piątek, 22 listopada 2019


W środę miałem w Muzeum Narodowym wykład poświęcony ikonie i początkach chrześcijańskiej ikonografii. „Ikona bizantyjska przetrwała do naszych czasów jako niemy świadek ogromnego bogactwa ludzkich uczuć i doświadczeń. W ciągu wieków była przedmiotem modlitwy, kontemplacji i medytacji, uczestnicząc w chwilach nieskończonego cierpienia i radości. Czasami w chwilach największej intensywności uczuć, ikony potrafiły „działać”, kiedy indziej stawały się subtelnym wezwaniem do przeżyć estetycznych”(R. Cormac). Zaskoczyła mnie liczna obecność słuchaczy i żywe zainteresowanie tą problematyką. Wykład w którym przenika się żwawo teologia i ikonografia; słowo i obraz- staje się urokliwym spacerem w odległą, a zarazem mi bliską historię wizerunków Boga i promieniowania świętości utrwalonej na twarzach Jego przyjaciół. „Artystyczną ojczyzną ikony jest starożytny Egipt (zwłaszcza portrety pogrzebowe). Bizancjum dziedzic i kontynuator Hellady, jest ojczyzną chrześcijańskiej sztuki ikony, to tutaj malarstwo ikony przeżywało kilka okresów rozkwitu. Stąd też sztuka przeszła na Bałkany i do Rosji, gdzie osiągnęła wyżyny rozwoju w XV wieku w Moskwie i Nowogrodzie”- pisał lapidarnie S. Bułgakow. Zawsze widzę u moich słuchaczy poruszenie, kiedy przypominam prawdę o tym, że ikony przez ponad tysiąc lat zdobiły kościoły Wschodu i Zachodu, że były teologicznym traktatem wiary- liturgiczną symfonią barw przełożoną w materialną płaszczyznę obrazu. Ikony były wyrazem nie tylko ortodoksji i rozważanych dyskursywnie dogmatów, ale nade wszystko autentycznej ekumenii- wyrażonej za pomocą piękna otwierającego zmysły na inny świat. „Ikona jest doskonałą ilustracją paradoksów języka mistyki, gdzie wszelkie słowo i opis muszą ustąpić wobec własnej bezsilności. To, co materialne, wydaje się w zamyśleniu oczekiwać przesłania; tylko spojrzenie wyraża całe napięcie działających energii Bożych” (P. Evdokimov). Ikona ukazuje świat skąpany w pięknie, rozszerzający przestrzeń bytu erupcją świętości emanującej z ciał już przebóstwionych i zastygłych w oczekiwaniu pełni. „Świat na ikonie wydaje się być odwróconym, to nie my patrzymy na niego, lecz on nas otacza, spojrzenie nie jest skierowane na zewnątrz, ale jakby od wewnątrz”(I. Jazykowa). Postacie do nas frontalnie wychodzą i zapraszają nas do milczącego zamyślenia i dialogu wiary. Ich twarze są nasycone światłością, stają się lustrem ogniskującym strugę Bożych energii. Ikona wymaga szczególnej przestrzeni w której może być oglądana wzrokiem i duszą. Świątynia wypełniona migotliwymi płomieniami oliwnych kaganków, woskowych świec i woni kadzideł, stanowi jakże ważną oprawę dla percepcji tych unikatowych- sakralnych dzieł sztuki. W ikonie istnieje świat prostodusznej szlachetności i bezpośredniej bliskości tych, których przywołują chropowate i nadgryzione zębem czasu deski, czy mozaikowe dekoracje. W ikonie świat nakreślony konturem uszlachetnionego i wyciszonego wewnętrznie artysty jest już początkiem nowego zarysu świata- Epifanii- hipostatycznej Obecności i Piękna- niweczącego brzydotę i niedostatek otaczającego nas świata. „Chrześcijanin czuje swoją odpowiedzialność wobec widzialnego świata- pisał T. Spidlik- Wydaje mu się, że powinien go oczyszczać, uświecać i w pewnym sensie tworzyć, humanizować, przenikać Chrystusem.” Stąd tak silna w prawosławnej kulturze rola świętych wizerunków, których obecność podnosi, pobudza i otwiera na ciągle nowe zachwyty- mistyczne przeżycia.