czwartek, 20 października 2022

 

O kilku symptomach naszej codzienności. Żyjemy w epoce w której niecierpliwie i fanatycznie inwestuje się w nieśmiertelność. Nie myślę tu o lokowaniu pragnień i działań w urzeczywistnieniu tęsknoty za wiecznością rozumianą na sposób teologiczny, lecz dramatyczną próbą zatrzymania wąwozów i spękań pokrywających krajobraz zręcznie tuszowanych twarzy. Świat iluzorycznej wiary w siłę medycznych innowacji, implementujących fałszywe poczucie nadziei na długowieczność i cofnięcie biologicznego zegara. Jesteśmy jak Syzyf dźwigający na swoich barkach kamień, będąc usilnie przekonani, że już nie spadnie ze szczytu góry i nie podda nas po raz kolejny upokarzającemu prawu grawitacji. Nadmuchana inteligencja i pełna frazesów elokwencja nie czynią z człowieka istotę prawdziwie mądrą i dalekowzroczną. Każdego dnia dokonujemy bolesnego wyboru miedzy otrzeźwiającą umysł prawdą, a iluzorycznym przeświadczeniem o świecie w którym chcielibyśmy się schronić i poczuć bezpiecznie. „Zawsze możemy nauczyć się tego, czego nie wiemy, a nie tego, co myślimy, że wiemy”- pisał G. Thibon. Każdego dnia człowiek staje wobec milowego wyboru miedzy tajemnicą skrzętnie schowaną w głębinach serca a kłamstwem które rezonuje na agorach wyzutego z głębszych uczuć i ideałów świata. Jakże wielu rzuca na wiatr słowa- pozbawione ciężaru, pełne ironii – podszyte nieszczerą chęcią zawłaszczenia dla siebie innych. „Dialog ! Słowo magiczne, które w dzisiejszych czasach stało się programem, ale też problemem. Odkryliśmy, podobnie jak Platon, że rozmowa sprawia nam trudności, gorzej jest z porozumieniem”- pisał T. Spidlik. Prawda słów jest trudna dla tych których usta zwiotczały od nadmiaru przestawiana ich znaczenia i wartości. Spoglądam z dozą niepokoju na młodych ludzi- samotnych i jakże często zagubionych, ciążących ku peryferiom rzeczywistości skazanej na niebyt. „Nie ma już żadnego schronienia. Wszystko jest niebezpiecznie surowe. Wciągnięte do granic zużycia…”(P. A. Jourdan). Przesyt wrażeń, hałasów i migotliwie zalegających ekran telefonu obrazów jest aż nazbyt napastliwy i odbierający samodzielność myślenia. Młodzi, pozbawieni idei które powinny w nich buzować i stanowić ferment czegoś naprawdę twórczego i wyrywającego świat z nabrzmiałej pełnej obłędu nudy. Moje pokolenie potrafiło ryzykować i przeskakiwać przepaści; podążać za marzeniami ! Nowoczesność bez nawigacji jest zagubiona, niczym wędrowiec na pustyni. Dzisiaj młodzież nie stawia sobie fundamentalnego pytania: Kim jestem ? Skąd pochodzę i dokąd zmierzam ? Żyją zbyt często na powierzchni, obleczeni w powłokę swoich ciał, płciowo zagubieni i nieokreśleni. „Ciało- wciąż od nowa formująca się, nieuchwytna materia”(A. Saint- Exupery). Trawi ich umysły głód zauważenia, pewności siebie i samoakceptacji. Eksperymentują na wszystkich polach, szukając ścieżki która ostatecznie staje się labiryntem zagubienia i rezygnacji. Jakże często szperają w głębinach wirtualnego świata, docierając do ideologicznych śmieci które zatruwają ich pełne słońca dusze. Poddani nieustannej psychologizacji, stają się ślepcami po omacku, stąpający po ziemi. Paradoks istnienia powierzonego w ręce tych którzy potrafią zręcznie sterować wolnością innych, nie zawsze kierując się szczytnymi pobudkami. Spojrzenie, słowo i dotyk drugiego może być terapeutyczny, lecz co bardziej tragiczne- również niszczy i pozostawia stygmat na całe życie. W tym rozdartym obrazie człowieczeństwa zawsze tli się płomień nadziei na uśmiech i radość, której gwałtowność i natychmiastowość otwiera szeroko oczy na życie, a włókna bytu zmartwychwstają. Przez powłokę tych zagmatwanych spraw, dotyka człowieka niewidzialny palec Boga, „dotyka nadziei tam, gdzie nie ma już nadziei.”