piątek, 15 marca 2024

 

Ubita pod nogami droga i przypadkowo napotkany na jej skraju porośnięty warstwą mchu krzyż. Milczące zaproszenie do dialogu i dotyku. To tylko materia – ktoś sceptycznie odburknie - w której streszczała się pobożność istot z wyludnionej wioski, czy usadowionego za grzbietem horyzontu miasta. Fragment świata na przecięciu szlaków na którym przygwożdżony do drzewa Chrystus, spotyka utrudzonych pracą przechodniów, wędrowców, przybłędów szukających celu i sensu życia. Zasiane krzyże żłobią krajobraz mniej lub bardziej ludnych arterii, przy których staruszki powtarzają swój codzienny rytuał zawierzenia i wypraszają sobie przepustkę do Raju. Młodzi mijają krzyże obojętnie, zerkając ukradkiem w stronę Tego, którego bezładne ciało rozłożyło się na przecięciu chropowatych belek, stając się dla zaprzątanych umysłów, jedynie historią w której trudno im odnaleźć siebie. Tylko dziecko w natychmiastowości wzruszenia pyta: „Dlaczego On tak wisi, cierpi, przerażająco broczy krwią… Czy gwoździe przeszywające dłonie, bok i nogi sprawiają ból ?” W każdy piątek Wielkiego Postu powracam do tych dziecięcych pytań. Chwil przenikniętych cieniem drzewa pod którym ojciec próbował mi karkołomnie tłumaczyć miłość Golgoty. Brzmią mi w uszach przeczytane wiele lat później słowa Mauriaca: „Potykam się o grzech Adama, o tajemnicę zła, o całe dzieło stworzenia, którego prawem zdaje się być wzajemne „współpożeranie.” Nic nie próbuję rozstrzygać. Przenikam poprzez mur, jak zmartwychwstały Chrystus. Zdaje się na Słowo, na obietnicę Tego, który przyszedł i mnie ukochał.” Dopiero prawosławie otworzy źrenice moich oczu na światło które będzie emanować z ciała Skazańca który wbrew logice świata i niesprawiedliwego procesu, stanie się Zwycięzcą. „Pozorna bezsilność Chrystusa i chrześcijaństwa świadczy za Chrystusem, za Jego boskością, a nie przeciw Niemu” (M. Bierdiajew). Z Jego ran światło promieniuje tak intensywnie, że staje się źródłem odkupienia. Wbrew wszelkim podszeptom racjonalnego rozumu – narzędzie hańby, staje się instrumentem łaski. „Krzyż jest konkretnym wyrażeniem zwycięstwa przez upadek, chwały przez pokorę, życia przez śmierć – pisał W. Łosski – Krzyż więc stał się symbolem Boga wszechmogącego, która zechciał stać się człowiekiem i umrzeć jako niewolnik, aby zbawić swoje stworzenie.” Jeszcze dwa tygodnie i Oblubienica Kościół wyśpiewa z głębin jestestwa: „Kłaniamy się cierpieniom Twoim, Chryste i świętemu Twemu zmartwychwstaniu.”