piątek, 8 marca 2019


Każdy piątek w okresie Wielkiego Postu przeżywa się jakoś inaczej- refleksyjnie. Uwaga chrześcijan koncentruje się na Krzyżu z którego paschalny Baranek obejmuje w czułym uścisku zraniony grzechem świat.  Znak cierpienia i samotności. Przesłanie krzyża nie przedawniło się, w rzeczywistości pełnej zamętu, obojętności i powątpiewania w obecność Boga, staje się nauką o autentycznej miłości.  „Jedyną siłą, która porządkuje chaos naszej duszy, jest wolne i całkowite zaakceptowanie Chrystusa jako zasady determinującej nasze życie psychiczne i duchowe”- pisał W. Iwanow. Ten milczący znak przenika historię człowieka i dokonuje tektonicznego wstrząsu duszy. „W czczeniu krzyża czcimy śmierć, wyzwalającą, zwycięską śmierć. Aby zmartwychwstać, trzeba umrzeć. W krzyżu śmierć zostaje przemieniona i prowadzi do życia, zmartwychwstania. I całe życie tego świata musi być przeprowadzone przez śmierć, przez ukrzyżowanie. Bez tego życie nie może dojść do zmartwychwstania, do wieczności” (M. Bierdiajew). Krzyż łączy mistycznie niebo z ziemią; jego pień przechodzi przez okryty welonem śmierci lęk człowieka. Rozmyślam o wszystkich krzyżach które w swoim skarbcu przechowała chrześcijańska kultura, dostrzegając w nich pulsujące źródła do których pędzą na oślep spragnione życia chrześcijańskie baranki. Ciągle inspiruje i sprasza łzy szczęścia. Krzyż- utrwalony w sklepieniach wczesnochrześcijańskich i bizantyjskich kościołów. Świecący w dekoracjach mozaikowych żarem kolorowych kamyków. „Sklepienie niebieskie jest ukształtowane w formie krzyża”(Maksym z Turynu). Krzyże jako katedry nauczającego Chrystusa, którego przebite części ciała opowiadają o miłości daru do swojej Oblubienicy Kościoła. W końcu pełne dramatyczności średniowieczne krucyfiksy Zachodu- wstrząsające przedstawienia Chrystusa który cały staje się broczącą raną, lub strugą krwi spadającej zbawczo do kielicha eucharystycznej ofiary. I te najbliższe mojej duszy- prawosławne ikony Krzyża, na których Pan jaśnieje jak zwycięski Wojownik który na chwilę zasnął po odniesionym zwycięstwie. „Widzę Go ukrzyżowanego i nazywam Królem” (św. Jan Chryzostom). Myślę, również intensywnie o tych krzyżach bluźnierczych- produktach antysztuki jak „krucyfiks w moczu” Serrano, czy inne odpadki postmodernistycznej profanacji, świadczące jedynie o tym, że Bóg cierpiący jest Bogiem wygnanym i upodlonym w każdym momencie historii. Chrześcijanie potrafią widzieć dalej i głębiej. Głoszą  paschalne przesłanie z wielką odwagą- niekiedy idąc pod prąd: „Przez śmierć zwyciężył śmierć.” Potrzebujemy drzewa Jego pokory. Krzyż- to nowe rajskie drzewo życia, przypominające o tym, że żaden człowiek- choćby najbardziej perfidnie tkwiący w ciemności grzechu- jest ocalonym. Pień tego drzewa zdruzgotał bramy piekieł i rozerwał kajdany tych, którzy wegetowali w krainie ciemności. Poeta D.M. Turoldo powie: „Prawdziwa jest wiara w Wielki Piątek kiedy Ciebie nie było tam w górze !”