Mt 28,16-20
Jedenastu uczniów udało się do
Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu
pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił
tymi słowami: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i
nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha
Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z
wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.
Życie
człowieka rozpoczyna się od Trójcy Świętej, a finiszem egzystencji jest
spotkanie z Bogiem Trójosobowym. Będę dzisiaj mówił o Tajemnicy, przez duże T.
Filozofowie i teologowie o tęgich umysłach przez całe wieki mocno się
gimnastykowali aby w sposób jak najbardziej zrozumiały zbudować sensowną wizję
Boga- który jest Wspólnotą Osób. W wierze czasami trzeba zaryzykować, wejść w
zawiłości wiedzy które mogą sprawić iż się zmęczymy, a nawet w pewnym momencie
osuniemy się na kolana i wykrzyczymy Bogu naszą niemożliwość zrozumienia już
czegokolwiek. Na średniowiecznych uniwersytetach sale wykładowe dla studentów
teologii zamiast krzeseł posiadały klęczniki- zgłębiać Boga można najlepiej na
kolanach. Miał rację św. Augustyn, że dla wielu poszukujących zrozumienia
tajemnicy Boga, jedynym mozolnym sposobem, będzie przelewanie morza do małego
dołka piasku- będzie ten proces trwał wieczność; tym samym stwierdzając ludzką
ograniczoność poznawczą. Bóg odsłania się człowiekowi na tyle, na ile pragnie
dać się poznać…, czasami bardzo enigmatycznie i w sposób zawoalowany. Bóg kiedy
rozmawiał z Mojższem, nie powiedział o sobie nic więcej poza własnym imieniem:
„Jestem, który jestem” (Wj 3,14). Od tego momentu w historii świata Bóg będzie
odsłaniał krok po kroku, swoją transcendentną obecność, a człowiek z każdym
pytaniem zrodzonym w głębi serca, będzie się dobijał aby zobaczyć Jego Oblicze
i nie umrzeć. Dlatego po wielu wiekach Chrystus powie znamienne słowa do swoich
uczniów: „Błogosławione oczy, które widzą to, co wy widzicie”. Niewątpliwie
jednak niewielu tylko chrześcijan zgłębia tę prawdę wiary. A przecież liturgia,
w której uczestniczą, sytuuje ich wciąż w sercu tej tajemnicy. Kiedy czynią
znak krzyża przed modlitwą osobistą, wspólnotową, rodzinną, nie mogą nie
wiedzieć, że błogosławi ich Ojciec, Syn i Duch Święty. Każdego ranka, który
jest darem Boga dla człowieka, człowiek
wierzący, który znaczy swe ciało znakiem krzyża, w sposób jak najbardziej
naturalny oddaje całe swoje życie Trójcy Osób. Szczytem tego powierzenia się
Bogu jest moment liturgicznej doksologii- „Przez Chrystusa…, Tobie Boże Ojcze
wszechmogący, w jedności Ducha Świętego, wszelka cześć i chwała przez wszystkie
wieki wieków”- której zwieńczeniem jest nasze wypowiedziane słowo „Amen”. Przechodząc od naszego życia modlitwy
orientowanego ku Bogu Tajemnicy, należy przejść również do refleksji
teologicznej. „W każdej dyskusji o Trójcy- pisze bp. Kallistos Ware- punktem
wyjściowym musi być historia zbawienia, ruch w ramach czasu Bożego samo
objawienia. Bóg nie jest jakąś abstrakcją, lecz objawia się w sposób i w
określonym czasie poprzez łańcuch spotkań z poszczególnymi mężczyznami i
kobietami. W tej serii spotkań można wskazać pewną trójstopniową ewolucję. W
pierwszym stadium, jak stwierdza św. Grzegorz z Nazjanzu w swym znakomitym
tekście: Stary Testament głosił Ojca w sposób zupełnie wyraźny, Syna raczej
jakby przez zasłonę” poprzez typy i proroctwa. W drugim stadium Nowy Testament
ukazał nam Syna całkiem jasno, ale bóstwo Ducha tylko zaznaczył”. W trzecim i końcowym
stadium, w erze Kościoła, okresie w którym teraz żyjemy „Duch Święty miedzy
nami przebywa, wyraźniej objawiając nam prawdę o sobie”. Refleksja o Trójcy
Świętej nie jest jakimś skomplikowanym owocem wysiłku intelektualnego mądrych
ludzi. Jest to prawda objawiona przez Boga. Podczas Chrztu Chrystusa w Jordanie
Bóg w sposób pełny i wyraźny objawił Siebie światu, jako Jeden w trzech
Osobach: „A kiedy Jezus został ochrzczony i modlił się, otwarły się niebiosa i
Duch Święty zstąpił na Niego w cielesnej postaci, jakby gołębica, a z nieba
odezwał się głos: Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie” (Łk 3,
22). Mamy do czynienia z Teofanią w której uobecnia się wspólnota Trzech.
Wysyłając uczniów aby głosili Ewangelię wszystkim narodom, Pan mówił im: „Idźcie
więc nauczajcie wszystkie narody, udzielając
im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego” (Mt 27, 20). W listach
apostolskich zostaje przemycona prawda o wspólnocie Osób: „Albowiem trzej dają
świadectwo: Duch i woda, i krew, a ci trzej stanowią jedno” (1 J 5,7-8).
Zdumiewające jest to, że chrześcijański Bóg nie jest
jednostką, lecz zjednoczeniem, nie - po prostu jednością, lecz - wspólnotą.
Jest w Bogu coś analogicznego do "społeczeństwa". Nie jest On
pojedynczą osobą, kochającą jedynie samego siebie ani samowystarczalną monadą
czy "Tym Jedynym". Jest On trójjednością, to jest trzema równymi
osobami, z których każda żyje w dwóch pozostałych dzięki nieustannemu ruchowi
wzajemnej miłości". Bóg którego czcimy jest Komunią Miłości, to coś więcej
niż tylko analogiczna relacja ludzka miedzy osobami w celebrowanej miłości. Bóg
zaprasza nas do kontemplacji tej miłości, udziela nam jej w odpryskach które
emanują z Jego łona. „Bóg jest miłością… Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg
trwa w nas i miłość ku Niemu jest w nas doskonała” (1 J 4, 8-12).
"Ty z Jednorodzonym Synem Twoim i Duchem Świętym jednym jesteś
Bogiem, jednym jesteś Panem; nie przez jedność osoby, lecz przez to, że Trójca
ma jedną naturę. W cokolwiek bowiem dzięki Twemu objawieniu wierzymy o Twojej
chwale, to samo bez żadnej różnicy myślimy o Twoim Synu i o Duchu Świętym. Tak
iż wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo wielbimy odrębność Osób, jedność w
istocie i równość w majestacie."(Prefacja )