A
gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić;
ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale
Duch Święty. Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci
przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u
wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie
zbawiony (Mk 13,11-13).
Obraz apokaliptycznego
poronienia i odkupienia, staje się treścią przesłania Chrystusa. „Gwałtowna
cisza. Wszystko się stało, co stać się miało, między człowiekiem a Bogiem” (W.
Kruszewski). Czas dobiega kresu, a świat zostaje zaludniony niewiernością i
zdradą. Miejsca fałszywych sakralizacji stały się jałową pustynią. Ile w tym
zwiastunie przyszłości jest realnej okropności i zwyrodnienia? Deszcz pocisków
wrytych w ziemię, których ugodzenie odsłania wąwóz niedowierzania i rozpaczy.
Ziemia staje się cmentarzem dla ciał o których już nikt nie pamięta; bo
wymazano ich nienawiścią z księgi żyjących. Spektakl sprzeniewierzenia miłości
i humanistycznej negacji, która rykoszetem dewastuje wszystko, co napotka na
swojej drodze. „Komu ufać a kogo się bać”- uniwersalność pytania odnalezionego
w poezji Stachury. Paroksyzm grozy, wydobywający się ze zrujnowanych miejsc na
których wczoraj kładło swój uśmiech światło rozwleczonego poranka. Enigmatyczne
zdanie Hegla: „Wolność, czyli zbrodnia,” odnajduje tu swoje demoniczne
ucieleśnienie w odrzuceniu komunii i egoistycznemu zwrotowi ku sobie. Droga
Judasza wymykającego się w noc zdrady, staje się udziałem dzieci buntu. Początek
piekielnego kręgu rozpaczy, zaczyna się od konwulsyjnej próby ratowania siebie,
kosztem innych. „Dzień ostatni” staje się wielkim dniem próby- sprawdzianem z
boskiego pierwiastka żarzącego się w głębinach niknącego człowieczeństwa. Konfrontacja
z przyszłością okazuje się bolesna dla tych, na których sercach odcisnął się
stygmat bestii- pieczęć niemożliwości kochania, połączona z absolutną pogardą
wobec życia. Ewangelia jest przeniknięta
symboliczną gęstością w której sens dosłowny rzuca cień na krainę ducha w
której trzeba dokonać ostatecznego wyboru między dobrem a złem. „Trzeba więc,
żeby sam Bóg zstąpił w głąb tej wolności, w jej bezdenną ciemność i wziął na
siebie skutki zrodzonego przez wolność zła i cierpienia”- pisał M. Bierdiajew.
Miłość będzie legitymować wolność i promieniowanie życia wiecznego. To
ewangeliczna etyka świadków, którzy okazali się wolni i odkryli tajemnicę Jego
miłości. „Przekląłeś nas, a później pobłogosławiłeś. Wygnałeś z raju i z
powrotem do niego przyprowadziłeś. Ubrałeś nas w zwyczajne liście figowe-
ubrania naszej nędzy, a później narzuciłeś nam na ramiona płaszcz ozdobny, Ty
otwarłeś więzienie i uwolniłeś skazańców. Ty nas pokropiłeś wodą czystą i
obmyłeś brudy nasze. Odtąd Adam nie będzie się już wstydził, jeśli go
zawołasz”- czytam przeniknięte natchnioną nadzieją słowa św. Grzegorza z Nyssy.