środa, 17 grudnia 2014

wschód słońca...


Bardzo często próbuje się zarzucić chrześcijaństwu iż w miejsce pogańskiego kultu słońca wprowadziło uroczystość Bożego Narodzenia. Dobrze zatrzymać się nad tym zagadnieniem odczytując je w kontekście historycznym jak również symbolicznym, choć ten drugi watek wydaje się nawet o wiele bardziej intrygujący poznawczo. Kościół Wschodni już w III wieku obchodził Boże Narodzenie ( a właściwie to był cały złożony zespół świąt – Narodzenie- Objawienie- Chrzest) 6 stycznia, natomiast Kościół Rzymski w IV wieku zaczął obchodzić odrębną uroczystość Narodzenia Pańskiego. Przeniesiono to ważne wydarzenie na 25 grudnia, na dzień kiedy to w Rzymie obchodzono święto pogańskie „sol invictus”- słońca niezwyciężonego. W sposób naturalny chrześcijaństwo pragnęło przeciwstawić się bóstwu słonecznemu, wprowadzając w to miejsce Chrystusa- prawdziwe Słońce nieznające zachodu. Bowiem w narodzinach Chrystusa wzeszło prawdziwe słońce, które oświeciło ludzkość swoim światłem. Biblia z właściwą sobie radością przenikniętą podziwem wspomina o słońcu, o jego pełnym blasku. Jego zwycięski obieg po niebie opisuje Psalm 19, odnoszony przez liturgię zawsze do Chrystusa, który jak oblubieniec z komnaty nowożeńców wyszedł z dziewiczego łona swej Matki. Izajasz w głębokiej zadumie spogląda na to ciało niebieskie jak na obraz Boga, który zajaśnieje  sprawiedliwym w królestwie mesjańskim (Iz 60,19). Boska Mądrość jest „piękniejsza niż słońce” (Mdr 7,29). W Apokalipsie ukazuje się na niebie „wielki znak” Niewiasty obleczonej w słońce, będący obrazem Matki Boga i Kościoła. Chrześcijanie od początku dostrzegali w Chrystusie prawdziwe Słońce. Już w Ewangelii świętego Łukasza, który to pewnie zetknął się z silnym pogańskim kultem słonecznym Heliosa, pojawia się skądinąd cudowna modlitwa wypowiedziana przez usta starca Zachariasza „Dzięki litości serdecznej Boga naszego. Przez nią z wysoka wschodzące Słońce nas nawiedzi, by zajaśnieć tym, co w mroku i cieniu śmierci mieszkają” (Łk 1,78). Nadchodzący Mesjasz jawi się jako „sol salutis”- Słońcem zbawienia. Już greccy Ojcowie Kościoła opisując narodziny Chrystusa, w kontekście głębokiej tęsknoty za zbawieniem, porównywali ten cud do narodzin światła bóstwa słonecznego: „Panna porodziła- teraz wzrasta światło”. Wielki Pieśniarz Kościoła św. Efrem Syryjczyk podążając w tym nurcie interpretacyjnym wyraża swój podziw w jednym z hymnów: „Zstąpił Pan światłości Niebiańskiej i jak słońce promienieje z łona swej Matki… Zwycięża słońce… Pokonana jest zimowa ciemność, żeby obwieścić, że szatan został pokonany. Zwycięża słońce, by oznajmić, ze swój triumf świętuje Jednorodzony”. Jutrzenką, która przyniosła nam Słońce- Chrystusa, była Maryja, Niepokalana Matka Boga, której dziewicze zrodzenie Jezusa porównuje się do promienia słońca, który przechodzi przez szkło, ale go nie niszczy: „Transit, sed non frangit”- mówił średniowieczny pisarz. Można to odczytywać również w sposób trynitarny, dotykając samej relacji w Trójcy Świętej: „Bóg Ojciec jest słońcem, Syn Jego promieniem, a Duch Święty- światłem”. Pierwsi chrześcijanie a wraz za nimi następne pokolenia wyznawców przejęli zwyczaj, podobnie jak starożytni czciciele słońca, zwracać się w czasie liturgicznej modlitwy w kierunku wschodu słońca. Na wschodzie bowiem pan przyszedł w fakcie wcielenia, tam był usytuowany raj, ze wschodu nadejdzie powtórnie w Paruzji. Orygenes powiada w jednej z homilii: „Każdy, kto w jakikolwiek sposób przyjmuje na siebie imię Chrystusa, staje się synem Wschodu (Słońca). Tak bowiem napisano o Chrystusie: Oto Mąż a imię Jego- Wschód słońca” (Za 6,12). W innym tekście pisze następująco: „Któż nie przyzna od razu, ze wschodnia cześć świata wyraźnie wskazuje na to, że w tym kierunku symbolicznie się zwracając należy się modlić, jak gdyby dusza miała ujrzeć wschód prawdziwego słońca”. W bliższej nam literaturze pt. „Chłopi” Boryna wychodząc skoro świt na pole, widząc wstające słońce oddaje mu cześć (Chrystus- słońce- odniesienie do hostii). Wschodni chrześcijanie po przyjęciu Komunii Świętej, wyrażają śpiewem: „Widzieliśmy światłość prawdziwą, przyjęliśmy Ducha niebieskiego, znaleźliśmy wiarę, przeto kłaniamy się Trójcy niepodzielnej, ona bowiem nas zbawiła”. Wtedy kiedy chrześcijanie wielbią Boga- Człowieka jako prawdziwe Słońce, wylewają się zdroje łaski, dotykamy rzeczywistości nas przekraczającej. On rozjaśnia nasze ciemności, rozświetla kłębiące się mroki naszej duszy, otula światłem miłości która rozlewa się z serca miłującego świat Boga. W noc narodzenia Maryja położyła w żłobie Dziecię z którego emanowało cudowne światło, rozpromieniło skalną fakturę groty, rozświetliło skrzydła adorujących aniołów, uspokoiło dręczące myśli i skołatane serce św. Józefa. Słońce to powstało i zajaśniało dzieciom Adama- nastał nowy dzień, jak ten w którym Stwórca wypowiedział do życia najjaśniejsze ciało niebieskie. My jesteśmy świadkami tego wschodu. Spróbujmy choć raz do roku być dla innych słońcem, niech nasze twarze zajaśnieją szczęściem. Niech ciepło naszych serc roztopi chłód świata.