Wyrazem ludzkiej
tęsknoty za nieśmiertelnością i pokonaniem ujmującego lęku przed zapomnieniem
są licznie zachowane cmentarze (coemeterium-
miejsce spoczynku). „Prawdziwie godnym człowieka pomnikiem jest ziemia
mogilna i drewniany krzyż”- pisał Rozanow. Być może miejsca odpoczynku naszych
zmarłych mają nam o wiele więcej do powiedzenia, niż nam się tylko wydaje.
Przestrzeń rozstania i niepamięci- wilgotnej gleby „łona ziemi”- staje się
przestrzenią w której odczytuje się śmierć jako stan mistyczny, a przechodzenie
jako wychodzenie naprzeciw odsłaniającemu się na horyzoncie poznania światu
Boga. W wielu kulturach chowano zmarłych w pozycji embrionalnej, sugerując
powtórne wyjście- narodziny. „Chrześcijaństwo jest religią prawdziwego
wskrzeszenia”- przekonywał M. Fiodorow. Wydobycia z ziemi, przebudzenia,
rozpieczętowania z kokonu oczekiwania na przebudzenie, snu śmierci i
zapomnienia. W rumuńskiej miejscowości Sapinta, tuż przy granicy z Ukrainą
znajduje się określany przez mieszkającą tam ludność „Wesoły Cmentarz.” Po raz
pierwszy natrafiłem z zdjęcia tego miejsca, przeglądając jakąś monografię
opisującą unikatowe przykłady krucyfiksów w różnych kulturach. Radosne
kolorystycznie nagrobki tego miejsca zrobiły na mnie głębokie wrażenie. Ten
pogodny cmentarz- stanowiący obecnie uczęszczane miejsce wielu turystów,
opowiada o typowo rumuńskim- rezurekcyjnym podejściu do śmierci. „Śmierć jest
tylko iluzją”- rozmyślał poeta M. Eminescu. Sen w miejscu które ma być
namiastką raju. Jest tam miejsce dla każdego: rzeźbiarza, prostytutki,
kramarza, czy batiuszki- wszyscy podążają ku jednemu, wytęsknionemu miejscu
zbawienia. Wyraża ten nastój, jedna ze starych rumuńskich kolęd: „Raju, słodki
ogrodzie. Nie opuściłbym już ciebie. Twojego słodkiego zapachu. Zapachu
kwiatów. Płomienia gromnic.” Przestrzeń zadumy i milczenia wybucha euforią
radości, której wyrazem są rzeźbione i mieniące się soczystymi barwami krzyże. Rumuni
umierają tak jak żyją, pogodni i pełni duchowej wiosny. „Chrześcijaństwo jest
dogmatem, mistyką, moralnością i wszystkim po trochu, lecz nade wszystko jest
to sposób życia, wyjście, recepta na szczęście... To chrześcijaństwo jest
wstanie dać pokój, pogodę ducha i wypoczynek. Pokój, szczęście”- twierdził
rumuński teolog N. Steinhardt. Malowidła zdobiące każdy grób opowiadają o
konkretnych ludziach, ich profesjach, pochodzeniu, związkach z najbliższymi,
stając się pogodnymi i unieśmiertelnionymi w drewnie, za pomocą farb portretami.
Eschatologiczny folklor w którym nadzieja splata się z życiem, a tęsknota za
najbliższymi przyobleka się w optymistyczną modlitwę nadziei na spotkanie z
nimi w przyszłości. Pod nimi usypana ziemia z której wyrastają kwiaty „które są
niczym przebaczenie umarłych.” W taki sposób żywi antycypują już radość Paschy;
przezwyciężają pustkę straty najbliższych, wiedząc że ich egzystencja ma swój
finał w zmartwychwstaniu. Zasnęli, aby się obudzić w świecie otulonym
promieniami słońca, zapachem kwiatów i tańcem aniołów podrygujących zwiewnie na
liturgii wieczności.