Mt 15,29-37
Jezus
przyszedł nad Jezioro Galilejskie. Wszedł na górę i tam siedział. I przyszły do
Niego wielkie tłumy, mając ze sobą chromych, ułomnych, niewidomych, niemych i
wielu innych, i położyli ich u nóg Jego, a On ich uzdrowił. Tłumy zdumiewały się widząc, że
niemi mówią, ułomni są zdrowi, chromi chodzą, niewidomi widzą. I wielbiły Boga
Izraela. Lecz Jezus przywołał swoich uczniów i rzekł: „Żal Mi tego tłumu. Już
trzy dni trwają przy Mnie, a nie mają co jeść. Nie chcę ich puścić
zgłodniałych, żeby kto nie zasłabł w drodze”. Na to rzekli Mu uczniowie: „Skąd
tu na pustkowiu weźmiemy tyle chleba, żeby nakarmić takie mnóstwo?” Jezus
zapytał ich: „Ile macie chlebów?” Odpowiedzieli: „Siedem i parę rybek”. Polecił
ludowi usiąść na ziemi; wziął te siedem chlebów i ryby, i odmówiwszy
dziękczynienie, połamał, dawał uczniom, uczniowie zaś tłumom. Jedli wszyscy do
sytości, a pozostałych ułomków zebrano jeszcze siedem pełnych koszów.
W kolejnym adwentowym
zamyśleniu nad Ewangelią, jesteśmy zaproszeni do wdrapania się wyżej, na górę.
Kiedy tak zmęczymy się cudownym widokiem rozciągającym się ze szczytu góry, to
poczujemy głód. Poczujemy się głodni, będziemy potrzebowali posilić substancję
swojego ciała pożywieniem- chlebem. Eksperci uważają, że aby człowiek mógł żyć
normalnie, potrzebuje dziennie dwa tysiące siedemset kalorii. Poniżej tej
liczby posiadanych kalorii, człowiek będzie cierpiał głód, będzie łaknął
pożywienia. Dziś sześćdziesiąt procent ludności świata cierpi z powodu braku
jedzenia. Dotyczy to ilości jak i jakości pokarmu. Brakuje światu chleba. Nasza
cywilizacja jest wstanie zapewnić ludzkości tyle różnych rzeczy, rozwój
techniki, wabiący i wytrzeszczający oczy przepych zarezerwowany tylko dla
nielicznych, a zareklamowany w taki sposób jakby każdy ten luksus był na wyciągnięcie ręki dla każdego. To iluzja
szczęścia… z takiej Bóg chce wydobyć człowieka. W Ewangelii dzisiaj można
poczuć zapach chrupiącego chleba, niepowtarzalny smak świeżo ułowionych ryb. Ten
pokarm stanie się materią miłości, aby wykarmić wielki tłum słuchający
katechezy Chrystusa. My każdego dnia w naszej modlitwie prosimy o ten pokarm:
„Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. A jednocześnie ten chleb odsyła
nas do innego chleba; Chleba- który zstąpił z nieba aby dać życie światu. W
Adwencie przygotowujemy się na Jego przyjście. Bóg narodzi się w Betlejem – w „domu
chleba”, aby zostawić nam siebie aż do skończenia świata w Eucharystii (chleb
który łamiemy, Jego prawdziwe i rzeczywiste Ciało). „Eucharystia, czyli chleb,
który staje się Ciałem Chrystusa na pożywienie ludzi, jest konsekracją nie
tylko wszystkich darów natury, ale również trudów, cierpień, miłości ludzi… Kto pożywa się Jego chlebem, ma obowiązek
powtarzać wobec ludzi głodnych, zrozpaczonych, zdradzonych Jego cud rozmnożenia
chleba. Cud ten nie tylko zapewnia każdemu człowiekowi chleb, ale przekonuje go
też, ze jest otoczony miłością”. Adwent to czas w którym pozwalam aby Bóg mnie
nakarmił sobą.