Za chwilę będzie rozbrzmiewał wielki Psalm
obwieszczający nadejście tak bardzo oczekiwanego Mesjasza: „Niech się cieszy
niebo i ziemia raduje przed obliczem Pana, bo przyszedł” (Ps 96). Święte
drżenie i spowijająca serce człowiecze radość na nadejścia Chrystusa-
położonego w nędznym żłobie, Dziecięcia- rozpraszającego ciemności świata i
grzeszność człowieczych czynów. „Stoimy wobec niezbadanej tajemnicy Tego, który
rządzi czasem i wydarzeniami, przed najbardziej bulwersującym faktem dziejów,
że Ten który nie ma początku, staje się w czasie. Bóg ma moc, aby urodzić się
jako Bóg. Wszelkie próby formułowania tej tajemnicy jedynie ją wypaczają i
bardziej niż indziej, tu właśnie narzuca się apofatyczne milczenie… Bóg staje
się człowiekiem i podnosi człowieka do swego własnego poziomu, czyniąc z
człowieka swój doskonały obraz, i sam Bóg zatrzymuje się wobec niezmierzoności
swojej własnej idei człowieka, gdyż człowiek jest repliką Istniejącego” – pisał
Evdokimov. Odo Casel wielki mistagog pisze o tym wydarzeniu w słowach pełnych
zdumienia i powagi: „Narodzenie nie jest świętem szlachetnego człowieczeństwa,
nie jest oddawaniem się wspomnieniom z dzieciństwa i słodkim uczuciom błogiej
miłości do ludzi, nie jest nawet świętem „Dzieciątka Jezus”, spoczywającego na
łonie pełnej wdzięku Matki, uśmiechającego się do nas i oznajmiającego nam
miłość dobrego Boga- jest czymś nieskończenie więcej. Jest żywą i wstrząsającą
obecnością Boga pośród ludzi. Wiekuisty majestat nieskończonego Boga, przed
którym stworzenie drży i dygocze w swej nicości, którego nigdy żadne oko
ludzkie nie widziało ani widzieć nie może, którego dzieli od nas cały bezmiar
nieskończoności- i za którym stworzenie tęskni wszystkimi włóknami duchowego
pragnienia- jest obecny wśród nas; pozwala oglądać swoje oblicze, a my w tym
obliczu Pana i Króla rozpoznajemy rysy Ojca”. „A
światłość w ciemności świeci” (J 1,5). Jednak my zachowujemy się tak jakby to
światło było dla nas niewygodne, bo obnaża nasze ludzkie nędze, bo rozświetla
to wszystko co chcielibyśmy zakamuflować w ciemności. Jest to światło które nie
chce być, tylko dostrzeżone ale ma nas ogarnąć tak jak spłynęło na pasterzy dla
których ta noc okazała się jedyną, wyjątkową i błogosławioną. Chrystus
przychodzi aby podarować nam światłość, aby rozświetlić nasze zmęczone twarze,
aby serca napełnić na nowo tęsknotą, aby życie wypisać sensem. W ciszy
betlejemskiej nocy rozbłyskuje światło, więcej nawet w ciszy naszej nocy rozbłyskuje
euforia światła, z którym sobie poradzić nie umiemy. Bóg przyszedł na ziemię,
bez rozgłosu i triumfalizmu. Nie pisały o Nim żadne tabloidy plotkarskie,
portale nie były okraszone setkami komentarzy, po prostu przyszedł… i tyle.
„Jego zamieszkanie wśród ludzi dokonało się bez rozgłosu, wśród nocnej ciszy.
Sławimy „świętą noc, cichą noc”. Mój Bóg potrafi zając ostatnie miejsce (pisał
przed laty ks. Hryniewicz) jest Bogiem pokornym, zdolnym do uniżenia, wręcz
bezbronnym wobec ludzkiej wolności, a przecież przemożnym w swoim umiłowaniu
ludzi i ostatecznie zwycięskim. Jego mocą jest miłość, On przekonuje i
przemienia. Nie czyni niczego na pokaz, dla widowiska… A przecież jest to Bóg,
przed którym wolno się cieszyć i śpiewać, i być szczęśliwym. Bóg o twarzy dziecka,
któremu łatwo wyrządzić krzywdę. Bóg wiecznej młodości, stwarzający świat wciąż
na nowo. Bóg, którego można nie przyjąć, od którego człowiek może odejść. To
Bóg który nie tupie nogami i nie krzyczy jak rozzłoszczony człowiek. Bóg
milczenia, który przemówił najgłośniej przez swojego Syna. Bóg myśli, serca,
sumienia, tęsknoty, nadziei, adwentowego oczekiwania. Bóg ludzi bezradnych,
szukających, pytających, cierpiących. Bóg pierwszego i ostatniego człowieka.
Bóg naszego świętowania. Bóg wszystkich.” Bóg ciągle jak wędrowiec, nomada
gdzie głowy nie ma położyć, bo serca ludzi nie są jeszcze gotowe na takie
narodziny. Niewygodny jesteś Panie z taką miłością, bo przynosisz to wszystko
czego świat przyjąć dziś nie chce i do czego jeszcze nie dorósł.
Liturgia Bożego Narodzenia, zwłaszcza Mszy
o północy, mówi o „misteriach światła – lucis misteria”. Misterium oznacza
tajemnice, do której człowiek powinien wyjść… to czynność, do której zostaliśmy
zaproszeni a jednocześnie ogarnięci nią. W chrześcijaństwie mówi się o
wtajemniczeniu, zostaję zaproszony do wydarzenia bliskości Boga w historii
mojego życia. Każdemu z nas sens Bożego Narodzenia objawia się wieloraki
sposób. Jedni myślą tak obyczajowo i sentymentalnie, wspominając klimat
rodzinny, stół na kryty białym obrusem, sianko, opłatek i kolędy zwyczajnie
ciepło… bliskość i poczucie rodzinnego domu. Jeszcze inni uświadamiają sobie
głębszą prawdę o swoim człowieczeństwie przez fakt iż, Odwieczny Bóg stał się
Dzieckiem, kruchym i niejako zamienił się z ludźmi rolami jak pisał przed laty
Janusz Pasierb. Mimo tych różnych spojrzeń jest to najważniejsze Bóg jest
ludzki, natomiast człowiek dorasta ciągle do siebie. Jak pisał filozof rosyjski
Bierdjajew „Bóg jest ludzki, natomiast człowiek może być nieludzki. Żeby go uczłowieczyć,
zajaśniała na świecie- nie nad światem – humanitas Dei, philantropia tou
theou, o której pisze św. Paweł: przyjaźń Boga do ludzi.
„Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się
tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się z pośpiechem i znaleźli
Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy je ujrzeli, opowiedzieli o tym,
co im zostało objawione o tym Dziecięciu.” (Łk 2,8 )
Kiedy zasiądziesz do stołu wigilijnego, połamiesz się opłatkiem z
najbliższymi pomyśl o Bogu który cię kocha, i Przyjacielem jest twoim. Połam
swoje serce jak opłatek aby je rozdać dla innych, aby kiedy przyjdziesz na
Liturgię Narodzenia o północy, w której Bóg staje się Człowiekiem i rozda się
dla ciebie w Chlebie Aniołów, twoje człowieczeństwo niech będzie bardziej
ludzkie i wyraźne w miłości. „Bóg się narodził w żłobie, biada jeśli nie
narodzi się w tobie”.