Jezus
powiedział do swoich uczniów: „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was
umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej. Jeśli będziecie zachowywać moje
przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania
Ojca mego i trwam w Jego miłości. To wam powiedziałem, aby radość moja w was
była i aby radość wasza była pełna. To jest moje przykazanie, abyście się
wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od
tej, gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół swoich… To wam przykazuję,
abyście się wzajemnie miłowali”.
Zacznę tak mało standardowo-
bardziej apofatycznie… Bóg nie jest samotnikiem, który egzaltuje się swoją
potęgą czy mądrością. Nie jest również kreatorem osobistego wizerunku , który mógłby
stanowić hasło współczesnego „designu”, opakowanego w słownym przekazie: „Kocham Siebie, a człowieka, to tak przy
okazji”. Bóg jest Miłością, co do tego nie ma żadnego gdybania czy wytwarzania
niepotrzebnego napięcia w postaci
niezręcznych pytań. Straszny i niewzruszony Bóg niektórych teologów,
zagubionych w pojęciach Starego Testamentu, okazuje się cierpiący, pełnym
współodczuwania Ojcem: „Ojciec jest miłością, która krzyżuje, Syn jest miłością
ukrzyżowaną, Duch jest niezwyciężoną mocą Krzyża”. Oto tajemnica maksymalnej
miłości, „zwycięska słabość” pokonująca wszelkie struktury zła i nie możności
kochania, rozdzierająca bezradność i fatalizm świata. Co więcej Bóg zaprasza
człowieka do przeżywania miłości, która jest w Nim samym, odsłaniając swoje
najbardziej prawdziwie- kochające oblicze, w swoim umiłowanym Synu Jezusie
Chrystusie. Biblia opowiada nam krok po kroku, o tak nieprawdopodobnej, a
zarazem bezcennej miłości Boga do człowieka. Naprawdę Bóg się zakochał w
człowieku ! „Ta „szalona miłość Boga do człowieka” sprawiła- pisze ks.
Rogowski, że Bóg jakby nie mógł już być sam ze sobą i potrzebuje człowieka. Mistycy wręcz ryzykownie mówią o tej „potrzebie” nie
tylko w wymiarze działań Boskich, lecz nawet także życia Boga. Dlatego Angelus
Silesius pisał: „Ja wiem, że Bóg beze mnie ani chwili nie przeżyje, kiedy więc już umrę ja — On
też z rozpaczy zginie”. Bóg który jest wspólnotą Osób- Trójcą, zaprasza do tej
komunii- życia miłością, również stworzenie- człowieka. Tenże człowiek, tak
bardzo uprzywilejowany- choć jednocześnie nie do końca świadomy tego daru,
zostaje zaproszony w swojej osobistej wolności do przekazywania tej miłości
dalej, podzielenia się nią- podania innym; nie substytutu miłości, ale miłości
która zbawia. To nie tylko twórcze przeżywanie miłości jako daru, ale nade
wszystko bezinteresowne rozdawnictwo- spróbować kochać jak Bóg, który w Jezusie
Chrystusie wypowiedział światu miłość, wskrzeszającą i uzdrawiającą. Należy
zwrócić uwagę, iż żyjemy w świecie wewnętrznego rozdarcia. Z jednej strony
doświadczamy jakiejś niezrozumiałej obojętności, egoizmu, utraty drugiego
człowieka z horyzontu zainteresowania oraz odpowiedzialności. Jednocześnie
istnieje ta druga strona rzeczywistości, w której człowiek wyrywa się ku
miłości, nosi w sobie pragnienie bycia kochanym. W świecie przepływa strumień miłości, czasami niedostrzegalny na pierwszy rzut
oka. Człowiek tak wiele jest wstanie zrobić dla innych i jedynym uzasadnieniem
tych działań jest miłość- „Abyście się wzajemnie miłowali”. Te słowa musiała
sobie wziąć do serca kobieta, która w obozie koncentracyjnym poszła na śmierć,
zamiast swojej synowej, która nosiła pod swoim sercem dziecko. W imię tak
rozumianej miłości chrześcijański ojciec w wyniku prześladowań ze strony
islamistów swoim ciałem osłonił własne dzieci przed strzałami z karabinów maszynowych.
Chora na raka, będąca w ciąży, mieszkanka Nowego Yorku poświęciła swe życie za
swe nienarodzone dziecko. Nie chciała leczyć się za pomocą chemioterapii, która
mogłaby zabić jej dziecko, oraz zrezygnowała z proponowanej jej aboracji. „Oto
małe miasteczko w Rzeszowskiem. Matka wychowująca troje dzieci, w tym jedno
niepełnosprawne, chce sprzedać swoją nerkę z przeznaczeniem do przeszczepu, by
ratować dzieci przed głodem”- tu chodzi
tylko o miłość. Tych przykładów można mnożyć w nieskończoność, stanowią one
tylko dowód, iż miłość która wypływa z serca Boga, przepływa z niezwykłą siłą
przez ludzkie serca. Może w tym świecie pochrześcijańskim, odartym ze
świętości, wrażliwości na innych, jedynym najbardziej wiarygodnym argumentem na
istnienie Boga- będzie nasza miłość- mająca swoje źródło w Jego miłości. „Bóg
jest Miłością, kto trwa w miłości trwa w Bogu”.