Trędowaty
przyszedł do Jezusa i upadając na kolana, prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie
oczyścić”. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: „Chcę,
bądź oczyszczony”. Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus
surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: „Uważaj, nikomu nic nie
mów, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą
przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że
Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach
pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Ewangelia
ciągle stawia przed nami obrazy ludzi poranionych, zmiażdżonych chorobą,
których życie na pierwszy rzut oka wydaje się rozsypane na kawałki. Bóg jest
wrażliwy na cierpienie człowieka, przychodzi z uzdrowieniem do tych, którzy się
źle mają…, których życie nie oszczędziło. Doświadczenie choroby dla wielu z
nich będzie sprawdzianem wiary. Nie każdy ma w sobie tyle odwagi, aby uklęknąć
i prosić o łaskę zdrowia. Jest wielu ludzi którzy w wyniku choroby stali się
twardzi, zamknięci w sobie, na swój sposób zablokowani na wszystko i
wszystkich. Choroba odebrała im sens życia… Wierzącym jest łatwiej zmierzyć się
z bólem cierpienia. Nie szukają odpowiedzi dlaczego, ale wypatrują łatwiej
nadziei na to, co będzie przed nimi. Nie ma poczucia pustki i rozgoryczenia,
jest tylko łaska pogodzenia się z takim stanem rzeczy. „Trąd jest jedną z
najstarszych i najstraszniejszych chorób znanych w dziejach ludzkości.
Przemieszczał się w ciągu kolejnych wieków wraz z wędrówkami ludów, docierając
do niemal wszystkich zakątków świata, zwłaszcza tam, gdzie panowały głód i
nędza”. Do dziś te dwa czynniki uniemożliwiają całkowitą eliminację tej budzącej
odrazę choroby. Pomimo tak szybkiego rozwoju medycyny, trąd stanowi ciągle
niebezpieczną i trudną w leczeniu chorobę. Według statystyk przeprowadzonych
przez środowiska lekarskie, co trzy minuty pojawia się na świecie nowy
przypadek trądu. Od momentu zarażenia trądem do sytuacji w której następuje agonia, może
taki stan człowieka trwać od 9 miesięcy do 15 lat. „Objawem są twarde obrzęki,
bogate w bakterie. Mogą się one otworzyć, prowadząc do poważnych zniekształceń.
Trąd atakuje głównie nos, uszy, dłonie, stopy. Nerwy zostają zniszczone przez
bakterie, na skutek czego chorzy mają zaburzenia czucia lub nie mają go wcale.
Jest to przyczyną powikłań, których skutki są często groźniejsze, niż sama
choroba - następują oparzenia i zranienia, następnie zakażenia i ropienie ran,
co powoduje stopniowy rozpad ciała. Stąd przyczyną śmierci są najczęściej
powikłania wynikające z nie leczonego zakażenia ropnego”. Najczęściej osoby
chore na trąd zostają poddane izolacji, odseparowane od swoich bliskich
umierają najczęściej z braku pomocy medycznej lub z głodu. Sposób traktowania
osób zarażonych od czasów Chrystusa niewiele się zmienił. W wielu środowiskach
na Bliskim Wschodzie, osoby dotknięte tą przeraźliwą chorobą, uważane za
nieczyste i dotknięte karą z wysoka, zostają skazane na powolną śmierć.
Trędowaty z Ewangelii to człowiek nieczysty, jego nieczystość była uważana za
skutek grzechu jego samego lub rodziny z której się wywodził. Chrystus przerywa
ten fatalizm myślenia… dotyka cierpiącego człowieka, tym samym przełamując
barierę nietykalności. Odbiera nieczystość która jak klątwa spoczywa na
sparaliżowanym bólem i bezradnością człowieku. Jezus odbiera nieczystość tego
człowieka, przywracając mu zdrowie a nade wszystko godność dziecka Bożego. Jest
jeszcze jedna odmiana trądu, którą można nazwać infekcją duszy. Myślę sobie że
duchowy trąd jest o wiele bardziej niebezpieczny, niż ten fizycznie niszczący;
na zewnątrz niewidoczny ale w środku powodujący „gnicie duszy”. W dzisiejszej
rzeczywistości żyje mnóstwo ludzi chorych na przewlekły rozkład wnętrza.
Zarażenie przychodzi od grzechu który bagatelizowany i skutecznie wypierany z
sumienia, staje się śmiertelnie niebezpieczny. Wielu ludzi nie chce słyszeć o
chorobie ducha, tak bardzo zajęci są biegiem życia, poddaniem się wielu bodźcom
duchowo toksycznym, iż sprawa osobistego zbawienie zostaje odsunięta na dalszy
plan. To odsuwanie leczenia duchowego w konsekwencji grozi duchową śmiercią.
Wielu nie zdoła w porę pójść po rozum do
głowy. Każdego dnia Bóg wysyła do nas komunikaty: zrób coś ze swoim życiem…,
nawróć się…., dokonaj rewizji swojego życia…, zobacz jak wygląda twoje
wnętrze…, jesteś smutnym egoistą widzącym tylko czubek własnego nosa… Tyle
profilaktycznych sygnałów Bóg nam przesyła, sms… jak lekarstwa, a wielu mija kościół
obojętnie, ostentacyjnie wzruszając ramionami i udając że wszystko jest ok. Nic
nie jest ok ! Tu chodzi o Twoje zdrowie, zbawienie… prawdziwe życie. Pan mówi:
kładę przed tobą- życie i śmierć- wybieraj !