Wtedy
Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy
przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy
przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: «Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby
te kamienie stały się chlebem». Lecz On mu odparł: «Napisane jest: Nie samym
chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych»…(Mt
4,1-11).
Na pustyni mikroskopijne
doznania urastają do rangi czego monumentalnego, przeszywającego wszystkie
możliwe zmysły. Kuszenie rozpoczęte w Edenie, przechodzi w miejsce
osamotnienia, pustki i przywidzenia; paradoksalnie czyniąc tak zdefiniowaną
przestrzeń, czymś na wskroś dramatycznym, choć napełnionym Obecnością. Czas
staje się obszerny i nie potrzebuje zbędnego
balastu jakim jest zegarek. Jedynym tykaniem składającym się na melodię
paraliżującą umysł jest taniec skorpionów i ociężałe serfowanie węży-
przewrotnych domowników wydm. Tylko nocą rozsiane gwiazdy, stają się jedynymi
towarzyszami przepastnej samotności. Lęk staje się udręką, dotykającą otchłani
nicości. Prawdziwe życie pustyni to morze przesuwającego się ziarniście piasku,
a tym samym krajobrazu którego grzbiety potrafią oszukać najbardziej obeznanego
z jej kaprysami wędrowcy. Tam, nie odchodzi się od świata, ale od siebie. Głowa
w czasie snu oparta na kamieniu. Myśli kurczą się bez wsparcia i momentalnie
wyparowują. Wszystko dzieje się wbrew logice pewności. Stajesz się stwardniałą
gliną, tęskniącą każdą porą swojej cielesności na kroplę wody. Palący żar zstępujący
z nieba i podmuch wiatru tak silnie przeszywający ciało, iż wszystko pragnie
przemienić w drobne partykuły wczorajszego życia. Tylko tęsknota za oazą wydaje
się promykiem nadziei. Stajesz się głuchym krzykiem, niczym pęknięty dzwon. „Najsilniejszym
człowiekiem jest ten, kto samotnie stoi ma drodze życia”(H. Ibsen). W tym
miejscu cieni i widziadeł, człowiek wiary jest zmuszony nie tylko zmierzyć się
z pokusami, lecz dokonać wyboru pomiędzy Adamem, albo Chrystusem. Stanąć przed
wyborem grzechu lub zbawienia. Według definicji Jana Klimaka „pokuta jest
paktem z Bogiem, aby rozpocząć nowe życie.” Tam wielki i cieszący się uznaniem
człowiek, staje się kruchą marionetką przeżywającą tragedię utraty wiary, a
następnie mozolnego poszukiwania jej w każdym oddechu, przypływie myśli,
poruszeniu duszy. „Kto bezgranicznie wierzy, ten nie boi się wypróbować swej
wiary za pośrednictwem również bezgranicznej niewiary; właśnie wskutek tego
wiara jeszcze bardziej się umacnia”- pisał B. Bursow. Jakże ciężkim brzemieniem
okazuje się dla człowieka wyrwanego z wielkomiejskiej cywilizacji zderzenie
nicością; spotkanie ze sobą - sam na sam. To przerasta siły istoty uwikłanej w
różne zabezpieczenia i wentyle bezpieczeństwa. „Po co poznawać to szatańskie
dobro i zło, skoro tak wiele kosztuje ?”- słyszymy pełne rozpaczy i nihilizmu
słowa Iwana Karamazowa. Wiara i niewiara to odwieczny problem ludzkiej myśli.
Wybór pomiędzy substytutami wolności, a autentycznie doświadczaną wolnością.
„Kiedy Boga brak, byle co może służyć za Boga. Wówczas Bóg, ten prawdziwy, ten,
który ich przelicza kolejno, Bóg wywraca paliki ich namiotów, wyciąga ich za
włosy z ciepłego łóżka beznadziei, i znowu wyruszają między wydmy piasku,
wzdłuż linii pełnych atramentu”(Ch. Bobin). Z oddali słychać tylko podszept
węża: „Staniecie się jak Bóg” obezwładnia i chyli ku upadkowi nieprzerwanie, aż
do tej chwili. Pragnie wiedzy i władzy ! Człowiek gorączkowo przeżywanej
rzeczywistości- samowystarczalny i samostanowiący o swoim losie, powiela to
samo utopijne pragnienie pierwszych rodziców. „Cóż masz, czego byś ode Mnie nie
otrzymał, włącznie z twoją wolnością ? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz
i posługujesz się nią przeciw Mnie, tak jakbyś jej nie otrzymał ?”( Por. 1 Kor
4,7). Kto w swym życiu dokonuje wyboru dobra i opłakuje swoje grzechy, ten
zbliża się do pełnej wolności w Tym, który jest Miłością. Prawdziwą wolność
odkrywa się w Chrystusie który z walki z demonem wyszedł zwycięski, a miejsce
śmierci przemienił w Raj. „Oto dałem wam władzę stąpania po całej potędze
przeciwnika”(Łk 10,19).