niedziela, 31 maja 2015


Ze wszystkich teologicznych dowodów na istnienie Boga, o tym, który wydaje się najbardziej przekonujący... Można go streścić w następujący sposób: skoro istnieje ikona Trójcy Świętej Rublowa, to istnieje Bóg.

o. Paweł Floreński

sobota, 30 maja 2015

Bóg- Wspólnota Miłości

Mt 28,16-20
Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Życie człowieka rozpoczyna się od Trójcy Świętej, a finiszem egzystencji jest spotkanie z Bogiem Trójosobowym. Będę dzisiaj mówił o Tajemnicy, przez duże T. Filozofowie i teologowie o tęgich umysłach przez całe wieki mocno się gimnastykowali aby w sposób jak najbardziej zrozumiały zbudować sensowną wizję Boga- który jest Wspólnotą Osób. W wierze czasami trzeba zaryzykować, wejść w zawiłości wiedzy które mogą sprawić iż się zmęczymy, a nawet w pewnym momencie osuniemy się na kolana i wykrzyczymy Bogu naszą niemożliwość zrozumienia już czegokolwiek. Na średniowiecznych uniwersytetach sale wykładowe dla studentów teologii zamiast krzeseł posiadały klęczniki- zgłębiać Boga można najlepiej na kolanach. Miał rację św. Augustyn, że dla wielu poszukujących zrozumienia tajemnicy Boga, jedynym mozolnym sposobem, będzie przelewanie morza do małego dołka piasku- będzie ten proces trwał wieczność; tym samym stwierdzając ludzką ograniczoność poznawczą. Bóg odsłania się człowiekowi na tyle, na ile pragnie dać się poznać…, czasami bardzo enigmatycznie i w sposób zawoalowany. Bóg kiedy rozmawiał z Mojższem, nie powiedział o sobie nic więcej poza własnym imieniem: „Jestem, który jestem” (Wj 3,14). Od tego momentu w historii świata Bóg będzie odsłaniał krok po kroku, swoją transcendentną obecność, a człowiek z każdym pytaniem zrodzonym w głębi serca, będzie się dobijał aby zobaczyć Jego Oblicze i nie umrzeć. Dlatego po wielu wiekach Chrystus powie znamienne słowa do swoich uczniów: „Błogosławione oczy, które widzą to, co wy widzicie”. Niewątpliwie jednak niewielu tylko chrześcijan zgłębia tę prawdę wiary. A przecież liturgia, w której uczestniczą, sytuuje ich wciąż w sercu tej tajemnicy. Kiedy czynią znak krzyża przed modlitwą osobistą, wspólnotową, rodzinną, nie mogą nie wiedzieć, że błogosławi ich Ojciec, Syn i Duch Święty. Każdego ranka, który jest darem Boga dla  człowieka, człowiek wierzący, który znaczy swe ciało znakiem krzyża, w sposób jak najbardziej naturalny oddaje całe swoje życie Trójcy Osób. Szczytem tego powierzenia się Bogu jest moment liturgicznej doksologii- „Przez Chrystusa…, Tobie Boże Ojcze wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków”- której zwieńczeniem jest nasze wypowiedziane słowo „Amen”.  Przechodząc od naszego życia modlitwy orientowanego ku Bogu Tajemnicy, należy przejść również do refleksji teologicznej. „W każdej dyskusji o Trójcy- pisze bp. Kallistos Ware- punktem wyjściowym musi być historia zbawienia, ruch w ramach czasu Bożego samo objawienia. Bóg nie jest jakąś abstrakcją, lecz objawia się w sposób i w określonym czasie poprzez łańcuch spotkań z poszczególnymi mężczyznami i kobietami. W tej serii spotkań można wskazać pewną trójstopniową ewolucję. W pierwszym stadium, jak stwierdza św. Grzegorz z Nazjanzu w swym znakomitym tekście: Stary Testament głosił Ojca w sposób zupełnie wyraźny, Syna raczej jakby przez zasłonę” poprzez typy i proroctwa. W drugim stadium Nowy Testament ukazał nam Syna całkiem jasno, ale bóstwo Ducha tylko zaznaczył”. W trzecim i końcowym stadium, w erze Kościoła, okresie w którym teraz żyjemy „Duch Święty miedzy nami przebywa, wyraźniej objawiając nam prawdę o sobie”. Refleksja o Trójcy Świętej nie jest jakimś skomplikowanym owocem wysiłku intelektualnego mądrych ludzi. Jest to prawda objawiona przez Boga. Podczas Chrztu Chrystusa w Jordanie Bóg w sposób pełny i wyraźny objawił Siebie światu, jako Jeden w trzech Osobach: „A kiedy Jezus został ochrzczony i modlił się, otwarły się niebiosa i Duch Święty zstąpił na Niego w cielesnej postaci, jakby gołębica, a z nieba odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3, 22). Mamy do czynienia z Teofanią w której uobecnia się wspólnota Trzech. Wysyłając uczniów aby głosili Ewangelię wszystkim narodom, Pan mówił im: „Idźcie więc  nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 27, 20). W listach apostolskich zostaje przemycona prawda o wspólnocie Osób: „Albowiem trzej dają świadectwo: Duch i woda, i krew, a ci trzej stanowią jedno” (1 J 5,7-8). Zdumiewające jest to, że chrześcijański Bóg nie jest jednostką, lecz zjednoczeniem, nie - po prostu jednością, lecz - wspólnotą. Jest w Bogu coś analogicznego do "społeczeństwa". Nie jest On pojedynczą osobą, kochającą jedynie samego siebie ani samowystarczalną monadą czy "Tym Jedynym". Jest On trójjednością, to jest trzema równymi osobami, z których każda żyje w dwóch pozostałych dzięki nieustannemu ruchowi wzajemnej miłości". Bóg którego czcimy jest Komunią Miłości, to coś więcej niż tylko analogiczna relacja ludzka miedzy osobami w celebrowanej miłości. Bóg zaprasza nas do kontemplacji tej miłości, udziela nam jej w odpryskach które emanują z Jego łona. „Bóg jest miłością… Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała” (1 J 4, 8-12).
"Ty z Jednorodzonym Synem Twoim i Duchem Świętym jednym jesteś Bogiem, jednym jesteś Panem; nie przez jedność osoby, lecz przez to, że Trójca ma jedną naturę. W cokolwiek bowiem dzięki Twemu objawieniu wierzymy o Twojej chwale, to samo bez żadnej różnicy myślimy o Twoim Synu i o Duchu Świętym. Tak iż wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo wielbimy odrębność Osób, jedność w istocie i równość w majestacie."(Prefacja )
 
 
 
 

czwartek, 28 maja 2015

Mk 14, 22-25
W pierwszy dzień Przaśników, kiedy ofiarowano Paschę, Jezus, gdy jedli wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał i dał uczniom, mówiąc: «Bierzcie, to jest Ciało moje». Potem wziął kielich i odmówiwszy dziękczynienie, dał im, i pili z niego wszyscy. I rzekł do nich: «To jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana. Zaprawdę, powiadam wam: Odtąd nie będę już pił napoju z owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić będę go nowy w królestwie Bożym».
Dzisiejsza Ewangelia stawia nas w centrum chrześcijańskiej Liturgii. Wczesne chrześcijaństwo i całe nauczanie teologów, uważało Eucharystię jako tajemnicę prawdziwej i realnej wspólnoty z Chrystusem. Przez znaki i gesty pieczołowicie powtarzane, uobecnia się dar największego cudu- bliskości Boga wobec grzesznego człowieka, nawet więcej – całego stworzenia- bowiem materią eucharystyczną stanowią owoce ziemi- chleb i wino. Eucharystia jest misterium, które nie tylko „reprezentuje” życie Chrystusa i czyni je przedmiotem naszej „kontemplacji”; jest to moment i miejsce, w którym przebóstwione człowieczeństwo Chrystusa staje się naszym. Jest to Przymierze Miłości- jako owoc dramatu Krzyża. Bowiem prawdziwą krwią ofiarną, sprawiającą pełne odkupienie i przebaczenie grzechów jest jedynie krew Chrystusa. „Arcykapłan dóbr przyszłych… przez własną krew wszedł raz na zawsze do Miejsca Świętego, zdobywszy wieczne odkupienie” (Hbr 9,11). Tak krew jest krwią Nowego i Wiecznego Przymierza, jak ją nazwał sam Zbawiciel ustanawiając Eucharystię. Św. Paweł przytacza te słowa: „Czyńcie to na moją pamiątkę. Ilekroć bowiem spożywacie chleb ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż przyjdzie” (1 Kor 11, 25-26), a kapłan powtarza je w czasie celebracji każdej Mszy Świętej, kiedy wypowiada słowa konsekracji nad darami. Stad każdy Kościół, w którym celebrowana jest liturgia, posiada cechy prawdziwego Kościoła Bożego; jedność, świętość i apostolskość. „Cechy te nie mogą charakteryzować żadnego ludzkiego zgromadzenia; są to eschatologiczne znaki dane jakiejś społeczności przez Ducha Świętego. O ile jakiś Kościół lokalny jest oparty na Eucharystii i skoncentrowany na niej, o tyle nie jest po prostu „częścią” powszechnego ludu Bożego; jest on pełnią Królestwa antycypowanego w Eucharystii” (J.Meyendorff ). Bez doświadczenia Chrystusa eucharystycznego moje życie nie miałoby sensu; staram się do tego wyjątkowego momentu przygotować zawsze jak najlepiej. To Pokarm zaspokajający głód duszy…, umocnienie w trudnościach i bólach codziennego życia. Zanurzenie w miłości Boga, który w okruchach chleba zawarł największą głębię swojej obecności. Jak ktoś pięknie napisał: „Tylko w Eucharystii życie karmi się Życiem !”.
 
 
 
 

środa, 27 maja 2015

Mk 10,32-45
Wtedy zbliżyli się do Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: „Nauczycielu, chcemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy”. On ich zapytał: „Co chcecie, żebym wam uczynił?” Rzekli Mu: „Użycz nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po lewej Twej stronie”. Jezus im odparł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy”. Lecz Jezus rzekł do nich: „Kielich, który Ja mam pić, pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane”. Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich: „Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu”.
W dzisiejszej Ewangelii zderzamy się z sytuacją która od początku powstania Kościoła, stanowi o ludzkiej pokusie bycia na pierwszym miejscu. Człowiek nie jest wolny od pragnienia zajmowania najbardziej wyeksponowanego miejsca. Chrystus wielokrotnie wyrzucał faryzeuszom brak pokory, pychę i wynoszenie się ponad innych. Wydaje się, iż wychowywał uczniów do całkiem innej postawy niż tą, którą prezentowali faryzeusze; postawy która będzie wypełniona pokorna służbą, daleką od zaszczytów czy społecznego poklasku. Życie pokazuje, że chęć postawienia siebie w jak najbardziej intratnej konfiguracji władzy, niczym wirus dotknęła również serca apostołów. Jezus będzie swoich uczniów, a wraz z nimi również każdego z nas katechizował do przyjęcia postawy jakże przeciwnej od wygodnej posadki, którą w swojej „filozofii sukcesu” wymusza dzisiejszy świat. Dla wielu ludzi, co z przykrością trzeba przyznać Kościół może stanowić przestrzeń do biznesowego rozwoju, do pomnożenia władzy, podniesienia swojego poczucia wartości…. Takim działaniom należy postawić tamę, i wypowiedzieć stanowcze- nie. Właściwe w tym miejscu wydają się słowa Schillera: „Starajmy się nie dążyć zbytnio wysoko, abyśmy nie musieli ze zbyt wysoka zeskakiwać”. Jakub i Jan otrzymali właściwą lekcję pokory, zostali ustawieni na właściwym miejscu, które zostało opisane słowami- być sługą.  Tylko pokorni i zdolni do bezinteresownej służby posiądą Królestwo Niebieskie. „Pokora otwiera spojrzenie duchowe na wszystkie wartości świata. Ona, która zakłada, że nie ma zasługi, a wszystko jest darem i cudem, powoduje że człowiek wszystko zdobywa. Pokorny- staje się natychmiast duchowym bogaczem” (Max Scheler). Aby zająć uprzywilejowane miejsce u boku Jezusa, należy spokornieć i pochylając się głęboko ku ziemi, z wrażliwością wiary dostrzec  drugiego człowieka.
 

wtorek, 26 maja 2015

Mk 10,28-31
Piotr powiedział do Jezusa: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: „Zaprawdę powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym. Lecz wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi”.
Kilka dni temu przeżywałem szóstą rocznicę kapłaństwa. Powróciłem do momentu moich święceń; cudowne wspomnienia utkane ze wzruszeń i niewypowiedzianej radości. Kapłaństwo- dar i tajemnica miłości. Wszystko w człowieku jakoś naturalnie dojrzewa, wtedy myślałem trochę inaczej- może naiwniej, dziecięco- sam nie wiem. Przypominam sobie jak leżałem krzyżem na posadzce i było mi strasznie niewygodnie, ale modliłem się w duchu z żarliwością proroka, o dar słowa. Otrzymałem to, o co prosiłem. Człowiek wraz z czasem coś całkiem innego odkrywa na drodze osobistego powołania, nowe horyzonty, zachwyty, intensywność przeżyć- bardziej stonowaną i osadzoną w realiach życia. Myślę o kapłaństwie…, takim codziennym a nie napuszonym, zwyczajnym a nie okadzanym, iż oddychać nie można. Pewien kapłan napisał mądre słowa: Ksiądz. Zjawisko dziwne. Jak trzeba jest potrzebny, jak coś jest tylko księdzem. Jak ma się namówić: jest tylko człowiekiem… Mówią, że drugi Chrystus, a słaby jak trzcina. Mówią, że ma jakąś moc, a jest niemocny. Mówią, że ma wielu przyjaciół, a jak coś jest sam”. Będąc kapłanem każdego dnia coraz bardziej intensywnie uświadamiam sobie na czym polega owo opuszczenie świata i smak podarowanego kapłaństwa. Już trochę lepiej i pokorniej to rozumiem, bez egzaltacji czy fałszywej mistyki. Wcześniej rozumiałem to, jako porzucenie świata, teraz odkrywam to jako bycie tu i teraz- w centrum wydarzeń w których dokonuje się spotkanie z drugim człowiekiem. „Kapłan to posadzka po której przemierzają ludzie, poszukując odpowiedzi o sens życia”. Kapłan ma być dla nich i wśród nich, znakiem –ikoną Chrystusa. Opuszczenie to nie jest rezygnacja z założenia rodziny, jak to próbują forsować sztucznie obrońcy celibatu kapłańskiego- teologizując go na siłę; tym samym robiąc z siebie cierpiętników lub męczenników w imię miłości wyższej. Tu nie chodzi „bezdomność ludzkiej miłości”, czy samotności połączonej z dramatem krzyża. Tu nie chodzi o wyjście z domu i zamknięcie za sobą drzwi,  aby zostawić przeszłość gdzieś daleko za plecami. Odkrywam opuszczenie jako wewnętrzną zdolność do przyjęcia życiowej misji jako kapłan, mąż, i ojciec własnej rodziny. Jako sługa miłości w tej najbardziej ludzkiej odsłonie, dźwigając swoje i innych problemy. Jeżeli ksiądz będzie potrafił zatroszczyć się swoją najbliższą rodzinę, to będzie sprawdzianem również jego troski o powierzony mu Kościół. Tu chodzi o bycie coraz bardziej chrystusowym w modlitwie, kochaniu, działaniu, w jakiejkolwiek ludzkiej aktywności. Płodne ojcostwo które innych będzie otwierało na Jezusa, fascynowało Nim, wypowiadało głębię niesamowitej przygody jaką jest wiara. Zrozumiał to doskonale brat Jezusa, bł. Karol de Foucauld: „Kapłan jest monstrancją, jego rolą jest pokazywać Jezusa; musi sam zniknąć i ukazać Jezusa. Starać się pozostawić dobre wspomnienie w duszy każdego z tych, którzy do niego przychodzą. Stać się wszystkim dla wszystkich. Śmiać się z tymi, którzy się śmieją, płakać z tymi, którzy płaczą, aby wszystkich przyprowadzić do Jezusa”.
 

niedziela, 24 maja 2015

J 19,25-27
Obok krzyża Jezusa stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: „Niewiasto, oto syn Twój”. Następnie rzekł do ucznia: „Oto Matka twoja”. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie.
Po wydarzeniu Pięćdziesiątnicy staje przed nami Maryja Matka Kościoła- Niewiasta   nierozerwalnie związana z dziełem zbawczym swego Syna. Ona pierwsza dostąpiła zstąpienia Ducha Świętego w momencie najbardziej intymnym wewnętrznie, jakim było Zwiastowanie. „O cudowna tajemnico !- pisał Klemens Aleksandryjski. Jeden Ojciec wszystkiego, jeden Duch Święty, wszędzie sam, jedna Dziewica, która stała się Matką- lubię ją nazywać Kościołem”. Wszystko, co Jej dotyczy, ma w sobie coś z tajemnicy. Maryja jest tajemnicą Kościoła, Kościoła który jest wydarzeniem i w którym dotyka się tajemnicy. „Istnieje historia Boga. Wykluczony ze swego stworzenia przez zwątpienie i kłamstwo Adama, którym jesteśmy my wszyscy, On czekał, aby na nowo sakramentalnie stworzyć świat, aby Go przyjęła kobieta. W spotkaniu oczekiwania Boga, oddechu stworzenia, świętości Izraela, ukazała się Maryja. Głosiły Ją obłok, krzak gorejący, Święte Świętych”. Maryja odkrywa w swoim życiu szczególną misję, nie tylko do bycia matką Boga-Człowieka, ale co najbardziej zdumiewające i napełniające szczęściem; bycie Matką wierzących. Ona jest figurą Kościoła, personifikacją świętości do której w trudzie codzienności powinien dążyć każdy człowiek ochrzczony. Jej „tak” powiedziane Bogu, wynikające z aktu największej wolności, jest również mądrą nauką dla każdego z nas, w naszych artykułowanych Bogu „tak”. Pod krzyżem macierzyństwo Maryi nabiera charakteru uniwersalnego, zostaliśmy powierzeni w ramiona kochającej Matki. Pięknie wyrażają to słowa modlitwy którą wypowiada kapłan posługując się formularzem z dzisiejszego święta: „Boże, miłosierny Ojcze, Twój Syn przybity do krzyża ustanowił naszą Matką Najświętszą Maryję Pannę, swoją Rodzicielkę, spraw aby za pośrednictwem miłującej Matki Twój Kościół wzrastał, radował się świętością swoich dzieci i pociągał do siebie wszystkie narody”.

sobota, 23 maja 2015



J 20,19–23

Wieczorem w dniu zmartwychwstania, tam gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Przyszedł Jezus, stanął pośrodku, i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. A Jezus znowu rzeki do nich: ”Pokój wam! Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął na nich i powiedział im: ”Weźmijcie Ducha Świętego. Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane”.

Pięćdziesiątnica- Pentakoste- jest to pięćdziesiąty dzień, kończący obchody Paschy; najważniejszy akord liturgicznego uniesienia wspólnoty wierzących, opromienionych eksplozją światła, emanującą z ran Zmartwychwstałego Pana. Teraz przychodzi czas na szum z nieba- powiew wiatru sprawiający drganie w posadach Kościoła. Dzieje Apostolskie z historyczną dokładnością opisują to jako wydarzenie Zstąpienia Ducha Świętego. Jeszcze inna nazwa tej uroczystości to „Zielone Świątki”, utożsamiane ze świętem rozkwitającej natury, stąd pewnie dlatego w kościołach ustawia się zazielenione młode drzewka brzózek. To akcentuje święto życia, witalności i płodności, ponieważ przez serca wierzących niczym błyskawica przepłynie strumień ognia- Pneuma- Tchnienie życia. Ojcowie Kościoła powiedzą, że w tym szczególnym czasie Kościół staje się uduchowiony, wypełniony po brzegi, niczym naczynie łaską. „Gdzie jest Duch Boży, tam jest Kościół, i gdzie jest Kościół, tam jest Duch Boży”. Chrystus z ekspresją słowa, przeszywającą uszy i serca słuchaczy oznajmił: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię”( Łk 12,49). Podczas ziemskiej misji Chrystusa relacja ludzi do Ducha Świętego dokonywała się przez i w Chrystusie. Przeciwnie, po Pięćdziesiątnicy, relacja do Chrystusa dokonuje się przez i w Duchu Świętym. Zstąpienie Ognia przywraca światu wewnętrzną obecność Chrystusa i objawia ją teraz nie przed uczniami, ale w uczniach. „W tym dniu poznacie, że Ja jestem w was”. Kościół zostaje zapłodniony łaską i staje się jeszcze bardziej zdolny do wejścia w relację z Bogiem. Od momentu zstąpienia „Kościół staje się pełen Trójcy Świętej”. Jesteśmy przemienieni i przeobrażeni mocą z wysoka. Grzesznik powstaje z ziemi i wychyla swoją twarz ku niebu, będąc otulonym energią Bożą. Bez tego doświadczenia nie jesteśmy wstanie zrozumieć istoty chrześcijaństwa, misji Kościoła, owocności jakichkolwiek podejmowanych aktów. Oddają to w całej pełni słowa bp. Ignatiosa z Laodycei: „Bez Ducha Świętego- Bóg jest daleko. Chrystus pozostaje w przeszłości, Ewangelia jest martwą literą, Kościół zwykłą organizacją, władza panowaniem, misja propagandą, kult archaizmem, a działanie moralne człowieka - działaniem niewolników. Ale w Duchu Świętym kosmos zostaje uszlachetniony przez zrodzenie Królestwa, a Chrystus Zmartwychwstały uobecnia się, Ewangelia staje się mocą życia, Kościół urzeczywistnia komunię trynitarną, władza przekształca się w służbę, liturgia jest pamiątką i antycypacją, działanie ludzkie zostaje przebóstwione.” Ogromne wrażenie robi nam mnie średniowieczny tympanon z kościoła, przy dawnym opactwie świętej Magdaleny w Vezelay. Na tympanonie z niezwykłą biegłością artysty, jak również pełnym podziwu warsztatem, zostaje ukazana scena Zesłania Ducha Świętego (1125- 1130). To rzeźbiarska katecheza również dla nas współczesnych, w tej narracji zostaje ukazany sens i cel Kościoła. W dynamicznie uchwyconej scenie, odkuwanej dłutem kawałek po kawałku, możemy dostrzec otoczonego mandorlą Chrystusa, który tronuje- jest Panem historii i czasu- A i Q. Pod jego wzniesionymi ramionami zasiadają po obu stronach apostołowie z księgami w rękach- materialnych dowodach w których zapisana zostaje pamięć o tych wydarzeniach. Uczniowie przyjmują dar Ducha Świętego, wyobrażonego w postaci promieni, wychodzących z palców Chrystusa. Wraz z ich obdarowaniem dokonuje się wylanie darów i charyzmatów na chrześcijan wszystkich czasów- uniwersalne bierzmowanie Kościoła. W całej głębi oddaje to katecheza Cyryla Aleksandryjskiego: „Widzisz zatem, że Duch Święty przemienia w pewien sposób tych, w których przebywa, tworząc z nich inny obraz. Z łatwością przenosi od zajmowania się rzeczami ziemskimi, do spoglądania tylko ku niebiańskim, od tchórzliwej bojaźni do odważnej i wspaniałomyślnej mocy ducha. Takimi bez wątpienia stali się uczniowie: umocnieni przez Ducha nie dali się pokonać prześladowcom i trwali niezwyciężenie w miłości Chrystusa. Sprawdziły się więc słowa Zbawiciela: "Pożyteczne jest dla was moje odejście". Albowiem miało ono przynieść zstąpienie Ducha Świętego.” W końcu jesteśmy my- chrześcijanie dzisiejsi, wydaje się że trochę zalęknieni procesami które dokonują się w świecie. Wielu z naszych braci zabunkrowało się w swoich pozornie bezpiecznych „wieczernikach” i wyczekuje Bóg wie czego. Chrześcijaństwo nie może być szczelnie zamknięte, przeniknięte obawą o swój los. Ma być oknem szeroko otwartym przez które emanuje światło.  Laicyzacja i sekularyzacja życia, pozbawia dzisiaj Kościół autorytarnej siły oddziaływania, stąd potrzebna jest siła świadectwa. Dzisiaj siłą Kościoła pozostaje żywe świadectwo chrześcijan…, ich odwaga codziennego świadczenia o Bogu, odczytywana w mądrości Ewangelii. Doświadczenie Ducha Świętego ma wzmocnić nasze serca w odwadze, wyswobodzić z lęku przed zagrożeniami świata i poczuciem bezsilności. Dobrze to rozumiał św. Sylwan z Atosu, jego słowa są jak najbardziej profetyczne: „Łaska Ducha Świętego czyni każdego człowieka podobnym do Pana Jezusa Chrystusa jeszcze za życia. Kto przebywa w Duchu Świętym, staje się podobnym do Pana już tu na ziemi, ten zaś kto nie pokutuje i nie wierzy, upodabnia się do przeciwnika”.


 

 

 

 

czwartek, 21 maja 2015

Przyjdź

Za kilka dni będziemy przeżywać wydarzenie Pięćdziesiątnicy. „Weźmijcie Ducha Świętego”- odkryjemy na nowo dar Chrystusa, spostrzeżemy się iż tak wiele spraw które się dzieją w naszym życiu stanowią wyczekiwany w pokorze owoc naszej modlitewnej epiklezy. „Duch jest wielkim, wielkanocny darem Chrystusa, prezentem od Ojca i Syna, obietnicą Ojca. Jest to dar mesjański, obiecany królestwu Bożemu”. Kiedy zostaje posłany Paraklet na Kościół, staje się dla każdego z nas kimś najbliższym i najintymniejszym; zamieszkuje w nas i pozostaje w nas. Jest najbardziej wewnętrznym życiem naszej duszy- a mimo to wiecznie trwa ponad nami, tak jak Bóg sprawuje swoją władzę ponad wszelkim stworzeniem. Ten sam, który pieczętuje przymierze między Ojcem i Synem, jednoczy każdego człowieka z Bogiem- to nic innego jak przebóstwienie- napełnienie Nim. „Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś ktoś nie ma Chrystusowego Ducha, ten do Niego nie należy. Skoro zaś Chrystus w was mieszka… Jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych… (Rz 8.9). Gdy Ojciec i Syn dają w darze siebie, to wraz z sobą i w sobie dają również Ducha. W ten sposób Duch Święty objawia nam Boga jako dar i urzeczywistnia jedność, miłość, pokój… Kontakt pomiędzy naszym duchem a Bogiem ustanawia się przede wszystkim poprzez modlitwę odnawianą „w Duchu Świętym”. Każda liturgiczna modlitwa Kościoła jest wznoszeniem próśb i uwielbienia według określonej zasady- do Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym. Doksologia stanowi najdoskonalszą modlitwę zanoszoną do Boga który jest komunią Osób. Najbardziej istotne jest to, że Duch Święty prowadzi nas w modlitwie, otwiera na rzeczywistości które wcześniej były przed nami zakryte, nieobecne i nieuchwytne. Uczy nas modlitwy, wyrażania całym człowieczeństwem naszej gotowości na bycie napełnionym łaską. Kiedy jesteśmy przygnębieni i niezdolni do stanięcia w postawie modlitwy, wejścia w modlitwę „Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26). Wtedy jakoś łatwiej docierają do nas słowa Teofana Rekluza, iż modlitwa to „oddech Ducha Świętego”. Mówienie do Boga zakłada swego rodzaju natchnienie, gdyż człowiek trwający na modlitwie jest prowadzony przez ducha Bożego. „Przejawia się to w taki sposób- pisze o. Spidlik, że Duch łączy naszą modlitwę z modlitwą Syna, daje nam moc otrzymania tego, o co ona prosi, objawia poznanie tajemnic, łączy modlitwy jednostek w jeden głos Kościoła…” Duch czyni naszą modlitwę obecną w sercu Chrystusa. Dla św. Pawła „być w Jezusie Chrystusie” (Rz 8,1) to żyć przez Ducha. „Na dowód tego, ze jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: Abba, Ojcze !” (Ga 4,6). Święty Bazyli w traktacie „O Wierze”, napisze następująco: „My wierzymy… w jednego Ducha Świętego, który naucza i przypomina wszystko, co usłyszał od Syna; Ducha dobrego, który prowadzi do całej prawdy i utwierdza wszystkich wierzących w wiedzy pewnej…”. To Pneuma- Tchnienie, dzięki modlitwie otwiera nas na głębię poznania i oświeca władzę rozumu, abyśmy dobrze pojęli wszelakie natchnienia oraz odkryli rzeczywistość w której jesteśmy jako miejsce spotkania i doświadczenia Jego łaski. „Owocem zaś Ducha jest: miłość, pokój cierpliwość, uprzejmość…” (Ga 5,22). Świadomość działania Ducha Świętego powinna przeniknąć nasze życie. Niekoniecznie każdy musi przejść przez uderzające przeżycie nawrócenia, mówienie językami czy prorokowanie. Czasami to może być coś o wiele większego niż charyzmatyczne „unoszenie się w powietrzu”, czy „podcięcie nóg”. To może być poczucie, że jestem kochanym- miłość, która przepłynie jak strumień przez serce, lub dar łez- to może być znak ponownych narodzin, jako człowieka wierzącego. „Naszym celem w życiu modlitewnym- pisał bp. Kallistos Ware- jest nie zyskanie uczuć czy „odczuwalnych zmysłami” przeżyć jakiegokolwiek rodzaju, a po prostu i jedynie dostosowanie naszej woli do woli Bożej. „Nie szukam bowiem tego, co wasze, ale was” (2 Kor 12,14); i to samo mówimy Bogu. Szukamy nie darów, ale Dawcy”.

środa, 20 maja 2015


Odkurzałem moją biblioteczkę, wpadła mi do ręki mała książeczka ks. Janusza Pasierba
pt. „Obrót rzeczy”. Spontanicznie otworzyłem na tekście- ciekawy:

Bizantyjska definicja budowli sakralnej: „niebo nad tą ziemią”. U nas łacinników, świątynia była raczej „niebem na ziemi”, a przynajmniej przedsionkiem nieba. Wszystko w kościele coś znaczy. Wielu ludzi tylko mija świątynie, ale nawet rzucając okiem na drzwi jakoś widzą przelotnie Chrystusa. W opactwie Grottaferrata, nad porta speciosa kościoła pod wezwaniem Matki Bożej znajduje się mozaika, a na niej Chrystus otoczony przez orędujących za ludzkością Maryją i św. Janem Chrzcicielem- jest to scena Dessis- trzyma w ręku księgę z greckim cytatem z Ewangelii: „Ja jestem bramą, kto wchodzi przeze mnie…” Na architrawie katedry w Troia (ok. 1119 roku) widnieje napis: ISTIUS ECCLESIAE PER PORTAM MATERIALIS INTROITUS NOBIS TRIBUATUR SPIRITUALIS- niech przez fizyczne wejście przez bramę tej świątyni zostanie nam dane wejście duchowe. Wejście duchowe… Czy rzeczywiście chodząc do kościoła uświadamiamy sobie, że to powinien być coraz głębszy introitu spirituals ?
J 17,11
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, modlił się tymi słowami: „Ojcze Święty, zachowaj ich w Twoim imieniu, które Mi dałeś, aby tak jak My stanowili jedno.  
Modlitwa o jedność uczniów- tak można najprościej i najbardziej wyraziście streścić fragment dzisiejszej Ewangelii. Intencja Chrystusa jest bardzo czytelna- troska o wspólnotę uczniów, trudniejsza jest recepcja na życie, tak bardzo pożądanego pragnienia jedności. Chrześcijaństwo, a wraz z nim każdy z braci i sióstr okaże wierność pragnieniu Mistrza, o ile będzie zabiegał o dar autentycznej jedności. To od każdego chrześcijanina zależy na ile będziemy siebie bliżej, a nie dalej. Mamy wzór jedności która jest w Bogu- Trójcy, odkrywać źródło wzajemnej komunii, szacunku, współodpowiedzialności za siebie. Chodzi o charyzmat miłości, na wzór ojcostwa niebieskiego. W świetle tak rozumianego pragnienia bycia razem w różnorodności, potrzeba przyzywania Ducha Świętego. „Kościoły zjednoczą się nie po to, by się zmieszać, lecz by się w sobie wzajemnie zawierać”. Chodzi o wspólne obdarowanie, uczestniczenie w przekazywaniu dobra, odkrywaniu utraconej miłości brata. Dobrze to wyraził ks. Hryniewicz: „Wszystkie Kościoły chrześcijańskie są przekazicielami rzeczywistości zbawczej, która wymaga jedności i która na nią wskazuje: jeden Bóg, jeden Chrystus, jeden chrzest, jedna Eucharystia. Istotne znamiona Kościoła (jeden, święty, katolicki i apostolski) są ustawicznym imperatywem do nawrócenia. Nie należy ich rozumieć jako opisu któregoś z konkretnych Kościołów. W każdym z nich urzeczywistniają się one, między innymi z powodu podziału, jedynie w sposób cząstkowy i niepełny. Dla wszystkich w równej mierze są wezwaniem do przemiany, jedności i otwartości”. Każdy z Kościołów musi dokonać rachunku sumienia, wejść na drogę nawrócenia i wewnętrznej gotowości do aktu pojednania. Chęć przeciągania kogoś na swoją stronę zaprzecza autentycznej postawie ucznia Pana. Mamy się modlić o jedność, czyniąc nasze serca otwartymi na dar Ducha Świętego. „Nie odnowimy Kościoła, odnawiając innych, ale odnawiając samych siebie”.

wtorek, 19 maja 2015

J 17,1-11a
W czasie ostatniej wieczerzy Jezus podniósłszy oczy ku niebu, rzekł: „Ojcze, nadeszła godzina! Otocz swego Syna chwałą, aby Syn Ciebie nią otoczył i aby mocą władzy udzielonej Mu przez Ciebie nad każdym człowiekiem dał życie wieczne wszystkim tym, których Mu dałeś. A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa. Ja Ciebie otoczyłem chwałą na ziemi przez to, że wypełniłem dzieło, które Mi dałeś do wykonania. A teraz Ty, Ojcze, otocz Mnie u siebie tą chwałą, którą miałem u Ciebie pierwej, zanim świat powstał. Objawiłem imię Twoje ludziom, których Mi dałeś ze świata. Twoimi byli i Ty Mi ich dałeś, a oni zachowali słowo Twoje. Teraz poznali, że wszystko, cokolwiek Mi dałeś, pochodzi od Ciebie. Słowa bowiem, które Mi powierzyłeś, im przekazałem, a oni je przyjęli i prawdziwie poznali, że od Ciebie wyszedłem, oraz uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. Ja za nimi proszę, nie proszę za światem, ale za tymi, których Mi dałeś, ponieważ są Twoimi.  
Jesteśmy po raz kolejny blisko Mistrza- Wieczernik- pożegnalna wieczerza; wyjątkowa atmosfera, przeniknięta głębokim dialogiem pomiędzy Chrystusem a Ojcem. Okruchy tej modlitwy sprawiają iż do niej zostają włączeni również apostołowie. To niezwykle ważny moment… „Testament Miłości”. W sposób najbardziej skrótowy komentuje ten epizod, przypis umieszczony w  Biblii Jerozolimskiej: „Jest to wielka modlitwa ofiarnicza i wstawiennicza Zbawiciela w godzinie Jego ofiary”. Pan prosi za swoich uczniów, którzy pozostali wierni oraz zaufali Jego słowu. Oni teraz pozostają w świecie i mają do zrealizowania powierzoną im misje- uczynić bardziej chrystusowym świat. Uczniowie zrozumieją w całej pełni to przesłanie, dopiero po wydarzeniu Pięćdziesiątnicy- kiedy  zostaną napełnieni Duchem Świętym. Wtedy ich serca mocniej zabiją, a oczy napełnią się inną wizją świata. Musi upłynąć trochę czasu…, ziarno zasiane musi dojrzeć. Jeszcze targają nimi wątpliwości, pytania i osobiste rozterki. Widzimy Piotra, który z wrodzoną porywczością zapewniał Chrystusa- z Tobą gotów jestem iść nawet do więzienia i na śmierć. Życie chciał oddawać, a później okazało się, że jest słabym człowiekiem- tchórzem, który został sparaliżowany lękiem o swoje życie. Pomimo tych ludzkich słabości, wspólnota uczniów będzie dawać żywe świadectwo o Panu. Jak mówił Maurice Zundel: „Kościół ma moc objawiania człowiekowi samego siebie w sposób równie dogłębny, jak objawia mu on Boga”. Cudownie o Kościele napisał o. Pierre- Marie Delfieux: „Zawsze jesteśmy nieco zadziwieni, by nie powiedzieć zdezorientowani, gdy spoglądamy na rzeczywistość Kościoła- takiego, jaki jawi się na zewnątrz, a którego ukrytą tajemnicę staramy się kontemplować. Jest on jednocześnie taki ludzki i tak boski ! Stając przed nim, wielu wpada bądź w zachwyt, bądź w irytację. Jedni mówią, iż są urzeczeni, inni zawiedzeni, inni nie przestają go bronić”. To co najbardziej nadaje sens wszelkim ludzkim oczekiwaniom, czy opiniom- to Chrystus obecny w sercach wierzących, dzięki łasce Ducha Świętego. Myślałem dzisiaj o tej Ewangelii, siedząc w naszej nowej kaplicy. Modliłem się chwilę…, nagle wnętrze napełniło się promieniami słońca, poczułem w duszy ciepło. Chyba coś zrozumiałem. Poczułem się przez chwilę jak ten wieśniak z biografii św. Jana Marii Vianeya „Nic nie robię, ja patrzę na Niego, a On patrzy na mnie”.

poniedziałek, 18 maja 2015


J 16,29-33

Uczniowie rzekli do Jezusa: „Oto teraz mówisz otwarcie i nie opowiadasz żadnej przypowieści. Teraz wiemy, że wszystko wiesz i nie trzeba, aby Cię kto pytał. Dlatego wierzymy, że od Boga wyszedłeś”. Odpowiedział im Jezus: „Teraz wierzycie? Oto nadchodzi godzina, a nawet już nadeszła, że się rozproszycie każdy w swoją stronę, a Mnie zostawicie samego. Ale Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną. To wam powiedziałem, abyście pokój we Mnie mieli. Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat”.

W chrześcijaństwie istnieje ogromne ryzyko utraty wszystkiego ze względu na Chrystusa. Możemy doświadczyć ucisku, wewnętrznego zamętu, wyrzucenia, bycia wygnanym- pozbawionym wolności, poddanym różnego rodzaju represjom- od psychicznych, a skończywszy na fizycznym cierpieniu. Pisał o tym św. Augustyn żyjąc w czasach trudnych, pełnych zamętu i cierpienia: „Prawdziwy chrześcijanin jest zawsze męczennikiem, ponieważ unikając grzechów i wprowadzając w życie dziesięcioro przykazań cierpi to, co stanowi męczeństwo. Wielką rzeczą jest umrzeć dla Jezusa Chrystusa, ale nie mniejszą żyć dla niego”. Mogą spaść na człowieka tak trudne doświadczenia, iż pojawi się pokusa rezygnacji, ucieczki, zdezerterowania i schowania metryki z nagłówkiem chrześcijanin, gdzieś bardzo głęboko. Chrystus zaprasza nas do odwagi, nawet za cenę utraty tego, co najbardziej kochamy.  W tym miejscu najbardziej wyraźnie wybrzmiewają słowa o. Karola de Foucauld „W każdej chwili koniecznie trzeba robić to, co najbardziej podoba się Jezusowi. Nieustannie przygotowywać się do męczeństwa i przyjmować go bez cienia obrony- jak boskiego anioła: w Jezusie, dzięki Jezusowi i przez Jezusa”.

 

 

 

niedziela, 17 maja 2015

Od samego początku chrześcijaństwo było głoszeniem radosnej obecności Pana. W Kościele starożytnym cała Piećdziesiątnica była świętowaniem wniebowstąpienia, określano to wydarzenia jako analempsis- „wzięcie”- „Gdy dopełniały się dni Jego wzięcia z tego świata, postanowił udać się do Jerozolimy” (Łk 9,51). „Ta analempsis obejmuje nie tylko wniebowstąpienie, lecz całe wywyższenie lub zabranie Pana z tego świata, to znaczy Jego najgłębsze uniżenie na Krzyżu, które wszak było konieczne dla Jego wywyższenia”. Jak echo powracają w tym miejscu Chrystusowe słowa skierowane do uczniów: „Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża będzie wywyższony” (Mt 23,12). „Nikt nie wstąpił do nieba tylko ten, który zstąpił z nieba” (J 3,13). Święty Augustyn świetnie komentuje misterium tego wydarzenia, wkładając w usta Chrystusa przesłanie nadziei dla wierzących: „Bądźcie moimi członkami, jeśli chcecie wstąpić do nieba. W tym przeto zbieramy siły, tym żyjemy wszystkimi pragnieniami. O tym rozmyślajmy na ziemi, czy będziemy w niebiosach”. Przesłanie jest jak najbardziej czytelne; skoro Pan wstąpił do nieba, to tam jest nasza Ojczyzna do której w trudach egzystencji zmierzamy. Coś z tej tęsknoty za innym wymiarem bytowania wyraża sztuka chrześcijańska, obnażając najbardziej głębokie tęsknoty za spotkaniem z Panem. Ikonografia kościołów, na Wschodzie i Zachodzie, stanowi ukazanie tajemnicy wniebowstąpienia w wymiarze całego Kościoła- pewnego sensus fidei. Pantokrator zdobiący apsydy bazylik, jest Tym wywyższonym przez Ojca, wraz z którym manifestuje swoją boską i życiodajną moc. „Wniebowstąpienie zakończy się wtedy- pisał o. Corbon, gdy wszystkie członki Jego Ciała zostaną przyciągnięte do Ojca i ożywione Jego Duchem”. Czyż nie taki jest sens odpowiedzi, którą aniołowie udzieli mężom z Galilei: „Dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo ? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjedzie tak samo jak widzieliście Go wstępującego do nieba”. Wniebowstąpienie jest paschalnym działaniem Chrystusa, który wszystko napełnia, jak również nieustannie odchodzi i przychodzi pozostawiając ślady swojej obecności. Te ślady obecności możemy odnaleźć w ikonie święta. Wraz z kontemplacją spowitego chwałą Chrystusa, dokonuje się podniesienie naszego człowieczeństwa, percepcji ludzkiego ducha- sur sum corda ! Tak jak podaje nam przekaz Ewangelii, tak wraz za nim podąża wyobraźnia ikonograficzna, próbująca uchwycić Chrystusowe „odejście”. Na ikonie cały Kościół zgromadzony na górze Oliwnej trwa w modlitewnym oczekiwaniu. Chrystus jako głowa Kościoła, Maryja- jego figurą, apostołowie- jego fundamentami. Na wszystkich ikonach Wniebowstąpienia wznoszący się ponad obłoki Chrystus przedstawiony jest w chwale i majestacie, w którym przyjdzie na końcu czasów, kiedy rozpocznie się eschatologiczny czas Paruzji. „Wznoszącego się Chrystusa, wspieranego przez dwóch aniołów, otacza krąg sfer kosmicznych, w którym promieniuje Jego chwała. Barwy szat anielskich odtwarzają barwy szat apostołów. Są to aniołowie Wcielenia, którzy podkreślają, że Chrystus opuszcza ziemię razem ze swoim ciałem i przez to nie oddziela się od ziemi i od wiernych, związanych z Nim przez Jego krew. Chrystus wyciąga prawą rękę w geście błogosławieństwa, a w lewej trzyma zwój Pism. Jest On źródłem łaski- błogosławieństwa i słowa- nauczania. Theotokos zajmuje miejsce centralne, jest osią grupy umieszczonej na pierwszym planie. Jej postać odcina się od białego tła szat anielskich. „Czcigodniejsza od Cherubinów i bez porównania chwalebniejsza od Serafinów’, stanowi od zawsze wytyczone centrum, w którym skupiają się światy anielski i ludzki, ziemia i niebo… Matka Boża, figura Kościoła, zawsze przedstawiana jest pod Chrystusem. Występuje w podwójnej roli: jako „orantka” wobec Boga, jest tą, która oręduje, jako „przeczysta”, wobec świata, jest świętością Kościoła”( Evdokimov P.) Apostłowie podzieleni na dwie grupy, otaczają Maryję- nową Ewę, tworząc tym samy doskonały krąg- jako symbol Kościoła którego zadaniem jest manifestacja Królestwa Bożego. „ Z nieruchomością postaci Matki Bożej kontrastują gesty apostołów, wyrażające zdumienie, uwielbienie i zachwyt. Najbliżej Maryi zostali wyeksponowani św. Piotr i św. Paweł.” (ks. M. Janocha). Wszystkich spowija atmosfera rozmodlenia, spokoju i uwielbienia, gdyż tam ból rozstania łączy się z radością obecności w Duchu Świętym. Rozradowali się uczniowie, ponieważ teraz ich wiara jest doskonała i ich duch otwarty  na zrozumienie tajemnic Chrystusa, już wiedzieli że przez Wniebowstąpienie otworzył bramy Nieba, a tym samym każdy z nich otrzymał zaproszenie aby tam wejść.

sobota, 16 maja 2015


Pan nie zabiera nas więc jeszcze ze sobą do nieba. Ale też nie zostawia nas sierotami. Daje nam bowiem swego Ducha, siebie samego jako najbardziej wewnętrzną Moc i ziarno nowej istoty, dzięki czemu rzeczywiście już jesteśmy w niebie, gdyż posiadamy Ducha jako zadatek. Dlatego jest napisane: będziecie świadczyć. Świadczyć można tylko o tym, co się zna i posiada. Świadczymy o Bogu, gdyż Bóg jest w nas

o. Odo Casel

spoglądać w niebo

Mk 16,15-20
Jezus ukazawszy się Jedenastu powiedział do nich: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie”. Po rozmowie z nimi Pan Jezus został wzięty do nieba i zasiadł po prawicy Boga. Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami, które jej towarzyszyły.
Ewangelia odsłania przed nami sens celebrowanej uroczystości Wniebowstąpienia Pańskiego. Możemy poruszyć naszą wyobraźnię i próbować uchwycić niczym w kadrze aparatu fotograficznego zdumienie uczniów wpatrujących się w niebo. Co było im dane zobaczyć…, jakie wrażenie zostało zapisane w ich pamięci ? Pewnie ciężko będzie nam zrozumieć tamtą chwilę; ale jedyne co możemy zrobić, to pozwolić się poprowadzić ludziom którzy to cudowne doświadczenie przenieśli na swoje życie wiary. Apostołowie a wraz z nimi młody Kościół, nie pozostał w tym miejscu z głową zawieszoną na chmurze, ale odczytał „odejście” Jezusa jako obecność w inny całkiem sposób, dzięki któremu również, stała się bardziej wyrazista perspektywa tego, co stanowi ostateczne miejsce ludzkiego wędrowania- to jest Nieba. Wyrażają tę duchową intuicję słowa starożytnego listu skierowanego do Diogeneta, w którym to zostaje ukazana perspektywa życia chrześcijańskiego: „Chrześcijanie mieszkają w świecie, lecz nie są ze świata”. Chrześcijanin nie jest wędrowcem w kierunku ostatecznej pustki, ale biegnie ku miejscu gdzie ma mieszkanie przygotowane. Wszystko z momentem wstąpienia Chrystusa do Nieba, staje się jaśniejsze, wszelkie ludzkie oczekiwania, dyskusje próbujące balansować pomiędzy „już, a jeszcze nie”- uobecniają się w misterium odejścia Chrystusa. Paschalne przebywanie na ziemi Pana, było przygotowaniem uczniów i całego rodzaju ludzkiego na przyjście Królestwa Bożego. „Wypełniło się już bowiem misterium śmierci, dokonało się zwycięstwo nad nieprzyjaciółmi- pisze św. Grzegorz z Nysy- i jako pomnik tego zwycięstwa został wzniesiony krzyż: „I znowu wstąpił na wysokość, wiodąc wziętych do niewoli”. Ten, który dał ludziom żywot i królestwo, te dobre rady. Teraz wychodzą na Jego spotkanie nasi aniołowie stróżowie i otrzymują rozkaz otwarcia Mu zamkniętych bram, aby znowu w nich był uwielbiany. Lecz nie poznają Go, bo oblókł się w brudną szatę naszego życia, bo Jego szaty są czerwone z tłoczni grzechów ludzkich. Dlatego pytają: „Kto jest ten Król Chwały ?”. A odpowiedź brzmi: Pan mocy, który objął panowanie nad wszystkim, który wszystko streścił, który we wszystkim ma pierwsze miejsce, który wszystko przywrócił do pierwotnego stanu- On jest Królem Chwały.” W fakcie wniebowstąpienia kryje się może jakiś rodzaj smutku, straty, czy pustki ogarniającej serca tych, którzy przeżyli z Panem cudowną przygodę życia. Jednak to nie jest czas na smutek, za chwilę bowiem zostanie Zesłany Pocieszyciel, aby usunąć ten smutek i rozpalić ogień. „Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba” (Dz 1,11). Święty Jan Chryzostom dokonując pewnej syntezy teologicznej wskazuje na istotny cel odejścia Pana: „Człowieczeństwo wszystkich w człowieczeństwie Chrystusa zostało ostatecznie wprowadzone do niebieskiego istnienia, nasze uwiecznienie i nasza nieśmiertelność stały się nieodwołalne. Od tej pory nasza Ojczyzna jest w niebie (Flp 3,20). Co więcej, Ojciec nas „razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich- w Jezusie Chrystusie” (Ef 2,6). Rozstanie…. Pożegnanie, wymiana spojrzeń i utkwienie zawieszenie wzroku na kłębiących się obłokach, kosmiczny triumf Życia, przekraczającego wymiary czasu i przestrzeni. Benedykt XVI pisze: „Chrystus przebywający u Ojca nie jest daleko od nas; to raczej my jesteśmy daleko od Niego; jednak droga łącząca nas z Nim jest zawsze otwarta…, droga prowadząca w przestrzeń serca, droga przechodzenia od wymiaru zamykania się w sobie samym do nowego wymiaru Boskiej miłości, ogarniającej cały świat”. Uczeń Chrystusa nie może zostać w bezruchu, musi wejść w dynamikę życia Bożego. Misja zostaje określona dla każdego z nas- mamy iść i głosić Ewangelię. Przepowiadanie Ewangelii staje się faktem, który powinien nas porwać, eksplodować w nas siłą życia. Głoszeniu Dobrej Nowiny będą towarzyszyć znaki i cuda- przebudzenie charyzmatyczne, które wyzwoli w uczniach ogromny potencjał duchowy i kreatywność działania: egzorcyzmy, posługiwanie się darem języków, uzdrawianie chorych- to te najbardziej spektakularne działania w których będzie pośredniczył Duch Jezusa. Pomimo tych wielu nadzwyczajny uzdolnień pozostawionych wspólnocie wierzących, najważniejsza w moim przekonaniu staje się nadzieja na spotkanie z Nim. Zakończę to rozważanie modlitwą anonimowego autora z V wieku: „Wszystko, co żyje na ziemi, wypełnia otchłań i niebo, Tobie poddane na wieki, zgina kolana przed Tobą. Kiedy zaś przyjdziesz nas sądzić wśród chmur płonących czerwienią, zechciej zapomnieć o grzechach i cześć straconą nam przywróć. Amen”.

piątek, 15 maja 2015

J 16,20-23a
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Wy będziecie płakać i zawodzić, a świat się będzie weselił. Wy będziecie się smucić, ale smutek wasz zamieni się w radość. Kobieta, gdy rodzi, doznaje smutku, bo przyszła jej godzina. Gdy jednak urodzi dziecię, już nie pamięta o bólu z powodu radości, że się człowiek narodził na świat. Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać. W owym zaś dniu o nic Mnie nie będziecie pytać”.
Wiara jest nade wszystko zaufaniem Bogu. Tylko w takim kluczu można odczytać słowa Chrystusa, mówiące o pewnym fermencie, który nastąpi w świecie; konfrontacji chrześcijan z sytuacjami będącymi pewnym sprawdzianem wiary. Najważniejszy jest finał tych zmagań- „smutek przemieni się w radość”, zostanie usunięte przygnębienie rozdzierające serca wierzących, a mające swoje źródło w wydarzeniu Jego cierpienia. Radość- to ponowne zobaczenie się z Panem- podziw uczniów doświadczających niemożliwej do ogarnięcia radości- „dobrze, że tu jesteśmy”. Ale za nim to nastąpi musi się zrodzić w boleściach wizja nowego świata, rzeczywistości w której tylko Jezus będzie Panem. Przypomina mi się ten fragment z Ewangelii, kiedy Pan poleca uczniom wsiąść do łodzi i przeprawić się na drugi brzeg, do Betsaidy. Uczniowie spełniają polecenie Jezusa, tylko nie są gotowi na niespodziankę, jaką jest straszliwie wzburzone jezioro. Jezus w tym czasie jest na górze, oddając się modlitwie. Ale kiedy zrywa się przeraźliwy wicher i zmienia aurę pogody, Mistrz nie pozostawia ich samych, za chwilę cudownie pojawia się i bezkolizyjnie przeprowadza ich od poczucia lęku do bezpieczeństwa, przeprowadza łódź na drugi brzeg. Jak pisał  Benedykt XVI w książce pt. „Jezus z Nazaretu”- „Jest to obraz czasu Kościoła- odnoszący się także do nas. Pan jest „na górze” Ojca. Dlatego widzi nas. Dlatego może w każdej chwili wejść do łodzi naszego życia. Dlatego zawsze możemy Go wzywać i zawsze mieć pewność, że nas widzi i słyszy… Często wydaje się, że łódź Kościoła płynąc po wzburzonym oceanie czasu, powinna zatonąć. Jednak Pan jest obecny i przychodzi w odpowiednim czasie. „Odchodzę i znów przyjdę do was”- to jest ufność chrześcijan, uzasadnienie naszej radości”. Kościół zostaje zaproszony do odważnego przeżywania misterium Zmartwychwstania i otwartości na dar Pięćdziesiątnicy- nieustannego poczucia Jego bliskości. „Zmartwychwstanie jest w kerygmie, ale kerygmat jest w Eucharystii. Ta ostatnia jest żywą Pamiątką Zmartwychwstania i dlatego jest też najbardziej bezpośrednią zapowiedzią, ponieważ całkowicie ogrania każdego, kto przyjmuje komunię i ze wszystkich czyni wspólnotę ludzi oczekujących nadejścia Pana”. Wrócę do was, a wtedy smutek zamieni się w radość !

czwartek, 14 maja 2015

J 15,9-17
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich… To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali”.
 


Zacznę tak mało standardowo- bardziej apofatycznie… Bóg nie jest samotnikiem, który egzaltuje się swoją potęgą czy mądrością. Nie jest również kreatorem osobistego wizerunku , który mógłby stanowić hasło współczesnego „designu”, opakowanego w słownym przekazie:  „Kocham Siebie, a człowieka, to tak przy okazji”. Bóg jest Miłością, co do tego nie ma żadnego gdybania czy wytwarzania niepotrzebnego napięcia w postaci  niezręcznych pytań. Straszny i niewzruszony Bóg niektórych teologów, zagubionych w pojęciach Starego Testamentu, okazuje się cierpiący, pełnym współodczuwania Ojcem: „Ojciec jest miłością, która krzyżuje, Syn jest miłością ukrzyżowaną, Duch jest niezwyciężoną mocą Krzyża”. Oto tajemnica maksymalnej miłości, „zwycięska słabość” pokonująca wszelkie struktury zła i nie możności kochania, rozdzierająca bezradność i fatalizm świata. Co więcej Bóg zaprasza człowieka do przeżywania miłości, która jest w Nim samym, odsłaniając swoje najbardziej prawdziwie- kochające oblicze, w swoim umiłowanym Synu Jezusie Chrystusie. Biblia opowiada nam krok po kroku, o tak nieprawdopodobnej, a zarazem bezcennej miłości Boga do człowieka. Naprawdę Bóg się zakochał w człowieku ! „Ta „szalona miłość Boga do człowieka” sprawiła- pisze ks. Rogowski, że Bóg jakby nie mógł już być sam ze sobą i potrzebuje człowieka. Mistycy wręcz ryzykownie mówią o tej „potrzebie” nie tylko w wymiarze działań Boskich, lecz nawet także życia Boga. Dlatego Angelus Silesius pisał: „Ja wiem, że Bóg beze mnie ani chwili nie przeżyje, kiedy więc już umrę ja — On też z rozpaczy zginie”. Bóg który jest wspólnotą Osób- Trójcą, zaprasza do tej komunii- życia miłością, również stworzenie- człowieka. Tenże człowiek, tak bardzo uprzywilejowany- choć jednocześnie nie do końca świadomy tego daru, zostaje zaproszony w swojej osobistej wolności do przekazywania tej miłości dalej, podzielenia się nią- podania innym; nie substytutu miłości, ale miłości która zbawia. To nie tylko twórcze przeżywanie miłości jako daru, ale nade wszystko bezinteresowne rozdawnictwo- spróbować kochać jak Bóg, który w Jezusie Chrystusie wypowiedział światu miłość, wskrzeszającą i uzdrawiającą. Należy zwrócić uwagę, iż żyjemy w świecie wewnętrznego rozdarcia. Z jednej strony doświadczamy jakiejś niezrozumiałej obojętności, egoizmu, utraty drugiego człowieka z horyzontu zainteresowania oraz odpowiedzialności. Jednocześnie istnieje ta druga strona rzeczywistości, w której człowiek wyrywa się ku miłości, nosi w sobie pragnienie bycia kochanym. W świecie przepływa strumień miłości, czasami niedostrzegalny na pierwszy rzut oka. Człowiek tak wiele jest wstanie zrobić dla innych i jedynym uzasadnieniem tych działań jest miłość- „Abyście się wzajemnie miłowali”. Te słowa musiała sobie wziąć do serca kobieta, która w obozie koncentracyjnym poszła na śmierć, zamiast swojej synowej, która nosiła pod swoim sercem dziecko. W imię tak rozumianej miłości chrześcijański ojciec w wyniku prześladowań ze strony islamistów swoim ciałem osłonił własne dzieci przed strzałami z karabinów maszynowych. Chora na raka, będąca w ciąży, mieszkanka Nowego Yorku poświęciła swe życie za swe nienarodzone dziecko. Nie chciała leczyć się za pomocą chemioterapii, która mogłaby zabić jej dziecko, oraz zrezygnowała z proponowanej jej aboracji. „Oto małe miasteczko w Rzeszowskiem. Matka wychowująca troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne, chce sprzedać swoją nerkę z przeznaczeniem do przeszczepu, by ratować dzieci przed głodem”-  tu chodzi tylko o miłość. Tych przykładów można mnożyć w nieskończoność, stanowią one tylko dowód, iż miłość która wypływa z serca Boga, przepływa z niezwykłą siłą przez ludzkie serca. Może w tym świecie pochrześcijańskim, odartym ze świętości, wrażliwości na innych, jedynym najbardziej wiarygodnym argumentem na istnienie Boga- będzie nasza miłość- mająca swoje źródło w Jego miłości. „Bóg jest Miłością, kto trwa w miłości trwa w Bogu”.


 

środa, 13 maja 2015


Działanie Ducha Świętego w zmartwychwstaniu Chrystusa jest źródłem radości i nadziei dla nas, ponieważ mówi o tym, co stanie się kiedyś z nami

o. Raniero Cantalamessa

 
J 16,12-15
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie. Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek słyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe. On Mnie otoczy chwałą, ponieważ z mojego weźmie i wam objawi. Wszystko, co ma Ojciec, jest moje. Dlatego powiedziałem, że z mojego bierze i wam objawi”.
Wierzymy w Boga Trójjedynego. Każde dziecko które przeszło podstawową szkolną katechezę z łatwością udziela odpowiedzi, iż Bóg jest Trójcą. Wierzę w Boga Ojca który stworzył świat, w Syna Odkupiciela i Ducha Świętego uświęcającego całą rzeczywistość. O ile jednak potrafimy cokolwiek opowiedzieć o Ojcu i Synu, to pojawiają się schody kiedy mamy orzekać o Duchu Świętym. Ten Trzeci- wydaje się dla nas Bogiem mniej znanym, enigmatycznym, trudnym do zgłębienia..., wymyka się pobożnej spekulacji i scholastycznej drobiazgowości. Teologia będzie próbowała za pomocą bardziej lub mnie zgrabnej egzegezy i dogmatyki przybliżać pewne prawdy próbujące rozjaśnić nasze wątpliwości, ale to wszystko jest tak naprawdę zderzenie z Misterium. Ratzinger- w książce pt. „Bóg Jezusa Chrystusa”, próbuje zmierzyć się z wewnętrzną tajemnicą Boga. „Ojciec i Syn są dynamiką czystego dawania, czystego przekazywania siebie wzajemnie. W tej dynamice są płodni, a Ich płodność jest Ich jednością, Ich całkowitym byciem jednym, co nie oznacza, ze zatracają Oni własną osobowość i rozpływają się w sobie wzajemnie. Dla nas, ludzi, dawanie, rozdawanie siebie samego, oznacza zawsze również krzyż”. Duch Święty jest nam udzielony płodnie w tajemnicy Miłości Ukrzyżowanej- przychodzi przez dramat krzyża wylewając się z ran zmiażdżonego cierpieniem Baranka; jako Życie- owoc cierpienia, zmartwychwstania i przebóstwienia. Duch Święty jest wiernym świadkiem najważniejszych wydarzeń Chrystusa. Dlatego jest Duchem Prawdy- permanentnym źródłem przypomnienia wspólnocie wierzących o ekonomii Bożej Miłości. „Czym dusza jest dla ciała w człowieku, tym Duch Święty jest dla Ciała Jezusa Chrystusa, którym jest Kościół. Duch Święty sprawia w Kościele to samo, co dusza w członkach ciała.”(św. Augustyn) Oczywiście nie możemy Go zredukować tylko to płodnego daru Ojca i Syna…, to byłoby zbytnio pomniejszające Jego rolę. Duch Święty jest o wiele bardziej kreatywny i autonomiczny niż nam się wydaje. „On rozlewa proroctwa. On czyni doskonałymi kapłanów. On niewykształconych nauczył mądrości. On rybaków uczynił teologami. On zbiera w jedno całą wspólnotę Kościoła…” Można postawić sobie najbardziej podstawowe pytanie: W jaki sposób Chrystus jest obecny wśród nas ? Poprzez Ducha Świętego. „Ze względu na obecność Pocieszyciela w naszych sercach, znamy Chrystusa nie po prostu z czwartej czy piątej ręki jako odległą postać sprzed lat, o której posiadamy informacje oparte na faktach zaczerpniętych ze źródeł pisanych, ale znamy Go bezpośrednio, natychmiast, obecnie, jako naszego Zbawiciela i Przyjaciela… Ta bliskość i osobista bezpośredniość naszych stosunków z Jezusem jest dokładnie dziełem Ducha” (bp. Kallistos Ware). Duch Święty stawia nas w prawdzie, przemieniając wszystko w nas i wokół nas. Życie chrześcijanina jest zdobywaniem Jego Obecności- ponieważ dzięki tej obecności, zostaną nam objawione rzeczy przyszłe.
 

wtorek, 12 maja 2015


W Bogu Duch-Miłość przetwarza sprawę grzechu ludzkiego w nowe obdarowanie zbawczą miłością. Z Niego, w jedności Ojca i Syna, rodzi się owa zbawcza ekonomia, która napełnia dzieje człowieka darami Odkupienia. Jeśli grzech, odrzucając Miłość, zrodził „cierpienie” człowieka- cierpienie to w jakiś sposób udzieliło się całemu stworzeniu- to Duch Święty wejdzie w cierpienie ludzkie i kosmiczne z nowym obdarowaniem Miłością, która odkupi świat.

Jan Paweł II
J 16,5-11
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Teraz idę do Tego, który Mnie posłał, a nikt z was nie pyta Mnie: «Dokąd idziesz?» Ale ponieważ to wam powiedziałem, smutek napełnił wam serce. Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was. On zaś gdy przyjdzie, przekona świat o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie. O grzechu, bo nie wierzą we Mnie; o sprawiedliwości zaś, bo idę do Ojca i już Mnie nie ujrzycie; wreszcie o sądzie, bo władca tego świata został osądzony”.
Ewangelia mówi nam o pożegnaniu Mistrza ze swoimi uczniami; ale to nie jest chwila w której dokonuje się definitywne rozstanie, jakieś zakończone dzieło, które teraz pozostaje zostawione czy osierocone. Należy stwierdzić, iż to odejście jest konieczne, bowiem dzieło Chrystusa stanowiło przygotowanie na wydarzenie Pięćdziesiątnicy- dzieło Ducha Świętego. Chrystus wraca do Ojca, abyśmy mogli otrzymać dary i charyzmaty Ducha Świętego, aby jeszcze mocniej utrwaliło się dzieło głoszenia Ewangelii. Według św. Bazylego, nie ma daru udzielonego stworzeniu, w którym Duch Święty nie byłby obecny. Jest On „Duchem prawdy, darem synostwa, obietnicą dóbr przyszłych, zapowiedzią szczęścia wiecznego, mocą ożywiającą, źródłem uświęcenia”. „Odejście Chrystusa” sprawia jednocześnie, że Duch który był nieobjawiony jako Osoba, ukryty, skrywający się jakby w cieniu, zostaje teraz w pełni rozlany do serc wierzących- wypełnia młody, zrodzony z fascynacji Jezusem- Kościół. Po Pięćdziesiątnicy to relacja z Chrystusem będzie się dokonywać tylko przez działanie Ducha Świętego i w Duchu Świętym- ożywcze i uobecniające działanie, które będzie czyniło Kościół jako wydarzenie. „Pięćdziesiątnica przywróciła jednak światu wewnętrzną obecność Chrystusa i teraz objawia się nie wobec, lecz wewnątrz Jego uczniów. „Przyjdę do was…, będę z wami aż do skończenia świata”; obecność Pana Jezusa jest tak samo rzeczywista jak Jego odejście. „W tym dniu (Pięćdziesiątnicy) poznacie, że jestem w was”. To wydarzenie zstąpienia Ognia, będzie zapładniało serca uczniów ku tęsknocie „nowego nieba i nowej ziemi”, czego kulminacyjnym wydarzeniem będzie na końcu czasów Paruzja. Niech zabrzmią w naszych uszach słowa Chrystusa z głębią przyzywania, z  otwartością niczym małe dziecko - „Weźmijcie Ducha Świętego !”.
 

poniedziałek, 11 maja 2015


Tylko Duch, jeśli tchnie na glinę, może stworzyć człowieka
Antoine de Saint- Exupery
 
J 15,26-16, 4a
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie świadczył o Mnie. Ale wy też świadczycie, bo jesteście ze Mną od początku. To wam powiedziałem, abyście się nie załamali w wierze. Wyłączą was z synagogi. Owszem, nadchodzi godzina, w której każdy, kto was zabije, będzie sądził, że oddaje cześć Bogu. Będą tak czynić, bo nie poznali ani Ojca, ani Mnie. Ale powiedziałem wam o tych rzeczach, abyście gdy nadejdzie ich godzina, pamiętali o nich, że Ja wam to powiedziałem”.
Obietnica Ojca- Parakletos- Duch Święty jest darem zmartwychwstałego Chrystusa.  Często nie potrafimy sobie nawet wyobrazić jak bardzo Ten trzeci z Osób Bożych pośredniczy w wielu sytuacjach naszego życia. Ten, który jest wszędzie obecny i wszystko napełnia, niczym wiatr którego szum i powiew czujemy. Duch Święty nieustannie otwiera serca wierzących na obecność Zbawiciela- Jezusa Chrystusa. „Syn i Duch- jak pisał Łosski, objawiają się nam w Ewangelii jako dwie osoby Boże, posłane w świat: Jedna aby zjednoczyć się z naszą naturą i odrodzić ją, a Druga, aby ożywić naszą osobową wolność”. To wszystko ma swoje implikacje w fakcie Wcielenia. Jak powie św. Atanazy. „Słowo przyjęło ciało, abyśmy mogli przyjąć Ducha Świętego. Bóg stał się nosicielem ciała, aby człowiek mógł stać się nosicielem Ducha”. To ma ogromnie ważne znaczenie dla nas. Każdy z nas przez sakrament chrztu i bierzmowania wszedł w wydarzenie Pięćdziesiątnicy- takie własne, osobiste, otwierające całkiem nowe horyzonty myślenia, przeżywania własnej wiary. To Duch Święty- Pocieszyciel, Obrońca, Ten który się za nami wstawia, czyni rzeczywistość naszej wiary ciągle świeżą, witalną, przekraczającą zniechęcenie, zdolną przenosić góry; zapalając ogień w duszy. „Droga doświadczenia Ducha Świętego w Kościele jest dostępna dla wszystkich. „Przyjdź i zobacz”. Przyjdź i sam doświadcz ! Z drugiej strony nic nie zmienia faktu, że nieraz trzeba rozgrzebać ogromną stertę popiołu, aby w życiu Kościoła dostrzec ów święty Ogień, który Chrystus przyszedł na ziemię rzucić. Jest to ogień Ducha, często przysypany popiołem miernoty i obojętności samych wierzących”. Za każdym razem kiedy przychodzimy na Eucharystię, przyjmujemy sakramenty, doświadczamy namacalnie Jego obecności, dzięki działaniu łaski- jako wielkie charyzmatyczne przeżycie. Wyrażają to słowa św. Jana Damasceńskiego, otwierające na głębię działania Ducha Świętego w sakramentach Kościoła: „Podobnie bowiem jak wszystko, czego dokonał Bóg, dokonał mocą Ducha Świętego, tak również teraz działanie Ducha Świętego sprawia to, co wyższe nad naturę, co tylko wiara może poznać. „Jak mi się to stanie”- mówiła święta Dziewica- „skoro nie znam męża ?”Odpowiada Jej archanioł Gabriel: „Duch Święty zstąpi na Ciebie, a moc najwyższego osłoni Cię”. I jeśli ty także teraz zapytasz: jak chleb może stać się Ciałem Chrystusowym, a wino i woda Krwią Chrystusa- to ja podobnie ci odpowiem: Duch Święty z nagła zstępuje i dokonuje tego, co przewyższa wszelki rozum i pojęcie”. Ten sam Duch konsekruje również nasze życie… Jeżeli tylko przeżywamy jakiekolwiek wątpliwości, lub nie rozumiemy woli Bożej, należy wołać z całej głębi- Przyjdź !- a wtedy weźmie nas w posiadanie.

niedziela, 10 maja 2015


J 15,9-17

Jezus powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Wytrwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję.  

Twarz człowieka przenikniętego szczęściem i  miłością jest największym duchowym ładunkiem wysyłanym w stronę świata. Miłość ma niezwykłą siłę paraliżującą i uzdrawiającą defekty świata- potrafi skruszyć najbardziej twarde serce, rozpromienić najbardziej przepełnione smutkiem oblicze. Miłość potrafi wskrzesić do życia, to co wydaje się martwe. Światu potrzeba miłości, może nawet mocniej niż kiedykolwiek w historii świata. Wszelka werbalizacja agresji psychicznej czy fizycznej, rodzi się z braku najbardziej podstawowych słów- nieusłyszanych lub zagłuszonych – kocham Cię ! Jesteś dla mnie ważny. Czy spróbowałeś kiedyś człowiekowi naładowanemu agresją powiedzieć spoglądając prosto w oczy słowo dobrej nowiny ? Chrystus Ciebie kocha ! Ilu współczesnych ludzi jest spragnionych miłości, ilu jest porzuconych…, poranionych, noszących w sobie wspomnienia zimnego domu, lub całkowitego jego braku. Ocieramy się o ludzi, którzy nie potrafią spoglądać w oczy innych- naznaczeni cierpieniem i odstawieni na bok, jak przedmioty których przeznaczeniem jest wysypisko śmieci. Gdybyśmy mieli miłość oraz współczucie i troskę, staralibyśmy się nie patrzeć na wady naszych bliskich, niepowodzenia, czy popełnione zło „Miłość zakrywa mnóstwo grzechów” (1 P 4,8). „Miłość nie pamięta złego, wszystko znosi…” (1 Kor 13,5). „Bóg jest Miłością”- czy potrafimy zrozumieć taką pedagogię. "Dla miłości chrześcijańskiej każdy człowiek jest bratem w Chrystusie. Miłość jest ujrzeniem synostwa Bożego każdego człowieka, obrazu i podobieństwa Bożego w każdym człowieku... Miłość do człowieka okazuje się niemożliwa, jeśli nie ma miłości do Boga. Autentyczna miłość jest afirmacją miłości"( M. Bierdiajew). Obecność słów Chrystusa w nas – „wytrwajcie w miłości mojej”, powinno jednocześnie prowadzić nas do braterskiej miłości. Tylko taka miłość staje się twórcza, płodna i zmieniająca oblicze świata. Pisał A. Camus -„Świat bez miłości jest martwym światem i zawsze przychodzi godzina, kiedy człowiek zmęczony błaga o twarz jakiejś istoty i serce olśnione miłością”.