wtorek, 23 grudnia 2014

Emmanuel




Za chwilę będzie rozbrzmiewał wielki Psalm obwieszczający nadejście tak bardzo oczekiwanego Mesjasza: „Niech się cieszy niebo i ziemia raduje przed obliczem Pana, bo przyszedł” (Ps 96). Święte drżenie i spowijająca serce człowiecze radość na nadejścia Chrystusa- położonego w nędznym żłobie, Dziecięcia- rozpraszającego ciemności świata i grzeszność człowieczych czynów. „Stoimy wobec niezbadanej tajemnicy Tego, który rządzi czasem i wydarzeniami, przed najbardziej bulwersującym faktem dziejów, że Ten który nie ma początku, staje się w czasie. Bóg ma moc, aby urodzić się jako Bóg. Wszelkie próby formułowania tej tajemnicy jedynie ją wypaczają i bardziej niż indziej, tu właśnie narzuca się apofatyczne milczenie… Bóg staje się człowiekiem i podnosi człowieka do swego własnego poziomu, czyniąc z człowieka swój doskonały obraz, i sam Bóg zatrzymuje się wobec niezmierzoności swojej własnej idei człowieka, gdyż człowiek jest repliką Istniejącego” – pisał Evdokimov. Odo Casel wielki mistagog pisze o tym wydarzeniu w słowach pełnych zdumienia i powagi: „Narodzenie nie jest świętem szlachetnego człowieczeństwa, nie jest oddawaniem się wspomnieniom z dzieciństwa i słodkim uczuciom błogiej miłości do ludzi, nie jest nawet świętem „Dzieciątka Jezus”, spoczywającego na łonie pełnej wdzięku Matki, uśmiechającego się do nas i oznajmiającego nam miłość dobrego Boga- jest czymś nieskończenie więcej. Jest żywą i wstrząsającą obecnością Boga pośród ludzi. Wiekuisty majestat nieskończonego Boga, przed którym stworzenie drży i dygocze w swej nicości, którego nigdy żadne oko ludzkie nie widziało ani widzieć nie może, którego dzieli od nas cały bezmiar nieskończoności- i za którym stworzenie tęskni wszystkimi włóknami duchowego pragnienia- jest obecny wśród nas; pozwala oglądać swoje oblicze, a my w tym obliczu Pana i Króla rozpoznajemy rysy Ojca”. „A światłość w ciemności świeci” (J 1,5). Jednak my zachowujemy się tak jakby to światło było dla nas niewygodne, bo obnaża nasze ludzkie nędze, bo rozświetla to wszystko co chcielibyśmy zakamuflować w ciemności. Jest to światło które nie chce być, tylko dostrzeżone ale ma nas ogarnąć tak jak spłynęło na pasterzy dla których ta noc okazała się jedyną, wyjątkową i błogosławioną. Chrystus przychodzi aby podarować nam światłość, aby rozświetlić nasze zmęczone twarze, aby serca napełnić na nowo tęsknotą, aby życie wypisać sensem. W ciszy betlejemskiej nocy rozbłyskuje światło, więcej nawet w ciszy naszej nocy rozbłyskuje euforia światła, z którym sobie poradzić nie umiemy. Bóg przyszedł na ziemię, bez rozgłosu i triumfalizmu. Nie pisały o Nim żadne tabloidy plotkarskie, portale nie były okraszone setkami komentarzy, po prostu przyszedł… i tyle. „Jego zamieszkanie wśród ludzi dokonało się bez rozgłosu, wśród nocnej ciszy. Sławimy „świętą noc, cichą noc”. Mój Bóg potrafi zając ostatnie miejsce (pisał przed laty ks. Hryniewicz) jest Bogiem pokornym, zdolnym do uniżenia, wręcz bezbronnym wobec ludzkiej wolności, a przecież przemożnym w swoim umiłowaniu ludzi i ostatecznie zwycięskim. Jego mocą jest miłość, On przekonuje i przemienia. Nie czyni niczego na pokaz, dla widowiska… A przecież jest to Bóg, przed którym wolno się cieszyć i śpiewać, i być szczęśliwym. Bóg o twarzy dziecka, któremu łatwo wyrządzić krzywdę. Bóg wiecznej młodości, stwarzający świat wciąż na nowo. Bóg, którego można nie przyjąć, od którego człowiek może odejść. To Bóg który nie tupie nogami i nie krzyczy jak rozzłoszczony człowiek. Bóg milczenia, który przemówił najgłośniej przez swojego Syna. Bóg myśli, serca, sumienia, tęsknoty, nadziei, adwentowego oczekiwania. Bóg ludzi bezradnych, szukających, pytających, cierpiących. Bóg pierwszego i ostatniego człowieka. Bóg naszego świętowania. Bóg wszystkich.” Bóg ciągle jak wędrowiec, nomada gdzie głowy nie ma położyć, bo serca ludzi nie są jeszcze gotowe na takie narodziny. Niewygodny jesteś Panie z taką miłością, bo przynosisz to wszystko czego świat przyjąć dziś nie chce i do czego jeszcze nie dorósł.


Liturgia Bożego Narodzenia, zwłaszcza Mszy o północy, mówi o „misteriach światła – lucis misteria”. Misterium oznacza tajemnice, do której człowiek powinien wyjść… to czynność, do której zostaliśmy zaproszeni a jednocześnie ogarnięci nią. W chrześcijaństwie mówi się o wtajemniczeniu, zostaję zaproszony do wydarzenia bliskości Boga w historii mojego życia. Każdemu z nas sens Bożego Narodzenia objawia się wieloraki sposób. Jedni myślą tak obyczajowo i sentymentalnie, wspominając klimat rodzinny, stół na kryty białym obrusem, sianko, opłatek i kolędy zwyczajnie ciepło… bliskość i poczucie rodzinnego domu. Jeszcze inni uświadamiają sobie głębszą prawdę o swoim człowieczeństwie przez fakt iż, Odwieczny Bóg stał się Dzieckiem, kruchym i niejako zamienił się z ludźmi rolami jak pisał przed laty Janusz Pasierb. Mimo tych różnych spojrzeń jest to najważniejsze Bóg jest ludzki, natomiast człowiek dorasta ciągle do siebie. Jak pisał filozof rosyjski Bierdjajew „Bóg jest ludzki, natomiast człowiek może być nieludzki. Żeby go uczłowieczyć, zajaśniała na świecie- nie nad światem – humanitas Dei, philantropia tou theou, o której pisze św. Paweł: przyjaźń Boga do ludzi.


„Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił. Udali się z pośpiechem i znaleźli Maryję, Józefa i Niemowlę, leżące w żłobie. Gdy je ujrzeli, opowiedzieli o tym, co im zostało objawione o tym Dziecięciu.” (Łk 2,8 )


Kiedy zasiądziesz do stołu wigilijnego, połamiesz się opłatkiem z najbliższymi pomyśl o Bogu który cię kocha, i Przyjacielem jest twoim. Połam swoje serce jak opłatek aby je rozdać dla innych, aby kiedy przyjdziesz na Liturgię Narodzenia o północy, w której Bóg staje się Człowiekiem i rozda się dla ciebie w Chlebie Aniołów, twoje człowieczeństwo niech będzie bardziej ludzkie i wyraźne w miłości. „Bóg się narodził w żłobie, biada jeśli nie narodzi się w tobie”.