niedziela, 17 marca 2019


Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko, wybiegł naprzeciw niego, rzucił się mu na szyję i ucałował go (Łk 15, 20-21). Jest to jeden z najpiękniejszych, a jednocześnie z najbardziej poruszających wewnętrznie fragmentów Ewangelii. Jest to wydarzenie w którym najpiękniej nakreślono  ludzkie portrety- relacjonując uczucia, rozterki duszy i zdumiewający finał- przebaczenie i wskrzeszenie. Zobaczyć gest Ojca który rozpościera w akcie miłości swoje ramiona, wychodzi na drogę z tęsknotą wyczekując swojego marnotrawnego dziecka. Pocałunek, przytulenie, wzruszenie i eksplozja miłości, która czyni chrześcijaństwo wrażliwym na przebaczenie, to wielkość która wypływa z pełnego miłosierdzia serca Boga. Chrześcijaństwo mierzy się otwartymi ramionami, głębią serca, potokiem łez które przynoszą oczyszczenie i wskrzeszają na nowo do życia. Całe chrześcijaństwo polega na tym, że On nas tak bardzo umiłował. Ile to razy w naszym życiu zranieni jesteśmy grzechem, zagubieni, pełni buntu, pretensji i wewnętrznej pychy. Przechodząc przez dramat upadku, potykając się o swoje iluzje szczęścia, w pewnym momencie przypominamy sobie że ktoś nas autentycznie i prawdziwie kocha; dla Niego jesteśmy ważni. Bóg się nami nie brzydzi, ciągle wychodzi cierpliwie na drogę i wygląda naszego powrotu, bo wie że słabi jesteśmy i pełni lęku. Kiedy duma, pycha i egoizm się wyczerpią pozostanie tylko tęsknota za Miłością. św. Ambroży wypowiedział taki zdumiewający pogląd: „Bóg stworzył człowieka i wówczas odpoczął mając wreszcie kogoś, komu może przebaczyć grzechy". Te słowa stanowią całą wielką wyobraźnię miłości jako daru. To streszczenie miłosierdzia odmalował doskonale Rembrandt na swoim słynnym obrazie ukazującym powrót marnotrawnego syna. Jakże głęboko duchowo i psychologicznie przeniknął ducha tej przypowieści. Ojciec czcigodny starzec, w płaszczu szeroko rozpostartym, o obliczu promieniującym radością, mimo że jego oczy są wyblakłe od wielkiego płaczu. Ręce silnie opierają się na ramionach syna, by uniemożliwić mu powtórne odejście. Młodszy syn jest w cieniu, klęczy, widzimy jego plecy. Głowę kryje na piersi ojca. Tu się wszystko zawiera, położenie głowy blisko serca ojca, wyraża przywróconą miłość. Serce ojca nigdy nie przestało bić dla swojego dziecka, to centrum uczuć, to przestrzeń w której zostaje przywrócony do życia ten który był umarłym a ożył, zaginał a odnalazł się. „Powrót zaginionego kładzie kres cierpieniu ojca. Jest wyzwoleniem dla niego samego. Dwukrotnie powtarza się zachęta do radości i świętowania. Wyzwolenie wyraża się radością. Miara radości jest miarą wewnętrznego wyzwolenia. Ono zostało porównane do wskrzeszenia z martwych... Jest to wydarzenie paschalne, radosne, przełomowe. Oto zaczyna się nowe życie- nie tylko dla tego, który „zaginął, a odnalazł się,” ale również dla rodziny” (W. Hryniewicz). W głębi tej sceny widzimy również starszego syna- tego "sprawiedliwego wyrobnika", gdybyśmy mieli opisać jego portret psychologiczny to zobaczymy: wściekłość, irytację, pogardę, ręce zaciśnięte w porywie gniewu, cała postawa wyraża naganę i zgorszenie słabością ojca. Jak ten obraz ma się do mnie ? Kiedy odnajdę w sobie marnotrawnego syna, stanę w prawdzie, dokonam autorefleksji nad swoim postępowaniem, wejdę na drogę, jest szansa że spotkam na niej Ojca, który przyjmie mnie z rozpostartymi ramionami..., to już jest uzdrowienie, odnaleziona darmowa miłość. "Teraz wreszcie czuję, jak ogarnia mnie tęsknota za tym uściskiem. Biegnę do Ojca, zarzucam Mu ręce na szyję. Przebacz mi, że byłem Ci wierny bez miłości". Każdego dnia Kościół na drodze wielkopostnego nawrócenia woła żarliwie: „Pokuty otwórz mi drzwi, o Ty który jesteś Dawcą życia.”