Mk
1,6b-11
Jan Chrzciciel tak głosił: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, On zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”. W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wychodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę zstępującego na siebie. A z nieba odezwał się głos: „Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie”.
"Daj mi Panie Boże żyć jeszcze troszeczkę, ponieważ jeszcze nie jestem
do końca ochrzczony, woda chrzcielna jeszcze nie dotarła wszędzie, gdzie
dotrzeć powinna. Jeszcze we mnie jest tak dużo starego poganina". „Jestem
chrześcijaninem z metryki”, bardzo często można usłyszeć taki tekst od wielu
ludzi. „Rodzice wbrew mojej woli przynieśli mnie do chrztu, nie prosiłem oto”.
To są często smutne słowa, tak jakby wypowiadający je rozgoryczeni ludzie,
osłabieni często faktem bycia wierzącym do końca nie wiedzieli o co, tak naprawdę
chodzi…, co się takiego wyjątkowego w ich życiu dokonało, nawet jeśli to w jakiś
sposób odbyło się bez ich zgody. Często brakuje świadomości samym rodzicom
którzy przynoszą swoje dzieci aby mogły stać się uczestnikami tych rzeczywistości
które są przywilejem a nie koniecznością, zapożyczoną z tradycji. W ważnych
decyzjach życiowych a szczególnie takich jak sakrament chrztu, nie można
wyłączyć świadomości. W czasie obrzędu prezbiter stawia fundamentalne pytanie:
„O co prosicie Kościół Boży dla swoich dzieci ? Rodzice odpowiadają „O
chrzest”. Po tej deklaracji następują słowa upomnienia, które mają wskazać na
wymiar odpowiedzialności jaki na nich spoczywa, na wagę danego zobowiązania. To
nie jest tylko zwykła formuła, to świadectwo ich życia, środowisko w którym ma
dojrzewać człowiek do wiary w taki sposób, aby nigdy Kościół nie stał się dla niego reliktem, a wiara
przeżytkiem. Dlatego takie mocne słowa: „Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla
swoich dzieci, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania ich w wierze, aby
zachowując Boże przykazania, miłowali Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus
Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku ? Rodzice odpowiadają:
„Jesteśmy tego świadomi”. Świadomość… świadomość i jeszcze raz świadomość. Chrzest
to nie tylko piękna tradycja osadzona w kulturze religijnej narodu, nasza
okazja do świętowania. To nie tylko kolejne wydarzenie rodzinne dzięki któremu
towarzystwo może się spotkać przy stole i wypić wódkę. To pełne świadomości wprowadzenie
dziecka lub dorosłego katechumena w inny wymiar życia. To misterium miłości
Boga do człowieka. To start z pakietem w którym człowiek otrzymuje życie Boże,
i gwarancję tego że Ktoś o nim pamięta i kocha go za darmo i wiecznie. Chrzest-
to sakrament mojego narodzenia do wiary. Warto podjąć uważną refleksję nad
momentem swoich narodzin, te fizyczne trudno pamiętać...swoich kochanych
rodziców trzeba pytać. Pomyśleć o moim zaistnieniu jako człowieka wierzącego, o
początku przygody jaką jest łaska wiary. Najcudowniejszy moment w życiu
człowieka kiedy się jest w łonie swojej mamy, pływa się w wodach płodowych,
czerpie się pokarm i ciepło. To naturalne środowisko staje się przestrzenią
rozwoju i wzrostu. Tak podobnie jest z innym łonem w które zostajemy włączeni
to Kościół-Matka. W jej wodach zostaje nam udzielone życie, to narodziny w Bogu
który czyni mnie przybranym swoim dzieckiem, co za godność… jakie wybranie!
Jesteśmy w tym matczynym łonie zanurzeni aby narodzić się, jako nowe stworzenie.
Jesteśmy jak ryby w wodzie. Chrzest staje się „kąpielą wieczności”,
odrodzeniem, całkowitym odnowienie tworzywa ludzkiego bytu na obraz Boga. Jest
to uzdrowienie naszej natury po grzechu Adama, uzdrowienie i obmycie w miłości
Jezusa. Jak powie jeden z teologów wschodnich: „Sakrament chrztu wyraża
symbolicznie całą krzywą zbawienia: potrójne zanurzenie obrazuje triduum i
zstąpienie do piekieł; wynurzenie jest powrotem do Dnia, który nie zna końca.
Wartość wody chrzcielnej płynie z oczyszczającej krwi Chrystusa, a u progu nowego
życia znajduje się Krzyż. Odrodzenie następuję z wody i Ducha Świętego”.
Ojcowie Kościoła powiedzą że, Kościół wznosi się na wodach… początkiem świata
jest woda, a początkiem Ewangelii Jordan. Jordan uważano za świętą rzekę i
granicę Ziemi Świętej, oddzielającą ją od gór Moabu i pustyni jordańskiej. To
obmycie było dla Żydów znakiem przyjęcia wiary, święte obmycia rytualne były
często praktyką, dlatego Jan Chrzciciel obmywał wodą za znak nawrócenia. Wielu
pogan którzy w Starym Testamencie doświadczając nawrócenia przychodziło
najpierw aby przystąpić do obmycia w Jordanie lub znanej z kart Ewangelii
sadzawce Siloam, nad którą to Jezus uzdrowił niewidomego do urodzenia. Podobnie
w chrześcijaństwie ale już w innym sensie teologicznym, każdy katechumen zanurzony,
czy polany wodą staje się chrześcijaninem, to znaczy należącym do Chrystusa. Od
tego momentu swoim życiem ma wyrażać postawę gotowości do walki ze złem świata,
wyrzekać się jednocześnie mocy nieprzyjaciela jakim jest demon. Biała suknia w
którą się przyobleka ma od tej pory symbolizować powrót do stanu edenicznego,
niewinności i łaski. Namaszczenie ma być wyrazem wybrania, obecnej w nim mocy
kapłańskiej i prorockiej Chrystusa. Po tym fakcie możemy tylko jedno słowo
wypowiedzieć z głębiny naszego serca: WIERZĘ- ponieważ z Chrystusem zostałem
zanurzony w wodach Jordanu, z Nim kroczę przez życie... wraz z Nim zostałem
przybity do Krzyża, i wraz z Nim wejdę do Raju w misterium Zmartwychwstania.