wtorek, 6 czerwca 2023

 

Noszę w sobie głębokie pragnienia, aby słowa mogły posiąść siłę podążania za głosem serca. Za gwałtownością żywiołów, które wielkimi haustami zasysa wnętrze spragnione natychmiastowego nasycenia. Stajesz w miejscu, gdzie wszystko wydaje się banalne, oczywiste i powtarzalne. Zmysły szukają uspokojenia od nieustannego spracowania i czujności której zahibernowanie wydaje się odrobinę zgubne i ryzykowne. Czujność i dyspozycyjność znamionuje tych,  na których wybudzenie długo nie trzeba czekać. Stają natychmiast – już- sprężyści i gotowi do wykonania litanii powinności. „Ziemia jest pokryta nową rasą ludzi, którzy są zarówno wykształceni, jak i analfabetami, opanowali komputery i nie rozumieją już nic o duszach, a nawet zapominają, co kiedyś oznaczało takie słowo”(Ch. Bobin).  Antychryst z Legendy Sołowjowa nadciąga jako wielki manipulator i dobroczyńca ludzkości, superinteligentny perfekcjonista, zamieniający wolność na uwodzącą niewolę rzeczy. Na zewnątrz zgiełk i gąszcz zapachów zbieranych do wielkiej amfory osamotnienia. Ulica spracowanego miasta dudni od biegnących na przełaj ludzi, ich zagmatwanych rozmów, ciężarów i dramatów, których obecności każdy chciałby uniknąć. Pomiędzy biegunami tak dobrze znanego i możliwie przewidywalnego świata, rozciąga się naprężona cięciwa na której jak na pięciolinii wypisuje się niewidzialna i stłumiona muzyka odległej od naszej odysei. Brzmią mi w uszach prowokujące do namysłu słowa Chantal Desol: „Ten, kto odmawia wpisania się w skończoność, wyprowadza się z ludzkiej historii. Ostatni buntownicy mogą porzucić pisma, ale nie zostawią żadnego płomienia.” Paskudnie urządzony świat, nie może unicestwić ducha wolności, zatrzeć przepastnych perspektyw, pozbawić zakorzenienia w pięknie jutrzejszego poranka- świetlistości zmartwychwstania i zamieszkałych w jego przestrzeni zmartwychwstałych. „W kosmicznym cudzie Zmartwychwstania sens zwyciężył bezsens”- powie Bierdiajew. Platoński Fajdaros roztacza wizję bogów, którzy na skrzydlatych rydwanach przemierzają przez niebo ku Istocie Istotnie Istniejącej. Pociągnięci ich przykładem, podążają po ich śladach ludzie. Prawosławiu bliska jest wizja wspinaczki- Rajskiej drobiny- po której śmiertelnicy wstępują ku wychylającego się przez okno wieczności Chrystusowi. Ikoniczność człowieka otwarta na bliskość intrygująco przyciągającego oblicza Boga. Jakże uroczo koresponduje z tą myślą modlitewne westchnienie św. Teresy od Jezusa: „Niech nic cię nie niepokoi, niech cię nic nie przeraża. Wszystko mija, Bóg się nie zmienia. Cierpliwość osiąga wszystko. Temu, kto ma Boga, nie brakuje niczego. Bóg sam wystarcza.” Ile w tych słowach jest zachwytu i nadziei; promiennej radości forsującej bastiony zniechęcenia i rozpaczy. Słowa pęczniejące pod naporem cierpienia, przeistoczonego się w promienną miłość wobec Oblubieńca, poza którym świat jest złudzeniem i nic nieznaczącym epizodem, a nawet fałszywie brzmiącym akordem źle zinterpretowanego dzieła. Ostatecznie, w przypływie szczerości wyznam, podążając za Thibonem: „Fascynują mnie wyłącznie prawdy niesprawdzalne: piękno, miłość, Bóg na samym szczycie i we wszystkich śladach swej tajemnicy, odciśniętych na każdym poziomie stworzenia…”