Jezus
przechadzał się w świątyni, w portyku Salomona. Otoczyli Go Żydzi i mówili do
Niego: «Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Mesjaszem,
powiedz nam otwarcie!» Rzekł do nich Jezus: «Powiedziałem wam, a nie wierzycie.
Czyny, których dokonuję w imię mojego Ojca, świadczą o Mnie. Ale wy nie
wierzycie, bo nie jesteście z moich owiec. Moje owce słuchają mego głosu, a Ja
znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt
nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od
wszystkich. i nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno
jesteśmy» (J 10, 23- 30).
Nie wiem, czy w świecie
naglących potrzeb i niezaspokojonych pragnień jest miejsce dla Jezusa:
rozpoznanego, przyjętego, wokół którego koncentruje się życie człowieka ?
„Każda kolejna epoka- twierdził Schweitzer- odnajdywała swoje myśli w Jezusie,
co było niewątpliwie jedyną drogą, by mógł On żyć.” Nasz świat zaludnia się
bogami którzy mają zatrzeć pamięć o Mesjaszu, Pasterzu i Bogu który w akcie
największej miłości stał się jednym z nas, aby podnieść kilka pięter wyżej
naszą grzeszną naturę. Ta prawda ulega zapomnieniu pod naporem nowoczesnego
ateizmu. „Mówić o Bogu jest zawsze ryzykowne”- miał powiedzieć pewien stary
chrześcijanin do Orygenesa. Dzisiaj wierzyć w Boga jest aktem nie tyle odwagi,
co męczeństwa ! W wielu ludziach istnieją bariery, światopoglądy, wyrosłe mury
i rosochate uprzedzenia które nie pozwalają im odkryć własnego życia w Tym,
który jest „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki.” Pośród nas istnieją ludzie
którzy próbują udowadniać inne prawdy, demonstrować niekończące się dowody i
fabrykować wyobrażenia rzeczywistości w której Boży Syn zostaje wygnany na
peryferia życia i nikomu do niczego jest niepotrzebny. „Smutna to filozofia,
która nie chce zrozumieć, że wieczność sięga już teraz w życie sprawiedliwe, w
życie, którego wzorem jest Syn Człowieczy”(P. Czaadajew). Ludzkie dłonie ciągle
cisną kamienie, którymi chcieliby ugodzić twarz nieskazitelnego Piękna i Prawdy.
„Człowiek nigdy nie jest ofiarą Boga, Bóg zawsze jest ofiarą człowieka”- pisał
R. Girard. W tej całej plątaninie życia chodzi zwyczajnie o zatrzymanie się i
pozbawioną kalkulacji refleksję: „Między nami a Bogiem jest nieporozumienie.
Wynika to być może z faktu, że szukamy go zbyt wysoko nad nami. Gdybyśmy
wiedzieli, jak prościej kłaniać się ziemi i dzielić niewinność drzew i ptaków,
znaleźlibyśmy niebo w tym lustrze. Ale trudno nam zaakceptować bycie tylko
stworzeniami; zawsze chcemy trochę stworzyć siebie.” Chrześcijanie doskonale
wiedzą, czym jest symfonia stada; myślenie i sens przeżywanej wspólnotowo
wiary. Pierwsi wyznawcy poddani uciskowi świata na ścianach katakumb, a później
pokrywając ściany świątyń mozaikami wyobrażającymi Dobrego Pasterza na którym ogniskowało się miłosne spojrzenie Owczarni.
Święty Ignacy z Antiochii, męczennik i świadek starożytnego Kościoła, miał
powiedzieć cesarzowi Trajanowi prosto w twarz: „Chrystus, Król niebios jest we
mnie… obym teraz znalazł się w Jego królestwie.”