piątek, 26 czerwca 2020


Rozpoczął się dla wielu czas wakacyjny. Podróżowanie jest domeną tych których męczy siedzenie w czterech ścianach domu, a umysł wypełniają jeszcze nieodkryte i fascynujące miejsca. Świat jest zapewne zbyt rozległy, aby starczyło życia na zobaczenie wszystkiego; nasycenie innością horyzontów i spotkań z ludźmi których odmienność jest ubogacająca i intrygująca poznawczo. Ktoś kiedyś napisał słusznie, „że podróżować to żyć.” Istnieją ludzie którzy obumierają w jednym miejscu, potrzebują zmian, ruchu i nowych wyzwań. Podróże zawsze ubogacają intelektualnie i duchowo; oczy są pełne obrazów które zachowują się w pamięci na długi czas. „Ktokolwiek przechodzi przez życie, widzi wiele rzeczy. Kto podróżuje, widzi znacznie więcej”- powie mądre arabskie przysłowie. Chrześcijaństwo jest religią drogi. Świętego wędrowania po którym na stopach wędrowców zatrzymuje się kurz z przebytych ścieżek i starte kolana od modlitwy „mieszkamy w namiotach, a nie w domach, albowiem w sensie duchowym zawsze jesteśmy w ruchu. Podróżujemy po wewnętrznej przestrzeni serca, a podróży tej nie da się zmierzyć godzinami zegara czy dniami kalendarza, gdyż jest to ponadczasowa podróż do wieczności”- pisał K. Ware. Wiele razy dane mi było oczami wyobraźni dotykać miejsc które znałem jedynie z literatury lub różnych ilustrowanych przewodników. Marzenie o jakimś miejscu jest już początkiem drogi ! Wyjściem ku... Zawsze staram się zakreślać na mapie mojej wyobraźni miejsca w których można otrzeć się o tajemnicę; przestrzenie w których mury opowiadają o pięknie Boga- Jego milczącej obecności i ludzkich zachwytach nad tym, co zmusza umysł do posłusznej uległości. Myślę, że właśnie takim miejscem jest Mont Saint Michel. Wyspa z fantastyczną średniowieczną architekturą- dyfuzja romanizmu z gotykiem- wyłaniającą się niczym objawienie innego świata z żywiołu rozstępującego się morza. Skały wyginają się pod naporem żywiołu, ale mu się opierają. Rosną ku niebu, stając się świętą górą na której przysiadł Archanioł z trzepoczącymi skrzydłami- Wojownik światłości ! Bóg posługuje się elementami żywiołów aby rozmawiać z człowiekiem. Podczas odpływu morze cofa się o kilkanaście kilometrów od brzegu, a oczom wędrowców pojawia się w całej okazałości wspaniała zabudowa klasztornego miasta, otwierającego swoje bramy tym, którzy pragną zobaczyć brzeg z innej perspektywy. „Ważne jest, aby nie wspinać się na górę- pisał F. Lenoir- ale iść ścieżką. Robić to z uwagą, wytrwałością, z otwartym sercem i czujnym umysłem. To nie nazwa szczytu na który się wspinaliśmy przemienia nas, ale obecność i miłość, którą włożyliśmy w marsz... Życie duchowe jest piękne dzięki różnorodności swoich ścieżek.” Miejsce starożytne naznaczone obecnością mnichów już w VI wieku. Z tym miejscem wiąże się również piękna i poruszająca wyobraźnię opowieść o biskupie Aubercie, któremu przyśnił się w nocy archanioł Michał, który polecił, aby w tym miejscu wznieść dla niego kościół. Legenda mówi, że biskup zlekceważył to objawienie dwukrotnie, stąd archanioł dotknął go palcem w głowę i wypalił w niej dziurę. Ten bolesny znak utwierdził go, że sprawa jest poważana i trzeba wykonać prośbę Michała. Wznosząc kościół, Aubert wzorował się na sanktuarium z Monte Gargano, skąd otrzymał kawałek czerwonego płaszcza, który archanioł miał rzekomo nosić podczas jednego z objawień w Apulii, oraz fragment skały, na której miała się odcisnąć jego stopa. Miejsce to bardzo szybko stało się celem licznych pielgrzymek i po dziś dzień gromadzi w ciągu roku rzesze pątników i turystów. W X wieku zawiązała się tam wspólnota benedyktyńska, wznosząc preromański klasztor wraz z niewielkim kościółkiem Notre Dame Sous Terre, który był pod kanoniczną jurysdykcją Cluny. W XI wieku rozpoczęto rewitalizację tego wnętrza i liczne przebudowy; powstało nowe opactwo, a w miejscu dawnych budynków, wzniesiono nową romańską bazylikę z trzema kryptami. Kontynuacją tych budów był kostium gotycki który niczym szata przykrył romańskie- pierwotne założenie. Wzniesiono też liczne fortyfikacje i budynki które obrosły klasztorne mury i tworzyły coś na wzór mniszego miasta otulonego z każdej strony falami wody. W moim odczuciu najbardziej urzekający jest ten wczesny- romański charakter tego miejsca; odbija się w nim przejrzystość, harmonia i piękno niczym niezmąconego świata ducha. Akustyka wieczności, która tkają kamienne ciosy. „Do kościoła zbudowanego z kamieni wprowadza dziękczynienie stworzonej natury. Zapewnia jej podporządkowanie wobec najwyższego Twórcy Ładu, a pieśń serca, harmonia sfer, staje się poematem żywych kamieni”- pisała M. D. Davy. Kiedy wkroczymy w to miejsce, nie spotkamy już benedyktyńskich mnichów, lecz nową wspólnotę zakonną karmiącą się bogactwem duchowości Zachodu i Wschodu. Wspólnoty Jerozolimskie, których liturgia staje się ekumenicznym powiewem jedności- filokalią- uwielbieniem Boga u szczytu góry, gdzie rozciąga się horyzont wiecznie zstępujacego Piękna.