Ubita pod nogami droga i
przypadkowo napotkany na jej skraju porośnięty warstwą mchu krzyż. Milczące
zaproszenie do dialogu i dotyku. To tylko materia – ktoś sceptycznie odburknie -
w której streszczała się pobożność istot z wyludnionej wioski, czy usadowionego
za grzbietem horyzontu miasta. Fragment świata na przecięciu szlaków na którym przygwożdżony
do drzewa Chrystus, spotyka utrudzonych pracą przechodniów, wędrowców,
przybłędów szukających celu i sensu życia. Zasiane krzyże żłobią krajobraz mniej
lub bardziej ludnych arterii, przy których staruszki powtarzają swój codzienny
rytuał zawierzenia i wypraszają sobie przepustkę do Raju. Młodzi mijają krzyże
obojętnie, zerkając ukradkiem w stronę Tego, którego bezładne ciało rozłożyło
się na przecięciu chropowatych belek, stając się dla zaprzątanych umysłów,
jedynie historią w której trudno im odnaleźć siebie. Tylko dziecko w
natychmiastowości wzruszenia pyta: „Dlaczego On tak wisi, cierpi, przerażająco
broczy krwią… Czy gwoździe przeszywające dłonie, bok i nogi sprawiają ból ?” W
każdy piątek Wielkiego Postu powracam do tych dziecięcych pytań. Chwil przenikniętych
cieniem drzewa pod którym ojciec próbował mi karkołomnie tłumaczyć miłość
Golgoty. Brzmią mi w uszach przeczytane wiele lat później słowa Mauriaca: „Potykam
się o grzech Adama, o tajemnicę zła, o całe dzieło stworzenia, którego prawem
zdaje się być wzajemne „współpożeranie.” Nic nie próbuję rozstrzygać. Przenikam
poprzez mur, jak zmartwychwstały Chrystus. Zdaje się na Słowo, na obietnicę
Tego, który przyszedł i mnie ukochał.” Dopiero prawosławie otworzy źrenice
moich oczu na światło które będzie emanować z ciała Skazańca który wbrew logice
świata i niesprawiedliwego procesu, stanie się Zwycięzcą. „Pozorna bezsilność
Chrystusa i chrześcijaństwa świadczy za Chrystusem, za Jego boskością, a nie
przeciw Niemu” (M. Bierdiajew). Z Jego ran światło promieniuje tak intensywnie,
że staje się źródłem odkupienia. Wbrew wszelkim podszeptom racjonalnego rozumu –
narzędzie hańby, staje się instrumentem łaski. „Krzyż jest konkretnym
wyrażeniem zwycięstwa przez upadek, chwały przez pokorę, życia przez śmierć –
pisał W. Łosski – Krzyż więc stał się symbolem Boga wszechmogącego, która zechciał
stać się człowiekiem i umrzeć jako niewolnik, aby zbawić swoje stworzenie.”
Jeszcze dwa tygodnie i Oblubienica Kościół wyśpiewa z głębin jestestwa: „Kłaniamy
się cierpieniom Twoim, Chryste i świętemu Twemu zmartwychwstaniu.”