Każdy piątek w okresie
Wielkiego Postu przeżywa się jakoś inaczej- refleksyjnie. Uwaga chrześcijan
koncentruje się na Krzyżu z którego paschalny Baranek obejmuje w czułym uścisku
zraniony grzechem świat. Znak cierpienia
i samotności. Przesłanie krzyża nie przedawniło się, w rzeczywistości pełnej
zamętu, obojętności i powątpiewania w obecność Boga, staje się nauką o
autentycznej miłości. „Jedyną siłą,
która porządkuje chaos naszej duszy, jest wolne i całkowite zaakceptowanie
Chrystusa jako zasady determinującej nasze życie psychiczne i duchowe”- pisał
W. Iwanow. Ten milczący znak przenika historię człowieka i dokonuje tektonicznego
wstrząsu duszy. „W czczeniu krzyża czcimy śmierć, wyzwalającą, zwycięską
śmierć. Aby zmartwychwstać, trzeba umrzeć. W krzyżu śmierć zostaje przemieniona
i prowadzi do życia, zmartwychwstania. I całe życie tego świata musi być
przeprowadzone przez śmierć, przez ukrzyżowanie. Bez tego życie nie może dojść
do zmartwychwstania, do wieczności” (M. Bierdiajew). Krzyż łączy mistycznie
niebo z ziemią; jego pień przechodzi przez okryty welonem śmierci lęk
człowieka. Rozmyślam o wszystkich krzyżach które w swoim skarbcu przechowała
chrześcijańska kultura, dostrzegając w nich pulsujące źródła do których pędzą
na oślep spragnione życia chrześcijańskie baranki. Ciągle inspiruje i sprasza
łzy szczęścia. Krzyż- utrwalony w sklepieniach wczesnochrześcijańskich i
bizantyjskich kościołów. Świecący w dekoracjach mozaikowych żarem kolorowych
kamyków. „Sklepienie niebieskie jest ukształtowane w formie krzyża”(Maksym z
Turynu). Krzyże jako katedry nauczającego Chrystusa, którego przebite części
ciała opowiadają o miłości daru do swojej Oblubienicy Kościoła. W końcu pełne
dramatyczności średniowieczne krucyfiksy Zachodu- wstrząsające przedstawienia
Chrystusa który cały staje się broczącą raną, lub strugą krwi spadającej
zbawczo do kielicha eucharystycznej ofiary. I te najbliższe mojej duszy-
prawosławne ikony Krzyża, na których Pan jaśnieje jak zwycięski Wojownik który
na chwilę zasnął po odniesionym zwycięstwie. „Widzę Go ukrzyżowanego i nazywam
Królem” (św. Jan Chryzostom). Myślę, również intensywnie o tych krzyżach
bluźnierczych- produktach antysztuki jak „krucyfiks w moczu” Serrano, czy inne
odpadki postmodernistycznej profanacji, świadczące jedynie o tym, że Bóg
cierpiący jest Bogiem wygnanym i upodlonym w każdym momencie historii. Chrześcijanie
potrafią widzieć dalej i głębiej. Głoszą paschalne przesłanie z wielką odwagą-
niekiedy idąc pod prąd: „Przez śmierć zwyciężył śmierć.” Potrzebujemy drzewa
Jego pokory. Krzyż- to nowe rajskie drzewo życia, przypominające o tym, że
żaden człowiek- choćby najbardziej perfidnie tkwiący w ciemności grzechu- jest
ocalonym. Pień tego drzewa zdruzgotał bramy piekieł i rozerwał kajdany tych,
którzy wegetowali w krainie ciemności. Poeta D.M. Turoldo powie: „Prawdziwa
jest wiara w Wielki Piątek kiedy Ciebie nie było tam w górze !”