czwartek, 23 lipca 2020


Zapytał Go pewien zwierzchnik: „Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć  życie wieczne ? Jezus słysząc to, rzekł mu: „Jedynego jeszcze ci brak: sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie; potem przyjdź i chodź za Mną.” Gdy to usłyszał mocno się zasmucił, gdyż był bardzo bogaty (Łk 18,18-23).

Miara ubóstwa- ta bardzo osobista- wymaga od przejętego perspektywą życia wiecznego człowieka, rezygnacji z uporządkowanej przestrzeni życia, poza którą można poczuć się realistycznie zakłopotanym. Wielu dzisiejszych młodzieńców spochmurniałoby na radykalizm słów Jezusa. Ewangeliczne ubóstwo jest trudne dla tych którzy jedynie przyjmują postawę marzycieli, entuzjastów na chwilę,(wolontariuszy rozdających pieniądze według kaprysu dnia i głodu własnego próżnego „ja”) jednak nie potrafiących pośpiesznie porzucić pozornie bezpiecznej niszy życiowej. „Czy w świecie przypadku istnieje jakieś „lepiej” lub „gorzej”- pyta J.M. Coetzee- Poddajemy się uciskowi znajomego lub oddajemy falom; na mgnienie oka czujność nasza przygasa, zasypiamy, a przebudziwszy się, widzimy, że oto życie utraciło kierunek.” Propozycja Chrystusa wydaje się jednak tym lepszym wyborem. Jednak „lepszy” wcale nie znaczy mniej uciążliwy i pozbawiony wyrzeczeń. Ewangeliczne ubóstwo wymaga wolności ducha; całkowitego i zaskakującego wejścia w przygodę „przemienionego życia,” bez materialnych zabezpieczeń dających poczucie stabilizacji i kontroli nad otaczającą rzeczywistością. Ten, który przestaje posiadać cokolwiek, staje się nie utopijnym socjalistą, ale „biednym bratem wszystkich.” Im większa zdolność do rezygnacji, tym większa siła świadectwa i potencjalność do pomnożenia duchowego dobra. „Ubodzy są bogaczami przyszłego życia” (św. Augustyn). Istnieje jakieś porywające pokrewieństwo ludzi z Mistrzem z Nazaretu, zaproszonych gwałtownym przynagleniem Ewangelii do zdobywania skarbów Królestwa Bożego. Braterstwo radykalizmu, szaleństwo promieniowania świętości w sercu świata czyniącego z posiadanych dóbr jedynie śmieci zachłannej egzystencji. Miał rację św. Franciszek z Asyżu mówiąc: „Święte ubóstwo zawstydza wszelką chciwość i skąpstwo i troski tego świata.” Irytuje mnie w wielu wspólnotach protestanckich silne powiązanie dobrobytu z Bożym błogosławieństwem. A przecież Bóg błogosławi człowieka również przez Hiobowe doświadczenie straty wszystkiego; od majątku aż nawet po utratę najbliższych ukochanych osób. „W świecie tym trzeba mieć tylko to, co niezbędne. I być zadowolonym jak Chrystus, który nie miał gdzie złożyć głowy”(św. Tichon Zadoński). Pedagogia Boga jest zaskakująca i jej mądrość przenika wiele horyzontów ludzkiego życia. Każdy z nas musi przejść własną wewnętrzną walkę, której zwieńczeniem jest „uczynienie z każdego człowieka albo męczennika, albo bałwochwalcy”(Orygenes). Ojciec Dumitru Staniloae opowiadał o Callinico z Czernicy, który nie mając pieniędzy, by wspomagać biednych żyjących w miastach, zwracał się z płaczem do tych, którzy go otaczali, mówiąc: „Postarajcie się o pieniądze dla mnie, abym mógł je posłać małym braciom Jezusa.” Takie współczucie przenika serca wielu ewangelicznych ludzi którzy zdecydowali się porzucić swoje wygodne życie i udać się do slumsów, aby żyć wśród biednych, opuszczonych i odtrąconych na margines świata. „Święty wyraża stan ludzkiej egzystencji oczyszczonej z tego, co ludzkości niegodne i co nie-ludzkie.” Jakże pogodne i pełne nadziei wydają się słowa Karola de Foucauld: „W duchu wyrzec się wszystkiego, sercem od wszystkiego się uwolnić być ubogim duchem, wolnym od przywiązań to absolutnie nieodzowne aby być uczniem Jezusa.”