Ludzie wrażliwi i
odrobinę uformowani wewnętrznie, zadają się bardziej wyczuleni na wszystko, co
wpływa na kształt ich bezpośrednio i namacalnie przeżywanej egzystencji. Jakże
wielu przeżywa odwieczne lęki Tantala, a jeszcze inni płocho i beznamiętnie suną
przez życie, bez większych obaw i trapiących umysł problemów. Przeciwstawność
postaw, myśli, wyobrażeń - potwierdza polifoniczność ludzkości - przemierzającej
grzbiet czasu i nieoglądającej się za plecy własne i innych. Biegniemy
uwiedzeni obietnicą „czegoś” mającego zapewnić natychmiastowe szczęście i
beztroskę. W tym pejzażu postaw najistotniejsza zdaje się wolność do której
nagina się wielu, a w której to los, odnajduje swoje ujście i rzekomy cel w
czymś tak bardzo odległym i racjonalnie niesprecyzowanym. Najbardziej
niepokojąca jest myśl o cywilizacji i kulturze – fałszywie rozumianej kreatywności
z której „coś” wyłania się natychmiastowo i dostrzegalnie. Gorączkowy produkt
dla mas sterowanych medialnie, przyklaskujących w zbiorowym amoku estetycznego
upojenia. Uderzyły mnie kiedyś słowa Ryszarda Przybylskiego, teraz rozumiem ich
profetyczną siłę i celność diagnozy: „Trywialność przeniknęła świat, toteż
wszystko, co czyni współczesny człowiek, nawet wzloty jego technicznego
geniuszu, stało się parodią tworzenia.” Każdego dnia wymienia się miedzy sobą
tak wiele wypłowiałych słów, nic nieznaczących gestów, zatopionych w urywanym
rytmie istnienia. Za tą powierzchowną komunikacją kryje się przeciętna i
nadąsana sztuka. A przecież „ w sztuce człowiek powinien żyć poza sobą, poza
swoją ociężałością, ciężarem życia”(M. Bierdiajew). Kiedy zaczniemy tworzyć i
przeżywać świat w Pięknie ? „Malarz to ktoś, kto światłem przeciera szybę
miedzy światem a nami, szmatką światła nasączoną ciszą”- pisał Bobin. Szyby
wielkomiejskich domów mogą błyszczeć od systematyczności przecierania, lecz
ludzkie twarze i przymglone oczy, spowija cienka warstwa porośniętego warstwami
kurzu. Kiedy otwieramy oczy, to stają się one jak plazmowe ekrany, odbijające
wszystko a zarazem nic. Piękno wygnane na peryferia, gdzie wzrok utracił swoją
ostrość widzenia i przeżywania zewnętrzności. Spowija go zaćma. Heidegger
zdefiniował pejzaż „nieocenionym darem życia i warsztatem pracy myślącego
człowieka.” Już nie spoglądamy na świat w kategoriach teofanicznych,
misteryjnych i symbolicznych. Wyzbyliśmy się zadziwienia ożywiającego zmysły,
poruszającego bicie serca i czyniącego z ludzkiego wnętrza transfer
nieprzemijających wartości, którymi można się dzielić z innymi. Nie chłoniemy i
nie spacerujemy po świecie jak ciekawi go podróżnicy, wygniatamy krzesła i przesuwamy
kursorem po ekranie, będąc przeświadczonymi, iż to zaoszczędzi nam czas i uciułane
po kątach pieniądze. W Ślepej dziewczynie
Millais, daje nam wielką lekcję wrażliwości na świat – jego przeczucie i
niemożliwość uchwycenia migotliwego blasku dnia. Niewidoma dziewczyna stanowi
część intrygującego krajobrazu w którym wszystko jest witalne i przeniknięte
pierwiastkiem życia. Na horyzoncie świetlista tęcza nadziei, różnobarwny motyl siadający
na jej szalu i dramatyczna świadomość, iż ona tego wszystkiego nie może
zobaczyć. Jeżeli jesteśmy zdolni do wzruszenia nad konwencją obrazu, to jakże
interesująca wydaje się rzeczywistość codziennego otoczenia, którą człowiek
potrafi docenić w momencie natychmiastowej straty. Zamykam na chwilę oczy i
uświadamiam sobie prawdę, iż ona może widzieć więcej ode mnie. Bowiem widzi
oczami duszy ! Tylko ci, którzy nie pozwalają się ogłupić stagnacji i
obojętności w postrzeganiu czegokolwiek – tak naprawdę widzą głębiej, wyraźniej
i szczęśliwiej. Pośpiech zabija konieczność afirmacji świata, który oddycha i
zatrzymuje nas cząstkę tej tajemniczej siły, zdolnej uchwycić blask pierwszego
dnia stworzenia – rozbłysku sztuki i zwrotu ku Mądrości. Już Sergiusz Bułgakow
pisał: „Sofia objawia się światu jako piękno i to piękno jest sakramentalnością
świata… Wiosenne kwiaty wytryskują z szarej ziemi Demeter; młoda piękna
Persefona, stworzenie sofianiczne, jawi się na świecie, wychodząc z ramion
Hadesa, mrocznej otchłani. Dla kogo rozkwitają te kwiaty w ich pięknie, którego
człowiek najczęściej nie dostrzega ? Czy to nie jest promieniowanie Sofii,
która rozświetla od wewnątrz bezwładne ciało „materii.” Skrzydła erosa unoszą
go do stóp ołtarza Mądrości.”