czwartek, 17 listopada 2022

 

A gdy was poprowadzą, żeby was wydać, nie martwcie się przedtem, co macie mówić; ale mówcie to, co wam w owej chwili będzie dane. Bo nie wy będziecie mówić, ale Duch Święty. Brat wyda brata na śmierć i ojciec swoje dziecko; powstaną dzieci przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mojego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony (Mk 13,11-13).

Obraz apokaliptycznego poronienia i odkupienia, staje się treścią przesłania Chrystusa. „Gwałtowna cisza. Wszystko się stało, co stać się miało, między człowiekiem a Bogiem” (W. Kruszewski). Czas dobiega kresu, a świat zostaje zaludniony niewiernością i zdradą. Miejsca fałszywych sakralizacji stały się jałową pustynią. Ile w tym zwiastunie przyszłości jest realnej okropności i zwyrodnienia? Deszcz pocisków wrytych w ziemię, których ugodzenie odsłania wąwóz niedowierzania i rozpaczy. Ziemia staje się cmentarzem dla ciał o których już nikt nie pamięta; bo wymazano ich nienawiścią z księgi żyjących. Spektakl sprzeniewierzenia miłości i humanistycznej negacji, która rykoszetem dewastuje wszystko, co napotka na swojej drodze. „Komu ufać a kogo się bać”- uniwersalność pytania odnalezionego w poezji Stachury. Paroksyzm grozy, wydobywający się ze zrujnowanych miejsc na których wczoraj kładło swój uśmiech światło rozwleczonego poranka. Enigmatyczne zdanie Hegla: „Wolność, czyli zbrodnia,” odnajduje tu swoje demoniczne ucieleśnienie w odrzuceniu komunii i egoistycznemu zwrotowi ku sobie. Droga Judasza wymykającego się w noc zdrady, staje się udziałem dzieci buntu. Początek piekielnego kręgu rozpaczy, zaczyna się od konwulsyjnej próby ratowania siebie, kosztem innych. „Dzień ostatni” staje się wielkim dniem próby- sprawdzianem z boskiego pierwiastka żarzącego się w głębinach niknącego człowieczeństwa. Konfrontacja z przyszłością okazuje się bolesna dla tych, na których sercach odcisnął się stygmat bestii- pieczęć niemożliwości kochania, połączona z absolutną pogardą wobec życia.  Ewangelia jest przeniknięta symboliczną gęstością w której sens dosłowny rzuca cień na krainę ducha w której trzeba dokonać ostatecznego wyboru między dobrem a złem. „Trzeba więc, żeby sam Bóg zstąpił w głąb tej wolności, w jej bezdenną ciemność i wziął na siebie skutki zrodzonego przez wolność zła i cierpienia”- pisał M. Bierdiajew. Miłość będzie legitymować wolność i promieniowanie życia wiecznego. To ewangeliczna etyka świadków, którzy okazali się wolni i odkryli tajemnicę Jego miłości. „Przekląłeś nas, a później pobłogosławiłeś. Wygnałeś z raju i z powrotem do niego przyprowadziłeś. Ubrałeś nas w zwyczajne liście figowe- ubrania naszej nędzy, a później narzuciłeś nam na ramiona płaszcz ozdobny, Ty otwarłeś więzienie i uwolniłeś skazańców. Ty nas pokropiłeś wodą czystą i obmyłeś brudy nasze. Odtąd Adam nie będzie się już wstydził, jeśli go zawołasz”- czytam przeniknięte natchnioną nadzieją słowa św. Grzegorza z Nyssy.