Dwie są drogi, jedna droga życia, a druga śmierci- i wielka jest różnica między nimi- dźwięczy mi w uszach starożytne pouczenie z Didache. Za oknem przyroda opowiada nam o rytuale przechodzenia w stan snu. Cykliczność czasu w którym zawiera się prawda o odejściach i powrotach. Powtarzający się rytm natury, niczym przypływ i odpływ morza którego szum porusza ukrytą krainę duszy. „Czuliśmy się schwyceni w dawny kołowrót, w życie uplecione z pór roku, wakacji, ślubów i śmierci. Cały ten bezpłodny zamęt tego, co na powierzchni”- pisał Saint-Exupéry. Pora jesiennego zamyślenia i chowania spraw pod powłoką spadających liści. Zatopienia w błogiej poświacie śmierci i rozpadzie materii na drobne pierwiastki które przenosi z miejsca na miejsce taneczny podmuch wiatru. Człowiek jest częścią tego powszechnego obumierania; przejmującej umysł świadomości rozstania i przechodzenia ku tajemnicy innego miejsca. Istnieje jakaś intrygująca ekonomia śmierci, zapisana niczym genotyp w naturze świata. Nie uważam, jak suponował Jankélévitch, że „śmierć jest pustką wdzierającą się w pełnię życia.” Ona nie jest pustką, raczej koniecznością wymagającą oswojenia- progiem za którym jest coś, czego nie sposób oddać najbardziej plastycznym słowem lub wyobrażeniem. „Mogę wyobrazić sobie, że już nie istnieję, nie mogę sobie wyobrazić jednak, że już mnie nie ma”(M. Oraison). Śmierć jest misterium ! Pomimo opasłych publikacji poświęconych przeżyciu mortualnemu, ciągle jesteśmy wobec jej fenomenu bezradni jak zagubione w lesie dzieci. W jakikolwiek sposób będziemy o tej rzeczywistości rozmyślali, będzie to jedynie sfera przeczucia, intuicji, czy cucącego realizmu który należy zachować wobec faktu nieuchronnego odchodzenia. Tylko na moment można odroczyć jej przyjście. Człowiek współczesny boi się przyjąć ideę szczęśliwego końca, ponieważ ciężar tej prawdy wymagałby przemodelowania własnego życia na miarę świata doskonałego. Wielu musiałoby przestać żyć jak poganie i dopuścić „mit” o końcu poddanym całkowitemu przeobrażeniu. Wraz z amplitudą myśli, świadomość musi dojrzewać i wadzić się z mechanizmami obronnymi umysłu który do końca będzie próbował wszystko zracjonalizować i wyprzeć. „Kiedy pierwsze rzeczy przeminą”(Ap 21,4) wszystko zajaśnieje blaskiem prawdy. Dla chrześcijanina wpatrzonego w Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego nie istnieje pustka, lecz otchłań, którą zwycięski Bóg wypełnia życiem. Wierzącym jest odrobinę łatwiej, bowiem wyzbyci są z paraliżującego i przygniatającego serce roztargnienia. W swej urzeczywistnionej doskonałości, wielu świętych przetarło szlak ku horyzontowi nadziei i wyczekują nas kosztując in blanco życia niebiańskiego. Jak powie święty Makary: „Wszyscy w Nim żyjemy, albowiem nie ma w Nim śmierci.”