” wyłania się natychmiastowo i dostrzegalnie. Gorączkowy produkt dla mas sterowanych medialnie, przyklaskujących w zbiorowym amoku estetycznego upojenia. Uderzyły mnie kiedyś słowa Ryszarda Przybylskiego, teraz rozumiem ich profetyczną siłę i celność diagnozy: „Trywialność przeniknęła świat, toteż wszystko, co czyni współczesny człowiek, nawet wzloty jego technicznego geniuszu, stało się parodią tworzenia.” Każdego dnia wymienia się miedzy sobą tak wiele wypłowiałych słów, nic nieznaczących gestów, zatopionych w urywanym rytmie istnienia. Za tą powierzchowną komunikacją kryje się przeciętna i nadąsana sztuka. A przecież „ w sztuce człowiek powinien żyć poza sobą, poza swoją ociężałością, ciężarem życia”(M. Bierdiajew). Kiedy zaczniemy tworzyć i przeżywać świat w Pięknie ? „Malarz to ktoś, kto światłem przeciera szybę miedzy światem a nami, szmatką światła nasączoną ciszą”- pisał Bobin. Szyby wielkomiejskich domów mogą błyszczeć od systematyczności przecierania, lecz ludzkie twarze i przymglone oczy, spowija cienka warstwa porośniętego warstwami kurzu. Kiedy otwieramy oczy, to stają się one jak plazmowe ekrany, odbijające wszystko a zarazem nic. Piękno wygnane na peryferia, gdzie wzrok utracił swoją ostrość widzenia i przeżywania zewnętrzności. Spowija go zaćma. Heidegger zdefiniował pejzaż „nieocenionym darem życia i warsztatem pracy myślącego człowieka.” Już nie spoglądamy na świat w kategoriach teofanicznych, misteryjnych i symbolicznych. Wyzbyliśmy się zadziwienia ożywiającego zmysły, poruszającego bicie serca i czyniącego z ludzkiego wnętrza transfer nieprzemijających wartości, którymi można się dzielić z innymi. Nie chłoniemy i nie spacerujemy po świecie jak ciekawi go podróżnicy, wygniatamy krzesła i przesuwamy kursorem po ekranie, będąc przeświadczonymi, iż to zaoszczędzi nam czas i uciułane po kątach pieniądze. W Ślepej dziewczynie Millais, daje nam wielką lekcję wrażliwości na świat – jego przeczucie i niemożliwość uchwycenia migotliwego blasku dnia. Niewidoma dziewczyna stanowi część intrygującego krajobrazu w którym wszystko jest witalne i przeniknięte pierwiastkiem życia. Na horyzoncie świetlista tęcza nadziei, różnobarwny motyl siadający na jej szalu i dramatyczna świadomość, iż ona tego wszystkiego nie może zobaczyć. Jeżeli jesteśmy zdolni do wzruszenia nad konwencją obrazu, to jakże interesująca wydaje się rzeczywistość codziennego otoczenia, którą człowiek potrafi docenić w momencie natychmiastowej straty. Zamykam na chwilę oczy i uświadamiam sobie prawdę, iż ona może widzieć więcej ode mnie. Bowiem widzi oczami duszy ! Tylko ci, którzy nie pozwalają się ogłupić stagnacji i obojętności w postrzeganiu czegokolwiek – tak naprawdę widzą głębiej, wyraźniej i szczęśliwiej. Pośpiech zabija konieczność afirmacji świata, który oddycha i zatrzymuje nas cząstkę tej tajemniczej siły, zdolnej uchwycić blask pierwszego dnia stworzenia – rozbłysku sztuki i zwrotu ku Mądrości. Już Sergiusz Bułgakow pisał: „Sofia objawia się światu jako piękno i to piękno jest sakramentalnością świata… Wiosenne kwiaty wytryskują z szarej ziemi Demeter; młoda piękna Persefona, stworzenie sofianiczne, jawi się na świecie, wychodząc z ramion Hadesa, mrocznej otchłani. Dla kogo rozkwitają te kwiaty w ich pięknie, którego człowiek najczęściej nie dostrzega ? Czy to nie jest promieniowanie Sofii, która rozświetla od wewnątrz bezwładne ciało „materii.” Skrzydła erosa unoszą go do stóp ołtarza Mądrości.”