Powinniśmy przestać być
ludźmi zalęknionymi, lecz błogosławiącymi każdy dzień. Taka szumiąca myśl
przebiegła przez mój umysł w porannej wędrówce do pracy. Świat w rozkroku i
człowiek zanurzony w szamotaninie narastających zewsząd obaw. W tej litanii powtórzeń
ukrywa się niebezpieczeństwo wyparcia i osamotnienia w bólu. „Nasz świat jest
taki kruchy i taki kruchy jest każdy z nas !”- czytam w pośpiesznie wertowanym Dzienniku Juliena Greena. Boimy się
jutra, ponieważ wspomnienie przeszłości jest bezpieczniejsze i właściwie
zinterpretowane w skamieniałej pamięci czasu. Przeszłość idealizujemy z dziecięcą
nutą nostalgii, a przyszłość jest niewiadomą- obciążoną ryzykiem natychmiastowych
reakcji. „Świat zaczął istnieć w momencie stworzenia, a teraz zbliża się do
swego kresu”(T. Spidlik). W moim przekonaniu zwiększa się zagrożenie
przetrwania człowieka; porowatość wolności której pragnienie rośnie, wraz z
odległością od ukrytego poza nawigacją źródła. Życie jest próbą ! Wyzwaniem rzuconym
losowi, oczyszczającym wąwozy serca i hartującym dzieci świtu w tyglu męstwa. „Nic
nie jest zamknięte- pisał M. Bierdiajew- Świat jest półprzejrzysty, nie zna on
nieprzejrzystości.” W greckiej mitologii Mojry zręcznie przędą historię, „snują
wokół człowieka wszelkie zdarzenia jego życia, obracając nim jak wrzecionem…”
Tylko rześkość świadomości z impetem podpowiada, że gdzieś jest początek i
koniec tej włóczki. W tym zaplątaniu i odplątaniu „wiemy, że jesteśmy zarazem
najwięksi i najnędzniejsi, ziemscy i niebiescy, docześni i śmiertelni,
dziedzińce światła i ognia, albo też ciemności, zależnie do czego się skłonimy”(św.
Grzegorz z Nazjanzu). Adwent skłania nasze spojrzenie ku perspektywie końca. Estetyka
wieczności i poetyka spotkania z Obecnością, roztrząsana w otchłaniach duszy mistyków
i porywach odwagi świadków, zmiażdżonych instrumentarium zła. „W miarę naszego
poruszania się w historii, idziemy na Jego spotkanie, a promienie jaśniejące z Jego
powtórnego przyjścia na świat stają się odczuwalne. Być może, przed nami stoi nowa
epoka w życiu Kościoła, oświecona tymi promieniami”(S. Bułgakow). Spoglądam na
zdjęcie malowniczej rumuńskiej cerkwi w Arbore, której kształt przypomina łódź (arkę) dryfującą w zieleni ku wieczności. Czuję się jej pasażerem. Moją twarz otula bryza
Raju !