niedziela, 19 lipca 2020

Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po owocach. Czy zbiera się winogrona z ciernia, albo z ostu figi ? Tak dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce... (Mt 7,15-21).
W pluralistycznym świecie, masowo powstają na gruncie szeroko pojmowanej wolności fałszywi prorocy szczęścia. Jezus kierował te słowa głównie do faryzeuszów, choć ich siła niesie ponadczasową przestrogę dla ludzi wiary. Żniwo zbierają liczne sekty próbujące łowić ludzi na wizję szczęścia i miłości- próbując wykreować hermetyczny świat w którym można się schować przed zalegającym zewsząd złem. Jaki to naiwnie głupi i destruktywny sposób ucieczki ! Grupy o charakterze ezoterycznym i medytacyjnym wychodzące ze swoją ofertą do tych których życie roztrzaskało się o mieliznę pustki, wyczerpania nerwowego i pogoni za pieniędzmi. W końcu istnieją przewrotni prorocy postępu- inteligentni specjaliści rozumiejący wszystko i nie wierzący w nic. „Filozofia nicości jest teologią bez Boga, a właściwością nicości jest unicestwienie.” Ekscytują się każdą nowinką cywilizacji technicznej, naukowej myśli, będąc w przeświadczeniu że zajęli już miejsce stwarzającego Boga. Jeżeli coś nie jest naukowo nieweryfikowalne, to nie ma potrzeby się tym zajmować. Korfeusze ateizmu i niezachwianej wiary w ludzki rozum. U Sartre’a człowiek uśmierca Boga, aby móc powiedzieć: „Jestem, a zatem Bóg nie istnieje !”Scjentyści ogarnięci szałem podboju świata i rządu dusz. Wszystkie te ogólnie zarysowane grupy, są jedynie zeschniętymi drzewami które nigdy nie wypuszczą pąków życia. „Są dwa sposoby, aby się mylić: jeden to wierzyć w to, co nie jest, drugi to odmówić wiary w to, co jest”- pisał S. Kierkegaard. Świat w którym przyszło nam żyć jest bardziej zagmatwany i pełen idolatrii niż poprzednie epoki na które niektórzy z taką lekceważącą pogardą spoglądają. Wystarczy włączyć w późnych godzinach nocnych telewizor, a przekonamy się ilu ludzi telefonuje do etatowych wróżek i próbuje przewidzieć swoją przyszłość z kart tarota, czy szklanej kuli. Człowiek współczesny jest bardziej wystraszony i zabobony, niż ten który żył tysiąc lat wcześniej. Miesza się w jego życiu porządek magii i rozumu, a to uchodzi paradoksalnie za nowoczesne. Im bardziej jest wolny, tym mocniej ogłupiały przez pseudo-religijnych „przewodników” i „terapeutów” duszy. Idioci na usługach wypuryfikowanego z sacrum świata, manipulujący zagubionymi istotami. Nawet psychologom wygodniej jest ukierunkować swoich pacjentów na terapeutyczny- intrygujący poznawczo świat medytacji buddyjskiej, niż zaproponować chrześcijańską ascezę umysłu i serca- spotkanie z osobowym Bogiem. „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus.” Tylko człowiek scalony wewnętrznie może przybliżyć się światła wiary, odkryć w sobie Obecność. „Istnieje ludzka tęsknota za Bogiem, i istnieje również boska tęsknota za człowiekiem”(M. Bierdiajew).Odkryć w sobie ten zaskakujący ton Ewangelii, siłę uniwersalnego świadectwa: „Bóg chrześcijan jest najbardziej zdumiewający, w niczym nie przypomina ludzkich idei na temat Boga, i ten jego niesłychany charakter określa życie duchowe... Człowiek nie wymyśla życia duchowego, żeby się pocieszyć, taka romantyczna mitologia nie wytrzymałaby próby czasu i śmierci. Życie duchowe przychodzi z góry, Bóg je inauguruje poprzez dar swojej obecności”(P. Evdokimov). Wielu chrześcijan niesie na swoich ustach imię Jezusa, a w zakamarkach swoje świadomości są ciągle przywiązani do licznych bożków codziennego świata; zawłaszczeni przez nich. Istnieje wolność, lecz w niej następuje spotkanie- komunia i obdarowanie. Zagmatwane pytania i egzystencjalne problemy topnieją w konfrontacji z Miłością. Kończę to rozważanie słowami Dostojewskiego: „Ponieważ Bóg istnieje, jestem nieśmiertelny, moja nieśmiertelność jest konieczna przez fakt, że Bóg nie zgasi nigdy płomienia miłości, który został dla Niego zapalony w moim sercu.”