piątek, 10 lipca 2020


Oczy są zwierciadłem duszy a twarz księgą serca

W moim życiu brałem udział w wielu różnych spotkaniach, wykładach, dyskusjach poświęconych obecności i roli ikony w sztuce. Zawsze pojawiało się pytanie o mój stosunek do ikony- wyjątkowość tej materii, której poświęciłem wiele lat wnikliwych studiów i rozmyślań. Myślę, że w ikonach intrygują mnie najbardziej „oblicza”- twarze spowite transcendentną aurą przyciągania. Magnetyzujące percepcję i dotykające jakby namacalnie duszy. Nie bez znaczenia, pierwsza i najbardziej intrygująca „Ikona Twarzy” bywa określana jako „nie uczyniona ludzką ręką” i objawia pięknego, dojrzałego mężczyznę Chrystusa. Przemieniona twarz wcielonego Boga- na całunie- a później powtarzana malarsko na tak wielu przesyconych wonnością żywic deskach niosących najbardziej proste i poruszające przesłanie: Bóg odsłonił swoją twarz i stał się uobecnionym Pięknem ! „Zamknął to, co nie cielesne w cielesności”(św. Jan Klimak). Energie Ducha promieniują z twarzy zmartwychwstałego Chrystusa. Tego nie potrafi oddać nawet najbardziej wyrafinowana ikonografia Zachodu. "Chrześcijaństwo jest religią twarzy"- pisał O. Clement. Lubię spoglądać w ludzkie twarze, ponieważ tak wiele można z nich wyczytać. Narzucają mi się z powodu tajemniczości, świetlistości, szczęścia, miłości, bólu, beznadziejności czy dramatycznego wchodzenia w śmierć. Twarz jest utkanym pergaminem prawdy o człowieku ! Mój ulubiony myśliciel Bierdiajew powie, że „nie ma na świecie niczego bardziej znaczącego, bardziej wyrażającego tajemnicę istnienia, niż ludzkie oblicze.” Oblicze rozumiane nie jako maska- persona- interpretowana w nurcie greckiej teatralności. Oblicze jako ktoś będący przede mną- Prawdziwy- Bliski. Pamiętam twarze moich przodków zatrzymane w starych czarnobiałych fotografiach. Ile tam jest nawarstwień historii; pięknych spojrzeń w których zatrzymują się utkane z czasu wydarzenia. Ktoś pięknie powiedział że fotografia jest literaturą oka (możliwie najbardziej oszczędną biografią stworzoną w ułamku sekundy za pomocą spustu migawki aparatu). Ich oblicza są intrygujące pomimo matowości, monochromatyczności i nadgryzienia papieru zębem czasu. „Bliskość drugiego oznacza twarz”- powie Levians. Twarz zapraszającą do milczącego dialogu- anamnezy. Sztuka fotografii utrwala pamięć o innych- emocjonalnie bliskich twarzach. Pamiętam jak stałem u wezgłowia trumny mojego Ojca. Tej chwili towarzyszyło ogromne skupienie i modlitwa którą nie potrafiły podjąć usta. Wszystko we mnie drżało od bezmiaru uczuć i synowskiej miłości którą tak trudno się przekuwa w pełne szczerości wyznania. Widziałem jego twarz przemienioną- pierwszy raz tak dziecięco spokojną i wyrażającą milcząco pożegnanie z rodziną. Takich twarzy zatrzymanych na okruchach wieczności widziałem później wiele razy. Zawsze było to dla mnie ujmujące przeżycie. „Wiedz, że każda twarz jest cudem, jest wyjątkowa. Nigdy nie spotkasz dwóch absolutnie identycznych twarzy. Bez względu na to, jak piękne lub brzydkie, są to rzeczy względne. Każda twarz jest symbolem życia, a każde życie zasługuje na szacunek”- wyjaśniał arabski poeta Tahar Ben Jelloun. Zawsze mnie intrygowało jak wyglądały na górze Tabor twarze apostołów nasycone nadmiarem światła emanującego z ciała przemienionego Chrystusa. Zapewne były świetliste, jak świetlisty jest Bóg w swojej istocie. „W każdym człowieku przebywają dwie istoty: jedna przebudzona w ciemności, druga drzemiąca w świetle”(K. Gibran). Istnieją również oblicza szpetne, wulgarne, na których wypisuje się demoniczny i paskudny uśmiech zła. Twarze lubieżne i szkaradne z których spojrzenie paraliżuje- przynosi zniszczenie dobra, życia i światła. Oblicza spowite pustką i ciemnością, naznaczone mętnym i obłędnym spojrzeniem oczu Takie twarze stają niewolniczymi maskami bólu i unicestwienia, odzwierciedlają one istoty „cienie” systemów totalitarnych niosących zbiorowe żniwo śmierci. Maska Gorgony przeraża, ale jeszcze bardziej zapiera dech w piersi ktoś, kto opróżnił serce z miłości do stworzenia; zaczął pochłaniać życie i wydalać jedynie śmierć. Ściany śmierci naznaczające XX wiek w których „ciemność staje się czarnym światem, a jęk i krzyk mordowanych rozbrzmiewa jak modlitewny lament” (G.H. Grudziński). Historia pokazała nam twarze obozowych demonów śmierci, ku przestrodze przyszłych pokoleń. Twarz Boga i twarz człowieka. Twarz miłosiernego Piękna i stworzonej przygodności będącej jedynie w drodze ku obliczu świetlistemu- przebóstwionemu. Kończę to rozważanie modlitewnym westchnieniem Zbigniewa Herberta: „Jeśli z nas trudno zrobić anioły. Przemień nas w psy niebieskie, kundle o zmierzwionej sierści. Ćmy o szarej twarzy, zgasłe oczy żwiru...”