W środę miałem w Muzeum
Narodowym wykład poświęcony ikonie i początkach chrześcijańskiej ikonografii. „Ikona
bizantyjska przetrwała do naszych czasów jako niemy świadek ogromnego bogactwa
ludzkich uczuć i doświadczeń. W ciągu wieków była przedmiotem modlitwy,
kontemplacji i medytacji, uczestnicząc w chwilach nieskończonego cierpienia i
radości. Czasami w chwilach największej intensywności uczuć, ikony potrafiły
„działać”, kiedy indziej stawały się subtelnym wezwaniem do przeżyć
estetycznych”(R. Cormac). Zaskoczyła
mnie liczna obecność słuchaczy i żywe zainteresowanie tą problematyką. Wykład w
którym przenika się żwawo teologia i ikonografia; słowo i obraz- staje się urokliwym
spacerem w odległą, a zarazem mi bliską historię wizerunków Boga i promieniowania
świętości utrwalonej na twarzach Jego przyjaciół. „Artystyczną ojczyzną ikony
jest starożytny Egipt (zwłaszcza portrety pogrzebowe). Bizancjum dziedzic i
kontynuator Hellady, jest ojczyzną chrześcijańskiej sztuki ikony, to tutaj
malarstwo ikony przeżywało kilka okresów rozkwitu. Stąd też sztuka przeszła na
Bałkany i do Rosji, gdzie osiągnęła wyżyny rozwoju w XV wieku w Moskwie i
Nowogrodzie”- pisał lapidarnie S. Bułgakow. Zawsze widzę u moich słuchaczy
poruszenie, kiedy przypominam prawdę o tym, że ikony przez ponad tysiąc lat zdobiły
kościoły Wschodu i Zachodu, że były teologicznym traktatem wiary- liturgiczną
symfonią barw przełożoną w materialną płaszczyznę obrazu. Ikony były wyrazem
nie tylko ortodoksji i rozważanych dyskursywnie dogmatów, ale nade wszystko
autentycznej ekumenii- wyrażonej za pomocą piękna otwierającego zmysły na inny
świat. „Ikona jest doskonałą ilustracją paradoksów języka mistyki, gdzie
wszelkie słowo i opis muszą ustąpić wobec własnej bezsilności. To, co
materialne, wydaje się w zamyśleniu oczekiwać przesłania; tylko spojrzenie
wyraża całe napięcie działających energii Bożych” (P. Evdokimov). Ikona ukazuje
świat skąpany w pięknie, rozszerzający przestrzeń bytu erupcją świętości
emanującej z ciał już przebóstwionych i zastygłych w oczekiwaniu pełni. „Świat
na ikonie wydaje się być odwróconym, to nie my patrzymy na niego, lecz on nas
otacza, spojrzenie nie jest skierowane na zewnątrz, ale jakby od wewnątrz”(I.
Jazykowa). Postacie do nas frontalnie wychodzą i zapraszają nas do milczącego
zamyślenia i dialogu wiary. Ich twarze są nasycone światłością, stają się
lustrem ogniskującym strugę Bożych energii. Ikona wymaga szczególnej
przestrzeni w której może być oglądana wzrokiem i duszą. Świątynia wypełniona
migotliwymi płomieniami oliwnych kaganków, woskowych świec i woni kadzideł,
stanowi jakże ważną oprawę dla percepcji tych unikatowych- sakralnych dzieł
sztuki. W ikonie istnieje świat prostodusznej szlachetności i bezpośredniej
bliskości tych, których przywołują chropowate i nadgryzione zębem czasu deski,
czy mozaikowe dekoracje. W ikonie świat nakreślony konturem uszlachetnionego i
wyciszonego wewnętrznie artysty jest już początkiem nowego zarysu świata- Epifanii-
hipostatycznej Obecności i Piękna- niweczącego brzydotę i niedostatek otaczającego
nas świata. „Chrześcijanin czuje swoją odpowiedzialność wobec widzialnego
świata- pisał T. Spidlik- Wydaje mu się, że powinien go oczyszczać, uświecać i
w pewnym sensie tworzyć, humanizować, przenikać Chrystusem.” Stąd tak silna w
prawosławnej kulturze rola świętych wizerunków, których obecność podnosi,
pobudza i otwiera na ciągle nowe zachwyty- mistyczne przeżycia.