Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Jeżeli Mnie miłujecie, będziecie zachowywać moje
przykazania. Ja zaś będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam, aby z wami był
na zawsze – Ducha Prawdy, którego świat przyjąć nie może, ponieważ Go nie widzi
ani nie zna. Ale wy Go znacie, ponieważ u was przebywa i w was będzie. Nie
zostawię was sierotami. Przyjdę do was. Jeszcze chwila, a świat nie będzie już
Mnie widział. Ale wy Mnie widzicie; ponieważ Ja żyję i wy żyć będziecie. W owym
dniu poznacie, że Ja jestem w Ojcu moim, a wy we Mnie i Ja w was. Kto ma
przykazania moje i je zachowuje, ten Mnie miłuje. Kto zaś Mnie miłuje, ten
będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu
siebie».
„Żyjemy otoczeni
nieskończoną wielością tajemnic”- te słowa napisał Lew Szestow próbując ukazać
jak mały jest człowiek, jak mały jest jego rozum aby zgłębić tajemnicę Boga i
świata. Myślę, że jedną z takich tajemnic jest wyjątkowa, subtelna i życiodajna
obecność Ducha Świętego. Trzeba zatem zachować pokorę i milczenie wobec tej
Tajemnicy, bowiem „dramat zbawienia odbywa się za zasłoną” (S.Weil). Lepiej
będzie jak pragnienie poznania „Gołębicy” stanie się pragnieniem ożywczego
źródła. W historii chrześcijaństwa były momenty w których nawet zapominano o
Duchu, trochę nieświadomie marginalizując Jego obecność. Nawet sam św. Augustyn
przyznaje, że „ludzie uczeni napisali wiele książek o Ojcu i Synu. Natomiast
Duch Święty nie stał się przedmiotem studiów tak obfitych, tak starannie
prowadzonych przez uczonych i wielkich komentatorów boskich Pism, by można było
łatwo pojąć także Jego własny charakter, z powodu którego nie możemy Go nazwać
ani Synem ani Ojcem, ale jedynie Duchem Świętym”. Pewien ewangelicki teolog
nawet stwierdził, że Duch Święty jest dzisiaj w dużej mierze „nieznanym
Bogiem”. Nawet pomimo eksplozji tak wielu charyzmatycznych ruchów i wspólnot w
różnych kościołach, wielu chrześcijan zatrzymuje się tylko na zewnętrznych
znakach, okraszonych pewną nadzwyczajnością, niż na samej osobie Ducha
Świętego. A przecież jak powie św. Bazyli Wielki: „Stworzenie nie posiada
żadnego daru, który by nie pochodził od Ducha. Jest On Uświęcicielem, który nas
na powrót jednoczy z Bogiem”. Nie sposób zliczyć, ile to razy Duch Święty
wtargnął niczym żywioł w historię i osobiste życie każdego człowieka. „Duch
nazwany jest Królestwem i daje początek królowaniu Boga w nas” (M. Kabasilas).
Każdy z nas przeżył w swoim życiu małe zwiastowania i pięćdziesiątnice-
poruszenia serca i duchowe rewitalizacje. Ile to razy w kryzysach wiary,
ucieczkach i wejściach w grzech- On przypominał o zmartwychwstałym Chrystusie i
jego darmowej miłości. Kościół od wieków wołał i nie przestaje wołać z głębi
swego jestestwa: eltheto to Hagion Pneuma
sou eph hemas Kai katharisato hemas- niech przyjdzie Duch Twój na nas i
oczyści nas. Dzięki Jego dynamizującej obecności Kościół staje się comunio sanctorum- wspólnotą uświęconą i
przebóstwioną. Modlę się słowami Brata Rogera z Taize: „Duchu Święty, tchnienie
miłości Chrystusa. Ty składasz w każdym człowieku wiarę, która jest bardzo
prostym zaufaniem, tak prostym, że wszyscy mogą je przyjąć. Znany czy nieznany,
w naszych ciemnościach rozpalasz ogień, który nigdy nie zagaśnie”.