piątek, 9 września 2022
Jestem głęboko przekonany, że człowiek XXI wieku jest istotą niebywale tragiczną i rozdartą. Choć egzystuje w świecie, gdzie wszystko wydaje się na wyciągnięci dłoni, to skutecznie kamufluje odczucie przygniatającej go pustki i samotności. Pozornie jest wstanie załatwić wszystko, nie potrafiąc przy tym odnaleźć głęboko zagubionych po drodze sensów i ukrytych znaczeń. Potrafi kliknąć przycisk wybranej aplikacji w mobilnym nośniku i bez trudu załatwić wiele spraw, a zarazem lekceważy przepastne horyzonty które wyznaczają głębię jego duszy. Pomimo wielkiego skoku technicznego, dalekosiężnie przekraczającego granice wrażliwości humanistycznej, człowiek pozostaje sam ze swoimi lękami i niepewnościami które zdają się być jedynie odroczonymi na chwilę w czasie. „Technika wymaga mocy ducha, aby człowiek nie został zniszczony”- pisał M. Bierdiajew. Nie umiemy już żyć, chorować i umierać na sposób poważny i głęboko przeżyty. Z rzeczy naprawdę ważnych wielu uczyniło farsę i widowisko, którego sekwencyjność mogą podglądać inni i pozostawać przy tym głupio rozbawionymi. Posthumanistyczna cywilizacja neptyków zajętych chirurgią estetyczną, korektą płci, seksualnością odartą z tajemnicy intymności i miłości, ingerencjami w rozrodczość i inżynierią biotechnologiczną. Nowa eugenika programowo zacierająca linie papilarne Boga. „Ludzkie sumienie i wola powinny „regulować” naturę, szanując jej rytmy, płodność i piękno”(O. Clement). Milcząca halucynacja drzemiąca w umysłach nielicznych, stała się czymś nad wyraz doświadczalnym przez ogół. Świat zredukowany do ciała z którego wydestylowało się duszę i zapomniało o Stwórcy. Świat „plastikowych” Narcyzów wychodowanych na sztucznie pojmowalnej filozofii piękna i wpajanej uparcie nieśmiertelności. Imaginarium mas zajętych sobą i jedynie sobą. Kolekcjonowanie pragnień i wrażeń stało się bolączką nie tyle wirtualnej rzeczywistości, co tej dzisiejszej za której kotarą schował się zagubiony- a zarazem przystający i akceptujący tak ułożone reguły świata człowiek. Wszystko jest na opak, a co najgorsze taki stan rzeczy w nawyku przyzwyczajenia i wdrukowania, staje się „normalnością” serwowaną niczym codzienna kawa z mlekiem. Lękam się o takie oblicze świata w którym wszystko jest poddane kolektywnej poprawności i wyświechtanej na ustach tolerancji- wobec której nikt nie ma odwagi postawić znaku stopu. To świat „tragedii ducha” w której wielu rezygnuje z odwagi zobaczenia siebie oczami Boga. Świat znudzony Chrystusem i chrześcijaństwem, nie znajdzie kamienia filozoficznego, ani innej strawy która nasyci jego wnętrze. Wszystko, co się dzieje poza- na zewnątrz- wydaje się jedynie nęcącą umysł utopią. W tym świecie, który przemija, pojawiają się ostatecznie prorocy, zdolni wykrzyczeć swój głos sprzeciwu. Tylko modlitwa świadków i stróżów prawdy ratuje od antropologicznej katastrofy i podnosi ku ostatecznej przemianie.